Mniejszości nie mają nic cenniejszego od języka

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Na zdjęciu od lewej uczestnicy panelu: Damian Trochanowski, Anna Domagała-Wessling, Joanna Hassa, Mariola Abkowicz i Jan Korzeniowski oraz Waldemar Gielzok, przewodniczący Zarządu Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego.
Na zdjęciu od lewej uczestnicy panelu: Damian Trochanowski, Anna Domagała-Wessling, Joanna Hassa, Mariola Abkowicz i Jan Korzeniowski oraz Waldemar Gielzok, przewodniczący Zarządu Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego. VdG
Z okazji Dnia Języka Ojczystego Niemieckie Towarzystwo Oświatowe zaprosiło do dyskusji przedstawicieli kilku mniejszości. Ich doświadczenia przydadzą się polskim Niemcom.

W wypełnionej publicznością sali Narodowego Centrum Polskiej Piosenki w Opolu do dyskusji pod hasłem "Jestem stąd. Polska - kraj wielu narodów" wzięli udział przedstawiciele różnych mniejszości narodowych: Joanna Hassa (mniejszość niemiecka), Jan Korzeniowski (mniejszość romska), Mariola Abkowicz (mniejszość karaimska) oraz Damian Trochanowski (mniejszość łemkowska). Wśród dyskutantów znalazła się również Anna Domagała-Wessling tłumaczka języka niemieckiego z Krakowa, która opiekuje się ocalonymi z holocaustu oraz związana jest z projektem "Zeichnen gegen das Vergessen", którego celem jest upamiętnienie ofiar systemu nazistowskiego, zwłaszcza zamordowanych dzieci i młodzieży.

Zachęceni przez Waldemara Gielzoka, prezesa Niemieckiego Towarzystwa Oświatowego, który przypomniał myśl Gustava Freytaga o języku, który jest duszą narodu, reprezentanci mniejszości dzielili się swoimi doświadczeniami w pielęgnowaniu ojczystej mowy i kultury.

Romowie dwujęzyczni

Jan Korzeniowski, przewodniczący Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego Romów podkreślił, że jego rodacy pielęgnują swój język w Polsce od ponad sześciu stuleci, choć nie mają do dyspozycji książek ani gazet w języku romskim, nie funkcjonują romskie programy telewizyjne ani radiowe. Przekaz kultury, języka i tradycji odbywa się przede wszystkim w domu.

- Nieprawdziwy i krzywdzący jest stereotyp Romów żyjących bez żadnych zasad - mówił Jan Korzeniowski. - Jeden z fundamentów naszej tradycji to jest szacunek dla starszych. Nawet romski król, gdy spotyka kogoś starszego od siebie, całuje go z szacunkiem w rękę.
- Czasem lubimy okazywać Romom swoją wyższość - przyznaje Waldemar Gielzok. - Zupełnie niesłusznie. W przeciwieństwie do nas Niemców Romowie nie mogą pojechać do swojego kraju i przywieźć torbę książek. Mimo to wszyscy bez wyjątku Romowie są konsekwentnie przynajmniej dwujęzyczni, czyli znają języki romski i polski. A część z nich mówi także po niemiecku lub po angielsku. Ich powszechna dwujęzyczność może być dla nas przykładem.

Damian Trochanowski, przedstawiciel mniejszości łemkowskiej i redaktor pierwszego łemkowskiego radia, mówi o sobie, że Rusinem był, jest i będzie. Jest w o tyle niekorzystnej sytuacji językowej i kulturowej, że mieszka pod Warszawą w całkowicie polskim otoczeniu. W mieszanej rodzinie, bo jego żona jest rdzenną Polką. Nie przeszkadza mu to w pielęgnowaniu mniejszościowego języka.

Waldemar Gielzok zwraca uwagę, że w takim położeniu jak jeden z ich liderów jest wielu przedstawicieli mniejszości łemkowskiej. W wyniku Akcji Wisła zostali oni rozproszeni w różnych regionach kraju, więc w przeciwieństwie do mniejszości niemieckiej nie mieszkają w zwartych grupach, ale mimo to podtrzymują swój język i kulturę.

- Pan Trochanowski opowiadał w formie anegdoty, jak to się odbywa w jego domu - relacjonuje Waldemar Gielzok. - Teściowa prosi jego córeczkę, by powiedziała tatusiowi, że obiad jest gotowy. Prośba została wyrażona po polsku, ale dziecko zaprasza ojca po łemkowsku. Bo na co dzień z ojcem porozumiewa się naturalnie w tym języku. Takie przykłady podnoszą na duchu. Można się przekonać, że nie tylko w mniejszości niemieckiej mamy coraz więcej rodzin dwujęzycznych. Innym mniejszościom też na tym zależy.

Sztafeta pokoleń

Joanna Hassa, członkini Zarządu Krajowego Związku Młodzieży Mniejszości Niemieckiej, znaczną część swego wystąpienia poświęciła babci, która zaszczepiła jej język niemiecki.

- Urodzona przed II wojną światową zachęcała mnie m.in. do pisania listów w języku niemieckim. Wychowała po niemiecku także moją mamę - opowiada. - Kiedy mama szła do przedszkola, znała tylko niemiecki. Potem edukacja szkolna do tego stopnia go wyrugowała, że dziś po niemiecku wprawdzie rozumie, ale nie mówi.

Pani Joanna jak wielu młodych członków mniejszości swój niemiecki doskonaliła także dzięki oglądaniu niemieckiej telewizji.

- Jesteśmy w szczególnie ważnym momencie dla mniejszości niemieckiej - uważa pani Joanna. - Zwolna odchodzi pokolenie dziadków, tych, którzy zdążyli chodzić do niemieckiej szkoły i zostali wychowani w niemieckim duchu - mówiła. - Z drugiej strony ludzie z mojego pokolenia, którzy już mają dzieci, mogą je posyłać do dwujęzycznych szkół, na kursy sobotnie, na naukę niemieckiego jako języka mniejszości. To jest bardzo ważne, by język niemiecki był dla nas naprawdę językiem serca. Sama się czasem zastanawiam, w jakim języku myślę. I łapię się na tym, że czasami myślę po niemiecku, ale czasami po polsku. I powiedzieć coś nieraz trafniej udaje się w jednym, a nieraz w drugim języku.

Trudnymi doświadczeniami mniejszości karaimskiej dzieliła się Mariola Abkowicz, przewodnicząca zarządu Związku Karaimów Polskich. Według ostatniego spisu powszechnego w całej Polsce mieszka nieco ponad 300 Karaimów. Ich przodkowie przybyli z Krymu. Wyznają odrębną religię karaimską, a Biblię czytają po hebrajsku. W okresie nazizmu z trudem wykazali swą odrębność od religii i narodowości żydowskiej i uniknęli holokaustu. Nie jest im łatwo w tak małej i rozproszonej grupie etnicznej pielęgnować język (dwa dialekty karaimskie wymarły) należący do grupy języków tureckich. Nie poddają się. Jednym z narzędzi podtrzymywania języka jest wydawane przez nich pismo "Almanach Karaimski".
Anna Domagała-Wessling zwróciła uwagę na niezwykle wysoką kulturę języka Żydów. Niestety, holocaust, którego ofiary pani Anna stara się upamiętniać, miał niszczący wpływ nie tylko na ludzi, ale wraz z nimi na język jidysz. Anna Domagała-Wessling opowiadała także o pielęgnowanej w domu polsko-niemieckiej dwujęzyczności. - Moje dzieci naturalnie mówią w Niemczech po niemiecku, a gdy przebywają w Krakowie po polsku - mówiła.

Panelowej dyskusji towarzyszyła wystawa "Jestem stąd. Polska wielu narodów". Na piętnastu planszach pokazywała ona przedstawicieli mniejszości narodowych, etnicznych i religijnych żyjących w Polsce. Wystawa ma charakter edukacyjny. Adresowana jest głównie do młodzieży, która pragnie pogłębić swoją wiedzę na temat mniejszości mieszkających w Polsce w przeszłości i obecnie. Wystawa daje możliwość refleksji nad zagadnieniami dotyczącymi tożsamości, wielokulturowości i tolerancji.

- Wystawy już w Opolu nie ma - mówi Waldemar Gielzok - ale na jej stronie internetowej znajdują się materiały, które mogą wzbogacić lekcje wiedzy o społeczeństwie w naszych szkołach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska