Marioss Wawelno aż 0-7 przegrał pierwszy mecz barażowy o ekstraklasę

fot. Sławomir Stemplewski
Krzysztof Niedworok (z prawej) i jego koledzy byli bezradni w konfrontacji ze świetnie przygotowanymi piłkarzami Gwiazdy.
Krzysztof Niedworok (z prawej) i jego koledzy byli bezradni w konfrontacji ze świetnie przygotowanymi piłkarzami Gwiazdy. fot. Sławomir Stemplewski
Przy wyniku 0-4 dramatu jeszcze nie było, ale ostatnie pięć minut Marioss "przestał". Rywale jak chcieli rozgrywali piłkę, a dążącego do zdobycia honorowego trafienia gospodarzy pogrążył zdobywca dwóch goli i asysty Mirosław Miozga.

Protokół

Protokół

Marioss Wawelno - Gwiazda Ruda Śląska
0-7 (0-3)
0-1 Wolański - 6., 0-2 Wolański 11., 0-3 Starowicz - 15., 0-4 Wolański - 28., 0-5 Miozga - 35., 0-6 Miozga - 36. (karny ), 0-7 Jarzmik - 38.
Marioss: Nolepa - Tracz, Berbelicki, Stępień, Rabanda, Zyla, Niedworok, Haracz, Kampa, Janik. Trener Dariusz Lubczyński.

Nie ma co się łudzić, to jest koniec naszych marzeń - przyznał bramkarz Mariossa Piotr Nolepa. - Zespół z Rudy Śląskiej mierzył w ekstraklasę i się do niej przygotowywał, a my dowiedzieliśmy się o swojej szansie trzy dni temu. Cóż można było zrobić w tak krótkim czasie. Rywal był dzisiaj dużo lepszy, a my byliśmy słabi i nic nie potrafiliśmy zdziałać.

To "nic" rzeczywiście oznacza nic, gdyż gospodarze oddali zaledwie trzy celne strzały na bramkę rywala, a kilka niezłych akcji sami zaprzepaścili fatalnymi podaniami. Nawet w szybkich kontrach gubili się i zwalniali tempo.

- Można trenować wszystko i grać to, ale nie nauczymy piłkarzy wymieniać dwóch, trzech celnych podań, a tego nam brakowało - ocenił trener Dariusz Lubczyński. - Nie podjęliśmy walki i odbębniliśmy ten mecz.

Słowa te nie dotyczą właściwie tylko Kornela Zyli, który na parkiecie dwoił się i troił, zarówno w obronie, jak i ataku. To po jego akcjach niezłe okazje bramkowe mieli Tomasz Rabanda, Adam Berbelicki i Adam Janik. Uderzyć zdołał tylko ten ostatni, ale wprost w bramkarza Gwiazdy.

Goście od początku przejęli inicjatywę, prowadzili grę i nie pozwalali piłkarzom Mariossa na rozgrywanie piłki oraz stwarzanie jakiegokolwiek zagrożenia pod bramką. W efekcie posypały się bramki. Co gorsza największe zagrożenie dla Nolepy stanowiły stałe fragmenty gry. Rywal za każdym razem tak samo je rozgrywał, a i tak jego zawodnicy dochodzili do czystych pozycji.

- Taka właśnie jest różnica między nimi, a nami - podsumował Nolepa. - Mieli czas, aby opracować taktykę, przećwiczyć stałe fragmenty gry. My na ich tle błądziliśmy.

Przy wyniku 0-4 dramatu jeszcze nie było, ale ostatnie pięć minut Marioss "przestał". Rywale jak chcieli rozgrywali piłkę, a dążącego do zdobycia honorowego trafienia gospodarzy pogrążył zdobywca dwóch goli i asysty Mirosław Miozga.

- To był tylko pożyteczny sparing, który pokazał nam miejsce w szeregu - nie miał wątpliwości Lubczyński. - Z takim efektem jak my dziś mogła zagrać drużyna środowiskowa. Jeżeli chcemy powalczyć w pierwszej lidze, to potrzebujemy wzmocnień.
Rewanż w niedzielę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska