Opole 2017. Patryk Jaki: Bardzo dużo stracimy na tej szarży prezydenta

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości.
Patryk Jaki, wiceminister sprawiedliwości. Piotr Smoliński
Rozmowa z Patrykiem Jakim, wiceministrem sprawiedliwości.

W poniedziałek wieczorem skrytykował pan prezydenta Opola Arkadiusza Wiśniewskiego za zerwanie umowy z TVP dotyczącej organizacji festiwalu. Czy jest jeszcze jakiś cień szansy na porozumienie pomiędzy władzami miasta i TVP?
Prezydent Opola upokorzył TVP nie wpuszczając do amfiteatru. Dlatego irracjonalnie nie tylko zerwał współpracę, ale spalił mosty – czego profesjonaliści nigdy nie robią. Skąd w ogóle wziął się problem? Kilka niewiarygodnych mediów podało nieprawdziwą informację, że zabroniono śpiewać Kayah. Prezydent bezrefleksyjnie (nie sprawdzając czy to prawda u źródła) publicznie zaatakował swojego partnera z TVP. Chwilę później Kayah prostowała, że to kłamstwo i nikt jej nie zabronił śpiewać – tylko sama z siebie nie chce wystąpić. Po tej nieprawdziwej informacji po Polsce rozeszła się fama i inni zaczęli masowo rezygnować i rozpoczęła się histeria. W tym artyści, którzy występowali w festiwalu piosenki radzieckiej, czy po stanie wojennym. Jednak uznali, że PiS jest gorszy. Zaczęli rezygnować nawet ci, którzy nie zostali zaproszeni. Po prostu odbywa się teraz to, co jest znane od dawna w III RP – ludzie, którzy uwierzyli propagandzie, że w Polsce za PiS jest gorzej niż w Korei Płn. – mają okazję aby zamanifestować swoją antypisowość. I tak naprawdę to oni szkodzą festiwalowi. Oni swoje poglądy polityczne przekładają nad dobro polskiej piosenki. Mimo całej tej antypisowskiej propagandy gospodarka rozwija się najszybciej od lat, bezrobocie jest najniższe w historii III RP, ubóstwo najmniejsze w dziejach, a giełda urosła najwyżej od 2007 roku. Jak nie da się uderzyć faktami w rząd, to uderza się „strajkiem artystów”

Prezydent tłumaczy, że artyści nie chcieli grać, dlatego był zmuszony przenieść festiwal na inny termin. Może faktycznie trzeba poczekać aż emocje nieco opadną i wrócić do tej imprezy w późniejszym terminie?
Polska jest 40-milionowym krajem w centrum Europy i nawet jak 20 artystów zrezygnuje, to na tym samym poziomie jest 5-6 razy więcej muzyków. Ponadto fala rezygnacji był też szansą na pokazanie publiczność zamiast wielu mocno już wypalonych gwiazd – młodych polskich artystów, którzy nie potrafią się od lat przebić. Festiwal mógł się odbyć z innymi muzykami, zamieszanie prezydent mógł wykorzystać aby wywalczyć np. jeszcze jeden dzień imprezy i wszyscy by wygrali.

Prezydent mówi, że festiwal może się odbyć bez telewizji publicznej, bo można go transmitować przez internet. Podaje przykład kabaretu "Ucho prezesa", który ma w internecie 10 mln odsłon. Przekonuje pana taka argumentacja? 

To jest niestety argument z pogranicza groteski. Nawet dziecko wie, że festiwal czy koncert tym różni się od serialu, że pierwsze ma wartość na żywo, a drugie w momencie pierwszego odtwarzania, które może mieć świeżość nawet 15 lat. Widać, że prezydent ma kiepskich intelektualnie doradców. Jednym słowem zamiast festiwalu, którym żyło przez 4 dni w zeszłym roku przy tych samych władzach TVP razem ok. 10 mln ludzi – ratusz proponuje nam festiwal, który obejrzy 3 tys. osób w amfiteatrze i w internecie. Kabaret.

Ale po stronie telewizji też były błędy. Za długo przygotowywano umowy, nie ucięto od razu spekulacji, że Kayah jest na jakiejś czarnej liście.
Prezydent postawił warunek żeby powołać niezależną komisję, która miałaby wyłaniać artystów. Próbowałem ratować sytuację i udało mi się przekonać władze TVP do tego, aby tak się stało. Kiedy zadzwoniłem do prezydenta, że sprawa została załatwiona to miał on kolejne żądania. Mądrzy ludzie potrafią chować emocje i robić bilans zysków i strat. Więc i ja do tego zachęcam. Co zyskaliśmy po szarży prezydenta Opola? Satysfakcję bo „dokopaliśmy” złemu Kurskiemu i PiS-owi. Co straciliśmy? Największe nasze dobro – festiwal, który TVP zrobi w innym mieście, pieniądze z zerwanej umowy które już poszły na konto TVP, straciliśmy partnera biznesowego, który od lat dokładał do festiwalu, klientów z całej Polscy którzy przyjeżdżali na te dni, promocję w TVP Muzeum Polskiej Piosenki, dobry klimat i relacje w rządzie, które w ostatnich miesiącach dały nam dziesiątki milionów złotych ekstra. Ewentualne odszkodowanie i finansowe przejęcie organizacji festiwalu odbędzie się kosztem środków, które mogły iść na opolski sport, infrastrukturę, przedszkola itd. Po prostu jedna wielka katastrofa.

Arkadiusz Wiśniewski i Patryk Jaki grali dotychczas w jednej drużynie. Sam pan często podkreślał, że jako minister w Warszawie lobbuje na rzecz Opola i pomaga ściągać tutaj duże pieniądze, które przekładają się na konkretne inwestycje, czy miejsca pracy. Jak teraz wyobraża pan sobie tę współpracę? 

Za swoje kadencji ściągnąłem na Opolszczyznę inwestycje warte setki milionów złotych. Jednak uważam, że udało mi się zrobić coś jeszcze ważniejszego – zbudować politycznie dobry klimat wokół miasta i regionu. To inwestycja warta w przyszłości miliardy. Wywołana niepotrzebnie wojna rujnuje moją pracę. Co teraz? Dalej będę dbał w Warszawie o moją ziemię. Można mi w tym jednak pomóc albo przeszkadzać.

CZYTAJ Arkadiusz Wiśniewski: "Nie będę mediował z TVP. Festiwal w Opolu jesienią"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska