Do zdarzenia doszło wczoraj około godziny 18. Pomocnik ratownika miał przetestować jedną ze zjeżdżalni, niestety ten test zakończył się dla niego bardzo tragicznie. Chłopak ma zgilotynowany nos, poważne urazy twarzo-czaszki, zapadnięty oczodół, a także połamane kości szczęki.
W sobotę przed aquaparkiem Nemo odbyła się konferencja prasowa, dotyczyła ona wczorajszego wypadku na czerwonej zjeżdżalni "turbo". Przedstawicielka parku wodnego jasno podkreśliła, że to WOPR ponosi odpowiedzialność za sprawdzenie zjeżdżalni.
- Chcielibyśmy podkreślić, że w Nemo Wodny Świat obsługę ratowniczą pełni firma zewnętrzna, jest to firma, z którą mamy umowę: Wodne Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe w Dąbrowie Górniczej - tłumaczy Monika Pikawa-Gagoś, koordynator ds. marketingu i PR Parku Wodnego Nemo. - My ze swojej strony dopełniamy wszelkich czynności zabezpieczających, wszelkich czynności formalnych, aby klienci na terenie naszego obiektu czuli się bezpiecznie. Natomiast jeśli chodzi o wszystkie kwestie zabezpieczające, jest to zadanie dąbrowskiego WOPR-u- dodaje.
Rzeczniczka nie chciała się odnieść do samych okoliczności zdarzenia. Poinformowała, że monitoring został zabezpieczony i przekazany śledczym. Podkreśliła także, że wszelkie czynności ze strony Nemo zostały dopełnione. Nemo zainicjowało także spotkanie z przedstawicielem WOPR-u, które odbędzie się na początku przyszłego tygodnia, aby wyjaśnić zaistniałą sytuację i aby ustalić przyczyny zdarzenia. Co ciekawe, klienci Nemo dziś mogą korzystać ze zjeżdżalni na której doszło wczoraj do wypadku. Nie została ona zamknięta i jest dostępna dla wszystkich klientów od godziny 17.
Zjeżdżalnie w Nemo są atestowane i sprawdzane dwa razy w roku przez firmę zewnętrzną. Jak ustaliliśmy, przedstawiciele Nemo, nie wiedzieli, że zatrudniony przez WOPR chłopak miał 16 lat. Z mediami spotkał się także pełnomocnik dąbrowskiego WOPR-u adwokat Rafał Nyznar. - WOPR zabezpiecza z punktu widzenia bezpieczeństwa kąpiących się ten obiekt, natomiast żadnych informacji na tym etapie odnośnie samego przebiegu postępowania jak i ewentualnych ustaleń nie możemy przekazywać - tłumaczy adwokat Rafał Nyznar.
Jak to się stało, że 16-latek osoba niepełnoletnia sprawdzała zjeżdżalnię? - Zgodnie z obowiązującymi regulacjami nie ma wymogu pełnoletności do pełnienia funkcji pomocniczej w zakresie ratownictwa wodnego. Co do wykonywania konkretnych czynności w miarę potrzeb zleca je kierownik zmiany ratowników.
- 16-latek był zatrudniony w charakterze asystenta ratownika, a więc pomocy, natomiast jak długo pełnił tutaj służbę, nie chcę się wypowiadać. Wiem, że przed zatrudnieniem pełnił tutaj również wolontariat, znał obiekt, w tym również zjeżdżalnie. Dzień kiedy doszło do wypadku nie był pierwszym dniem pełnienia służby na tym stanowisku - tłumaczy Nyznar.
Zgodnie z procedurą jak i hierarchią ratownictwa w Nemo, nad 16-latkiem powinny sprawować nadzór co najmniej przez dwie osoby. Adwokat nie chciał się odnieść do tego, kto zlecił chłopakowi przejazd sprawdzający zjeżdżalnię. Zapewnił jednak, że chłopak był nadzorowany w trakcie wykonywania czynności, jednak co do konkretnej liczby osób nadzorujących nie chciał się wypowiadać. Zgodnie z procedurą na dole hamowni powinien znajdować się ratownik i, jak podkreśla adwokat, znajdował się na dole, natomiast procedura sprawdzenia każdej zjeżdżalni w tym również zjeżdżalni turbo, na której doszło do zdarzenia, polega na tym, że jednoosobowo sprawdza się prawidłowość przygotowania hamowni do przyjęcia osoby i ta sama osoba zjeżdża.
Jak podkreślano dzisiaj jest to podyktowane względami bezpieczeństwa, by nie doszło do dysonansu informacyjnego pomiędzy osobą znajdującą się na dole, a tą która zjeżdża. Kto mógł popełnić błąd? - Jak zawsze błąd mógł popełnić i człowiek, i procedura. Na tym etapie jest jednak za wcześnie, by mówić i oskarżać kogokolwiek. Na razie nie wiemy, czy mamy do czynienia z sytuacją zawinioną przez kogokolwiek, czy nie był to nieszczęśliwy wypadek. Państwo wymagacie ode mnie, abym wskazywał osobę winną, a na to jest za wcześnie - mówi adwokat Rafał Nyznar, pełnomocnik dąbrowskiego WOPR-u.
Ojciec chłopca mówi, że nie był on odpowiednio przeszkolony, natomiast WOPR twierdzi, że 16-latek został odpowiednio przeszkolony i na potwierdzenie tych słów zapewnia, że dysponuje odpowiednimi dokumentami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?