Moje Kresy. Drohobyccy lekarze

Stanisław S. Nicieja
Siedzą od prawej: Tadeusz Baranowski - lekarz stomatolog w Drohobyczu, jego syn Bolesław - inżynier i przedsiębiorca, żona Anna oraz syn Tadeusz (jr) - prof. biochemii na Uniwersytecie Wrocławskim i rektor tej uczelni. Stoi córka Anda - redaktorka czasopisma „Twórczość”.
Siedzą od prawej: Tadeusz Baranowski - lekarz stomatolog w Drohobyczu, jego syn Bolesław - inżynier i przedsiębiorca, żona Anna oraz syn Tadeusz (jr) - prof. biochemii na Uniwersytecie Wrocławskim i rektor tej uczelni. Stoi córka Anda - redaktorka czasopisma „Twórczość”. Ze zb. Krzysztofa Baranowskiego - wnuka Tadeusza.
Z Drohobyczem związana jest biografia Tadeusza Baranowskiego - lekarza stomatologa, dziadka sławnego polskiego żeglarza i dziennikarza kpt. Krzysztofa Baranowskiego, który jako pierwszy Polak dwukrotnie opłynął samotnie kulę ziemską.

Sławny dentysta

Tadeusz Baranowski przez wiele lat prowadził w Drohobyczu gabinet dentystyczny (z filiami w pobliskim Truskawcu i Borysławiu). Zapisał się we wdzięcznej pamięci setek drohobyczan, bo uwalniał ich od bólu zębów i przywracał urodę ich uzębieniu. Nie praktyka lekarska stała się jednak jego głównym wyróżnikiem - po latach okazał się bowiem wnikliwym dokumentalistą i kronikarzem czasów oraz okolic, w których żył. Jego obszerne wspomnienia, udostępnione mi przez wnuka Krzysztofa Baranowskiego, pełne są opowieści o ludziach i zdarzeniach rozgrywających się w scenerii Drohobycza.

Tadeusz Baranowski był synem Bolesława (1838-1912) i Marii z Florkowskich (1845-1925). Drzewo genealogiczne sporządzone przez jego potomków imponuje swą rozległością: sięga terytorialnie tak odległych miejscowości, jak Petersburg, Tyflis, Odessa, Kijów, Czerkasy, Kamieniec Podolski, Lwów, Kraków, Warszawa i Wrocław.

Tadeusz Baranowski (1884-?), drohobycki stomatolog, ze swoim wnukiem Krzysztofem Baranowskim (rocznik 1938), żeglarzem, pisarzem, dziennikarzem. Częstym
Tadeusz Baranowski (1884-?), drohobycki stomatolog, ze swoim wnukiem Krzysztofem Baranowskim (rocznik 1938), żeglarzem, pisarzem, dziennikarzem. Częstym gościem w domu Tadeusza Baranowskiego był Bruno Schulz, który namalował portret jego syna Bolesława Baranowskiego (będący obecnie w posiadaniu przyrodniego brata Krzysztofa Baranowskiego - Derka Baranowskiego z USA). Ze zb. Krzysztofa Baranowskiego - wnuka Tadeusza.

Tadeusz Baranowski, urodzony w Pobereżu, studia lekarskie odbył we Lwowie i tam rozpoczął praktykę zawodową. W 1917 roku za namową swej koleżanki, dentystki Stelli Węgrzynowskiej, siostry inż. Władysława Starkela - dyrektora rafinerii w Drohobyczu, otworzył gabinet dentystyczny w tym mieście. Dyrektor Starkel miał duże znajomości, więc pomógł Baranowskiemu wynająć gabinet i mieszkanie (4 pokoje) u drohobyckiego adwokata Pachmana. Ponieważ w Drohobyczu było wówczas ogromne zapotrzebowanie na dentystów, po kilku miesiącach Baranowski przeniósł się na stałe do tego miasta i pozyskał licznych pacjentów. Ciężko pracował - jak wspominał - „od rana do późnej nocy”. Mając znaczne dochody, wybudował w 1924 roku zaprojektowaną przez architekta Franciszka Ozimkiewicza willę z okrągłą wieżą, w której było kilkanaście pomieszczeń (w tym 4 kuchnie) oraz 11 bardzo zdobnych pieców kaflowych. Otaczał ją sad owocowy. Tak mieszkali wówczas w Drohobyczu ludzie z elity miasta: lekarze, adwokaci, notariusze czy inżynierowie z rafinerii.

Poza pracą zawodową Tadeusz Baranowski aktywnie działał w Związku Lekarzy Polskich - początkowo jako sekretarz przy prezesie dr. Izydorze Wilderze, a później (w latach trzydziestych) jako prezes okręgu drohobyckiego. Był też działaczem Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”, w którym objął prezesurę. Zapisał wyrazistą kartę w dziejach tej organizacji, doprowadzając do renowacji zniszczonego w czasie wojny gmachu drohobyckiego „Sokoła”. Żonaty z Anną Kłapcową (1884-1966), miał z nią dwóch synów: Tadeusza jr. (1910-1993), po wojnie profesora biochemii na Uniwersytecie Wrocławskim i rektora tej uczelni, i Bolesława (1912-1992), inżyniera i przedsiębiorcę, oraz córkę Andę, po wojnie redaktorkę czasopisma „Twórczość”.
Pamiętnik stomatologa

Tadeusz Baranowski był bystrym obserwatorem życia społecznego swoich czasów. Pisząc po latach wspomnienia, z talentem i wnikliwością scharakteryzował środowisko lekarzy ordynujących w okolicach Drohobycza, m.in. Tadeusza Targowskiego - działacza PSL i lekarza osobistego Wincentego Witosa, dr. Juliana Borego i Emila Friedlendera.

Poza Drohobyczem Tadeusz Baranowski prowadził praktykę dentystyczną również w Truskawcu, w wynajętej willi „Helena” (obok Zakładu Kąpielowego). Aby ułatwić sobie komunikację, kupił bryczkę i konia oraz wynajął woźnicę. Często jeździł tą bryczką z żoną i dziećmi. Pewnego razu omal nie doszło do nieszczęścia, bo spłoszony przez samochód koń, przeskakując rów, przewrócił bryczkę z pasażerami i pognał na oślep w pola. Na szczęście wszyscy ten wypadek przeżyli bez większych obrażeń. Dzięki gabinetowi w Truskawcu rodzina mogła spędzać tam tanio wszystkie wakacje. Trzeci gabinet dentystyczny Baranowski prowadził w Borysławiu (razem z kolegą Ernstem), w wynajętym domku kanadyjskim.

W swych wspomnieniach Baranowski opisał m.in. dramatyczną ulewę w Truskawcu. Z wielkim krytycyzmem scharakteryzował swoich kolegów lekarzy, a zwłaszcza Tadeusza Targowskiego. Wyjątkowo ostro potraktował też właściciela Truskawca i marszałka powiatu drohobyckiego Romualda Jarosza, którego nie lubił. Chwalił natomiast: dr. Zenona Pelczara, pochodzącą z Kołomyi koleżankę dentystkę Salomeę Rifczesową, żonę urzędnika bankowego (drohobyckiego bon vivanta); naczelnego lekarza Drohobycza Emila Skulskiego; dr. Izydora Chometa i jego żonę, Zuzannę; ginekolog Ninę Mirczenko Barabaszową oraz dentystę Rudolfa Romana Krąpca. Dobrze napisał też o Leonie Reutcie (1883-1935), inżynierze, burmistrzu Drohobycza, a także o proboszczu Kazimierzu Kotuli (1880-1962).
Aryjskie papiery Eisensteinów

Tadeusz Baranowski podaje, że tuż przed wojną w Drohobyczu działali liczni niemieccy szpiedzy - ukryta V kolumna. Jeden z nich, zatrudniony jako inżynier w rafinerii „Galicja”, został zapamiętany jako sympatyczny młody człowiek, lubiany i szanowany w kręgach drohobyckich sportowców, turystów i narciarzy. W czasie okupacji niemieckiej ujawnił się natychmiast jako hitlerowiec i założył brunatną koszulę ze swastyką na rękawie. Chociaż był nazistą, ożenił się z bardzo ładną drohobycką Żydówką - Eisensteinówną. Po zajęciu przez Niemców Drohobycza mianowano go dyrektorem rafinerii w Trzebini. Przed wyjazdem zaopatrzył rodziców swojej żony w aryjskie papiery. Eisensteinowie byli znani w Drohobyczu: jeden z członków tej rodziny był redaktorem „Gazety Naftowej”, a jego brat wpływowym dziennikarzem w Moskwie. Obaj byli krewnymi słynnego Sergiusza Eisensteina - twórcy rosyjskiej klasyki filmowej, reżysera takich dzieł, jak „Pancernik Potiomkin”, „Aleksander Newski” czy „Iwan Groźny”.

Drohobyccy Eisensteinowie, mając wysoko postawionego zięcia i szwagra w SS oraz odpowiedni glejt dowodzący ich aryjskości, czuli się bezpiecznie. Nie ulegli namowom przyjaciół i nie wyjechali do Ameryki. Nie przeczuwali nieszczęścia. Gdy w Drohobyczu przyszedł czas „ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej”przez hitlerowców, Eisensteinowie próbowali zasłonić się posiadanym glejtem. Ale ukraiński policjant, który przyszedł ich aresztować, podarł ten dokument na ich oczach i polecił odstawić całą rodzinę do pociągu jadącego do Bełżca. Dowiedziawszy się o tym, zięć Eisensteinów - hitlerowiec, dyrektor rafinerii w Trzebini, natychmiast przybył do Drohobycza. Ale było za późno - jego teściowie zostali już zagazowani i spaleni w piecu krematoryjnym.

Historia Eisensteinów to jedna z wielu opowieści z pamiętnika dr. Tadeusza Baranowskiego. Inna dotyczy dr. Kasprzyckiego - dobrego i sumiennego dentysty, którego pacjentka oskarżyła o molestowanie w czasie zabiegu. Kasprzycki wybronił się z tego oskarżenia, ale przeżył tak wielką traumę, że od tej pory przyjmował pacjentki tylko w obecności swej asystentki. Mało tego - zmuszał swoich pacjentów, aby siedzieli w gabinecie zabiegowym, podczas gdy pracował. Takie patrzenie na przebieg zabiegu dentystycznego nie dla każdego było komfortowe i niektórzy pacjenci nie mogli znieść tego widoku - zwłaszcza wyrywania zębów bez znieczulenia. Z tego powodu dr Kasprzycki stracił ponad połowę swoich stałych pacjentów. Ale nie wpłynęło to na jego decyzję: ciągle musiał mieć świadków podczas swojej pracy.
„Dziurka w nerce”

Dr Tadeusz Baranowski opisał też w swych wspomnieniach zachowanie jednego z prominentnych drohobyckich lekarzy, którego uważał za oszusta i cynika pozbawionego wszelkich hamulców moralnych, wyspecjalizowanego w leczeniu głównie chłopów z okolic Drohobycza (nie wymienię tu jego nazwiska, bo nie mam żadnych dowodów z innego źródła, aby się na nie powołać). Otóż lekarz ten upowszechniał informację, że leczy za darmo i kreował się na miejscowego Judyma. Kupił sobie aparat rentgenowski i każdy z pacjentów musiał się u niego prześwietlić - za to zaś pacjent musiał płacić. W rzeczywistości lekarz nie robił zdjęć i jedynie udawał, że prześwietla, a pacjentom najczęściej wmawiał, że zdjęcie wykazało, iż mają „dziurkę w nerce albo w płucu”. Oferował przy tym płatną tabletkę, która miała spowodować zasklepienie się wspomnianej „dziurki w nerce albo w płucu”. W ten sposób oszukiwał pacjentów i dorobił się sporego majątku oraz przezwiska „Dziurka w nerce”.

Oprócz historyjek o posmaku zabawnym (jak opisane wyżej), we wspomnieniach dr. Baranowskiego znajdujemy zapisy wielu dramatów, które rozegrały się w Drohobyczu w czasach okupacji sowieckiej i hitlerowskiej: terroru, aresztowań i zabójstw, m.in. burmistrza Piechowicza, dyrektora gimnazjum Tadeusza Kaniowskiego (1881-1943) - senatora RP, mecenasa Włodzimierza Ilnickiego, a także synów prominentnych przed wojną samorządowców drohobyckich, m.in. Wehrsteina i Gorczyńskiego. Ci dwaj ostatni - znani narciarze - próbowali przedrzeć się na Węgry przez sowiecką granicę. Za bardzo zaufali swej znajomości terenu. Wpadli w ręce NKWD i trafili do ciężkich więzień. Rodzice ich włożyli wiele wysiłku, aby wydobyć stamtąd swoich synów. Młodemu Wehrsteinowi się udało - wydostał się z Rosji z armią Andersa. Gorczyński nie przeżył - na skutek pobicia w śledztwie w więzieniu w Stryju dostał zapalenia ucha i przypłacił to śmiercią.

Sowieci zamknęli w jednej celi w samborskim więzieniu burmistrza Piechowicza - endeka z mec. Włodzimierzem Ilnickim - ukraińskim nacjonalistą. Ci dwaj nienawidzący się na wolności i ostro się zwalczający narodowcy, dzieląc doznawane w celi upokorzenie i okrucieństwa, pogodzili się i zaprzyjaźnili. Ilnicki uznał wówczas, że Polacy i Ukraińcy powinni wyrzec się wrogości i podjąć bliską współpracę. Obaj nie przeżyli więzienia.

Dr Tadeusz Baranowski przeżył okupację sowiecką i hitlerowską w Drohobyczu, bo był jedynym aryjskim dentystą w tym mieście i obaj okupanci korzystali z jego usług. Po wojnie trafił przez Nowy Sącz do Wrocławia, gdzie osiadł na stałe i wykształcił swe dzieci, które osiągnęły wysoki status społeczny. Jeden z nich został rektorem Uniwersytetu Wrocławskiego. Największą sławę osiągnął wnuk Tadeusza - Krzysztof Baranowski (rocznik 1938), który z drohobyckich, chłopięcych czasów zapamiętał otaczający willę dziadka przy ulicy Bartłomieja 14 wspaniały ogród z pasieką pszczół. Utkwił mu też w pamięci sposób, w jaki dziadek płoszył chętnych do wykradania mu z sadu owoców. Tadeusz Baranowski prawie na każdym drzewie rozwieszał na sznurkach małe petardy i gdy jakiś amator cudzych owoców niechcący potrącił taki sznurek, petardy wybuchały, robiąc wielki hałas, co stosunkowo skutecznie odstraszało od następnych prób kradzieży owoców w tym sadzie.

Krzysztof Baranowski podczas samotnej wyprawy dookoła kuli ziemskiej.
Krzysztof Baranowski podczas samotnej wyprawy dookoła kuli ziemskiej. Ze zb. Krzysztofa Baranowskiego - wnuka Tadeusza.

Krzysztof Baranowski skończył studia inżynierskie we Wrocławiu i dziennikarskie w Warszawie, po czym poświęcił się swej wielkiej pasji - żeglarstwu. Nie tylko samotnie opłynął dwukrotnie kulę ziemską, ale wychował kilka pokoleń młodych żeglarzy. Był animatorem projektów budowy dwóch żaglowców - „Pogoria” i „Fryderyk Chopin”. Stworzył „Szkołę pod Żaglami”, napisał wiele reportaży, artykułów, książek i podręczników, których łączny nakład przekroczył milion egzemplarzy. Jest też autorem swoistej autobiografii zatytułowanej „Samotny żeglarz” (Warszawa 2013). Jego żoną jest znana niegdyś spikerka telewizyjna Bogumiła Wander.
Lekarsko-kupiecka rodzina Fritzów

Bardzo liczną rodziną drohobycką byli Fritzowie. Ich związek z Drohobyczem zaczął się przypadkowo. Józef Fritz (ur. 1833) - Austriak, 22-latek, z Wilfleinsdorf, pojechał do Galicji spełnić obowiązek służby wojskowej. Poznał w Drohobyczu Annę Urbanowiczównę (1827-? ), z którą się ożenił i którą zabrał z sobą do Austrii. Ich syn, Ludwik Fritz (1863-1945), po zdobyciu zawodu stolarza kołodzieja ze specjalizacją budowy pojazdów konnych (powozów, bryczek itp.), zaczął szukać miejsca do pracy i zamieszkania. Dzięki opowieściom swej matki o wyjątkowości Drohobycza i możliwości wzbogacenia się tam, postanowił zobaczyć te strony. Po przyjeździe na miejsce zachwycił się okolicą. Spodobało mu się wszystko: miasto, ludzie, polskie dziewczyny, a zwłaszcza jedna z nich - Antonina Czemeres (1859-1931), córka zamożnych drohobyckich mieszczan. Nie czekał długo z oświadczynami i szybko został przyjęty. Połączony majątek obu rodzin - Fritzów i Czemeresów - pozwolił Antoninie i Ludwikowi na zakup dużej parceli (na rogu ulic Borysławskiej i Konarskiego) i wybudowanie domu, zabudowań gospodarczych oraz warsztatu kołodziejskiego.

Była to znakomita decyzja. Rozwijający się przemysł naftowy rodził zapotrzebowanie na różnego rodzaju pojazdy - nie tylko do przewozu ludzi, ale też transportowe. Ludwik Fritz produkował więc wozy konne oraz stulitrowe beczki na ropę (na jednym wozie mieściły się cztery takie beczki). Gromadzone oszczędności lokował w zakupie działek eksploatacyjnych w pobliżu Borysławia i wydzierżawiał je firmom wydobywającym ropę. W 1933 roku, już po śmierci żony, wybudował na swej parceli drugi dom mieszkalny i zaczął wynajmować lokale. Dawny warsztat kołodziejski wydzierżawił cukiernikowi Pasce, który przystosował go na wytwórnię wyrobów cukierniczych. Parter nowego domu wynajął rodzinie żydowskiej, posiadającej w rynku duży sklep obuwniczy, a na piętrze zamieszkał on oraz dwie jego córki ze swoimi rodzinami: Kubscy i Jabłońscy.

Spacer po drohobyckim rynku jesienią 1938 roku. Aleksander Jabłoński ze swymi rodzicami - Zofią i Władysławem oraz dziadkiem Ludwikiem Fritzem, który
Spacer po drohobyckim rynku jesienią 1938 roku. Aleksander Jabłoński ze swymi rodzicami - Zofią i Władysławem oraz dziadkiem Ludwikiem Fritzem, który zmarł w 1945 roku w przeddzień przymusowego opuszczenia Drohobycza. Ze zb. Aleksandra Jabłońskiego.

Ludwik Fritz przez wiele lat był radnym Drohobycza. Przyjaźnił się z wieloma osobistościami tego miasta, m.in. z właścicielem uzdrowiska Truskawiec - Rajmundem Jaroszem. Był człowiekiem wpływowym, o mocnej pozycji w elicie Drohobycza. Wykazywał też wielokrotnie wielką lojalność wobec wybranej przez siebie ojczyzny. W momencie największej próby, w czasie II wojny światowej ani on, ani żadne z jego dzieci nie przyjęło proponowanej im tzw. Reichslisty - „karty prawdziwego Niemca”. Czuli się Polakami i dawali dowody swej polskości. Ludwik Fritz zmarł w 1945 roku w przeddzień przymusowego opuszczenia Drohobycza, gdy rodzina była już spakowana. Jego serce nie wytrzymało. Został pochowany obok swej zmarłej 15 lat wcześniej żony, Antoniny. Rodzina nie zdążyła zapisać na grobowcu jego nazwiska i spoczywa tam do dziś anonimowo. A wszystkie zabudowania, które z takim poświęceniem wznosił na swojej parceli, zostały po wojnie zburzone i w tej chwili na tym miejscu jest park. Ludwik i Antonina z Czemeresów Fritzowie mieli siedmioro dzieci: Józefa, Wiktorię, Jana, Marię, Kazimierza, Zofię i Romana. Wszystkie otrzymały solidne wykształcenie. Oto krótkie biogramy niektórych z nich:

Józef Fritz (1888-1944) - legionista i obrońca Lwowa w 1919 roku, absolwent filozofii i medycyny, był we Lwowie znanym lekarzem pediatrą i wykładowcą na Uniwersytecie Lwowskim, kolekcjonerem dzieł sztuki oraz sekretarzem Towarzystwa Miłośników Książki. Publikował przeważnie po niemiecku artykuły i książki. Jego żona, Elżbieta, była Żydówką, musieli się więc ukrywać. Zbiegli do Warszawy, a później Łodzi. W 1944 roku oboje zostali aresztowani i zginęli w obozie koncentracyjnym Gross-Rosen koło Strzegomia.

Wiktoria Fritz (1890-1948) - nauczycielka gimnazjalna, jej mąż, Stefan Janicki, był w Drohobyczu prezesem koła łowieckiego. Mieli czterech synów: Eugeniusza, Zbigniewa, Bogusława i Bolesława. Zbigniew Janicki był piłkarzem Junaka Drohobycz. Trzem najstarszych synom udało się w 1939 roku przekroczyć granicę węgierską i zaciągnęli się do armii gen. Andersa. Przeszli z nią cały szlak bojowy. Po wojnie wyjechali do Kanady, gdzie Zbigniew służył zawodowo w kanadyjskiej żandarmerii wojskowej, a Bogusław i Bolesław prowadzili własne sklepy. Zmarli w Kanadzie. Ich matka zmarła w Wałbrzychu.

Kazimierz Fritz (1896-1979) - legionista i obrońca Lwowa w 1919 roku, członek „Sokoła” w Drohobyczu, od 1918 roku związany z wojskiem - dzięki stypendium wojskowemu skończył medycynę we Lwowie i był ordynatorem m.in. w szpitalach w Prużanie, Stanisławowie, Rawie Ruskiej, Lwowie i Poznaniu. Wojnę przeżył w Warszawie - działał w AK i wziął udział w powstaniu warszawskim. Po wojnie został skierowany do Chorzowa w celu organizowania tam polskiej służby zdrowia, a następnie przez 11 lat był ordynatorem Oddziału Dermatologicznego Szpitala Miejskiego w Chorzowie. Był inicjatorem założenia w Warszawie Domu Lekarza Seniora. Na jego budowę ze swych oszczędności przeznaczył 1 milion złotych, co było wówczas kwotą bardzo poważną, a w testamencie zapisał dodatkowo 800 tysięcy. Zmarł bezdzietnie w Warszawie i spoczął na Powązkach. Dziesięć lat później warszawski Dom Lekarza Seniora otrzymał jego imię.

Zofia Fritz (1898-1980), po mężu Jabłońska, jest matką Aleksandra Jabłońskiego (rocznik 1934), od roku 1981 mieszkańca Hochheim/M w Niemczech, który odtworzył historię rodu Fritzów i udostępnił ją autorowi niniejszego artykułu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska