Nasz sylwester nietypowy

Magdalena Pilor
Żeby o północy opolanie mogli się dobrze bawić na rynku, trzeba rozpocząć przygotowania już o 7.00 rano.
Żeby o północy opolanie mogli się dobrze bawić na rynku, trzeba rozpocząć przygotowania już o 7.00 rano.
Gwardian franciszkanów pójdzie na opolski Rynek tylko na chwilę, bo w Nowy Rok o 6.00 zacznie się dla niego dzień pracy. Lekarz wzniesie toast bezalkoholowym szampanem. Musi mieć jasną głowę, by opatrywać "ofiary" noworocznej nocy.

Opolscy franciszkanie zaczynają ostatni dzień roku tak samo jak 364 poprzednie dni, od modlitwy. Przez większość sylwestra ojcowie będą robić to co zwykle. Jedni usiadą w konfesjonale, czekając na tych, co w ostatnich godzinach roku chcą się jeszcze nawrócić. Ktoś będzie pracował nad noworocznym kazaniem. Ale wieczorem także franciszkanom udzieli się sylwestrowa atmosfera. I nic dziwnego, przecież z Rynku dobiega do klasztoru muzyka i głosy bawiących się mieszkańców.

Najpierw modlitwa, potem łyk szampana
- Tak jak każdy człowiek, tak i my cieszymy się z nadejścia Nowego Roku. Pojawiają się kolejne nadzieje na przyszłość. Więc do zakonnych cel dociera podniecenie i radość związana z tą nocą - mówi ojciec Klemens Waśkowski, gwardian zakonu franciszkanów w Opolu.

Po ostatnim nabożeństwie ojcowie i bracia spotykają się na uroczystej kolacji. Po niej będzie okazja do rozmowy przy ciastku i herbacie. - Nazywamy to "rekreacją" - dodaje gwardian. - Będziemy wspólnie biesiadować, rozmawiać i żartować, czekając na wybicie północy. Chcemy zakończyć stary i zacząć nowy rok z Bogiem.

Jeżeli ktoś przed 24.00 chce odpocząć, może iść się zdrzemnąć lub pooglądać telewizję. Czasem ostatnie godziny roku są okazją do odpoczynku po ciężkim okresie przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia i intensywnych zajęciach świątecznych. Ale bracia mogą również iść na Rynek i wspólnie pobawić się z opolanami.

- Jak co roku szczególnie dużo pracy czeka ortopedów i chirurgów - mówi Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego w opolskim WCM.
- Jak co roku szczególnie dużo pracy czeka ortopedów i chirurgów - mówi Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego w opolskim WCM.

- Lampka szampana o północy jest nawet wskazana - mówi o. Klemens. - A z naszego ogrodu jak co roku będą odpalane sztuczne ognie.

- Jesteśmy otwarci na świat i ludzi - deklaruje o. Klemens. Może sam pójdę zobaczyć, co się dzieje pod ratuszem - dodaje z uśmiechem. - Skoro nastrój tej nocy udziela się wszystkim.

Niezależnie od tego, jak zakonnicy zaplanują sobie sylwestrową noc, o 24.00 wszyscy zbierają się w oratorium. Tam wspólnie dziękują Bogu za to, co było, i proszą o kolejne łaski na nadchodzący rok. Po modlitwie nadchodzi pora na szampana.

- Lampka jest nawet wskazana, na pewno nią nie pogardzimy - śmieje się ojciec Klemens. - Jak co roku z naszego ogrodu zostaną też odpalone sztuczne ognie.
Nawet w klasztorze nie ma obowiązku chodzenia spać zaraz po północy. Każdy sam zdecyduje, jak długo będzie witał Nowy Rok. Tyle tylko, że o 6 rano trzeba wstać. Nie ma taryfy ulgowej. Dla nikogo.

- Jak co roku szczególnie dużo pracy czeka ortopedów i chirurgów - mówi Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego w opolskim WCM.

- Jeżeli ktoś zaśpi, od razu furtian lub zakrystian budzą śpiocha - mówi gwardian. - W końcu Nowy Rok to zwykły dzień pracy w kościele. Tak to już jest: jak inni mają święto, to my pracujemy.

Szaleństwo zacznie się po północy
Tam, gdzie pracuje Marek Dryja, kreacje na sylwestrową noc narzucają przepisy. Zamiast smokingu i sukni balowej lepiej włożyć na siebie kitel i fartuch. Sylwestrowy dyżur w szpitalu zaczyna się o 15. Jest wtedy "pod parą" znacznie więcej personelu niż podczas dyżuru w zwykły dzień.
W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu samych lekarzy tej nocy będzie w pracy około 30. I nic dziwnego. Noc sylwestrowa oznacza zwykle więcej zajęć niż zwykle.

- Najwięcej przypadków, w których trzeba interweniować, zdarza się po północy - mówi Marek Dryja, ordynator oddziału ratunkowego w Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu. - Szczególnie dużo pracy czeka ortopedów i chirurgów. Rzadziej niż w święta zdarzają się zatrucia pokarmowe. W sylwestra są one najczęściej spowodowane alkoholem. Jeżeli do tego dojdą opady śniegu, mamy pełne ręce roboty. Można powiedzieć, że to ekstremalna noc.

Jak już zacznie się przyjmowanie kolejnych rannych, to lekarze zwykle mają mnóstwo pracy nieprzerwanie aż do 4 rano. A po krótkiej przerwie ruch zaczyna się na nowo. Bo powroty z imprez nad ranem też nierzadko kończą się na Witosa. Lekarze mówią, że sylwestrowa noc to noc urazów.

Bez względu na to, ile szwów trzeba wtedy założyć i ile gipsu i szyn jest w użyciu, medycy starają się zaznaczyć wyjątkowy charakter tej nocy. W dyżurkach i gabinetach pojawiają się balony. Jeżeli tylko przez chwilę nie ma pacjentów, lekarze i personel pomocniczy spędzają czas wspólnie.

- Każdy przynosi coś do jedzenia. O 24 składamy sobie życzenia - opowiada Dryja. - Jak przystało na sylwestra, toast wznosimy szampanem, oczywiście bezalkoholowym. Bo jest tylko kwestią minut, kiedy pojawią się pierwsze wezwania w nowym roku. Najczęściej w pierwszej godzinie trzeba pomagać ofiarom wypadków podczas odpalania petard.

Dyżur kończy się o 7 rano. Następny dzień można przeznaczyć na odpoczynek.
- Nie jest to miłe, zwłaszcza dla rodziny, kiedy ojciec lub mąż spędza święta czy sylwestra w szpitalu, ale taką mamy pracę - tłumaczy ordynator. - Na szczęście dyżury w te dni wypadają rzadko. Średnio co pięć, sześć lat.

Stres jak co roku
Alina Bruska, kierownik działu organizacji imprez w Miejskim Domu Kultury w Opolu, od ośmiu lat nie bawiła się w noc sylwestrową. Przez te lata co roku organizuje sylwestra na opolskim Rynku, by inni mogli się bawić. Ostatniego dnia grudnia pracę rozpoczyna już o 7 rano. Trzeba przecież postawić scenę i zająć się całą oprawą techniczną. Pracy jest mnóstwo, choć początek plenerowej imprezy to 21.00. Pani Alina do 4 rano zostanie na Rynku. Ale nie ma czasu ani możliwości, by samej się pobawić. - Realizuje się punkt po punkcie program imprezy. Cały czas myśli się o bezpieczeństwie bawiących się osób - tłumaczy Bruska.

Organizowanie sylwestra na Rynku nie różni się bardzo od innych koncertów, jakimi na co dzień zajmuje się Bruska. Wszystko jest bardzo podobne, no, może z wyjątkiem sztucznych ogni.
- To cud, że nikomu nic poważnego się dotąd przy tych fajerwerkach nie stało - dodaje kierowniczka. - Ale co roku pracujemy w dużym stresie.

Nawet o symbolicznej lampce szampana nie ma mowy. Koledzy z pracy muszą w sylwestrową noc wystarczyć za rodzinę i znajomych.

- Na szczęście nie przywiązywałam nigdy do sylwestra większej wagi - mówi organizatorka koncertu. - Wprawdzie co roku obiecuję sobie, że na drugi rok będę tego dnia robić coś innego, a i tak zawsze kończę w sylwestra pod ratuszem. To już taka praca - dodaje. - Ale z perspektywy finansowej jest to bardzo opłacalna noc.

Sylwester z pieluchą
Co roku z mężem w sylwestrową noc spotykali się ze znajomymi. Najczęściej jeździli na narty. W tym roku spędzą go pierwszy raz w domu - w otoczeniu zabawek, pieluch i smoczków.

- Nasz synek, Leon, ma dopiero 5 miesięcy, więc nie ma mowy, byśmy mogli pojechać w trójkę w góry - mówi Anna Kowalik z Opola.
Maluch od następnego roku będzie pod opieką babci. To już postanowione. A pani Ania wraca do pracy. Jednak najbliższego sylwestra Leon nie może spędzić u dziadków, ponieważ oni tej nocy urządzają imprezę.

- Co roku mama spotyka się z moimi teściami i innymi znajomymi. Nie chcę jej odbierać dobrej zabawy - mówi z uśmiechem pani Ania.
Wraz z mężem planują więc tę noc spędzić w domowym zaciszu. Znajomi raczej ich nie odwiedzą, ponieważ mieszkają poza Opolem. A ponadto ruch i gwar gości w domu pewnie przeszkadzałby małemu w śnie. Dlatego pani Ania z mężem i Leonem chcą w sylwestra odwiedzić rodziców, ale tylko na chwilę. A potem... kolacja i dobry film.

- O północy na pewno napiję się szampana, ale będzie bezalkoholowy - dodaje pani Anna.
Małżeństwo Kowalików nie żałuje sylwestra spędzonego w domu. Powieszą balony w mieszkaniu, aby Leon również poczuł atmosferę tej nocy.
- Ale za rok chcemy wrócić do naszej tradycji i spędzić sylwestra na nartach - kończy pani Ania. - Już za rok.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska