Paweł Kukiz stracił pszczelą rodzinę: "Pszczoły padły, bo zbierały miód na świeżo opryskanym użytku"

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
To są martwe pszczoły... Jedna z czterech posiadanych przeze mnie pszczelich rodzin... Najlepsza... Ogromnie pracowita... Całkowicie wyginęły jednego dnia zatrute chemią... - napisał opolanin, muzyk i polityk.

"Tyle się mówi o tym, by opryski robić po 20-stej, kiedy pszczółki są już w ulu... I echo ...Ja rozumiem, że mamy plagę komarów, że gryzą, że swędzi ale błagam - sami na świecie nie jesteśmy a jeśli pszczół braknie to i nas nie będzie..." - napisał Paweł Kukiz na facebookowym profilu.

W rozmowie z nto dodał, że hoduje pszczoły od kilku lat, obecnie to cztery ule. Od przedwczoraj już trzy. - Tyle się mówi o ochronie pszczół, o edukacji rolników, a problem nie znika. Specjalistyczne firmy wiedzą, kiedy można pryskać, żeby nie szkodzić owadom zapylającym, ale że opryski dostępne są dla każdego, to ktoś bierze opryskiwacz i jedzie w pole, kiedy mu pasuje, nie dbając, o to, czy zaszkodzi owadom zapylającym, czy nie - opowiadał nam Paweł Kukiz. Dodał, że żal było patrzeć na padłe w jego ulu pszczoły.

Wpis komentowali użytkownicy FB: "Rolnicy leją bez opamiętania różną chemię i nie pilnują godzin. Już o pryskaniu na komary nie wspomnę". "Prawo nie jest po stronie zapylaczy, brakuje w nim konkretów, a jedynym organem, który cokolwiek w takich sprawach pomaga, jest PIORiN. Nie tedy droga. Pszczoła miodna wciąż nie jest gatunkiem chronionym! Tu zadanie dla polityków, między innymi dla Pana.", "Niestety, sama znam kilka osób, do których te apele nie docierają. Dla nich godzina 18 to już wieczór i można robić opryski" - pisali.

Henryk Nosewicz, sekretarz Wojewódzkiego Związku Pszczelarzy w Opolu przyznaje, że nieumiejętnie stosowanie środków chemicznych obok typowych dla tych owadów chorób są jedną z przyczyn padania pszczół. Politykowi radzi wezwanie lekarza weterynarii i wysłanie padłych pszczół na badania do instytutu w Puławach, co pozwoli odpowiedzieć na pytanie o przyczynę.

A przyczyn jak mówi, jest coraz więcej, wśród nich stosowanie agresywnych środków chemicznych. - Ten rok nie jest dobry dla pszczół i pszczelarzy. Obserwujemy dziwne zjawiska ubywania pszczół z uli - opowiada Nosewicz.

I przypomina, że od obecność pszczół i innych owadów zapylających (te dzikie giną z powodu ekspansywnej działalności człowieka, który np. betonuje, co się da) zależy być albo nie być człowieka, że 60 proc. roślin owocuje właśnie dzięki owadom zapylającym, przyczyniają się one do powstawania 40 proc. żywności.

Produkty pszczele (miód, propolis, mleczko, pyłek, itd.) to zaledwie 5 proc. pożytku, jaki pszczoły dają człowiekowi.

- Badania pokazały, że plony z rzepaku, gdzie nie ma pszczół, są o połowę niższe, niż tam, gdzie są owady. Gdyby rolnicy łamiący prawo i stosujący opryski, kiedy niewolno, zostali kilka razy przykładnie ukarani, np. utracą dopłat, na co pozwala prawo, to inni zastanowiliby się zanim wyjechaliby z opryskiwaczem w ciągu dnia na pole, uważniej czytaliby etykiety - ocenia Henryk Nosewicz.

Do opolskiego związku należy ok. 2 tys. pszczelarzy, tylko w powiecie kluczborskim, z którego pochodzi Nosewicz, jest ponad 2 tys. pszczelich rodzin. Pszczelarstwo jest też bardzo rozwinięte w powiecie nyskim.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska