Trochę inaczej to wygląda, gdy spojrzeć na polityczną kłótnię przez pryzmat dobrych obyczajów związanych z przejęciem władzy. Mówiąc ogólnie, to jest dość nieeleganckie, a nawet obcesowe, że prezydent podczas Święta Niepodległości podchodzi do premier i pyta ją w jakich okolicznościach złoży dymisję. Po czym wyjawia, że odbędzie się to u niego w pałacu, a służby prezydenta chwilę potem dementują, że premier Kopacz do pałacu zaproszenia nie ma.
To nie był rząd z bajki zwycięzców, ale jednak reprezentujący Rzeczpospolitą, z woli wyborców. Dlatego nie powinien odchodzić w atmosferze upokorzenia. A tak to niestety wygląda - nowa władza chciała na koniec upokorzyć premier Kopacz, najpierw wyznaczając jej przerwy, by mogła złożyć dymisję i z wywieszonym językiem zdążyć na Maltę, a potem ogłaszając sprzeczne komunikaty, czy i gdzie prezydent dymisję rządu przyjmie. Premier Kopacz na koniec w Sejmie się odgryzła - niepotrzebnie. Bo do tej chwili racja była po jej stronie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?