Józef Życiński. Biskup z horyzontem

fot. wikipedia
fot. wikipedia
Nie odstępował ani o krok od nauki Kościoła, co nie uchroniło go od “łatki" biskupa liberała. Pracowity aż do bólu, zawsze miał czas dla ludzi. Abp Józef Życiński zmarł w czwartek w Rzymie. Miał 62 lata.

Był jednym z najbardziej rozpoznawalnych polskich hierarchów. Bo też wypowiadał się chętnie i na wiele tematów, także kontrowersyjnych - aborcji, metody in vitro, konfliktu o krzyż przed Pałacem Prezydenckim. Z mediów znali go wszyscy, bo jego opinie można było znaleźć w wielu telewizjach, gazetach i czasopismach - od lewa do prawa. Wielu dziennikarzy piszących o Kościele przyznaje po jego śmierci, że był jednym z nielicznych biskupów, do których dało się zadzwonić na komórkę o każdej porze dnia i niemal nocy.

Wykład młodego wilka
Mniej powszechna była świadomość, że był wielkim autorytetem naukowym. Wybitny filozof i znawca kultury interesował się m.in. stykiem chrześcijaństwa i nauk przyrodniczych. Wykładał na uczelniach w Polsce (ATK, KUL) i na świecie, łącznie z Ameryką i Australią. Urodzony w 1948 roku w Nowej Wsi koło Piotrkowa ukończył, w 1966 roku, tamtejsze I LO im. Chrobrego - jedną z najstarszych szkół średnich w Polsce, której absolwentami byli m.in. Stanisław Konarski, Zdzisław Najder i Bogusław Wołoszański. W 1972 roku został księdzem, osiem lat później ukończył habilitację. W 1990 wyświęcony na biskupa objął diecezję tarnowską. Siedem lat później został arcybiskupem metropolitą lubelskim.

- Znałem go osobiście - mówi Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej, bo od 1993 roku był szefem Rady Programowej KAI. - Te wszystkie wielkie słowa, które pisze się o nim teraz naprawdę nie wynikają z okoliczności. To był ktoś wybitny. Ale jednocześnie chociaż przychodził do nas zwykłych dzieninkarzy jako profesor o światowej sławie i metropolita, rozmawiało się z nim zupełnie normalnie. Miał niesamowite zaufanie do świeckich i umiał słuchać. To dlatego mówi się o nim, że był człowiekiem dialogu. Nawet jak przychodził z własną wizją, ale my uważaliśmy, że jakąś sprawę trzeba przeprowadzić inaczej, szanował to. - Dobrze, spróbujemy zrobić tak, jak chcecie - mówił.

Opolski biskup, ks. prof. Andrzej Czaja z ks. Józefem Życińskim (wtedy jeszcze nie biskupem) spotkał się po raz pierwszy jako kleryk w seminarium.

- Nasz filozof, ks. prof. Kijowski, sprowadził profesora do Nysy na jeden gościnny wykład jako młodego “wilka" - wspomina biskup opolski - opowiadał z niezwykłą swadą o tym, co go interesowało i już wówczas, a był rok 1985 lub 1986 dał się poznać jako wybitny intelektualista. Bo był człowiekiem niezwykle wykształconym, obdarowanym wieloma talentami, które umiał wykorzystać do końca, nie zakopywał ich.

Bp Czaja, podobnie jak wielu uczniów i współpracowników abpa Życińskiego wspomina go jako człowieka niezwykle pracowitego.

- To był tytan pracy. Można to podziwiać, nie wiem, czy dałoby się naśladować. Myślę, że chwilami ocierał się o pracoholizm - przyznaje ks. biskup. - Kto wie, czy nie przyczynił się on do jego wczesnej śmierci. Niemiłosiernie dużo czytał. Przy każdej okazji. Jak był na jakimś kongresie i widział, że ktoś smuci, sięgał po lekturę. Ale zawsze miał też czas dla ludzi. Widziałem go w sytuacji, gdy potrafił być stanowczy i piętnował grzech w Kościele, ale równie często widziałem, jak otaczał życzliwością, ciepłem i dobrocią ludzi poranionych i poturbowanych - studentów i księży. Chyba nie zawsze było to doceniane.

Przemalowali krzyż
Przed wyborami prezydenckimi pytano go, dlaczego nie opowie się wyraźnie po którejś ze stron. Przecież nie może być tak, że każdy z dwóch najważniejszych kandydatów jednakowo podoba się Bogu - dociskano metropolitę lubelskiego.
- Rzeczywiście, nie wiemy, jakie są nastroje Pana Boga i który z kandydatów podoba mu się bardziej. A ponieważ nie wiemy, lepiej milczeć - odpowiadał. - Uprawianie propagandy byłoby czymś niewłaściwym w Kościele.

Równie zdecydowanie wypowiadał się podczas konfliktu PO i PiS o krzyż przed pałacem: - Chcę, aby sprawa krzyża została uwolniona od kontekstu politycznego, a sam symbol przestał być traktowany jako instrument walki. Nie można robić z krzyża happeningu, nie można go przemalować na biało-czerwono.

Zdecydowanie opowiadał się przeciwko aborcji. Ale też bronił projektu ustawy o in vitro przygotowanego przez Jarosława Gowina.

- Sztuczne zapłodnienie jest niezgodne z nauką Kościoła, ale lepsze jest jakieś prawne rozwiązanie chroniące embriony niż całkowity brak regulacji - mówił w telewizji.
Szybko przylgnęła do niego łatka kościelnego liberała.

- I to była głęboka pomyłka - uważa Marcin Przeciszewski. - Niestety, mówię to jako dziennikarz, że przyczyniły się do niej także media, które często usiłują wszystko uprościć i wszystkich zaszufladkować. Tymczasem biskup Życiński był wierny kościelnej ortodoksji, kiedy mówił o aborcji, eutanazji czy katolickiej etyce seksualnej. - Tylko jednocześnie uważał, że tej ortodoksji nie sposób komukolwiek narzucać. Trzeba z nią wychodzić do ludzi i szukać punktów stycznych, odwołując się do ludzkiej duchowości. Był przekonany, że cząstkę tej duchowości każdy w sobie nosi. Także człowiek niewierzący czy religijnie obojętny. Chrześcijaństwo było dla niego religią, nigdy ideologią.

- Należał do biskupów progresywnych w naszym Kościele - w najlepszym znaczeniu tego słowa - dodaje bp Andrzej Czaja. - Bo był człowiekiem otwartym na ludzi i na problemy i wyzwania, jakie nadchodziły. To on zaangażował się jako jeden z pierwszych w dialog z judaizmem. Na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim organizował Międzynarodowe Kongresy Kultury, akademickie wykłady duszpasterskie dla swoich kapłanów. Był otwarty, gdy się przychodziło po radę. Pomagał nam, studentom, gdy prosiliśmy o pomoc w zaproszeniu jakiegoś wielkiego człowieka. Tak, był człowiekiem progresywnym, ale liberałem nie był.

Na Woodstock? Proszę bardzo
Doktor Piotr Leśniak, filozof z Uniwersytetu Opolskiego, zetknął się z Józefem Życińskim przy okazji swego doktoratu. Arcybiskup był recenzentem jego pracy.
- Został mi po nim obraz człowieka życzliwego - wspomina dr Leśniak - proszę mówić spokojnie, proszę się nie denerwować - mówił, widząc moją tremę podczas obrony. Chodziłem do niego na seminarium z metodologii nauk przyrodniczych. Był jednocześnie naszym profesorem i metropolitą lubelskim. Czasem miałem wrażenie, że nie może nauce poświęcić tyle czasu, ile by chciał.

Piotr Leśniak zapamiętał biskupa także jako znawcę filozofii współczesnej. - Był nieprzejednanym przeciwnikiem relatywizmu. Krytykował ostro próby zakwestionowania idei prawdy. Rozumiał tę prawdę jako dążność do odkrycia ostatecznego sensu. I tu chrześcijaństwo spotykało się u niego z nauką. Dążenie do prawdy naukowej jest próbą dotarcia właśnie do sensu. Dla człowieka wierzącego ten ostateczny sens nadaje światu Bóg.
Innym opolaninem, który zetknął się z abp. Życińskim osobiście, jest ks. Krzysztof Trembecki, diecezjalny duszpasterz młodzieży.

- Można z nim było porozmawiać o wszystkim, co dotyczyło Boga i człowieka - mówi ks. Krzysztof. - Prowadziłem skupienia dla sióstr na Radnej Górze k. Sandomierza, a ks. arcybiskup przyjeżdżał tam na wypoczynek. Spotkaliśmy się kilka razy. On przewodniczył mszy św., ja głosiłem słowo. Mówienie wobec takiego wybitnego teologa i filozofa było, przynajmniej za pierwszym razem, stresujące. Ale on się zachowywał jak pasterz, a nie jak książę Kościoła. Przy stole długo rozmawialiśmy o Kościele w Polsce i diecezji opolskiej. Wszystko go interesowało. Z wielkim szacunkiem mówił o abp. Alfonsie Nossolu, także w kontekście jego zdecydowanego głosu w sprawie lustracji (sam abp Życiński był oskarżany o to, że był TW, stanowczo odrzucał te zarzuty - przyp. red.). Był człowiekiem dialogu, więc pojechał na Woodstock, by z młodymi ludźmi rozmawiać o muzyce rockowej, ale też wysłuchać głosu tych, którzy Kościół atakowali. Miał taki horyzont intelektualny, że mógł w takie trudne dialogi wchodzić. Bo on naprawdę trzymał rękę nie tylko na pulsie Kościoła, ale też na pulsie współczesnej kultury. Doskonale rozumiał ducha współczesnego świata, co nie znaczy, że za nim bezkrytycznie szedł.

Pogrzeb 19 lutego
Śmierć zastała arcybiskupa w Rzymie, gdzie udał się na spotkanie Kongregacji ds. Wychowania Katolickiego. Zaraz po śmierci jako przyczynę podano wylew. Wczoraj informowano, że zmarł na zawał serca. Jego pogrzeb odbędzie się prawdopodobnie 19 lutego. W drodze do Lublina, kondukt ma się zatrzymać się w Tarnowie, by tamtejsi wierni mogli się także pożegnać ze swym byłym biskupem.

- Śmierć abpa Życińskiego jest stratą nie tylko dla Kościoła lubelskiego, ale i dla Kościoła w Polsce i powszechnego - uważa bp Andrzej Czaja. - Angażował się przecież w wiele dzieł, w tym w działalność watykańskiej Kongregacji ds. Wychowania i Papieskiej Rady ds. Kultury. Po ludzku zadajemy pytania: Dlaczego tak nagle umarł i dlaczego umarł właśnie on, skoro tak bardzo byłby potrzebny? To jest dla wszystkich lekcja pokory. Boska opatrzność wie lepiej. Trzeba Bogu zawierzyć.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska