W Muzeum Śląska Opolskiego dyskutowano o powojennej polityce antyniemieckiej

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Organizowane z inicjatywy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej spotkania nt. historii Śląska niezmiennie przyciągają liczną publiczność.
Organizowane z inicjatywy Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej spotkania nt. historii Śląska niezmiennie przyciągają liczną publiczność. DWPN
Świadkowie czasu i historycy dyskutowali w Muzeum Śląska Op. z publicznością o powojennej polityce wobec Niemców na Śląsku. Promowano publikacje DWPN.

Właśnie Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej zorganizował spotkanie pt. "Zakończenie II wojny światowej i początki polityki antyniemieckiej na Górnym Śląsku we wspomnieniach świadków czasu". W roli świadków wystąpili pani Maria Wolik z Lubecka i pan Piotr Miczka z Brożca, były wójt gminy Walce. Towarzyszyli im w dyskusji historycy, dr Adriana Dawid z Instytutu Historii UO oraz dr Bernard Linek z Instytutu Śląskiego w Opolu.

W opowieści Marii Wolik nie brakło motywów dramatycznych. Nic dziwnego, skoro przejście frontu, a potem początki funkcjonowania PRL-u oznaczały dla jej rodziny koniec dostatniego i bezpiecznego życia. Ojciec został przez miejscowego sołtysa wskazany Sowietom i wywieziony w lutym 1945 roku do Kirgizji. Zmarł po zaledwie półrocznym pobycie w obozie dla internowanych. Ale informacje o tym udało się rodzinie zdobyć całkiem niedawno dzięki pomocy krewnych z Niemiec i tamtejszego Czerwonego Krzyża.

- Byłyśmy z siostrami (najmłodsza miała kilka miesięcy i z mamą przeznaczone do wysiedlenia do Niemiec - opowiada Maria Wolik. - Mama kazała nam uciekać. Pod pozorem pójścia po smoczek dla naszej płaczącej siostry wróciłyśmy do domu. Ale okazało się, że jesteśmy tu same. Ojca zabrali do Rosji, schorowaną babcię dołączono do transportu przeznaczonego do deportacji, mamy nie było. Miałam wtedy 11 lat. Na szczęście mamie udało się do nas wrócić. Wkrótce na naszą korzyść zadziałało to, że jeden z przesiedleńców przywiezionych na Śląsk zajął nasz sklep. Dzięki temu innych repatriantów już tam nie dokwaterowano i mogliśmy wrócić do naszego mieszkania.

Pani Maria podkreśla, że rozumie trudną sytuację repatriantów trafiających po wojnie na Śląsk. Wie, że byli tak samo przerażeni i pełni obaw. I że oni też mieli poczucie, że nie tylko swoje domy, ale i lepsze życie musieli zostawić tam, skąd ich wypędzono.
- Konflikty z miejscową ludnością często były powodowane niezrozumiałą dla nas polityką. Przybyszów osadzano w gospodarstwach, które wciąż były zamieszkane przez właścicieli. Nawet jeśli obok były pustostany zostawione przez uciekających przed frontem. Choć wszystko pamiętam, chcę przechować w sobie tylko dobre myśli - mówi Maria Wolik. - Nie pozwalam sobie na nienawiść, bo ona zawsze niszczy najpierw tego, kto żywi złe uczucia. Nienawiści podsycać nie wolno. Tego mnie nauczyła moja mama.

W podobnym, bardzo pojednawczym tonie snuł swoje wspomnienia o trudnym dla niemieckich mieszkańców Śląska powojennym czasie Piotr Miczka. Choć i w jego opowieści nie zabrakło trudnych wspomnień dziecka, które za mówienie po niemiecku spotkała agresja ze strony milicjanta. Przypomniał, że w czasie wojny jego rodzina przyjęła dobrze i wręcz otoczyła opieką dwoje robotników przymusowych z Olkusza i spod Częstochowy, co zaowocowało trwającą przez pokolenia przyjaźnią. Po wojnie też lody niechęci między miejscowymi i przybyszami powoli topniały, podkreślał pan Miczka.

- Najlepszy dowód, że mieliśmy w Brożcu - mówił - aż 55 małżeństw mieszanych. I żadne się nie rozeszło. W wypełnionej publicznością sali konferencyjnej Muzeum Śląska Opolskiego rozgorzała dyskusja. Dr Bernard Linek, autor promowanej tego wieczoru książki "Polityka antyniemiecka na Górnym Śląsku w latach 1945-1950" wydanej wspólnie przez Instytut Śląski i Dom Współpracy Polsko-Niemieckiej, nawiązując do wspomnień Marii Wolik przypomniał, że deportacje Ślązaków do Związku Radzieckiego odbywały się za zgodą i przyzwoleniem mocarstw zachodnich, które demontaż zakładów i przymusową wywózkę ludzi pozwoliły traktować jako element niemieckich powojennych reparacji.

Dyskutowano także o wysiedleniu ludności niemieckiej. Przypomniano, że zanim doszło do wysiedleń na podstawie postanowień konferencji poczdamskiej, w roku 1945 miały miejsce tzw. dzikie wysiedlenia.
- Usuwanie wszelkich śladów niemieckości było elementem polityki faktów dokonanych prowadzonej przez państwo polskie - mówił dr Linek. - Nie zawsze dzisiaj o tym pamiętamy, ale w 1945 roku wcale nie było pewności, że tutaj będzie Polska, stąd brała się taka właśnie polityka.

Elementy tej postawy: odniemczanie, repolonizacja lub polonizacja mieszkańców, wysiedlenia, tworzenie obozów dla ludności niemieckiej (było ich na Śląsku ponad sto), przymusowa polonizacja imion i nazwisk, usuwanie niemieckich symboli i napisów - łącznie z napisami na nagrobkach - rugowanie języka niemieckiego z życia religijnego (w skrajnych przypadkach nawet ze spowiedzi) zostały szczegółowo opisane w książce dra Linka.

Obecny na spotkaniu przewodniczący zarządu VDG Bernard Gaida przypomniał, że polityka antyniemiecka prowadzona była nie tylko na Górnym Śląsku. Przywołał przykład mieszkanek Mrągowa, które jeszcze w 1955 roku Służba Bezpieczeństwa próbowała przymusić do pisemnego wyrzeczenia się używania języka niemieckiego za pomocą tortur. Kobiety przetrzymywano nago w lodowatej wodzie. A one odmawiały podpisu, ponieważ ich rodzice, których się wyrzec nie chciały, znały tylko język niemiecki. Przypomniał także, że zakaz nauczania języka niemieckiego w szkołach na Górnym Śląsku ustał dopiero w 1990 roku, a więc już w wolnej Polsce, po upadku PRL-u.

W Muzeum Śląska Opolskiego zaprezentowano także inną nową publikację DWPN. Dwujęzyczny tom "II wojna światowa we wspomnieniach mieszkańców Górnego Śląska" zawiera relacje świadków zebrane w ramach projektu Archiwum Historii Mówionej. Zebrała je, opatrzyła przypisami i obszernym wstępem historycznym dr Adriany Dawid.
Znalazło się w nim całe spektrum różnorodnych śląskich doświadczeń związanych z wojną, m.in.: wspomnienia dzieci z województwa śląskiego, które nagle musiały zmienić szkołę polską na niemiecką, relacje przedwojennych działaczy polskich i polskich robotników przymusowych wywiezionych do Niemiec, a także wspomnienia więźniarki obozu Auschwitz. Kolejna część wspomnień koncentruje się m.in. na sowieckiej okupacji Śląska, pobycie żołnierzy Wehrmachtu w niewoli w ZSRR, ewakuacji śląskiej ludności w głąb Niemiec.

- Dziękuję Bogu i ludziom, że doczekaliśmy czasów, gdy o wszystkich tych sprawach możemy w tym miejscu bez nienawiści i niechęci, ale i bez skrępowania rozmawiać - podsumowała dyskusję Róża Zgorzelska,członek zarządu TSKN.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska