Podejdź no do płota, czyli niewesoło na Wesołej w Pawłowie

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Może ten płot spowoduje jakiś ferment i wreszcie dojdziemy do porozumienia - mówi pan Grzegorz, który w akcie desperacji na środku drogi we wsi Pawłów postawił ogrodzenie, symbol lokalnych podziałów.

Droga mogłaby być jak się patrzy. Z chodnikami, latarniami, pasami zieleni, miejscami parkingowymi. Bo miejsca jest dosyć, a gminę stać. Skarbimierz pod względem dochodów na mieszkańca należy do czołówki nie tylko w regionie. Inwestycyjny boom widać w każdym zakątku: powstają świetlice, sale sportowe, place zabaw, a przede wszystkim drogi i chodniki. Asfalt, bruk, co kto sobie zażyczy, ciągnie się czasem nawet do pojedynczych domów na skraju wsi.

Wszędzie, tylko nie w Pawłowie na Wesołej. - A może lepiej byłoby mówić: Niewesołej - wzdycha wicewójt Jacek Monkiewicz. - Sytuacja jest bardzo zagmatwana, a ludzie się tak usztywnili, że nie wiem, czy uda się znaleźć porozumienie.

Sytuacja gmatwa się od samego początku, kiedy jeszcze za czasów Peerelu właściciel gruntu na skraju wsi, tuż przy granicy z Brzegiem, postanowił zarobić na działkach budowlanych. Teren nadawał się idealnie, bo sąsiadował z przyszłym miejskim osiedlem domów jednorodzinnych.

Działki zostały podzielone i sprzedane, a wzdłuż granicy z miastem szybko stanęły domy. Równolegle do nich biegła umownie wyznaczona gruntowa droga - ulica Wesoła.

- Niestety, wtedy ktoś to zaniedbał i działki zostały tak wytyczone, że droga pozostała własnością rolnika - mówi Grzegorz Demski, który kupił jedną z działek i prowadzi tu niewielki hotel dla robotników. - Ja odkupiłem potem udział w drodze, niedawno to samo zrobiła jeszcze jedna rodzina, ale pozostałe 6/8 nadal należy do pani z Brzegu, która tu przecież nie mieszka.
- Działki sprzedawał mój ojciec, a urzędnicy zapewniali, że potem gmina (wtedy była to jeszcze wspólna gmina i miasto Brzeg) odkupi od nas tę drogę - przypomina pani Zofia (na jej prośbę zmieniliśmy imię). - Ale jak przyszło co do czego, to wykręcili się sianem i zostawili nas z tą drogą.

Na początku nikomu to specjalnie nie przeszkadzało, bo raczkująca gmina i tak nie miała pieniędzy na utwardzanie każdej wiejskiej drogi. A właściciele domów poczuwali się do obowiązku i własnym sumptem zadbali o cywilizowany dojazd do posesji. - Tu naprawdę był kiedyś asfalt - pokazuje pan Grzegorz, choć na wybojach trudno się dopatrzyć jakichkolwiek śladów po bitumicznej masie. - Ale po drugiej stronie drogi zaczęły powstawać domy, trzeba było wjeżdżać ciężkim sprzętem i asfalt się rozsypał.

Co gorsza, nowi mieszkańcy ulicy Wesołej, ci z prawej strony, kupowali swoje działki od innego właściciela już razem z udziałami w przyszłej drodze. W efekcie 15-metrowej szerokości pas wybojów zwany ulicą Wesołą to dzisiaj dwie kiszkowate i długie na 250 metrów działki, w których udziały, w najróżniejszych proporcjach, ma kilkunastu właścicieli.

A między tymi kiszkami podczas wakacji stanął metalowy płot, dzieląc ludzi z Wesołej na tych po prawej i po lewej.
- Płot to moja inicjatywa - nie ukrywa Grzegorz Demski. - Kosztował mnie kilkanaście tysięcy złotych, ale chciałem wreszcie pokazać, gdzie tak naprawdę przebiega granica, bo dotąd tylko dyskutowaliśmy i nic z tego nie wynikało - tłumaczy. - Mam tę działkę od 10 lat i tak średnio trzy razy w roku mieliśmy zebrania, które do niczego nie doprowadzały. Liczę, że płot spowoduje jakiś ferment i ludzie wreszcie dojdą do porozumienia w sprawie budowy drogi.

Do porozumienia gotowa jest gmina. - Mamy pieniądze na to, żeby wybudować tu ulicę z chodnikami i oświetleniem, a przy okazji moglibyśmy uporządkować wszystkie media - deklaruje wicewójt Monkiewicz. - Tylko że na Wesołej nie mamy ani skrawka swojego gruntu, więc właściciele najpierw musieliby przekazać nam ziemię. Ale nieodpłatnie, bo gmina nie może sobie pozwolić na wykupowanie terenu. Wielokrotnie przejmowaliśmy grunty, żeby zbudować chodnik czy ulicę, ale zawsze za darmo - gdybyśmy tutaj zapłacili, to co powiedzieliby ludzie w innych miejscowościach? Właścicielka posiadająca największe udziały żąda jednak sporych pieniędzy za grunt, a trudno, by przy okazji inwestycji gmina nabijała komuś kieszeń - tłumaczy wicewójt.

- Kiedy ojciec przekazywał nam pieniądze za sprzedawane działki, a było nas czworo rodzeństwa, to ja za swoją część kupiłam pralkę automatyczną i zamrażarkę Mors 220 - mówi pani Zofia. - A dzisiaj te działki są warte po 100 tysięcy, czyli dwa samochody. I ja teraz mam tę drogę oddać za darmo? Cisną mnie ze wszystkich stron, ale absolutnie się na to nie zgodzę. Chcę dostać tyle, ile wart jest ar działki budowlanej w tym rejonie. Jak pierwszy raz zaczynaliśmy negocjacje, to było to 10 tys. zł, potem 30 tys. zł, ale wtedy nikt nie chciał ze mną rozmawiać. Gmina zawiniła wiele lat temu, to powinna teraz rozwiązać sprawę, a oni umywają ręce.
Dziś właścicielka oczekuje za działkę 100 tysięcy zł i ani gmina, ani właściciele domków nie chcą przystać na takie warunki. A projektami porozumień i ustnych uzgodnień między wszystkimi stronami można byłoby już wyłożyć ładny fragment ulicy.

- Propozycji było już wiele - przypomina Demski. - Np. taka, że droga będzie przebiegała po lewej stronie, ale właściciele domów złożą się po kilka tysięcy złotych na wykup ziemi od pani, która ma największy udział w tej działce i wszystko to przekażemy gminie. Albo poprowadzimy asfalt z drugiej strony, a bliżej nas urządzimy miejsca parkingowe. Czasem nawet osiągaliśmy porozumienie, ale zawsze tylko na chwilę, bo potem ktoś się rozmyślił i miałem telefon: to już nieaktualne.

- Często bywa tak, że jak jeden właściciel się godzi, to drugi jest przeciw, a po pół roku zajmują już odwrotne stanowiska - mówi nam mieszkaniec Wesołej, który chce zachować anonimowość. - W dodatku na zebraniach ludzie wypominają sobie różne zaszłości: a to że sprzedawana działka miała być uzbrojona, a nie była, albo że ktoś w czasie budowy wiele lat temu nasłał na drugiego inspekcję budowlaną. I już można zapomnieć o zgodzie.

- Kilkoro właścicieli domów, którzy nie mają żadnych udziałów w działkach drogowych, wywalczyło sobie w sądzie prawo do korzystania z przejazdu - przypomina też pan Grzegorz. - I teraz, kiedy próbują zabrać głos, to zdarza się, że słyszą: wy nie macie nic do powiedzenia.
- W kwietniu wydawało się, że w końcu budowa dojdzie do skutku. Mieliśmy protokół uzgodnień, potrzebna była już tylko zgoda jednego właściciela, który przebywał za granicą - relacjonuje wicewójt Monkiewicz. - Niestety, w międzyczasie ten człowiek zdecydował się sprzedać swoją posesję, a nowy właściciel już nie chciał podpisać protokołu.

Ferment, na który liczył pan Grzegorz, stawiając ogrodzenie, już zaczyna być widoczny. Ktoś z mieszkańców wezwał w tym tygodniu nadzór budowlany, żeby zbadać legalność płotu. - Zanim go postawiłem, sprawdziłem wszystko w urzędzie, więc inspektorzy nie mogą mi nic zarzucić. Zresztą, kiedy przyjechali i wokół zebrali się ludzie, to rozmawialiśmy nie o płocie, tylko o drodze.

Płot zdezorganizował też codzienne życie mieszkańców. Bo problemem są już nie tylko dziury i wyboje.

- Ostatnio wpadła do nas na chwilę znajoma, ale wjechała na lewą część Wesołej i rozmawialiśmy przez płot - opisuje jeden z mieszkańców. - Dla ludzi z zewnątrz to jest pewnie śmieszne, ale dla nas nie bardzo. Dzieci, które bawiły się wspólnie, są teraz odgrodzone. Żeby pójść do sąsiadów z naprzeciwka, trzeba pokonać z 200-300 metrów. A jeśli, odpukać, potrzebna będzie karetka albo straż i będą się liczyć sekundy, to trudno będzie tłumaczyć w nerwach, którą stroną płotu mają jechać ratownicy.

Co będzie, jeśli strony się nie dogadają? Pan Grzegorz ma już zaplanowane kolejne ruchy. - Będziemy sami dbali o swoją część drogi, nie patrząc się już na drugą stronę - zapowiada.

Jeśli to samo zrobią współwłaściciele z przeciwka, to niewykluczone, że za kilka lat na Wesołej będą dwie równoległe, niezależne ulice. I wtedy już nikomu nie będzie zależało na porozumieniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska