Paragraf 64, czyli jak to się stało, że Święty, Ryjek, Kiler i Dziki podbijają scenę muzyczną

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Więzienny zespół zaczynał na sprzęcie, który kupił zakład karny. Obecnie skazani sami kupują kolejne instrumenty.
Więzienny zespół zaczynał na sprzęcie, który kupił zakład karny. Obecnie skazani sami kupują kolejne instrumenty. Radosław Dimitrow
- Wspólne granie bardzo nas zmieniło, dało nam nowy sens życia - mówią członkowie więziennego zespołu, który zyskuje na popularności. W swoich utworach przestrzegają młodych ludzi przed odsiadką.

Deja vu

Ten sam kolor ścian, ten sam dzwonka dźwięk;
Gdy podnosisz cień i zaczynasz dzień.
Widok z okna też, nic nie zmienił się;
Od momentu, gdy
zapadałeś w sen.
Ten sam zmięty strój,
wciągasz na swój garb
Jesteś gotów, by
ktoś otworzył drzwi.
Teraz nastał czas,
by policzyć nas;
Jeden dwa i trzy,
już zamknięte drzwi.
Ref:
Czyżbym cierpiał na
chroniczne deja vu;
Co dzień kraty cień
i zamknięte drzwi
Cztery ściany i
stalowe łóżka trzy;
Ten wariatów dom
stał się domem mym.

Zanim Adrian S., pseudonim "Ryjek", trafił do więzienia dla recydywistów w Strzelcach Opolskich, był znanym w Bytomiu raperem. Muzyka, którą tworzył z grupą "Bezimienni", dosłownie trzęsła murami osiedlowych bloków, bo nastolatkowie potrafili słuchać jej na cały regulator. To był 2004 rok, a kariera Ryjka zapowiadała się bardzo dobrze. Ale on w tym samym czasie miał coraz większe kłopoty z prawem. Do tego stopnia, że wydano za nim Europejski Nakaz Aresztowania.

Wpadł na ulicach Wielkiej Brytanii, gdzie ukrywał się przed wymiarem sprawiedliwości. Następnie został odesłany do Polski. Przed sądem w Opolu stanął w czerwonym drelichu - żeby nie uciekł, pilnowało go kilku uzbrojonych policjantów. Co takiego narozrabiał Ryjek?

Poza rapowaniem zajmował się kradzieżami i włamaniami. Lista jest naprawdę długa. Celem były przede wszystkim sklepy z wartościowym towarem: perfumami, biżuterią, markowymi ubraniami i telefonami, m.in. w Strzelcach Opolskich i Oleśnie. Pierwszego skoku dokonał jeszcze w 2002 r. Miał wtedy zaledwie 17 lat.

- Byłem nastolatkiem i kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, że młodzieńcze wyskoki skończą się więzieniem… - mówi Ryjek. - Gdybym wtedy całą swoją energię włożył w muzykę, to dzisiaj pewnie byłbym w zupełnie w innym miejscu. Ale niestety, czasu nie cofnę. Karę muszę odsiedzieć...

Święty, Kiler i Dziki, czyli Maciej J., Mariusz S. i Bogumił K. - skazani ze strzeleckiego Zakładu Karnego nr 2 - także święci nie są. Mają na karku wyroki za najcięższe przestępstwa, włącznie z usiłowaniem zabójstwa. O swojej przeszłości mówią niechętnie. Wiedzą, że wyrządzili kiedyś sporo zła. Przekonują jednocześnie, że choć przez wielu zostali skreśleni, to dziś są zupełnie innymi ludźmi.

Za kratami założyli zespół. Nazwali go Paragraf 64 - który w kodeksie karnym oznacza recydywę. Chcą udowodnić, że są w stanie osiągnąć sukces, nawet będąc po drugiej stronie muru.

- Muzyka bardzo mnie zmieniła - przyznaje Kiler, gitarzysta zespołu. - Choć zabrzmi to górnolotnie, to dała nowy sens życia. A wszystko zaczęło się od kilku chwytów, które opanowałem na gitarze basowej. W więzieniu było na to sporo czasu, więc mogłem ćwiczyć godzinami.

Skąd Kiler wziął gitarę? Podobnie jak perkusję, mikrofony i nagłośnienie, kupił ją zakład karny. Instrumenty miały wspomagać resocjalizację więźniów i pomagać im rozładować napięcia.

- Bo nie ma nic gorszego niż sfrustrowany osadzony, który buntuje się przeciwko obowiązującym zasadom - zauważa Jarosław Timoszuk, wychowawca więzienny w strzeleckiej "Dwójce" .

Nikt się nie spodziewał jednak, że skazani rozwiną muzyczne pasje do tego stopnia i uda im się wydać własną płytę, nagrać teledysk, a nawet ruszyć z koncertami po Polsce.

Święty chwyta za mikrofon

To, że siedzimy - nie znaczy, że się obijamy. Każdy z nas pracuje np. w przywięziennej fabryce butów - tłumaczy Święty, wokalista i autor tekstów. - Na próby zostają nam tylko popołudnia. Ale staramy się maksymalnie wykorzystać ten czas. Ćwiczymy nawet 6 razy w tygodniu, co najmniej po 2 godziny. Zaczynaliśmy od coverów. Teraz gramy własne kawałki. W skrócie to rock z elementami hip-hopu.

Święty daje zespołowi to, co najważniejsze, czyli wokal. Jego koledzy mówią, że ma głos nie do podrobienia. Ale przygodę ze śpiewem zaczął trochę przez przypadek, bo wcześniej za mikrofonem stał Kiler, a Święty tylko przygrywał na gitarze. Zmiana nastąpiła w momencie, gdy ekipa miała mieć występ, a sąd wezwał Kilera na rozprawę w Katowicach. Strażnicy zawieźli go tam w konwoju, a Święty musiał chwycić za mikrofon. Potem tak już zostało.

Paragraf przez pewien czas grał w zamknięciu - nie wychodząc z więziennych murów. Przełom nastąpił w październiku ubiegłego roku. Wychowawca Jarosław Timoszuk zgłosił zespół na przegląd muzyki więziennej "Blues zza krat", który został zorganizowany w Wojkowicach. Rockowa kapela kompletnie zaskoczyła jurorów. Przebiła wszystkich pozostałych uczestników, a Paragraf odebrał nagrodę za pierwsze miejsce. Święty, Kiler, Dziki i Ryjek mieli przy tym sporo szczęścia. Trafili na ludzi, którzy zdecydowali, że im pomogą. Ich twórczością zainteresowała się fundacja "Sławek" z Warszawy i Janusz "Yanina" Iwański, muzyk - znany m.in. z współpracy z zespołem Maanam i twórca jazzowej grupy Tie Break.

- Zauważyliśmy, że tkwi w nich ogromny potencjał. Szkoda byłoby zaprzepaścić to, co udało im się stworzyć - zauważa Krzysztof Łagodziński, który działa w fundacji.
Krzysztof wie, o czym mówi, bo zna dziesiątki przypadków więźniów, którzy po wyjściu zza krat sądzili, że poradzą sobie na wolności. Rzeczywistość okazywała się jednak bardziej brutalna. Zostawali bez pracy, dachu nad głową, co z kolei zmuszało ich, żeby wrócić do przestępczego fachu. - Pomagamy skazanym, odkąd mój ojciec zatrudnił kiedyś w swoim warsztacie samochodowym Sławka - człowieka, który wyszedł na wolność po odsiadce i nie miał się gdzie podziać - dodaje Łagodziński. - Za Sławkiem przyszli do nas następni skazani, aż się okazało się jest ich tylu, że trzeba było założyć fundację. Zespół Paragraf 64 to jeden z większych projektów. Liczymy na to, że po wyjściu na wolność jego członkowie będą mogli zająć się muzyką i nie wrócą już na złą drogę.

Przepustka do wolności

Zanim Paragraf 64 nagrał płytę, muzycy musieli "przeskoczyć" kilka problemów, które nie są znane kapelom z wolności. Po pierwsze, żeby zarejestrować nagrania dźwiękowe - musieli wybrać się do profesjonalnego studia. Po drugie - nie mógł to być typowy wyjazd na zasadach, na jakich konwojowani są na co dzień więźniowie - trudno byłoby przecież grać na instrumentach w kajdanach.

Na szczęście wyrozumiały okazał się też dyrektor jednostki. Dał całej grupie więźniów przepustki i to na całe cztery dni.

- Bo wierzę w resocjalizację - przekonuje Andrzej Tesarewicz, dyrektor strzeleckiej "Dwójki". - Choć ci więźniowie mają długoletnie wyroki, to wszyscy mają już "z górki", czyli odsiedzieli ponad połowę kary i zbliżają się do okresu, w którym mogą się ubiegać o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Skoro za kilka lat mają wyjść na wolność, to warto ich do tego przygotować. Poza tym uważam, że jak się człowiek potknie, nawet bardzo poważnie, to trzeba mu pomóc się podnieść.
Płyta Paragrafu 64 wyszła w czerwcu i została bardzo dobrze przyjęta. Więźniowie śpiewają na niej m.in. o tym, jak wygląda życie za kratami i dlaczego nie warto trafić do tego miejsca.

"Tą płytą chciałbym podziękować mojej cudownej mamie i tacie, który patrzy na mnie z góry, za życie, opiekę i wytrwałość. Synkowi Maćkowi Juniorowi za chęć rozmowy, pomimo że marny ze mnie ojciec. Rodzinie, która się ode mnie nie odwróciła i przyjaciołom" - napisał Święty na okładce płyty.

Ryjek: za kraty już nie wrócę

Wkrótce o więziennym zespole może być jeszcze głośniej. Więźniowie szykują kolejne koncerty po kraju i coraz głośniej o nich w internecie: "Szacun za muzę", "Robicie dobrą robotę, a gdy słucham tekstu, to aż ciary przechodzą" - piszą internauci.

W międzyczasie więźniowie udzielili wywiadów dla telewizji TVN, TVP, portali Onet i Interia oraz kilku rozgłośni radiowych. Wkrótce zagrają koncert w Mrągowie na festiwalu country. Skazani zdobywają też fanów na Facebooku i YouTubie. Ich profile w internecie prowadzone są przez znajomych i wolontariuszy, bo za kratami więźniowie nie mają dostępu do sieci.

Jeszcze dużo czasu upłynie jednak, zanim członkowie Paragrafu 64 wyjdą na wolność i będą mogli swobodnie koncertować. Najbliżej do końca odsiadki ma Ryjek. On zresztą już teraz wiąże z muzyką poważną przyszłość - niedawno nagrał z Bezimiennymi nowy kawałek - "Nigdy nie zostaniesz sam", a podczas przepustki koncertował nawet kilka razy na scenie. Co ciekawe - fani, którzy przyszli na występ, kompletnie nie zdawali sobie sprawy, że Ryjek następnego dnia będzie musiał wrócić do celi i znów będzie więźniem.

- Wolność i to, co za murami, to są dwa kompletne różne światy - dodaje Ryjek. - Pogodziłem się z tym, że muszę odkupić winę. Ale na pewno zrobię wszystko, żeby po odbyciu kary już nigdy nie wrócić za kraty.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska