Anoreksja. Też chcesz być motylem?

Redakcja
Paweł Stauffer
Obudziła się i długo leżała w łóżku. Jak codziennie. Patrzyła na zegarek i czekała, aż będzie dziesiąta. O dziesiątej można już nie jeść śniadania. I nie trzeba wysłuchiwać pretensji rodziców. Śledziła wzrokiem dużą wskazówkę, potem liczyła kropki na tapecie. Zabijała czas, a tak naprawdę zabijała siebie.

Dziesiąta. Wstała, zrobiła sobie kanapkę. Trzeba uważać, żeby kanapka nie wystawała za brzeg talerza. Wtedy będzie za duża i ona, jak ją zje, na pewno przytyje.

Będzie gruba i nikt nigdy jej nie pokocha. Żaden chłopak nie poprosi jej do tańca na dyskotece i nikt nie będzie jej lubił. Grubych nikt nie lubi, a ona jest gruba, wie o tym.

Koleżanki mają chudsze ręce, wystają im kości. A ona nigdy nie może kupić spodni, bo jest cała miękka, nie wystaje jej żadna kość, ubrania nigdy nie są za luźne. Patrzy na siebie w lustrze i nienawidzi tej dziewczyny w odbiciu.

Nie pamięta dokładnie, kiedy się zaczęło. Najpierw przestała jeść słodycze. Koleżanki mówiły jej, że jest gruba i że nie powinna jeść tych kanapek, które dostała od mamy do szkoły. Przestała jeść kanapki.

Potem pilnowała już tylko, żeby kromki na śniadanie nie wystawały z talerza, żeby na obiad nie zjeść więcej niż centymetr na centymetr potłuczonych ziemniaków i maleńki kawałek mięsa. Kiedyś mama zmusiła ją, żeby zjadła pół kostki czekolady. Płakała potem w łazience i robiła brzuszki, tak żeby nikt jej nie widział.

Była cały czas głodna. Głód wypełniał ją od środka i dzięki niemu czuła się jeszcze trochę człowiekiem. Na ogół nie czuła się nim wcale. Jej cera stała się biała, potem zielonkawa a na plecach zaczęły rosnąć włosy.

Z rumianego, roześmianego dziecka stała się bladą, smutną i samotną, starą kobietą. Czuła się stara i ciężka. W ciele 10-letniego dziecka zamieszkała 90-letnia słaba staruszka.

Czuła się dobrze tylko wtedy, gdy była głodna. Głód to był symptom dążenia do doskonałości. Jedzenie stało się przekleństwem, największym wrogiem. Nienawidziła go prawie tak samo jak siebie. Nie myślała o życiu ani śmierci. Podążała za głosem, który mówił jej "nie jedz". Płakała przed każdym posiłkiem.

Zaczęła się wędrówka po lekarzach i szpitalach. Usłyszała parę razy słowo "anoreksja" mówione przyciszonym głosem do rodziców.

Potem setki badań: tomografie, krew, tarczyca, analizy moczu. Szpital był wrogiem. Pielęgniarki siedziały koło niej podczas posiłków i zmuszały do jedzenia. Nakładały na talerz 5 kanapek i patrzyły, jak je. Czekały, aż skończy, mówiły, że musi.

Pewnego dnia mama przy śniadaniu zaczęła płakać. Krzyczała na nią: Jeśli chcesz żyć, musisz jeść! To był moment, kiedy pierwszy raz tak na to popatrzyła. Uświadomiła sobie, że krzywdzi nie tylko siebie, ale też wszystkich, którzy ją kochali.

Nie pamięta dokładnie, kiedy się skończyło. Tak naprawdę nie skończyło się nigdy. Jej ciało wygląda dzisiaj normalnie. Ma dziś dziewiętnaście lat, ma piersi, biodra i może mieć dzieci. Niewiele brakowało, żeby jej ciało całkowicie przestało się rozwijać.

W pewnym momencie przestała rosnąć. Czy to patrzenie na bezradność i płacz matki, czy nagłe uświadomienie sobie, jak bardzo chce żyć, sprawiło, że zaczęła jeść? Mówi, że w pewnym momencie zobaczyła swoje życie, którego mogła nie mieć szansy przeżyć.

Zobaczyła wszystkie pierwsze razy, których mogła nigdy nie doświadczyć. Najpierw zaczęła jeść śniadania. Odkrywała nowe smaki, nauczyła się czerpać przyjemność z jedzenia. To nie był jeden moment, to proces.

Proces, który nigdy się nie skończy, bo anoreksja nie jest tylko chorobą ciała. Musiała nauczyć się panować nad swoim umysłem i musi zmagać się z tym codziennie i będzie musiała do końca życia.

Zawsze kiedy kroi chleb, kiedy gotuje makaron. Jak coś tak codziennego może być przejawem heroizmu? Nikt, kto nie przeżył zaburzeń odżywiania, tego nie zrozumie. To trochę jak nałóg, uzależnienie od "niejedzenia". Anorektyczką, tak jak alkoholikiem, jest się do końca życia.

Nina kończy pierwszy rok studiów. Pewnego dnia w wiadomościach usłyszała, że tylko 10 procent chorych przeżywa anoreksję. Ludzie myślą, że ta choroba dotyczy tylko nastolatek, młodych kobiet. Nic z tych rzeczy, ona miała 10 lat i chciała być chuda, lekka jak motylek.

- Dziś wiem, że motylki mają zbyt słabe skrzydełka, wolę być człowiekiem - mówi Nina.

Autorka jest studentką III roku dziennikarstwa i komunikacji społecznej Uniwersytetu Opolskiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska