A pytanie brzmi: czy prezes Kaczyński wie, co robią ministrowie rządu PiS oraz partyjni baronowie w regionach - w kontekście polityki kadrowej w instytucjach i spółkach Skarbu Państwa? Czy wiedział i akceptował niektóre nominacje, godne kariery Nikodema Dyzmy?
Symbolem takich awansów, wywołujących powszechny śmiech i oburzenie, a wśród szeregowych członków PiS i sympatyków tej partii poczucie zawstydzenia, stała się stadnina w Janowie Podlaskim. I nieważne, że śmierć kolejnych klaczy może nie mieć związku ze zmianą kierownictwa w stadninie, której dokonał minister rolnictwa. Jego decyzja od początku była kontrowersyjna, więc to, co dzieje się w Janowie, idzie na konto PiS i kompromituje tę partię.
Każdy region ma takie nominacje, żeby wspomnieć naszą Elektrownię Opole. Taka jest po prostu dynamika: PiS ma krótką ławkę kadrową, a ministrowie i regionalni działacze - długą listę przyjaciół i zwolenników, których trzeba nagrodzić za wierność. Że nie zawsze mają kwalifikacje? No cóż, państwo to jakoś wytrzyma...
Wracając do prezesa i pytania, czy wie, to odpowiedź brzmi, że w większości przypadków nie. Z nieoficjalnych informacji wynika, że kiedy dowiaduje się o bulwersujących nominacjach, wpada we wściekłość i każe je odwoływać. Wtedy okoliczności tych odwołań są źródłem dodatkowych kpin, które jak rdza systematycznie gryzą PiS. I nie tyle spór o Trybunał Konstytucyjny czy aborcję może doprowadzić do upadku „politycznego projektu PiS”, co niepohamowany apetyt na kasę i posady partyjnego aparatu.
Prezes, który tak lubi odwoływać się do historii, powinien wiedzieć, że rewolucja wybuchła przez „złych bojarów”, ale zmiotła też cara.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?