Mieszkańcy Górażdży mają dość unoszącego się wapna

fot. Beata Szczerbaniewicz
- Po trzech miesiącach nowe dachówki były bielusieńkie - mówi Adrian Gniża. - Czyściliśmy je karcherem.
- Po trzech miesiącach nowe dachówki były bielusieńkie - mówi Adrian Gniża. - Czyściliśmy je karcherem. fot. Beata Szczerbaniewicz
Dyrektorzy Zakładów Wapienniczych Lhoist obiecywali mieszkańcom przenieść w 2009 roku uciążliwą instalację. Nie dotrzymali słowa!

Mamy już dość wapna w powietrzu! - denerwuje się Renata Buszke z ulicy Dworcowej, która z sąsiadami napisała w 2008 roku skargę na Lhoist do Wojewódzkiej Inspekcji Ochrony Środowiska. - Jak po naszym piśmie posypały się kontrole, wymienili filtry i zapylenie się zmniejszyło. Ale tylko w dzień. Bo w nocy widzę, że znad stacji wciąż unosi się biała chmura.

Przestarzała stacja hydratyzacji wapna położona jest w centrum wsi. Mieszkańcy od lat narzekają na zapylenie. Gdy w 2007 roku Lhoist, właściciel Zakładów Wapienniczych w Górażdżach, zapowiedział, że stacja ma zostać przeniesiona dwa kilometry od zabudowań - do nowego zakładu, który mieści się w dawnym kamieniołomie, wszyscy się ucieszyli. Budowa miała ruszyć w 2009 roku. W zeszłym tygodniu zakłady otrzymały nawet pozwolenie budowlane. Niestety, szefostwo firmy inwestycję wstrzymało. Powód? Kryzys gospodarczy.

- Nie rezygnujemy z niej, tylko będziemy ją prowadzić w innym terminie - zapewnia Marcin Leszczyński, dyrektor do spraw inwestycji Lhoist Polska spółka z o.o. - W 2010 roku przystąpimy za to do modernizacji istniejącego zakładu. Planujemy zakup kilku nowych urządzeń oraz ich zabudowę, co na pewno mocno zwiększy ochronę środowiska i zmniejszy zapylenie. Gdy stacja zostanie przeniesiona w nowe miejsce, będzie można tam przenieść część urządzeń.

Wieś jest rozczarowana. Ludzie narzekają, że wapienny pył brudzi im okna, dachy, płoty, karoserie samochodów - wszystko! Wielu mieszkańców choruje na różnego typu alergie. Rodzina Gniżów rok temu kładła nowe dachówki.

- Po trzech miesiącach były bielusieńkie, czyściliśmy je karcherem - opowiada Adrian Gniża. - Wszyscy czekamy na tę inwestycję. Ona rozwiąże nasze problemy, a dodatkowo wyprowadzi ciężarówki ze wsi.

Kiedy mogą nastąpić przenosimy stacji do kamieniołomu? Tego Lhoist nie precyzuje. Pozwolenie budowlane jest ważne trzy lata. Sama budowa ma trwać od półtora roku do dwóch lat.
- Nie wiemy, jak długo potrwa kryzys - odpowiada dyrektor Leszczyński. - To zależy w dużej mierze od naszych klientów i ich zapotrzebowania na wapno.

Sołtys Górażdży Andrzej Bęben zaznacza, że ostatnio zakład i tak mocno ograniczył zapylenie.
- Dwa lata temu las był biały - wspomina sołtys. - Jest kryzys, trzeba to zrozumieć i poczekać.
Są jednak i tacy, którzy ani w obietnice bezpyłowej produkcji, ani w przenosiny nie wierzą.

- To jest niemożliwe - wątpi August Gurgul, wieloletni dyrektor zakładów wapienniczych na emeryturze. - Ale im dalej od wioski, tym lepiej byłoby dla nas! O przeniesieniu stacji do kamieniołomu słyszałem już jednak trzydzieści lat temu. Na gadaniu się skończyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska