Łambinowickie uroczystości rozpoczęły się dwujęzycznym nabożeństwem w miejscowym kościele. Wspólnej modlitwie przewodniczyli ks. proboszcz Adam Ciosmak i duszpasterz mniejszości w diecezji opolskiej, ks. dr Piotr Tarlinski.
W kazaniu ks. Tarlinski przypomniał, że zarówno polska, jak i niemiecka konstytucja zawierają zapisy o ludzkiej godności jako nienaruszalnym prawie każdego człowieka.
- Ale rozum i wiara mogą zostać tak zniekształcone, że człowiek staje się zabójcą – mówił ks. Tarlinski. - Niszczy godność drugiego i dokonuje samozniszczenia Dlatego potrzebujemy takiej godziny – godziny przestrogi i godziny umocnienia. Przy grobach bliskich zawsze kierujemy wzrok ku przyszłości. Chcemy, by była ona pełna pokoju. Chrześcijaństwo mówi zawsze o siostrach i braciach. Obyśmy niezależnie od języka, kultury i narodowości taką rodziną sióstr i braci byli.
Podczas modlitwy wiernych uczestnicy nabożeństwa prosili za cały świat o ducha pojednania i o siłę do wzajemnego przebaczenia. Za narody, które doznały cierpień w wyniku działań prowadzonych przez niemiecki faszyzm, zwłaszcza za Polaków, Żydów i Romów.
Modlili się za tych, którzy w wyniku wojny utracili ojczyznę i zostali zmuszeni do przesiedleń – Ślązaków, Niemców i Polaków z Kresów wschodnich. Proszono o zbawienie wieczne dla ofiar i przebaczenie dla sprawców.
- Na cmentarzu ofiar powojennego obozu w Łambinowicach wspominałem przede wszystkim swojego proboszcza, który mając ponad 80 lat tu zginął i jego nazwisko jest umieszczone na pamiątkowych tablicach – mówi pan Walter z Włostowej. - Całą jego winą było to, że już po wojnie urządził w kościele żywą szopkę. Grałem w niej jako dziecko, z przyczepionymi do ramion skrzydełkami anioła. Kuzyn był św. Józefem. Mama umiała po polsku, ale my jako dzieci nie. Za to, że śpiewaliśmy kolędy po niemiecku, zabrano go do obozu.
- Próbuję dociec, jak to się mogło zdarzyć – mówi Jan Krawczyk z Górek. - Mieszkam na lewym brzegu Odry. Nasi krewni i znajomi bardzo ucierpieli w czasie zimowego przejścia Rosjan. Wielu zginęło, także w Boguszycach. Nie da się tego zrozumieć. To byli cywile. Głównie ludzie starzy, kobiety i dzieci. Niewinni niczemu.
Pani Danuta Bakanowicz przyjechała do Łambinowic już drugi raz, choć ma korzenie kresowe i Tragedia Górnośląska wprost jej nie dotyczy. - Moi dziadkowie, których nigdy nie poznałam, zostali wywiezieni na sybir. Chcę się pozbyć żalów i nienawiści. Trzeba pamiętać o swoich krewnych ze Lwowa i Żółkwi i o tym, co zdarzyło się tu na Śląsku. Modliliśmy się dziś za wszystkie ofiary wojny. Pamięć jest ważna. Ale bez nienawiści i bez odwetu. Trzeba ten łańcuch zła przerywać.
Wiele osób, które w niedzielę składały pod krzyżem w Łambinowicach kwiaty i zapalały znicze, czyniło to z myślą, o bliskich, którzy ucierpieli w różnych miejscach podczas Tragedii Górnośląskiej.
- Moja prababcia i jej córka, która była siostrą zakonną, zginęły rozstrzelane podczas przejścia frontu – opowiada Lucjan Dzumla, dyrektor generalny Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej. - Jestem tu ze względu na nie, bo to był ten sam czas i podobne wydarzenia jak w obozie. Były kobietami, nie walczyły, były niewinne. Musimy pamiętać, żeby takie rzeczy jak podczas II wojny światowej już nigdy się nie zdarzały.
- Moi bliscy podczas Tragedii Górnośląskiej nie ucierpieli – przyznaje Róża Zgorzelska, liderka MN w gminie Głogówek. - Przyjeżdżam tu, co roku, by za to dziękować. Do następnych pokoleń należy pamięć. Nie by gloryfikować wojnę, ale ku przestrodze.
Zanim zebrani po raz ostatni pomodlili się – po niemiecku – za ofiary Tragedii Górnośląskiej głos zabrali lider TSKN Rafał Bartek i konsul Niemiec w Opolu Sabine Hakke.
- My jako mniejszość niemiecka w Polsce pamiętamy o tych dniach od samego końca wojny. Najpierw ofiary opłakiwano w zaciszu domowym, a od 1990 czynimy to oficjalnie – mówił Rafał Bartek. - Chcemy pamiętać, jak straszna jest wojna, bo tylko ta pamięć może nas uchronić przed kolejnymi starciami. Nie zapominamy, kto rozpoczął wojnę. Wiemy, że to były nazistowskie Niemcy. W ostatnich dniach widzimy na nowo, że trzeba pamiętać o grobach. Także tych cywilnych. Widzimy dyskusje o upamiętnieniach, które z takim wysiłkiem budowaliśmy. Czyni się starania, by w tę pamięć ingerować. Widzimy jak wielu przeciwników ma dyskusja o historii w kontekście najnowszej książki Marka Łuszczyny „Polskie obozy koncentracyjne” mówiącej o obozach powojennych. Wielu ludzi uważa, że ta część historii nie powinna być pamiętana. Ten dzień pokazuje i przypomina, że wszyscy jesteśmy ludźmi. A to, co złe, nie ma narodowości.
Sabine Haake przypomniała, że takie miejsca jak obóz w Łambinowicach nie mogą zapaść w niepamięć, skoro odbierano tam godność Niemcom, a niewiele dalej i trochę wcześniej Niemcy czynili to samo przedstawicielom innych narodów. - Nie wolno zapominać, zwłaszcza teraz, kiedy tak wielu ludzi cierpi z powodu wypędzenia. Najwięcej od czasów wojny. W tym kontekście krzyż w Łambinowicach staje się szczególnie ważnym symbolem. Dla nas wszystkich.
W spotkaniu uczestniczyła także pani Bożena Kalecińska, pełnomocnik wojewody opolskiego ds. mniejszości narodowych i etnicznych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?