Jak uczyć, to na własny rachunek

Edyta Hanszke
Anna Balcerek. - Teraz będę musiała płacić wyższy ZUS, ale liczę, że zarobię na niego - mówi. (fot. Jarosław Staśkiewicz)
Anna Balcerek. - Teraz będę musiała płacić wyższy ZUS, ale liczę, że zarobię na niego - mówi. (fot. Jarosław Staśkiewicz)
Anglistka po college’u językowym pierwszą pracę zawodową podjęła jako nauczycielka w publicznej szkole. Nadal uczy, jednak ma własną firmę.

W rodzinie Anny Balcerek nikt dotychczas nie prowadził własnej firmy. Ale kiedy oświadczyła, że ma taki zamiar, nikt jej nie odwodził od pomysłu.

Otrzymała dofinansowanie z Unii Europejskiej za pośrednictwem Wyższej Szkoły Humanistyczno-Ekonomicznej w Brzegu. Kupiła za to samochód, by móc dojeżdżać do klientów, laptop do prezentacji, oprogramowanie do nauczania języków i specjalistyczny sprzęt edukacyjny.

 

Miała za sobą już doświadczenia z pracy nauczyciela w publicznej szkole. - To nie był mój żywioł - wspomina. - Obawiałam się rutyny: powtarzania po wielokroć tych samych materiałów, które po latach powoduje, że człowiek przestaje się rozwijać - kontynuuje.

Nie odpowiadało jej także wypełnianie mnóstwa dokumentów np. do awansu zawodowego, który jest znowu konieczny, żeby lepiej zarabiać.

 

Obecnie współpracuje ze szkołą językową, ma prywatne lekcje indywidualne, prowadzi kursy w firmach. - Takie zajęcia to wyzwanie, bo jedne różnią się od drugich. O rutynie nie ma mowy - wyjaśnia. - Inaczej przecież uczy się dorosłego, a inaczej dziecko. Inny materiał opracowuję z menedżerami, a inny z uczniami, którzy przygotowują się do matury. To plusy takiej pracy. Także dopasowywanie godzin zajęć do własnych potrzeb. Można w czasie przerw załatwić coś w urzędzie.

 

Minusy: to nieprzewidywalność - jedni uczniowie przychodzą, inni odchodzą, dlatego zależy jej na dobrej współpracy ze szkołą językową, bo daje ona pewną stabilność przychodów.

Dla szkoły jest także pożądanym współpracownikiem, bo podpisując z nią umowę, szkoła nie przejmuje obowiązków, jakie ma pracodawca wobec osoby zatrudnionej na umowę o pracę (typu: składki na ubezpieczenie, okres wypowiedzenia umowy itp).

Kolejny minus to wysokość składki na ubezpieczenie. Dotychczas Anna Balcerek korzystała z promocyjnej składki 300 zł miesięcznie, która przysługuje osobom po raz pierwszy zakładającym działalność gospodarczą przez 2 lata.

- W marcu mijają te 2 lata i będę musiała jakoś przygotować się na płacenie doZUS 500 zł więcej - mówi brzeżanka. Księgowość zleciła biuru rachunkowemu. Przeznacza na to 100 zł miesięcznie, a w zamian za to ma komfort. Nie musi śledzić nowinek prawnych w rozliczaniu firm.

Mimo tego optymistycznie patrzy w przyszłość. Dokształca się na studiach uzupełniających. - Jeśli będę miała jakieś wątpliwości, to zawieszę działalność albo zamknę - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska