NFZ: To skandal!

Redakcja
Kazimierz Łukawiecki, szef NFZ w Opolu: - Pierwszy raz spotkaliśmy się z takim przypadkiem, by apteka zażądała tak dużą marżę.
Kazimierz Łukawiecki, szef NFZ w Opolu: - Pierwszy raz spotkaliśmy się z takim przypadkiem, by apteka zażądała tak dużą marżę.
Za ampułkę leku sprowadzonego z zagranicy, za którą pacjentka zapłaciła 3,20 zł, brzeska apteka naliczyła sobie prawie 2 tysiące złotych marży.

Chodzi o lek ratujący życie, o silnym działaniu przeciwalergicznym, o nazwie Berinert P, który trzeba specjalnie sprowadzać z zagranicy dla konkretnej osoby. Jedna ampułka tego specyfiku kosztuje 3 tys. zł, ale pacjent płaci za nią tylko 3,20 zł, czyli tyle, ile wynosi opłata urzędowa. Resztę dopłaca państwo.

Apteka "Pod Świerkiem" w Brzegu wydała pacjentce 3 ampułki berinertu P, gdyż na tyle opiewała recepta. Kobieta zapłaciła za nie 9,60 zł (choć w rzeczywistości kosztowały 9 tys. zł). Natomiast apteka do każdej sprzedanej za 3,20 zł ampułki naliczyła sobie prawie 2 tys. zł marży.

- Nasz system komputerowy szybko wychwycił tę rekordową kwotę, gdyż bardzo uważnie monitorujemy wszystkie recepty i faktury - mówi Kazimierz Łukawiecki, dyrektor oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Opolu. - Porównanie kosztu zakupu leku z kwotą refundacji wykazało, że apteka naliczyła sobie marżę w wysokości około 6 tysięcy złotych, czyli po około 2 tysiące złotych za ampułkę. Pierwszy raz spotkaliśmy się z takim przypadkiem, by apteka zażądała aż tyle.
Marża ustawowa dla leków refundowanych o wartości powyżej 100 zł wynosi 12 zł. Dla leków refundowanych kosztujących mniej - 10-11 proc., a marża dla innych specyfików - 20 proc.

Okazuje się natomiast, że dla leków sprowadzanych z zagranicy w ramach tzw. importu docelowego ustawodawca nie określił marż. Powstała luka prawna. Brzeska apteka to wykorzystała.
- My nie chcemy odmówić chorym dostępu do niezbędnych leków - dodaje dyrektor Łukawiecki. - Ale nawet jeśli marża nie jest określona, to uważamy postępowanie brzeskiej apteki za naganne. Fundusz gospodaruje przecież publicznymi pieniędzmi. Chyba trzeba mieć jakąś przyzwoitość.

Ostateczna decyzja NFZ jest taka: apteka dostanie tylko 36 zł marży, czyli po 12 zł za ampułkę (jak w przypadku każdego refundowanego leku kosztującego ponad 100 zł). - Z naszych ustaleń wynika bowiem, że jedynym wydatkiem, jaki apteka poniosła, był koszt rozmowy telefonicznej z hurtownią farmaceutyczną, nie wyższy niż 5 złotych - uzasadnia dyrektor Łukawiecki.

Paweł Hofman, współwłaściciel apteki "Pod Świerkiem", kontratakuje: - To jest normalna marża, ustalona w granicach rozsądku. My nie mamy obowiązku prowadzenia charytatywnej działalności, natomiast NFZ ma obowiązek refundacji leków. To, co nam zaproponował, jest lekko półśmieszne. Te 36 zł nie wystarczy nawet na rozmowę telefoniczną. To jest naszą zasługą, że sprowadziliśmy ten lek po 3 tys. zł za ampułkę, bo w innej aptece kosztował on 4,5 tys. zł.
Paweł Hofman zapowiada, że apteka nie ustąpi i będzie dochodzić swoich praw.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska