Polityczne sługusy kierujące państwowym radiem, które przez własne tchórzostwo i głupotę wykurzyły ze stacji jej największe osobowości, wprowadziły proces zawłaszczania mediów publicznych w fazę iście groteskową.
To, co w sprawie Trójki zdumiewa, to niebywały poziom nadgorliwości jej szefa, który po usłyszeniu niepoprawnej politycznie piosenki na szczycie listy przebojów wpadł w histerię. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt wysłania o trzeciej nad ranem (!) SMS-a do podwładnego z żądaniem zdjęcia piosenki z anteny?
Kazik, który w III RP śpiewał na antenie „Trójki” piosenki miłe prawicy („Łysy jedzie do Moskwy”, „Wałęsa, dawaj moje sto milionów”), został ocenzurowany, bo pan dyrektor pomyślał, że jakiś uprzejmy go podkabluje, sprawa dojdzie na Nowogrodzką i będzie miał przerąbane. Nie tyle u Kaczyńskiego, bo ten ma większe problemy na głowie, ile u jemu podobnych medialnych oficerów skarbu państwa, którzy od pięciu lat się podgryzają i wygryzają, czego efektem są częste wymiany prezesów i dyrektorów w publicznej rozgłośni.
Kolejną głupotą jest trwanie w błędzie. Gdyby dyrektor przeprosił i wycofał się z panicznych ruchów, skończyłoby się na produkcji kilku okolicznościowych memów. Ten jednak oskarżył poczciwego Marka Niedźwiedzkiego o oszustwo, a na specjalnie zwołanej konferencji prasowej poparł go zarząd publicznej rozgłośni.
Tyrady prezesów i dyrektora na tle power pointa z nazwami piosenek wyglądały jak występ kabaretu. Tym bardziej, że tuż po prezentacji kierownik muzyczny stacji ujawnił słynnego SMS-a, czym skompromitował całe to towarzystwo.
W prawie „Trójki” głos zabrała władza. I też wyszedł kabaret. Premier czołobitnie poparł wizytę Kaczyńskiego na zamkniętym cmentarzu, a o cenzurze nawet nie wspomniał. Wicepremier Gliński nazwał cenzurowanie Kazika głupotą, choć asekuracyjnie dodał, że sama piosenka też mądra nie jest. Wicepremier Jadwiga Emilewicz - jako jedyna - uznała całe zdarzenie za bezwarunkowo głupie.
Iście przebojowo (w końcu o liście przebojów mowa), wypowiedział się opolski poseł Janusz Kowalski, który „ujawnił”, że Marek Niedźwiedzki był tajnym współpracownikiem SB, więc powinien był wylecieć z radia już dawno, bo pan poseł jest za pełną dekomunizacją.
Super, tylko rodzą się dwa pytania. Po pierwsze: dlaczego przez pięć lat rządów PiS, nikomu rzekoma agenturalna przeszłość szefa listy przebojów nie przeszkadzała? I po drugie: czy w związku z postulowaną powszechną dekomunizacją, pan poseł nie mógłby zaapelować do naczelnika Kaczyńskiego o pogonienie z PiS-u wszystkich byłych członków partii komunistycznej, na czele z szefami TVP i Rady Mediów Narodowych?
Ja wiem, że na prawicy obowiązuje zasada: nasz komuch, dobry komuch (patrz towarzysz Piotrowicz). Ale ktoś w końcu musi się zdobyć na odwagę i oczyścić tę prawicową stajnię z postkomunistycznych złogów. A kto, panie pośle, jeśli nie pan? Przekozak IV RP.
Najlepsze atrakcje Krakowa
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?