W Łambinowicach oddano hołd ofiarom Tragedii Górnośląskiej

Redakcja
Pod krzyżem na cmentarzu ofiar obozu złożono wieńce z szarfami w barwach niemieckich, polskich i śląskich.
Pod krzyżem na cmentarzu ofiar obozu złożono wieńce z szarfami w barwach niemieckich, polskich i śląskich. Paweł Stauffer
Bardzo wielu Opolan - nie tylko członków mniejszości - oddało w Łambinowicach hołd ofiarom Tragedii Górnośląskiej. Na cmentarzu ofiar powojennego obozu złożono wieńce. Zapłonęły znicze.

Obchody dnia pamięci w tym miejscu w ostatnią niedzielę stycznia są od lat tradycją, ale chyba jeszcze nigdy nie zgromadziły tak wielu osób. Po raz pierwszy była to oficjalna uroczystość wojewódzka. Po raz pierwszy uczestniczyła w niej delegacja Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.

Uroczystości rozpoczęły się dwujęzycznym nabożeństwem w kościele w Łambinowicach. Duszpasterz mniejszości, ks. dr Piotr Tarlinski podkreślił znaczenie miłosierdzia, bez którego nie sposób spojrzeć - pamiętając o tragedii - w przyszłość z nadzieją. Tylko dzięki miłosierdziu, zrozumieniu i otwarciu serca możliwe jest zrozumienie, pojednanie i życie w pokoju. - To jest nasza godzina dziejów - mówił. - Bez nas kto by pamiętał o przeszłości, kto by się troszczył o pojednanie i budowanie jedności.

Wśród członków mniejszości obecnych w niedzielę we Łambinowicach nie było chyba nikogo, kto by nie miał w rodzinie bliskich, którzy ucierpieli w czasie Tragedii Górnośląskiej.

- Mój ojciec siedział w dwóch obozach. Najpierw w Sławięcicach, a potem w Łabędach - mówi Józef Swaczyna, starosta strzelecki. - Dzięki temu, że stamtąd uciekł, uniknął internowania do Związku Radzieckiego. Cudem nie został rozstrzelany przez Rosjan już w domu, kiedy doniósł na niego jeden z mieszkańców wsi. Na skutek tych ciężkich przeżyć zmarł w 1955 roku. Miałem wtedy pięć lat.

- Prapradziadek został zastrzelony w Radawiu przez żołnierzy Armii Czerwonej - opowiada Tomasz Kandziora, lider MN w Reńskiej Wsi. - Reszta rodziny ewakuowała się przed frontem, on postanowił zostać i pilnować dobytku. Skończyło się to dla niego tragicznie. W Reńskiej Wsi Sowieci zastrzelili kilkudziesięcioro cywilów. Są pochowani w zbiorowej mogile. Znamy ich nazwiska dzięki jednej ze starszych mieszkanek, która je spisała.
Na cmentarzu ofiar powojennego obozu modlono się - po polsku i po niemiecku. Za tych, którzy zginęli, bo ktoś w nich nie zobaczył człowieka. Dla oprawców proszono Boga o przebaczenie.

W imieniu członków Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo- Wschodnich przemówiła Irena Kalita. Przypomniała, że w czasie ludobójstwa na Kresach Wschodnich zginęło 250 tys. Polaków.

- Pamięć, wspomnienie, modlitwa, znicze, kwiaty, pomniki - mówiła. - Jakże jesteśmy do siebie podobni. Pamiętamy, że dzięki radnym mniejszości niemieckiej nasze województwo jako pierwsze w kraju uznało 11 lipca Dniem Pamięci Ludobójstwa na Polakach na Kresach Wschodnich. Modlimy się dzisiaj razem z wami, by Stwórca dał ukojenie pamiętającym tamte okrutne dni. Niech współpraca i ta wspólna modlitwa utwierdzą nas w przekonaniu, że nie ma innej drogi dla sąsiadów, jak tylko wzajemny szacunek i zrozumienie.

- W polskiej narracji po II wojnie światowej rzadko współczuje się Niemcom ze względu na zbrodnie III Rzeszy - mówił zaraz potem lider VdG Bernard Gaida. - Ale przed chwilą słyszeliśmy, że może już nadszedł czas, by spojrzeć na ich powojenny los nie jak na mniej czy bardziej sprawiedliwy odwet, ale też na ludzką tragedię.

Przypomniał, że operacja deportowania Niemców, głównie kobiet, starców i dzieci, dotknęła w Europie kilkanaście milionów ludzi. W jej trakcie zginęło - w wyniku uwięzienia i tułaczki - do 500 tys. osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska