Firma poszła za bezcen

Fot. Sławomir Mielnik
Wacław Kuśmierzak, likwidator OPB, jest zszokowany dokumentami spółki. Jego zdaniem wartość sprzedanego majątku została znacznie zaniżona. Z ongiś potężnego OPB został tylko szyld.
Wacław Kuśmierzak, likwidator OPB, jest zszokowany dokumentami spółki. Jego zdaniem wartość sprzedanego majątku została znacznie zaniżona. Z ongiś potężnego OPB został tylko szyld. Fot. Sławomir Mielnik
Spółka LZG Łęczyca miała odkupić majątek OPB SA za 1,5 mln zł. Kto go wycenił i na jakich zasadach - nie wiadomo. Wiadomo, że Łęczyca zapłaciła tylko tyle, ile kosztowały drobne remonty.

Sprzedaż majątku OPB to majstersztyk! Tak można przejąć całą Polskę! - grzmi Wacław Kuśmierzak, likwidator Opolskiego Przedsiębiorstwa Budowlanego SA. - Kupiec nie płaci ani złotówki za wielomilionowy majątek i robi z nim co chce w majestacie prawa. Teraz z OPB został tylko szyld, no i mieszkania, które próbuję sprzedać, żeby spłacić choć część długów spółki.
O sprawie mieszkań, które Kuśmierzak zamierzał sprzedać razem z lokatorami, "NTO" pisała wielokrotnie. Zaczątek problemu tkwi w tym, co się zdarzyło przed laty.

Do prywatyzacji państwowego OPB doszło w latach 90., kiedy firma jeszcze dobrze sobie radziła finansowo. Głównym akcjonariuszem spółki (87,5 proc.) stał się Ryszard K. z Niemiec. Pozostałe udziały (po kilka procent) mają Skarb Państwa i byli pracownicy.
W kwietniu 2003 roku Ryszard K. postanowił sprzedać wszystkie nieruchomości oprócz mieszkań (ok. 6,5 ha gruntów przy ul. Wschodniej, w Grotowicach i Krzanowicach, magazyny, budynki biurowe) spółce akcyjnej LZG Łęczyca, zajmującej się produkcją urządzeń dla kopalń i przetwórni. Zgodnie z aktem notarialnym Łęczyca miała zapłacić OPB 1,5 mln zł w 5 ratach po 300 tys. zł pod warunkiem, że OPB spłaci hipoteki wpisane na ponad 637 tys. zł.
- Jak można spłacić hipoteki, kiedy się niczego nie ma? - pyta likwidator. - Nie wiem, kto tu zawinił, ale na podstawie dokumentów z kilku ostatnich lat można uwierzyć w istnienie sił nieczystych!

Przeciwko tym siłom w listopadzie 2003 wystąpił minister Skarbu Państwa: zaskarżył akt sprzedaży mienia. Andrzej Król z biura prasowego ministerstwa twierdzi, że ówczesny zarząd OPB SA sprzedał majątek, chociaż nie miał do tego prawa.
- Próbowano zmienić statut spółki, żeby to zrobić bez niczyjej zgody - mówi Król. - Naszego przedstawiciela w radzie nadzorczej wówczas nie było, ale zasiadał w zgromadzeniu wspólników. Ono jednak decyzji o sprzedaży nie opiniowało. Naszym zdaniem zarząd działał na szkodę spółki.
Rada nadzorcza wkrótce przestała istnieć, ale Ryszard K. formalnie nie przestał być prezesem. Formalnie, bo w praktyce OPB stało się firmą bez władz. Dlatego sąd ustanowił kuratora - właśnie Wacława Kuśmierzaka - i zlecił mu powołanie władz. Nie było to możliwe, więc Kuśmierzak wnioskował o likwidację spółki. Wniosek przeszedł w kwietniu 2004 na walnym zgromadzeniu wspólników. Ryszarda K. na nim nie było. Znamienne, że - jak mówi jedna z pracownic OPB - w firmie nikt nigdy nie widział prezesa i zarazem głównego akcjonariusza firmy. Od dwóch lat Ryszarda K. chętnie by zobaczyli w Opolu m.in. sędziowie z sądu okręgowego oraz likwidator. Niestety - wszystkie pisma adresowane do Niemiec wracają do Polski.
Licząc na unieważnienie aktu sprzedaży, minister Skarbu Państwa usiłuje zablokować zbywanie mienia po OPB przez LZG Łęczyca. Sprawy w sądach toczą się od wielu miesięcy. Ostatnie orzeczenie ze stycznia 2005 zabezpiecza majątek przed dalszą sprzedażą, ale Łęczyca znów złożyła odwołanie.

- To nam komplikuje wiele spraw - mówi Jerzy Przybysz, prezes LZG Łęczyca, ten sam, który podpisywał akt notarialny. - To mienie moglibyśmy spożytkować inaczej. Mieliśmy w planach uruchomienie produkcji. Tymczasem możemy tylko dzierżawić innym firmom pomieszczenia.
Kiedy zauważyliśmy, że Łęczyca i tak już zrobiła dobry interes na przejęciu mienia OPB, prezes Przybysz stwierdził:
- O to chodzi w procesach prywatyzacyjnych, żeby zrobić interes nawet na spółce, która była w złej kondycji. Nie wiem tylko, czy jest on tak złoty, jak mówi likwidator OPB. Nieprawda, że nie włożyliśmy w tę spółkę pieniędzy, bo przecież musieliśmy trochę wyremontować pomieszczenia i spłacić jej dług wobec gminy Opole.
Dług, czyli ok. 600 tys. zł zaległych podatków, Łęczyca spłaciła, oddając miastu to, co przejęła od OPB - budynek przy ul. Srebrnej.
Wacław Kuśmierzak nie jest biegłym rzeczoznawcą, ale szacuje, że w sumie przejęty majątek jest wart ze 20 razy więcej niż te niewpłacone 1,5 mln zł. Twierdzi także, że zaniżona została wartość przejętego mienia ruchomego, np. 14 pojazdów (samochodów, ale też betoniarek), wyceniono go na 120 tys. zł. Pozostały majątek - od mebli po suwnice pomostowe, sprzedano za 10,9 tys. zł. Jedna suwnica waży 20 ton.
- Gdyby oddać ją na złom po złotówce za kilogram, można zarobić 20 tysięcy zł - zauważa likwidator. - A suwnic jest sześć...

Połowa opolan mieszka w domach budowanych przez Opolskie Przedsiębiorstwo Budowlane od momentu jego powstania w 1946 roku. Osiedle Dambonia, ulice Koszyka, Prószkowska, Chabrów, Malinka, wreszcie osiedle ZWM - wszędzie tam bloki stawiało OPB. W najlepszych czasach przedsiębiorstwo zatrudniało ok. 1,5 tys. osób (pracowali na trzy zmiany) i oddawało nawet 5 tysięcy mieszkań rocznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska