Paulla: - Nie jestem Edytą Górniak

fot. Archiwum artystki
fot. Archiwum artystki
Rozmowa z Paullą, wokalistką, laureatką konkursu Top Trendy

- Niewielu wie, że Paulla, która podbiła publiczność na ostatnim festiwalu w Sopocie, pierwsze kroki stawiała na Festiwalu Piosenki Angielskiej w Brzegu. Dziesięć lat temu zdobyłaś tam II nagrodę. Podobno nawet mieszkałaś w Brzegu?
- To prawda. Zatrzymałam się w Brzegu na półtora roku po konkursie. I bardzo miło wspominam to miasto. Ale mam duszę włóczykija i przeniosłam się do Warszawy. Przeprowadziłam się tu za względu na pracę. To raczej nie jest moje miejsce.

- Na ile nagroda z Brzegu przyczyniła się do tego, że jesteś dziś w tym miejscu, w którym jesteś - z platynową płytą na koncie, fanklubami, nagrodami?
- Każdy festiwal, konkurs czy przegląd, w którym brałam udział, na pewno się do tego przyczynił. W końcu każdy z nich był małym krokiem na długiej drodze, jaką o lat idę. Ale nie chcę ustawiać tych wydarzeń w hierarchii ważności. Dzięki festiwalowi w Brzegu dostałam zaproszenie do "Szansy na sukces" od pani Elżbiety Skrętkowskiej, więc było to dodatkowe wyróżnienie.

- Brałaś udział nie tylko w "Szansie…", również w "Idolu" oraz "Drzwiach do kariery" organizowanych przez Michała Wiśniewskiego. Te programy otwierają drzwi?
- Nie jestem tego pewna. Hartują i pokazują ten świat od kuchni, ale nie wystarczy raz wystąpić w takim programie, żeby zostać gwiazdą. I nie można sobie po nich zbyt wiele obiecywać. Tym bardziej, że dla ich twórców liczy się przede wszystkim to, by zrobić show, a nie pomóc młodemu artyście. Jego pasja i marzenia o robieniu czegoś pięknego są w tym wszystkim mało ważne. Ale żeby nie było tak pesymistycznie: wierzę w to, że jeśli ktoś kocha to, co robi, i stara się robić to jak najlepiej, to w końcu wypłynie.

- Tak było w twoim przypadku?
- Dokładnie tak. Moja płyta "Nigdy nie mów zawsze" ukazała się 28 listopada ubiegłego roku. Kompletnie nikt mnie wtedy nie kojarzył, choć śpiewałam od wielu lat i brałam udział w kilku programach telewizyjnych. Włożyliśmy w nią dużo pracy, ale również naszej pasji i marzeń, dlatego tak bardzo cieszyłam się, kiedy po kilku miesiącach okazało się, że osiągnęła status złotej!

- A krótko potem platynowej. W niecały rok z nieznanej dziewczyny stałaś się gwiazdą. Twoje piosenki grają radia, wideoklipy pokazują telewizje, jesteś laureatką sopockiego Top Trendy. Czujesz, że jesteś na szczycie?
- Jestem bardzo dumna i szczęśliwa, że tyle pięknych wydarzeń miało miejsce w ostatnim roku. Ale nie jest to jeszcze to, co chciałabym osiągnąć! Jak widać, jestem łakomczuchem… (śmiech). Poza tym byłoby źle, gdybym tak myślała. Oznaczałoby to, że osiadam na laurach. Poza tym Polska to nie Hollywood. Pierwszy sukces nie ustawia tu komuś kariery. U nas trzeba pracować i cały czas zabiegać o swoje miejsce na scenie. Ale oczywiście cieszę się też z tego, co mam! I bardzo pilnuję, by do siebie i swojej twórczości mieć dystans. Najgorsze, co może się zdarzyć artyście, to przekonanie, że jest wielki. Na razie mi to nie grozi, bo droga do miejsca, w którym się znajduję, była długa i wyboista.

- W jednym z wywiadów mówiłaś, że masz za sobą kilka chudych lat.
- To prawda, mam za sobą dość trudny okres, jeśli chodzi o kondycję finansową. Ale takie lata uczą i sprawiają, że doceniamy to, co mamy, dlatego z perspektywy czasu uważam, że było to cenne doświadczenie. Nauczyło mnie pokory i nieoceniania innych ludzi. Co z tego, że ktoś stoi na ulicy? Skąd wiadomo, kim on był i dlaczego jest tu, gdzie jest? Skąd w nas ta buta i przekonanie, że nam się taki los nie zdarzy?

- Kiedy twoją muzykę zaczęły grać radia, można było usłyszeć: ta dziewczyna śpiewa jak Edyta Górniak. Że masz do niej nie tylko bliźniaczo podobny głos, ale też podobną manierą i nawet wyglądasz jak ona…
- (śmiech) Był czas, że strasznie mnie to irytowało. W końcu każdy chce pracować na swoje konto! Kiedy moja płyta zyskała status platynowej, liczyłam, że dziennikarze wreszcie przestaną o to pytać… Przecież z powodu podobieństwa do Edyty Górniak nie mogło się sprzedać kilkadziesiąt tysięcy krążków!

- Sprzedać nie, ale wypromować już tak...
- Debiutantowi oczywiście takie skojarzenie pomaga. Poza tym to wielki komplement, gdy początkującego artystę porównują do gwiazdy tego formatu, co Edyta Górniak. Ale mam nadzieję, że teraz zacznę zbierać punkty dla siebie. Udowodniłam przecież, że jestem sobą. Zdobyłam odbiorców, którzy kupili moją płytę, mimo że nie nazywam się Edyta Górniak.

- Na scenie i zdjęciach zawsze wyglądasz imponująco. Dużo czasu i uwagi poświęcasz wyglądowi?
- Nie. Przede wszystkim nie cierpię robić zakupów. Wypad do sklepu to dla mnie męczarnia. Teraz pracują ze mną ludzie, którzy choćby do klipów czy sesji zdjęciowych znoszą mi jakieś ciuchy. Jak dobrze w nich wyglądam, to mi je wypożyczają i mam z głowy kwestie zakupów (śmiech). Na makijaż i fryzurę przed koncertem wystarcza mi godzina, a na co dzień się nie maluję.

- A paparazzi?? Mogą cię złapać wynoszącą śmieci, bez make-up'u?
- Mam na to sposób - okulary słoneczne! Jak wychodzę gdzieś, gdzie może się czaić ktoś z aparatem, to mam je ze sobą (śmiech). Ale oczywiście zdarzyło mi się już, że mnie jednak nakryli...

- No i co?
- Nic. Każdy jest człowiekiem i ma prawo do odpoczynku. Jak chcą pisać, niech piszą, trudno. Mam 18-miesięczne dziecko i kiedy nie występuję, nie mam czasu na wielkie toalety.

- Bycie mamą i gwiazdą nie koliduje ze sobą?
- Jest to trudne i wymaga wyrzeczeń. Ale przecież mnóstwo mam pracuje zawodowo i na czas pracy zostawia swoje dzieci w żłobkach, przedszkolach czy u dziadków. Ja mam to szczęście, że mój syn zostaje z dziadkami, kiedy jadę na koncert. Najlepsza niania nie będzie tak dobra, jak dziadkowie, którzy za wnuka oddaliby życie. Poza tym Adaś potrzebuje stałego miejsca i spokoju. Tabloidy zarzuciły mi, że nie zabieram swego dziecka w trasy, jak niektóre artystki. Ale ja sobie tego nie wyobrażam. Jeździmy czasem po kilkanaście godzin w busie, mieszkamy w hotelach. Nie wiem, w imię czego miałabym na to skazywać swoje dziecko, skoro jest w tym czasie z troskliwymi dziadkami. Oczywiście, jest mi bardzo przykro, że go zostawiam. Ale tłumaczę sobie, że przecież nie jadę na dyskotekę, tylko do pracy. Jemu również staram się w ten sposób zapewnić przyszłość.

- Tabloidy dociekały, jaką jesteś mamą, jak rozpadał się twój związek z Adamem Kąkolem z zespołu Łzy, z którym byłaś i z którym masz syna.
- Jestem na to bardzo zła. Nie mam pojęcia, skąd brały się te kolejne doniesienia tabloidów i portali plotkarskich. Ze zdumieniem czytałam, że mamy wojnę o dziecko, że pierzemy brudy w mediach. Bardzo mnie to bolało. Adam też był zdziwiony. Tym bardziej, że żadnej wojny o dziecko czy prania brudów między nami nie było. Rozstaliśmy się w pokoju i jak wiesz nadal razem pracujemy. Ale wszyscy zdajemy sobie z tego sprawę, że czy się tabloidom coś mówi, czy nie, to one i tak piszą co chcą. A jeśli pytasz, jaką jestem mamą, to myślę, że zwyczajną. Taką, która kocha swoje dziecko najbardziej na świecie, dba o nie najlepiej jak umie i stara się jak najpełniej pokazać i wytłumaczyć świat. Wbrew pozorom macierzyństwo nie jest najtrudniejszą sztuką na świecie. Wystarczy kochać i kiedy dziecko staje się "mobilne", mieć oczy wokół głowy.

- Wydajesz właśnie reedycję krążka "Nigdy nie mów zawsze". Czemu nie zdecydowałaś się na nowy?
- Bo wymagałoby to masy pracy, a kompletnie nie mamy teraz na to czasu. Prócz koncertów jest mnóstwo pracy promocyjnej, a na mnie ciążą jeszcze dawne zobowiązania zawodowe i muszę się z nich wywiązać. Ale rok po pierwszym krążku chcieliśmy się jakoś odwdzięczyć tym, którzy sięgnęli po moją płytę. Ta reedycja jest bogata, bo ma aż pięć nowych piosenek. To jakby pół nowej płyty. Wiem, że pojawiły się już głosy, że powinna być nowa okładka oraz na przykład dvd z koncertów. Ale niestety reedycja, zgodnie z przepisami, musi być w 70 procentach taka jak pierwowzór. Mieliśmy więc do wyboru: dołożyć wideo i jedną nową piosenkę; zrobić fantastyczną nową okładkę i też dołożyć wideo; albo dać pięć nowych piosenek. Stwierdziliśmy, że to ostatnie będzie najlepsze. Dwa pierwsze wyjścia byłyby zbyt łatwe i nieuczciwe wobec tych, którzy zechcą płytę kupić.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska