"Sukcesu Opola nie można budować na krzywdzie innych gmin"

Krzysztof Zyzik
Krzysztof Zyzik
Budowa Elektrowni Opole.
Budowa Elektrowni Opole. Sławomir Mielnik
Zgadzam się z ministrem Jakim, że podatki z elektrowni powinny mocniej pracować dla regionu. Ale to nie musi oznaczać degradacji Dobrzenia Wielkiego - analizuje redaktor naczelny "NTO".

Decyzja rządu o powiększeniu Opola, ważna dla rozwoju miasta i regionu, przejdzie niestety do historii także jako pogwałcenie woli tysięcy mieszkańców ościennych gmin. Demonstracyjne zlekceważenie ich włodarzy także w ostatnim dniu, kiedy przyjechali na posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu, nie mogło być przypadkiem. Przeciwnie, decyzja w tym trybie była pokazówką nie tylko wobec nich, ale także innych polskich samorządów: my tu rządzimy. Dogadujcie się z nami, albo skończycie jak samorządowcy spod Opola.

Taki tryb procedowania nie ma oczywiście nic wspólnego z duchem samorządności. Ma za to wiele wspólnego z centralizmem i umacnianiem władzy w ręku jednej partii, która zwycięstwo wyborcze traktuje jako mandat do narzucania wszystkim swojej woli. Ten tryb poszerzenia Opola jest precedensem, który może posłużyć dziesiątkom innych polskich miast do anektowania ościennych gmin. Pierwszym przykładem, jaki przychodzi mi do głowy, jest bogaty Skarbimierz, który mógłby zostać wchłonięty przez Brzeg, gdzie rządzi prezydent z PiS. Większe zamieszanie z granicami gmin, jeśli do niego dojdzie, w połączeniu z odkrywaniem kolejnych afer w samorządach (gdzie szeroką ławą weszło CBA), może z kolei skończyć się przyspieszonymi wyborami samorządowymi.

Kiedy 20 listopada ubiegłego roku opublikowałem w nto wywiad z prezydentem Arkadiuszem Wiśniewskim, w którym ujawnił opinii publicznej plan poszerzenia Opola, opatrzyłem go komentarzem pt. „Nic ponad głowami ludzi”. Prezydent zamieścił go na swoim profilu fejsbukowym, co odczytałem jako wyraz aprobaty. Gdy okazało się, że przekonanie ludzi z ościennych gmin będzie większym wyzwaniem, niż się prezydentowi wydawało, sprawy potoczyły się obok ludzi. Uważałem i pisałem o tym w tym miejscu, że lepiej było odczekać rok i ostudzić emocje. Temat zwiększenia potencjału Opola uważam za na tyle ważny, że naprawdę nic złego by się nie stało, gdybyśmy wszyscy dali sobie więcej czasu. Nawet, gdyby po tym roku konflikt społeczny nie zmalał, przynajmniej mielibyśmy przekonanie, że wyczerpaliśmy wszystkie możliwości negocjacji i rzetelnego poinformowania zainteresowanych mieszkańców. Prezydent Arkadiusz Wiśniewski zdecydował inaczej i bierze za to pełną odpowiedzialność.

Nie obarczam jednak winą za buzujący konflikt społeczny wyłącznie jego. Zbyt wielu było podburzania po drugiej stronie, zbyt wiele pomyj wylano na Opole, szczególnie w Dobrzeniu Wielkim. Lokalni liderzy, najpierw ci formalni, a potem już samozwańczy watażkowie, rysowali obraz miasta jako czarnej dziury rządzonej przez idiotów i złodziei. Błotem obrzucono także opolskie media, w tym nto, która od początku bardzo dbała o to, by rzetelnie relacjonować argumenty jednej i drugiej strony konfliktu (mieszkańcy Dobrzenia wypowiadali się nawet częściej). Pokazywaliśmy też wszystkie lokalne protesty i organizowaliśmy debaty (póki strony chciały jeszcze ze sobą rozmawiać). Naszą jedyną „winą” było to, że nie stanęliśmy na barykadzie ramię w ramię z dobrzeńskimi „powstańcami”. Że nie ubraliśmy koszulek z napisem „Cała gmina zawsze razem”. W tym sensie byliśmy jedną z ofiar logiki „kto nie z nami, ten przeciw nam”. Nie obrażamy się. Przeciwnie – mamy w nto wiele szacunku dla demonstrantów, szczególnie osób starszych, dzieci. Trochę mniej – dla anonimowych oszczerców.

Nie jest tajemnicą, że zradykalizowanie kursu samorządowców spod Opola to efekt m.in. polityki posła mniejszości niemieckiej Ryszarda Galli. Zmilczę w tym miejscu, czy jest on wiarygodny jako krytyk układów, kolesiostwa, nepotyzmu. To na pewno bardzo zręczny polityk i jego gra na ostre zwarcie z wątkiem niemieckim może i miałaby strategiczny sens, gdyby poważnie wsparli go regionalni koalicjanci, szczególnie Platforma Obywatelska. Wbrew temu, co twierdził wczoraj marszałek regionu, opolska PO w sprawie poszerzenia Opola była „za, a nawet przeciw”. Sami jej politycy podzielili się, a lokalni liderzy nie zrobili nic, by skierować temat na forum ogólnopolskie. Gdyby tylko chcieli, mogli np. namówić pochodzącego z Opola Grzegorza Schetynę do wszczęcia larum, że ratusz pod rękę z PiS napada na samorządy, że to groźny, antydemokratyczny precedens dla całego kraju. Platforma mogłaby tylko na tym zyskać. Nie zrobiła tego, a teraz płacze nad rozlanym mlekiem.

Fakty są takie, że mniejszość niemiecka dostała wsparcie głównie od innych samorządów, a także od Kościoła. W sensie czysto politycznym Niemcy zostali na placu boju sami. Obawiam się, że byli oni zresztą jednym z celów. Że „utarcie nosa mniejszości” było dla PiS „wartością dodaną” procesu zmiany granic. Niezależnie od tego, jak oceniam konkretnych polityków czy samorządowców z mniejszości, byłby to scenariusz zły i nieodpowiedzialny. Bo jestem jednym z tych publicystów, którzy uważają obecność Niemców w regionie za jego atut i mocny wyróżnik. I to zarówno pod względem kulturowym, jak i ekonomicznym.

Co dalej - pytają mnie znajomi w Opolu, pod Opolem, gdzie mieszkam, zapytało wczoraj Radio Opole. Nie siedzę w głowie ministra Patryka Jakiego, więc nie wiem, czy to koniec, czy dopiero początek przestawiania granic. Wiem jednak, że mimo dość dramatycznych okoliczności, zwaśnieni samorządowcy powinni teraz usiąść do rozmów. Jeśli nie są w stanie osobiście - poprzez swoich urzędników, prawników. Wiejskie gminy mają pełne prawo dalej walczyć w sądach, Trybunale, Brukseli – gdziekolwiek. Z czysto pragmatycznych jednak względów powinny równolegle rozmawiać z opolskim ratuszem o ułożeniu relacji i rekompensatach.

Jeśli prezydent Wiśniewski zadeklarował w środę publicznie, że wesprze również instytucje w gminach, którym odebrał sołectwa, to w interesie mieszkańców tych gmin są negocjacje w tej sprawie. Rozmawiać warto szczególnie o przyszłości gminy Dobrzeń Wielki. Moim zdaniem w interesie regionu jest, by pieniądze z Elektrowni Opole mocniej pracowały na strategiczne inwestycje w Opolu. W tym sensie zgadzam się z ministrem Patrykiem Jakim. Powodzenia Opola nie można jednak budować na krzywdzie mieszkańców Dobrzenia Wielkiego. Dlatego uważam, że trzeba wrócić do rozmów o połączeniu gmin, a przy okazji - skasowania wielomilionowego bonusu od rządu.

Każdy wariant rozmowy i studzenia nastrojów będzie lepszy od dalszego podgrzewania emocji. Bo co jest alternatywą dla negocjacji? Secesja gmin? Niepłacenie podatków? Wyrywanie tablic z napisem „Opole”? A może użycie siły? Życzyłbym sobie i wszystkim Czytelnikom, by obie strony konfliktu wykazały się w najbliższych miesiącach maksymalną odpowiedzialnością.
A to, co się stało 19 lipca, każdy będzie mógł ocenić w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Bo wbrew fejsbu¬kowym lamentom o śmierci demokracji, w Polsce ciągle są wolne wybory i każdy, jeśli tylko będzie mu się chciało ruszyć z domu, będzie miał okazję z tego prawa skorzystać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska