Opolanie w mafii 'Fryzjera'

Redakcja
Mirosław K. z Opola po przesłuchaniu telefonicznie ostrzegł „Fryzjera”. Nie wiedział, że policja podsłuchuje już tę rozmowę.
Mirosław K. z Opola po przesłuchaniu telefonicznie ostrzegł „Fryzjera”. Nie wiedział, że policja podsłuchuje już tę rozmowę.
"Fryzjer" za pomaganie Odrze Opole przyjął od prezesa klubu, Ryszarda Niedzieli, co najmniej 352 tysiące złotych. W głównym akcie oskarżenia w sprawie korupcji w polskiej piłce wiele miejsca zajmują mieszkańcy Opolszczyzny.
Mirosław K. z Opola po przesłuchaniu telefonicznie ostrzegł „Fryzjera”. Nie wiedział, że policja podsłuchuje już tę rozmowę.

Mirosław K. z Opola po przesłuchaniu telefonicznie ostrzegł "Fryzjera". Nie wiedział, że policja podsłuchuje już tę rozmowę.

Głównym oskarżonym jest uważany za ojca piłkarskiej mafii Ryszard F., pseudonim "Fryzjer". Odpowie za stworzenie i kierowanie gangiem, który zajmował się przyjmowaniem, wręczaniem i pośredniczeniem w przekazywaniu łapówek w zamian za ustawianie wyników meczów piłkarskich.

56 czarnych punktów
Główny akt oskarżenia, który dwa tygodnie temu wpłynął do wrocławskiego sądu, jest już ósmym aktem oskarżenia w sprawie korupcji w polskiej piłce, jaki do tej pory trafił do sądu. Największym, ale nie ostatnim. Kolejne będą dotyczyć korupcyjnej działalności poszczególnych klubów. Nad biurkiem agenta CBA i wrocławskich prokuratorów rozbijających piłkarską mafię wisi mapa Polski. Na czarno zaznaczone są polskie kluby zamieszane w korupcyjny proceder. Jest 56 kółek.

W rozpracowaniu korupcyjnego procederu duży wpływ mieli opolanie. Ryszard Niedziela, który za pośrednictwem "Fryzjera" korumpował sędziów i obserwatorów, opowiedział śledczym o sposobach działania Ryszarda F. Nasi sędziowie, którzy byli na usługach bossa, ujawniali nowe fakty. A po kolejnych zatrzymaniach pękła zmowa milczenia. Tak było po przesłuchaniu I-ligowego arbitra liniowego Mirosława K. z Opola. Po spotkaniu z opolskimi policjantami postanowił ostrzec bossa. Zadzwonił do innego arbitra, Marka R., w środowisku zwanego szoferem "Fryzjera", a ten zaalarmował swego przełożonego. Jednak "Fryzjer" był już na podsłuchu. Po ostrzeżeniu spanikował, bo Mirosław K. miał ogromną wiedzę o jego działalności. Zaczął więc gorączkowo dzwonić do sędziów i ustalać wersję zeznań. Podczas rozmów używali grypsery.

- Siwy od Sindbada był u Mariana Środeckiego. Od 1995 roku wzwyż wszystko spisane. Kto, gdzie, z kim spał, co jadł. Od naczelnego rabina, przez człowieka z żelaza - mówił "Fryzjer" do I-ligowego sędziego Jacka G.

"Siwy od Sindbada" to właśnie Mirosław K., który w środowisku ma ksywę Siwy, a przez wiele lat był asystentem Ryszarda Wójcika, właściciela biura podróży Sindbad.

"Pobyt u Mariana Środeckiego" oznacza wizytę we Wrocławiu (czyli przesłuchanie), skąd pochodził były szef sędziów piłkarskich.

Z kolei "naczelny rabin" to Michał Listkiewicz, były prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, a "człowiek z żelaza" to Wit Ż., były członek zarządu PZPN.

- W pewnym momencie F. i kilku znanych sędziów spanikowało - mówi były oficer opolskiej policji, obecnie agent CBA, który rozpracował piłkarską mafię. To pozwoliło organom ścigania rozmontować grupę i zebrać wiele dowodów. Wrocławska prokuratura mogła też postawić pierwsze zarzuty, a we wrześniu 2007 roku skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie Arki Gdynia.

Niedziela był pomocny
- Ryszard F. w głównym akcie oskarżenia ma 111 zarzutów, w tym najważniejszy: założenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą, której członkowie kupowali i sprzedawali mecze w polskiej lidze - mówi prokurator Elżbieta Czerepak. - Akt oskarżenia liczy 1700 stron i dotyczy korupcji w prawie 10 klubach.

Również w Odrze Opole, którą w sezonie 2000/01 z pomocą "Fryzjera" chciał do I ligi wprowadzić prezes klubu Ryszard Niedziela. Właściciel sieci sklepów EuroSpar o wszystkim opowiedział opolskim policjantom, którzy wspólnie z wrocławską prokuraturą rozbili mafię "Fryzjera". Ryszard F. w sezonie 2000-2001 przyjął od Niedzieli co najmniej 352 tys. zł na opłacenie sędziów i obserwatorów.
Wprawdzie dopiero od 1 lipca 2003 roku mamy przepis karzący za oszustwo w sporcie, jednak zeznania Niedzieli miały wpływ na rozpracowanie gangu. Były prezes Odry pokazał mechanizmy i zasady, jakimi kierowali się ustawiający mecze sędziowie, obserwatorzy, prezesi klubów i piłkarze. Na korumpowanie sędziów i arbitrów Niedziela nielegalnie wyciągał pieniądze ze swoich spółek. Za to "Fryzjerowi" postawiono zarzuty paserstwa.

Niedziela poznał go w sierpniu 2000 roku w chińskiej restauracji w Lipnie (pomiędzy Kościanem a Lesznem). Spotkanie zaaranżował Zbigniew Czajkowski, wtedy czołowy zawodnik Odry.
- "Fryzjer" opowiedział, jak wygląda kupowanie meczów - opowiada Niedziela. - Mówił, że w piłce nie ma przypadków i że od co najmniej 1990 roku nikt przypadkowo nie zdobył mistrzostwa Polski, Pucharu Polski, awansu.

Zapewnił też, że może pomóc Odrze w uzyskaniu dobrych wyników. Pomoc polegała na korumpowaniu sędziów i obserwatorów. Arbitrzy mieli "gwizdać pod Odrę", a obserwatorzy - wystawiać im wysokie noty.
Z akt oskarżenia: "Na przestrzeni lat Ryszard F. wytworzył bliskie relacje z sędziami i obserwatorami. Poza wykorzystywaniem tych relacji Ryszard F. wyszukiwał arbitrów zaczynających karierę sędziowską, wciągając ich w sieć swoich interesów i czyniąc ich powolnymi sobie pełnoprawnymi członkami zorganizowanej grupy przestępczej".

- F. miał wpływ na decydentów w PZPN-ie, którzy ustalali obsadę sędziowską na mecze pierwszej, drugiej i trzeciej ligi - mówi agent CBA. - Dzięki temu do ważnych z punktu widzenia jego interesów meczów mógł wybrać swoich arbitrów i obserwatorów.

- Za każdy korzystny wynik miałem mu płacić 2,5 tysiąca złotych oraz raz w miesiącu odpalić premię na dodatkowe koszty - opowiada Niedziela. - Za mecz w pierwszej rundzie sezonu płaciłem od 10 do 20 tysięcy złotych za mecz. Wiosną wszystko było droższe. Raz wyłożyłem 50 tysięcy.
Odra nie awansowała, bo w rundzie rewanżowej prezesowi zabrakło pieniędzy. Nie miał na sędziów, ale też zalegał z wypłatami dla zawodników. Dlatego w końcówce sezonu piłkarze sprzedali parę meczów.

Sprawa korupcji w polskim futbolu uzyskała rozgłos w maju 2005. W czasie prowokacji policyjnej aresztowano I-ligowego sędziego Antoniego F. (podczas przyjmowania 100 tysięcy złotych łapówki). W końcówce roku śledztwo było zagrożone umorzeniem. Zeznania Niedzieli pozwoliły na postawienie kilkudziesięciu zarzutów Ryszardowi F. oraz wprowadziły śledztwo na nowe tory.

Trzy procent dla gospodarzy
W głównym akcie oskarżenia nie brakuje opolskich akcentów. Najwięcej zarzutów ma Sławomir B. Skazany już w pierwszym procesie, dotyczącym korupcji w Arce. Pan Sławek był zaufanym arbitrem "Fryzjera" i chętnie przyjmował korupcyjne propozycje. Największy połów miał w Szczecinie, gdzie 20 marca 2004 roku Pogoń grała z ŁKS-em Łódź. Prezesem walczących o awans do I ligi "portowców" był Dawid P. Doskonale wiedział, że niewiele zdziała i za pilotowanie awansu płacił "Fryzjerowi". Ten trzy dni przed meczem Pogoni z ŁKS-em wiedział, że "sprawiedliwym" zawodów będzie Sławomir B. Tę informację zyskał od Jerzego G., który w PZPN-ie odpowiadał za obsadę sędziowską. Mógł więc przystąpić do pracy: zadzwonił do opolskiego sędziego, informując go, jaki mecz gwiżdże, i że będzie możliwość dorobienia paru groszy.

Przed meczem zgodnie z instrukcjami Sławomir B. zaparkował przed hotelem Panorama w Szczecinie.
- Zaczekajcie w aucie - rzucił do swych asystentów i wszedł do środka. Przywitał się z Ryszardem F., obserwatorem Kazimierzem F. oraz Dawidem P. Po kilku minutach rozmowy "Fryzjer" wziął go na bok i wręczył kopertę.
- To za sędziowanie pod Pogoń - powiedział F. W środku było 18 tysięcy złotych. - Idź po liniowych - dodał.

Inny opolanin, Sławomir B., jest w gronie rekordzistów pod względem liczby zarzutów.

Inny opolanin, Sławomir B., jest w gronie rekordzistów pod względem liczby zarzutów.

B. zaprosił do restauracji swoich asystentów, Mariusza S. i Janusza B., by spotkali się z obserwatorem meczu.
- Sędziowie asystenci mogli się domyślać, że ten mecz będziemy sędziować pod Pogoń - zeznał B. - Tajemnicą poliszynela było to, że "Fryzjer" opiekuje się Pogonią.
- Sławek powiedział do nas slangiem "trzy procent dla gospodarzy" - zeznał z kolei Mariusz S. - Nie wiem, ile dostał za ten mecz, ale sądzę, że mógł wziąć 15-20 tysięcy złotych. O notę obserwatora też nie musieliśmy się martwić, bo na pewno dostał swoją dolę.

Pogoń wygrała 3-1. Po meczu sędziowie, obserwator i "Fryzjer" zjedli kolację w greckiej restauracji Akropolis w Szczecinie. Tam Kazimierz F. dostał od Ryszarda F. 5 tys. zł. W drodze powrotnej B. dał asystentom po tysiąc złotych.

Nie zawsze było tak różowo. 5 września 2004 były prezes Kujawiaka Włocławek Wojciech K. obiecał Sławomirowi B. 3 tys. zł. Ten ofertę przyjął, Kujawiak wygrał 3-1, ale obiecanych pieniędzy pan Sławek nie skasował. Prezes K. się upił i zaczął wyzywać arbitra, że nie zapracował na premie. Bo choć Kujawiak wygrał, to od 4. minuty przegrywał, a trzy gole zdobył dopiero w ostatnich 7 minutach. - Co to za sędzia! Miał dać dwa karne i byłby spokój - grzmiał po meczu Wojciech K. By nie zaogniać napiętej sytuacji, B. wolał odpuścić i zadowolił się marną związkową delegacją. Choć znając obowiązujące reguły, trudno uwierzyć, że K. ostatecznie nie zapłacił. U "Fryzjera" umowa była rzeczą świętą i jeżeli ktoś jej nie dotrzymywał, wypadał z układu.

Z kolei w październiku 2005 B. dostał 4 tys. zł za pomoc drużynie KSZO Ostrowiec, choć stawka była dwa razy większa. Wczesny dyrektor sportowy KSZO Mariusz Ł. obiecał sędziemu 8 tys. zł i zeznał, że tyle włożył do koperty. Na stadionie było jednak spore zamieszanie i nie doszło do przekazania kasy. Kopertę miał dać w Krakowie pośrednik, inny sędzia Piotr W. Przekazał przesyłkę chudszą o połowę. B. zrobił raban i wtedy Piotr W. przyznał, że pożyczył 4 tysiące, z których miał się potem rozliczyć. Z zeznań wynika, że się z nich nie rozliczył.

Sławomir B. ma jeszcze 3 korupcyjne zarzuty. Dobrowolnie poddał się karze - 3 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na 5 lat. Musi zwrócić przyjęte łapówki oraz zapłacić grzywnę w wysokości 310 stawek dziennych po 130 zł. Ma też 7-letni zakaz zajmowania stanowisk w profesjonalnym sporcie. To jego drugi wyrok. Dobrowolnie poddał się karze także w pierwszym procesie, tak zwanym wątku Arki Gdynia. I to pewnie nie koniec, bo B. był dobrym żołnierzem "Fryzjera".

Podobnie jak Mariusz S. - krótko ostrzyżony, wiecznie uśmiechnięty arbiter. Choć ciążą na nim zarzuty, to na piłkarskich obiektach Opolszczyzny czuje się jak ryba w wodzie. Serdecznie wita z sędziami i działaczami. Zawsze zorientowany w wynikach. Szybko zrobił karierę i awansował do II ligi. W akcie oskarżenia też ma swoje długie akapity. Podobnie jak B. odpowiada z dwóch głównych paragrafów: działanie w zorganizowanej grupie i przyjmowanie łapówek.

Obłowił się w sezonie 2004/2005. 5 września 2004 skasował 10 tys. zł od Podbeskidzia za to, by drużynie nie działa się krzywda w meczu z Radomiakiem. Z premii - jak zeznał - dał asystentom: Mariuszowi K. i Dariuszowi W. po 500 zł (co ciekawe, ten drugi wciąż sędziuje w opolskiej IV lidze). W tym samym miesiącu wzbogacił się o kolejne nieopodatkowane pieniądze. Tym razem zadanie było niezmiernie proste, bowiem do arbitra "podchodziły" zarówno Jagiellonia Białystok, jak i KSZO Ostrowiec. S. przyjął obie propozycje. "Jaga" wygrała 2-0 i wypłaciła opolaninowi 5 kawałków. 27 kwietnia 2005 S. gwizdał w meczu Kujawiaka Włocławek z RKS-em Radomsko i zapracował na 10 tys. za pomoc Kujawiakowi, który wygrał 4-0.

Mariusz S. dobrowolnie poddał się karze: 2,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata oraz 4-letni zakaz zajmowania stanowisk w profesjonalnym sporcie. Oczywiście musi zwrócić przyjęte łapówki. Karze poddali się także Mariusz K. i Janusz B. Obaj byli asystentami Sławomira B. lub Mariusza S.

Obserwatorzy czekają na proces
Do winy nie przyznaje się dwóch naszych obserwatorów. Jerzy M., reprezentujący strzelecki podokręg piłki nożnej, i były szef opolskich sędziów, był obserwatorem meczu III ligi Warta Poznań - Kujawiak Włocławek. Kujawiak wygrał 2-1, a jego sponsor Wojciech K. zeznał, że skorumpował sędziego i obserwatora. Arbiter się przyznał, a opolski obserwator nie. Zdaniem Wojciecha K. przyjął od niego 1 tys. zł.

Natomiast Krzysztof W. będzie odpowiadał za paserstwo. Były obsadowiec w opolskim kolegium sędziów miał przyjąć 1000-1500 złotych od sędziego w zamian za dobrą notę. 11 maja 2005 roku sędzia Mariusz G. "rozstrzygał" zawody pomiędzy Górnikiem Polkowice a Arką Gdynia, przed którymi obie drużyny umówiły się na remis. Jednak sędzia i tak dostał kasę, by nie przeszkadzać w grze i nie wywinąć jakiegoś numeru.

- Dostałem 5 tysięcy od Mariusza J. - przyznał arbiter. - Po meczu powiedziałem o tym obserwatorowi. Zależało mi na dobrych notach, bo chciałem awansować. Dlatego dałem mu 1000 lub 1500 złotych. Pan Krzysztof W. powiedział, że już po kilkunastu minutach zrozumiał, że mecz jest ułożony. Przyjął pieniądze.

W. nie przyznał się do przyjęcia pieniędzy. Sędzia za te zawody dostał wysoką notę: 8,2.
Inny z naszych obserwatorów, Konrad A., wyraził skruchę i poddał się karze. W jego wypadku stawka była równa - w trzech meczach wziął po 5 tysięcy złotych za dobre oceny dla skorumpowanych sędziów. Poza zwrotem łapówek dostał rok i 10 m-cy więzienia w zawieszeniu na 5 lat.

Żona Roksana od negocjacji
Od niedawna na Opolszczyźnie mamy jeszcze jednego bohatera afery korupcyjnej. Nasz I-ligowy MKS Kluczbork pozyskał pomocnika Grzegorza S. To obieżyświat, który z niejednego pieca chleb jadł. W kwietniu 2004 roku był zawodnikiem Górnika Łęczna i za pośrednictwem "Fryzjera" przyjął propozycję Janusza W., by odpuścić mecz dla Świtu Nowy Dwór. Były selekcjoner kadry narodowej ratował przed spadkiem Świt. Grzegorz S. umówił się z "Narodowym" na 75 tysięcy złotych. Pieniądze od działacza Świtu Janusza S. przyjęła żona pana Grzegorza - Roksana. Państwo S. zeznali, że przyjęli 74 500. Brakujące 500 złotych prawdopodobnie "przytulił" pośrednik.

W połowie maja tego samego roku pani Roksana negocjowała w imieniu męża sprzedanie meczu dla Górnika Polkowice. Kierownik klubu z Polkowic Mariusz J., odpowiedzialny za załatwianie przychylności sędziów lub drużyn przeciwnych, zadzwonił do "Fryzjera" z prośbą o skontaktowanie go z zawodnikami Łęcznej mogącymi odpuścić mecz. F., który miesiąc wcześniej doprowadził do transakcji pomiędzy Świtem a Grzegorzem S., bez wahania wskazał na pomocnika z Łęcznej. W czasie rozmowy z Mariuszem J. "Fryzjer" przez drugi telefon zadzwonił do S. Potem J. już bezpośrednio zadzwonił do piłkarza.

- Grzegorz S. poinformował, że negocjacje będzie prowadzić jego żona Roksana - zeznał Mariusz J. O 21.05 pani Roksana zadzwoniła do niego. Tego samego wieczora odnotowano jeszcze dwa połączenia pomiędzy tymi osobami. Roksana S. stwierdziła jednak, że J. daje za mało. Z ustaleń śledztwa wynika, że Górnik oferował maksymalnie 27 tysięcy złotych, natomiast oczekiwania państwa S. sięgały 60 tys. Do transakcji nie doszło.

Państwo S. poddali się karze. Grzegorz ma rok i 10 m-cy pozbawienia wolności w zawieszeniu na 4 lata oraz grzywnę w wysokości 20 000 zł. Roksana S. - rok więzienia w zawieszeniu na 3. Muszą zwrócić 74 500 zł za sprzedanie meczu ze Świtem Nowy Dwór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska