Parafia to my

Fot. Sławomir Mielnik
Ksiądz proboszcz zaraz po pogrzebie babci Józefy obrócił się i odszedł od swoich parafian, nie udzielając im żadnych wyjaśnień.
Ksiądz proboszcz zaraz po pogrzebie babci Józefy obrócił się i odszedł od swoich parafian, nie udzielając im żadnych wyjaśnień. Fot. Sławomir Mielnik
Proboszcz musi odejść - mówią parafianie z Rogów. Ksiądz milczy, tłumaczy się tylko przed kurią.

Koniec życia Józefy Dobosz nastąpił w ubiegłym tygodniu. Była dobrą kobietą.
Pracowita - mówią kobiety ze wsi Rogi.
Zawsze wszystkim życzliwa - podkreślają ludzie z sąsiednich wiosek.
Jak każdy człowiek, zasługiwała na godny, spokojny pochówek. Odbył się w zeszłą sobotę. Nie był spokojny. Stał się kroplą, która przelała kielich goryczy. Otworzył parafianom usta.
Trzy dni po pogrzebie parafianie w liczbie 81 uchwalili, że wysyłają swoją delegację do księdza arcybiskupa Alfonsa Nossola. Wczoraj rano czterech delegatów zawiozło pismo do Kurii Diecezjalnej w Opolu.
"Nie możemy dłużej znosić takiego zachowania księdza Wojciecha Tyczyńskiego. Tego, jak nas traktuje. Ten człowiek niszczy ludzi, odsuwa ich od Boga. Wystarczająco długo to znosiliśmy. Nadszedł czas, aby to zmienić" - napisali ludzie z Rogów.
I jeszcze: "W związku z powyższym prosimy o zmianę proboszcza naszej Parafii, jeżeli ksiądz Arcybiskup nie ustosunkuje się do naszej prośby, ksiądz zostanie pozbawiony do skutku dostępu do kościoła. Prosimy o pilne rozpatrzenie naszej prośby w ciągu 14 dni. Z poważaniem Parafianie. Szczęść Boże."
Co się stało we wsi Rogi?

To nie jest bunt

W dniu pogrzebu na żadnej twarzy nie malowała się złość. Nie było jej też na twarzach ludzi podczas spotkania w świetlicy wiejskiej. Co było? Smutek. Żal. Rozczarowanie. Żadnego buntu, tylko wołanie o pomoc. Kto miałby pomóc? Z pewnością ksiądz arcybiskup, którego mądrości ludzie bezgranicznie ufają. Gazeta też pewnie pomoże. A już z pewnością pomoże Pan Bóg, który na to wszystko patrzy i w którego moc nikt w Rogach ani przez moment nie wątpił. Zwątpienie dotyczy bowiem wyłącznie autorytetu księdza proboszcza.
Chociaż ksiądz Wojciech Tyczyński nastał w parafii pod wezwaniem Narodzenia Najświętszej Maryi Panny szesnaście lat temu, tę historię trzeba było zacząć od końca, czyli od pochówku babci Józefy.
- Takiego pogrzebu u nas we wsi jeszcze nie było - kręcą głowami starsze kobiety.
Przed laty Józef Dobosz, mąż Józefy, miejscowa złota rączka, wiele zdziałał dla miejscowego kościoła - bezinteresownie, za "Bóg zapłać". Zmarł w 1992, spoczął na jedynym wówczas cmentarzu w Rogach - zaraz przy kościele, pod kamienną płytą nowiutkiego pomnika w grobie na dwie trumny. Babcia Józefa nie wyobrażała sobie nawet, że po śmierci nie znajdzie się u boku męża.
Rodzina - córki, zięciowie, wnuki - uronili po jej śmierci wiele łez, zamówili firmę pogrzebową, złożyli nieboszczkę do trumny, kupili wieńce. Był piątek, dzień przed uroczystością, kiedy się dowiedzieli, że pochówku przy mężu babcia mieć nie będzie, ale na nowym cmentarzu w Rogach - taka jest bowiem wola księdza proboszcza i rady parafialnej. Poczuli rozpacz, ale też nadzieję, że uda się księdza przekonać. Nadzieja była daremna. Została sama rozpacz.

Logiki w tym nie widać

Z cmentarzem w Rogach jest tak: ten stary, przy kościele, sąsiaduje z prywatnym domem. W latach 90., krótko po śmierci dziadka Dobosza, opolski sanepid uznał, że tam chować ludzi już nie można - ze względów epidemiologicznych i z powodu pobliskiej studni z wodą pitną. Zagroził nawet kolegium do spraw wykroczeń i wyznaczył czerwoną linią strefę do 50 metrów od domu sąsiada. Tu pochówki są zakazane. Chociaż od tej pory w Rogach pociągnięto wodociąg, to na ten przepis powoływał się ksiądz proboszcz w związku z pogrzebem babci Józefy. Przywiózł nawet wczoraj dokumenty do kurii, kiedy księdzu sekretarzowi udało się go zawezwać do Opola za pomocą faksu.
Jednak logiki w sprawie pochówków nie widać. Chociaż w Panu wszyscy jesteśmy równi, to w Rogach niekoniecznie. Zdaniem parafian tylko od woli proboszcza zależy, kto gdzie spocznie po śmierci. Dlatego w zeszłym roku bez problemu pochował "w czerwonej strefie" matkę Ryszarda Śnieżka, a teraz nie chciał kilka metrów dalej pochować jego teściowej, Józefy.
- Ksiądz proboszcz wyjaśniał mi, że nie zgodził się na to sąsiad cmentarza - mówi ksiądz Kobienia. - Sąsiad powiedział mu ponoć, że nie stanie na drodze konduktu, ale wyciągnie wobec proboszcza konsekwencje prawne.
- Nie do mnie należała decyzja w sprawie tego pogrzebu - zapewnia sąsiad. - Nie wiem, czemu ksiądz proboszcz różnych ludzi do mnie wysyła. Moje nieszczęście polega na tym, że mieszkam w takim miejscu.
Wątek sądowy pojawił się także w rozmowie księdza proboszcza z Józefem Lelkiem, właścicielem zakładu pogrzebowego w Niemodlinie, który chował babcię Doboszową.
- Zadzwonił do mnie ksiądz proboszcz i postraszył sądem, jeśli pochowamy na starym cmentarzu - relacjonuje pan Józef. - Piętnaście minut później znów dzwonił i stwierdził, że tamtej rozmowy nie było. Wszystko się działo w piątek wieczorem, kiedy podwójny grób był już rozkopany i przygotowany.
A co na to wszystko sanepid?
- To już nie jest w naszej gestii - mówi Marzena Nanowska-Geisler, kierownik działu higieny komunalnej w powiatowym sanepidzie w Opolu. - Możemy tylko wydać opinię, czy nie ma przeciwwskazań sanitarnych do pochówku. To cmentarz parafialny, na którym nie obowiązuje władza świecka, tylko kościelna.

Milczenie nie jest złotem

Władza kościelna, czyli Kuria Diecezjalna w Opolu, została powiadomiona o sytuacji przez rodzinę babci Józefy w tamten tragiczny dzień przed pogrzebem.
- Razem z księdzem biskupem Pawłem Stobrawą rozmawialiśmy wówczas z księdzem Tyczyńskim. Tłumaczyliśmy mu, że jeśli na cmentarzu jest podwójne miejsce, można tam pochować, jednak przy respektowaniu obowiązującego prawa sanitarnego - mówi ksiądz Kobienia, do którego trafili zrozpaczeni ludzie. - Z relacji proboszcza wynikało wówczas, że doszło do porozumienia z sąsiadem i że pani Józefa zostanie pochowana na starym cmentarzu. Bardzo się zdziwiłem, kiedy stało się inaczej. Nie rozumiem, dlaczego ksiądz Tyczyński zmienił zdanie.
Nikt tego nie rozumie.
Sąsiedzi widzieli, jak miotają się krewni babci Józefy. W podobnej sytuacji może się znaleźć w przyszłości aż sześć rodzin, które mają wykupione miejsca na starym cmentarzu.
W ludziach jest smutek i determinacja. Czy ksiądz proboszcz to widzi? Nie wiadomo, bo milczy. Unika ludzi. Telefonów nie odbiera. Z redakcji gazety, ale też z kurii biskupiej.

Ksiądz wzywa policję

Po uroczystości pogrzebowej Kazimierz Hemon, zięć babci Józefy, chciał publicznie zapytać o jedno: Dlaczego ksiądz tak postąpił? Proboszcz nawet na niego nie spojrzał. Odwrócił się i powolnym krokiem wyszedł z nowego cmentarza. Nie przyśpieszył ani odrobinę, kiedy fotoreporter zaczął robić zdjęcia. Udawał, że nie słyszy pytań.
- Dlaczego ksiądz proboszcz mówił rodzinie i gazecie, że pochowa Józefę Doboszową przy mężu, a stało się inaczej? Milczenie.
- Gdzie jest prawda, księże proboszczu? Milczenie.
- Dlaczego ksiądz proboszcz nie wyjaśni wszystkiego swoim parafianom i rodzinie zmarłej? Milczenie.
- Przecież duchowny powinien być dla wiernych autorytetem... Milczenie.
Pod cmentarną bramę podjechał tajemniczy samochód.
Krótkie przywitanie z mężczyzną, który z niego wysiadł.
- Proszę nam dać spokój - powiedział mężczyzna.
Proboszcz wsiadł do samochodu i odjechał. Parafianie stanęli jak wryci.

- Żyjecie tak od szesnastu lat. Chcecie tak mieć przez następne szesnaście? - pytał parafian Tadeusz Peluch, zięć zmarłej.

- To byli policjanci z komisariatu w Niemodlinie, którzy nie znali wszystkich okoliczności - Sławomir Szorc, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Opolu, potwierdza to, o czym wie już cała parafia. - Mieliśmy interwencję. Ksiądz proboszcz zgłosił, że boi się o swoje bezpieczeństwo. Policjanci tylko księdza podwieźli, wysiadł po stu metrach. Zawsze interweniujemy, jeśli chodzi o czyjeś bezpieczeństwo.
Ale przecież nikt nie chciał ani bić swojego proboszcza, ani mu ubliżać.

20 złotych za sakrament komunii

- Myśmy wiedzieli od lat, jak wygląda sprawa z naszym cmentarzem - mówi sołtys Rogów, Zbigniew Nowak. - Gdyby w 2000 roku, kiedy powstał nowy cmentarz, proboszcz wprowadził jedną zasadę dla wszystkich: "Teraz tam i tylko tam będziemy chować", wszystko byłoby jasne. Ale jasne nie jest, bo miejsce pochówku zależy od tego, czy ktoś ma pieniądze.
- Ksiądz proboszcz twierdził, że to cmentarz komunalny - mówi Józef Micun, były sołtys Roszkowic. - To ma znaczenie: za miejsce na komunalnym, należącym do gminy, trzeba płacić, a za miejsce na parafialnym - nie. Myśmy dokumenty widzieli. Jest parafialny. Więc dlaczego ksiądz każe sobie płacić?
- Mojego ojca chciał przy śmietniku pochować, nie zgodziłam się - wspomina z żalem Jadwiga Buczkowska. - Powiedział, żebym zapłaciła, bo to cmentarz gminny. Kiedy przez prawie półtora roku chorowała obłożnie moja mama, przyjeżdżał do domu z komunią. Kazał sobie za to płacić 10 złotych.
Stawka za komunię wzrosła do 20 złotych - informują panią Jadwigę inni parafianie.
- No, tak... tamto było kilka lat temu - mówi kobieta.
- Nie ma żadnych stawek w naszej diecezji - zapewnia ksiądz Joachim Kobienia. - Już dawno zostało ustalone, że można ofiarować co łaska, dobrowolnie.

Kasa i wczasy

Tymczasem gdy w Rogach zamawiasz mszę św. w intencji bliskiej osoby - też musisz mieć co najmniej 20 zł. Jeśli ktoś da więcej, może się okazać, że zamówiona msza się odbędzie, ale w intencji tych bogatszych. Pieniądze - to słowo często wypowiadają parafianie w kontekście swojego proboszcza.
- W naszej parafii trzeba by chyba kasę fiskalną postawić - twierdzi Jan Błaszków.
Księdza interesują tylko kasa i wczasy! - twierdzą inni mieszkańcy i dlatego właśnie o pieniądzach musieli napisać księdzu arcybiskupowi.
Gdzie są pieniądze z ubezpieczenia dachu? Gdzie meble antyczne, które starsi parafianie pamiętają z czasów poprzednich proboszczów? Dlaczego przed wiernymi zatajono fakt, że agencja rolna zwróciła parafii ziemię uprawną o powierzchni 15 ha i są z tej ziemi zyski? Jakim prawem ustalono w Rogach stawki za wykopanie grobu w wysokości: 100 zł za dziecko, 400 za dorosłego, 500 zł za podwójny grób? Dlaczego za udzielenie sakramentu małżeństwa płaci się w Rogach nie "co łaska", tylko równo tysiąc złotych? To dlatego nikt nie chce w Rogach ślubu brać. W zeszłym roku odbył się tylko jeden - twierdzą ludzie (kuria nie ma takich danych). Albo dlaczego w Rogach ministrantów jest jak na lekarstwo? Niech powiedzą rodzice dzieci. Bo się zdarzało, że ksiądz rękę na dzieci podniósł na religii.
- Nasz proboszcz zapomniał, że parafia to my wszyscy - kiwa głową Irena Szeliga. - Tymczasem my nawet nie wybieramy naszej rady parafialnej, bo ją powołuje ksiądz proboszcz.
- A roboty w kościele? Jak było z remontem dachu? - pyta Józef Micun. - Jak z murem na cmentarzu? Ksiądz się remontami nie interesuje. Ja tylko czekam, aż się nasz kościół zapali, bo instalacja elektryczna jest w strasznym stanie, chociaż są na naprawę pieniądze. Czy gdyby ksiądz proboszcz zajął się naprawą dachu, to dach byłby zrobiony?
- Na pewno nie! - woła sala.

Ksiądz arcybiskup pomoże

Parafia w Rogach liczy 503 wiernych. To mieszkańcy wsi: Rogi, Góry Małe, Góry Wielkie, Roszkowice, Rutki, Tarnica i Tłustoręby. Na wtorkowym zebraniu wszystkie wioski oprócz dwóch ostatnich wytypowały tych, którzy ich mają reprezentować w sprawie księdza. Na zebraniu nie było ani proboszcza, ani żadnego członka rady parafialnej (Stefan Mesjasz, jej przewodniczący, stwierdził jeszcze przed pogrzebem, że jak teściową chował, to na nowym cmentarzu, bez kombinowania i teraz też nie będzie się księdzu wtrącał) i - niestety -- ani jednej osoby, która by powiedziała o księdzu, że porządny z niego człowiek. Sumienny duszpasterz. Opiekun kościoła i dusz ludzkich.
Świętej pamięci Józefa Dobosz znana była ze swojej pobożności. Wierzyła w Boga, Kościół i księdza proboszcza.
- Ksiądz ją zawiódł - mówi Henryk Giercuszkiewicz, jeden z delegatów do kurii.
- Zrobimy wszystko, żeby babcia leżała przy dziadku, to było dla niej bardzo ważne - krewni pani Doboszowej chcą przenieść zwłoki.
- Jest mi bardzo przykro. Ta sprawa uderza w Kościół. Zrobię wszystko, żeby złagodzić rodzinie pani Józefy ból, pomóc w uzyskaniu zgodę na ekshumację i ponowny pochówek na starym cmentarzu - deklaruje ksiądz Joachim Kobienia. - Tyle mogę w tym momencie. Pozostałymi zarzutami wobec księdza proboszcza zajmie się w przyszłym tygodniu osobiście ksiądz arcybiskup, który jest dla nas wszystkich jak ojciec. Wysłuchamy księdza proboszcza. Każdy człowiek ma prawo do obrony.
Obrona jest możliwa tylko wówczas, kiedy chce się mówić. Ksiądz Tyczyński nie przerywa milczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska