Jak się załatwia niewygodnych polityków i urzędników?

Daniel Polak/Mariusz Jarzombek/Witold Chojnacki
na zdj od lewej: Andrzej Wróbel, Kazimierz Łukawiecki i Józef Gisman
na zdj od lewej: Andrzej Wróbel, Kazimierz Łukawiecki i Józef Gisman Daniel Polak/Mariusz Jarzombek/Witold Chojnacki
Na Opolszczyźnie prokuratura coraz częściej wykorzystywana jest do walki politycznej i urzędniczych porachunków.

Prokuratura Rejonowa w Kędzierzynie-Koźlu umorzyła właśnie dochodzenie w sprawie rzekomych nieprawidłowości w Miejskim Ośrodku Kultury. Doniesienie złożył sprawujący nadzór nad tą jednostką prezydent Tomasz Wantuła. Miały one obciążać ówczesnego dyrektora MOK Andrzeja Wróbla i dotyczyć m.in. rozliczania kosztów organizacji imprez i niejasności przy wynajmowaniu pomieszczeń w gmachu ośrodka kultury.

W czasie gdy prokuratura pracowała nad tą sprawą, Wantuła zwolnił Wróbla.

- Próbowano postawić mnie z złym świetle i pozbawiono stanowiska dyrektora, formułując zarzuty, które nie miały nic wspólnego z prawdą. To były ciężkie miesiące dla mnie - przyznaje Andrzej Wróbel, który po oczyszczeniu z zarzutów nie liczy już na powrót do MOK-u, ale oczekuje chociażby przeprosin od prezydenta.

W podobny sposób pracę w zeszłym roku stracił szef opolskiego oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia Kazimierz Łukawiecki. W ocenie wielu lekarzy, samorządowców i pacjentów był bardzo dobrym menedżerem, ale szef centrali NFZ Jacek Paszkiewicz miał inne zdanie.

Podstawą do zwolnienia Łukawieckiego były zarzuty o rzekomą niegospodarność, dotyczącą wydawania pieniędzy m.in. na program leczenia bólu.

Doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, dotyczące w sumie aż pięciu wątków, złożył w prokuraturze sam Paszkiewicz. W styczniu tego roku dochodzenie zostało umorzone.

Wczoraj poproszeni przez nas prezydent Wantuła, a także pracownicy centrali NFZ w Warszawie nie znaleźli czasu, by udzielić komentarzy w tych sprawach. Podobnych przykładów, gdzie zwalniano urzędników po bezpodstawnych oskarżeniach, jest więcej.

Taką praktykę szczególnie często stosuje się w Kędzierzynie-Koźlu. Rok temu, gdy starostą tutejszego powiatu był Józef Gisman z Mniejszości Niemieckiej, część radnych powiatowych Platformy Obywatelskiej (tworzyła wówczas rządzącą koalicję z MN) złożyła doniesienie do prokuratury o rzekomych nieprawidłowościach przy remoncie mostu łączącego Bierawę z Ciskiem.

- Fachowcami nie jesteśmy, ale gołym okiem widać, że remont nie został przeprowadzony tak, jak należy - przekonywała Małgorzata Tudaj, wówczas wicestarosta z PO.

Fuszerka - jak określili samorządowcy sposób wykonania prac - miała kosztować ponad 300 tysięcy złotych, a politycznie obciążała starostę i podległych mu urzędników z Powiatowego Zarządu Dróg. Prokuratura wszczęła śledztwo w tej sprawie, które po kilku miesiącach zostało jednak umorzone.
Ale jeszcze w czasie trwania śledztwa radni odwołali starostę Józefa Gismana, a jednym z argumentów była rzekoma fuszerka. W nowym rozdaniu stanowisko starosty przypadło właśnie Platformie Obywatelskiej, której radni zrobili ferment z prokuraturą.

Niedługo potem ta instytucja ponownie została zaangażowana w polityczne przepychanki na szczytach powiatowej władzy w Kędzierzynie-Koźlu. Tym razem śledczym poskarżyli się członkowie Komitetu Wyborczego Wyborców Tomasza Wantuły, którzy po odsunięciu od władzy Mniejszości Niemieckiej tworzyli z PO nową koalicję rządzącą.

Członkowie zarządu powiatu z KWW Tomasza Wantuły próbowali przekonać do zatrudnienia na stanowisku szefa szpitala swojego kandydata Anatola Majchera. Nowy starosta z PO Artur Widłak nie chciał się jednak na to zgodzić. Chwilę później jego koalicjanci złożyli w prokuraturze doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez starostę. Poszło o wynajem pomieszczeń należących do powiatowego Zakładu Opieki Zdrowotnej dla jednej z prywatnych firm.

Także w tym przypadku nie było mowy o żadnym przestępstwie. Starosta Widłak uległ jednak swoim ówczesnym politycznym oponentom, z którymi teraz tworzy zgraną koalicję. A dyrektorem szpitala został ostatecznie Anatol Majcher.

- Każdy ma prawo złożyć doniesienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, a my mamy obowiązek przeprowadzić postępowanie sprawdzające. Nie ma znaczenia, czy doniesienie składa zwykły Kowalski czy też polityk - mówi Artur Jończyk, szef Prokuratury Rejonowej w Opolu.

Owo postępowanie sprawdzające trwa co najmniej miesiąc i dopiero wówczas podejmowane są decyzje o wszczęciu śledztwa bądź odmowie. Jeden z opolskich prokuratorów anonimowo przyznaje, że spora część spraw trafia do śledczych tylko dlatego, że zgłaszający widzi w tym polityczne korzyści. - Ta moda pojawiła się jeszcze za rządów Prawa i Sprawiedliwości, gdy doniesienia do prokuratury łączono ze spektakularnymi konferencjami prasowymi - mówi prokurator. Przyznaje, że takie sprawy zabierają śledczym cenny czas, bo zamiast zajmować się prawdziwymi przestępstwami, szukają przez miesiąc dziury w całym.

Ludzie, którzy padli ofiarą takich nagonek, tłumaczą, że już samo zgłoszenie do prokuratury doniesienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez opinię publiczną odbierane jest dowód winy. - Łatwo jest człowieka obrzucić błotem, a potem trudno pozbyć się złej opinii - mówi Andrzej Wróbel, były dyrektor kędzierzyńskiego MOK-u.

Kazimierz Łukawiecki, który po odwołaniu ze stanowiska szefa opolskiego oddziału NFZ przeszedł do pracy w krapkowickim sanepidzie, uważa, że osoby, które kierują bezpodstawne oskarżenia, powinny za to odpowiadać.

- Nie może być tak, że ktoś oskarży mnie o poważne przestępstwa, a potem nie ponosi z tego tytułu żadnej odpowiedzialności - mówi Łukawiecki. - W moim przypadku zaangażowano na kontrole olbrzymi aparat urzędniczy, kosztowało to z pewnością wiele tysięcy złotych. Po co to wszystko, skoro od razu było wiadomo, że zarzuty są bezpodstawne? - pyta Łukawiecki.

Na Opolszczyźnie 16 procent spraw, którymi zajmują się prokuratorzy, kończy się na etapie postępowania sprawdzającego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska