Opolszczyzna przed stu laty to był obraz nędzy i rozpaczy. Tak wtedy żyli zwykli ludzie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Kryzys demograficzny, masowa emigracja, to na Śląsku Opolskim żadna nowość. Mieliśmy z tym do czynienia w okresie międzywojennym.

Rocznik „Wirschaft Und Statistik” z 1925 roku podaje, że od 1910 do 1925 roku z Opolszczyzny w poszukiwaniu chleba wyjechało dokładnie 104 560 osób. Opolski historyk prof. Wanda Musielik w publikacji „Kapitał ludzki na Śląsku Opolskim. Przeszłość, teraźniejszość, przyszłość” szacuje, że z całego Górnego Śląska emigrowało w latach 20-tych średnio 21,5 tys. ludzi w ciągu roku. Wyjeżdżali głównie młodzi robotnicy, oczekujący wyższych warunków płacowych i standardów mieszkaniowych. Śląsk Opolski nie odbiegał zresztą specjalnie do poziomu emigracji w międzywojennej Polsce. W latach 1918 – 1939 z terenu ówczesnej Rzeczpospolitej wyjechało w celach zarobkowych ponad 2 miliony osób, z czego 1,25 mln do krajów Europy, a 790 tys. do Ameryki. Wróciło około miliona. Współcześnie, w ciągu ostatnich kilkunastu lat Polskę opuściło ok. 2,2 mln emigrantów.

Dworce pełne Saksonek

- W domu było nas ośmioro. Ja byłem szósty. Ojciec mój patrzał bardzo rad kieliszka, co nie odbijało się dobrze ani na naszej gospodarce, ani na naszym życiu i wychowaniu – wspominał Józef Wiechuła z Gosławic pod Opolem, urodzony na początku XX wieku. – Moja starsza siostra Agnieszka zmuszona była co roku wyjeżdżać „na Sakse”, aby dla młodszego rodzeństwa zarobić na ubranie i chleb. Zmarła przedwcześnie z przepracowania i oberwania.

W 1923 roku Wiechuła został wybrany z ramienia Komunistycznej Partii Niemiec do Rady Powiatowej w Opolu. Sam pracował w opolskich Warsztatach Wagonowych, gdzie był też znanym działaczem komunistycznym.

- Przeważnie opiekowaliśmy się tak zwanymi Saksonkami. Bo trzeba wiedzieć, że z Opolszczyzny wyjeżdżało co roku na wiosnę tysiące dziewcząt i chłopców „na Sakse”, aby w ciężkiej harówce i pocie czoła zarabiać u niemieckich grafów, baronów i junkrów na siebie i swoje rodziny. Dziennie można było widzieć na dworcu głównym w Opolu setki tych biedaków czekających na pociągi. Wyjeżdżali na roboty polne do Hanoweru, Westfalii, Meckelmburga, Saksonii, Hesji i Turyngii. Na naszym pięknym Śląsku nie było dla wszystkich roboty, a zarobki były tu dużo niższe niż w innych częściach Niemiec. Do tego na lepszych stanowiskach byli u nas zatrudniani z zasady ludzie „wybrani” z głębi Niemiec (…).

Jednym z emigrantów był Tomasz Zięć z Ozimka, który w 1919 roku jako młody robotnik wylądował w Berlinie, bo jak słyszał łatwo tam było znaleźć zatrudnienie. Język niemiecki znał, ale berlińskiego dialektu nie rozumiał. Za dnia obchodził firmy budowlane. Noce spędzał na dworcu kolejowym. Pracę znalazł tylko dlatego, że wcześniej był już czeladnikiem ciesielskim. Niewykwalifikowanego robotnika nikt nie potrzebował.

- Bieda wyganiała wielu Opola z ojcowizny – pisał w 1954 roku Edmund Osmańczyk. – Szli w świat, na roboty, do kopalń, fabryk, hut. Stykali się z ruchem robotniczym. Niejeden wracał do swoich rodzinnych kątów odmieniony. Miał już bojową świadomość klasową.

Jak wyglądały ludzkie wybory w tamtych czasach pokazuje autobiografia Pauliny Wagnerowej z Kłodnicy koło Kędzierzyna. Urodziła się w 1873 roku w biednej chłopskiej rodzinie, szybko osieroconej przez ojca. Matka z 3 hektarów pola, obrabianych gołymi rękami, musiała wyżywić szóstkę dzieci. Kiedy Paulina skończyła szkołę, pojechała do Rybnika, gdzie znalazła pracę w księgarni. Zaczęła jako sprzątaczka i posługaczka, ale szybko wdrożyła się do pracy ekspedienta. Kiedy skończyła 16 lat brat właściciela księgarni w Rybniku, który miał swoją księgarnię w Berlinie, zaproponował jej pracę u siebie, za dwa razy wyższą płacę.

- Świat ciągnął mnie ku sobie, propozycja lepszego zarobku była nie do pogardzenia – pisała we wspomnieniach. – Okazało się wkrótce, że inne praktykantki w berlińskiej księgarni otrzymywały wynagrodzenie dwukrotnie wyższe niż ja. Herr Muller szukał zatem na Śląsku taniej siły roboczej.

Emigranci tworzyli kolonie liczące nawet setki tysięcy ludzi w przemysłowych regionach Niemiec. Zostawali na stałe, za granicą rodziły się im dzieci. Franciszek Gumnior z Opola urodził się nad Łabą w centralnych Niemczech, gdzie jego rodzice wyjechali do pracy. Jego ojciec w 1921 roku przyjechał na rodzinny Śląsk, żeby wziąć udział w plebiscycie. Dwoje swoich dzieci, między innymi Franciszka, zostawił wtedy na wychowanie u krewnych pod Olesnem. Po czterech latach tułania się na służbie u różnych gospodarzy obaj bracia znów pojechali na saksy w rolnictwie.

- Wyzysk kułacki był wszędzie taki sam. Na Opolszczyźnie praca była o tyle łatwiejsza, że choć język był zrozumiały – pisał we wspomnieniach Gumnior.

Zgodnie z tradycją: nędza i bezrobocie

Równie długą tradycję na Opolszczyźnie ma duże i dokuczliwe bezrobocie. W czasach wielkiego kryzysu nawet co dziesiąty zarejestrowany w Niemczech bezrobotny mieszkał na Opolszczyźnie. 31 stycznia 1933 roku liczba bezrobotnych w rejencji opolskiej według oficjalnej statystyki sięgnęła „zastraszającej cyfry” 141 tys. ludzi. Dla porównania: obecnie mamy w województwie 21 tysiące zarejestrowanych ludzi bez pracy, ale przedwojenna rejencja opolska była większa o powiat raciborski. W szeregu powiatów w 1933 roku na tysiąc mieszkańców przypadało ponad 100 bezrobotnych. Trudno to jednak porównać z dzisiejszą stopą bezrobocia (6 procent w województwie), która oznacza, że na tysiąc osób w wieku produkcyjnym 60 jest zarejestrowane w powiatowy urzędzie pracy.

- Jak sobie przypominam już w 1924 roku na całym Śląsku Opolskim z Bytomiem, Gliwicami i Zabrzem włącznie było blisko 100 tys. osób dotkniętych bezrobociem – pisał we wspomnieniach Józef Słowik z Nowej Wsi Królewskiej. – Ówcześnie wychodzące w Opolu gazety „Oppelner Zietung”, „Oder – Bote” lub „Nowiny Codzienne” roiły się od wzmianek na temat licznych redukcji w zakładach pracy i pogarszającej się sytuacji robotników.

Na początku lat 20-tych państwowe wsparcie dla bezrobotnego wynosiło 1,2 marki tygodniowo. Później zasiłek wynosił miesięcznie 12,5 marki, a najniższa pensja była średnio dwa razy większa. Kiedy już za Hitlera uruchomiono państwowe programy budowy dróg i mostów, wszyscy urzędowo wezwani na 6 tygodni do pracy przymusowej musieli zawiesić swój zawód i zarabiali po równo – 48 fenigów na godzinę.

Jan Mrocheń, przedwojenny działacz komunistycznej Partii Niemiec tak wspominał 1926 rok: W Opolu i powiecie było przeszło 15 tys. bezrobotnych. Kiedy nadchodziła zima, wielu przymierało głodem.

Karol Pacuła z Opola, w latach 20-tych jako bezrobotny był zarejestrowany w Arbeitsamcie czyli urzędzie pracy. Trzeba się tam było zgłaszać co dwa dni, a zasiłek był wypłacany co tydzień. Dyrektor urzędu niejaki Stanke „występował bardzo ostro przeciwko bezrobotnym, kierując wielu z nich do pracy w głąb Niemiec: do Saksonii i Nadrenii. Tym zaś, którzy nie chcieli się zgodzić na wyjazd, wstrzymywano wypłacanie zasiłku”.

W 1930 roku w Opolu odbył się nawet kongres bezrobotnych, na który zjechało się tysiąc delegatów z całego Śląska Opolskiego. Żądali min. pracy, wyższych zasiłków. Delegacja kongresu poszła przedłożyć te postulaty przewodniczącemu rejencji opolskiej, a w tym czasie pozostali delegaci pod jego siedzibą skandowali: „Pracy i chleba. Precz z rządem, który pogłębia nędzę robotników”.
Historyk prof. Wanda Musialik dowodzi, że notowane w Niemczech po dojściu do władzy Adolfa Hitlera zmniejszenie bezrobocia przebiegało najwolniej w rejencji opolskiej, przynajmniej do 1937 roku. Przełom w walce z bezrobociem dokonał się na Opolszczyźnie dopiero po 1938 roku, kiedy Hitler kazał rozwijać w przemysł chemiczny, produkujący syntetyczne paliwa na potrzeby armii.

Zawsze na paryferiach?

Bieda, bezrobocie, brak perspektyw tak jak dziś rodziły patologię społeczną. Szymon Koszyk tak opisywał przedwojenne Zaodrze w Opolu, gdzie się urodził i wychował: Pijaństwo było tu przyczyną ruiny wielu rodzin. Obrzydliwe sceny wojen domowych były na porządku dziennym. Niejeden ojciec upijał się dlatego, że nędzny jego zarobek nie starczył na wyżywienie licznej dziatwy. Było tego za dużo, aby umierać, za mało zaś by żyć. W dni wypłaty alkohol płynął licznymi strumieniami w szynkach.

Ryszard Hajduk, powojenny polski dziennikarz i publicysta postawił tezę, że Śląsk Opolski odgrywał w całokształcie gospodarki niemieckiej rolę drugorzędną, ograniczoną prawie wyłącznie do dostarczania nadwyżek ludnościowych pozostałej części Rzeszy. To zaś powodowało dalsze zaniedbania cywilizacyjne: Opolszczyzna miała wyższe wskaźniki umieralności na gruźlicę, wyższą śmiertelność niemowląt. Opolszczyzna była też najbardziej zadłużona przez lokalne władze. Te dane, według propolskiego publicysty, obrazują skalę nędzy i zaniedbań na Opolszczyźnie, która była specjalnie zaniedbywana i pomijana przez niemieckie władze centralne w rozdziale pieniędzy.

- Inwestować jak najmniej, a ciągnąć jak największe korzyści – oto jak brzmiało hasło pruskiej, a następnie hitlerowskiej polityki wobec Śląska – pisze Ryszard Hajduk. – Ośrodki przetwórcze starano się wszelkimi siłami budować na innych terenach Rzeszy, aby nie dopuszczać do utworzenia na Śląsku przodującego zagłębia przemysłowego. (…) Nic dziwnego że przy takim stosunku kapitalistów niemieckich Śląsk, który w ubiegłym wieku należał do przodujących centrów przemysłowych, tracił w XX wieku systematycznie swoją pozycję na rzecz Zagłębia Ruhry i w okresie międzywojennym przestał się właściwie liczyć jako konkurent.

Oceniając tezy Ryszarda Hajduka należy jednak pamiętać, że pisał je przede wszystkim w celach propagandowych, żeby wychwalać powojenne dokonania. „Dzięki władzy ludowej przed Opolszczyzną otwarły się perspektywy świetności i rozkwitu, jakich przedtem ziemia ta nigdy nie zaznała”.
PS. Korzystałem z publikacji: Pamiętniki Opola, Wydawnictwo Literackie, Kraków 1953.

od 7 lat
Wideo

Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska