Mecz wzbudził duże zainteresowanie w Kietrzu. Tylu widzów bywało na stadionie wtedy, gdy kietrzański Włókniarz występował w II lidze. Do takiej frekwencji przyczyniła się liczna grupa fanów z Opola.
Futboliści Zrywu zaczęli mecz bardzo ostrożnie, całą uwagę zwrócili na obronę dostępu do własnej bramki.
- Z powodzeniem odpieraliśmy składne ataki lidera, aż nadeszła feralna dla nas 25. minuta - narzekał Adam Szatko, kapitan Zrywu. - Wówczas popełniliśmy prosty błąd w obronie i straciliśmy gola, który nas zdeprymował. Czary goryczy dopełniła bramka stracona tuż przed końcem pierwszej połowy. Po zmianie stron nadal graliśmy defensywnie i dopiero w ostatnim kwadransie postawiliśmy na atak. Na rywali było to jednak stanowczo za mało.
Po wznowieniu gry w II odsłonie opolanie atakowali non-stop, mieli cztery wyborne okazje do podwyższenia prowadzenia. Między 50. a 59. min okazji nie wykorzystali Jakub Syldorf, Wojciech Scisło, Marcin Majer i Tomasz Szymczyszyn. Nie zmarnował szansy tuż przed końcem meczu Sebastian Deja, pomocnik Oderki.
- To był mój pierwszy gol w tej rundzie - cieszył się Deja. - Zadowolony jestem też z tego, że mam stałe miejsce w drużynie i to na mojej ulubionej prawej pomocy. Przez cały mecz kontrolowaliśmy sytuację na placu gry, graliśmy swobodnie. Piłkarze z Wysokiej wyraźnie czuli przed nami respekt.
W ostatnich 30 minutach gra się nieco zaostrzyła i sędzia często pokazywał żółte kartki. Najbardziej ucierpiał Krystian Kowalczyk, który po drugiej żółtej zobaczył czerwoną kartkę. Ta "kolorowa“ faza spotkania popsuła nieco dobrą atmosferę.
- Nasz blok obronny kolejny raz ustrzegł się błędów i wraz z Jakubem Bellą zanotowaliśmy czyste konto - z zadowoleniem podkreślił Bartłomiej Rewucki, stoper Oderki. - Byliśmy lepsi od Zrywu we wszystkich formacjach. Rywal niczym nas nie zaskoczył, toteż mogliśmy "grać swoje“. Gdy do tego doszły trzy gole zdobyte po akcjach moich kolegów, nasze zwycięstwo nie podlegało dyskusji.
- Mój zespół musiał grać w osłabionym składzie - narzekał Tomasz Makarski, trener Zrywu. - Nie mogło zagrać aż pięciu zawodników, a tuż przed przerwą kontuzji doznał jeszcze Mateusz Tworek. W tej sytuacji wybrałem taktykę gry defensywnej. Spodziewanych efektów nie było, bo nie ustrzegliśmy się dwóch rażących błędów w pierwszej połowie. Lider z Opola potwierdził swoją supremację w lidze i był poza naszym zasięgiem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?