Polacy coraz częściej krytykują księży

fot. sxc.hu
fot. sxc.hu
Jesteśmy jednym z najpobożniejszych społeczeństw w Europie, a jednocześnie jednym z najbardziej krytycznych wobec księży - wynika z najnowszych badań Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.

Badania - jeszcze ciepłe, bo robione w kwietniu 2009 roku - przedstawiono w poniedziałek na sympozjum zorganizowanym przez Katolicką Agencję Informacyjną. Jednocześnie pokazano, jak zmieniała się polska religijność od roku 1991 do pierwszych lat XXI wieku.

Wierzymy, ale w co?
Nie ma wątpliwości, że Polacy są w swej masie ludźmi wierzącymi. Wiarę w Boga deklaruje bowiem aż około 91 procent społeczeństwa i wskaźnik ten nie zmienia się istotnie od lat. Przy czym wzrosła liczba osób, które same siebie oceniają jako głęboko wierzące. W roku 1991 było ich 10 procent, w 2002 już ponad 19. Nie dziwi więc, że mimo lekkiego spadku liczby uczestników niedzielnych mszy św. rośnie liczba tzw. communicantes, czyli osób przyjmujących komunię św. (w roku 2007 było ich ponad 17 procent), w 1992 - 14.

Kiedy jednak przyjrzeć się, w co wierzymy, nie wyląda to już tak różowo. W życie pozagrobowe wierzy ok. 71 proc., ale w istnienie piekła (co pokazały marcowe badania CBOS) już tylko niespełna 60 procent. Za to dokładnie jedna trzecia deklaruje wiarę w reinkarnację.

- To jest niepokojące, że tak często wybieramy z nauki Kościoła to, co nam pasuje - mówi o. Paweł Pasierbek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Opolu. - A gdyby pytano o stosunek do wymagań etycznych Kościoła, byłoby pewnie jeszcze więcej odpowiedzi sprzecznych z jego nauką.

- Wygląda na to, że nie wszyscy deklarujący się jako wierzący aprobują Kościół i jego nauczanie - dodaje ks. Franciszek Drenda z parafii Serca Jezusa w Kluczborku, Proboszcz Roku w plebiscycie nto.

Więcej modlitwy niż mszy
Według badań z aprobatą Kościoła jest u nas nieźle, ale nie idealnie. Ponad 60 procent ankietowanych deklaruje, że aprobuje Kościół. To o wiele mniej niż w roku 1989 (wtedy było ich 82 proc.), ale wyraźnie więcej niż w najgorszym pod tym względem roku 1993 (zaledwie 40 proc. Polaków).

O powolnym "odzyskiwaniu terenu" przez Kościół z pewnością najbardziej świadczy wskaźnik deklarujących codzienną modlitwę. Aż 67 procent pytanych przyznało, że modli się codziennie. To o wiele więcej, niż spodziewało się 10 pytanych przez nas księży, którzy uważali, że liczba ta oscyluje około 50 procent lub jeszcze mniej.
- To jest powód do radości, że wciąż chcemy z Bogiem rozmawiać - uważa o. Pasierbek. - Z jednej strony nawyk codziennej modlitwy wielu z nas ciągle wynosi z domu, a ponadto mamy przekonanie, że jak się pomodlimy, to dzień pójdzie nam lepiej. Nawet jeśli traktujemy to nieco magicznie, to Pan Bóg z pewnością potrafi tę modlitwę obrócić w dobro.

Gorzej przedstawia się sprawa z niedzielną mszą św. Tych, co nigdy na nią nie chodzą, jest mniej niż 10 procent. Ale w każdą niedzielę do kościoła przychodzi od lat średnio niespełna 45 procent Polaków. Podczas ostatniego liczenia - w listopadzie 2008 - wskaźnik ten tylko nieco przekroczył 40 proc. Czy to już znamię wyraźnego kryzysu, czy tylko jednostkowy spadek, pokaże następne liczenie. Listopadową ankietę wielu proboszczów opatrywało komentarzem, że w niedzielę nastąpił pierwszy ostry atak zimy i wiernych w kościołach było mniej niż zwykle.
Nie zmienia to faktu, że ludzi w kościołach nieco ubyło. Między rokiem 1992 a 2007 - o 3 procent, ale w porównaniu do roku 1982 już około 13 proc. Średni poziom uczestników mszy (około 44 procent) nie powinien przesłaniać ogromnych różnic między poszczególnymi częściami Polski (ponad 70 proc. w diecezji tarnowskiej czy w Rzeszowskiem, a jednocześnie 28 proc. w Łódzkiem, 33 procent uczestników mszy w diecezjach warszawskiej czy sosnowieckiej). Diecezja opolska na tym tle przedstawia się dobrze (50,7 procent w roku 2007).

Wierzący antyklerykał
Na tle wysokiego - na tle innych krajów europejskich - poziomu praktyk religijnych muszą dziwić niezwykle surowe oceny kapłanów. Na pytanie, czy zetknąłeś się z księdzem chciwym i lekceważącym swoich parafian, twierdząco odpowiedziało aż 40 procent wierzących i praktykujących respondentów. Jeszcze bardziej szokująco wypadła odpwiedź na pytanie: Czy znasz księdza żyjącego w konkubinacie, bo "tak" powiedziało aż 26 procent pytanych. Prawdopodobnie takie postrzeganie księdza w Polsce dziś jest jednym z istotnych powodów ostrego spadku powołań.

- Zarówno chciwość, jak i łamanie celibatu z pewnością się zdarzają - przyznaje o. Pasierbek - ale dane ujawnione w tym badaniu, przynajmniej z perspektywy diecezji opolskiej, wydają się jednak mocno zawyżone. Ale jak bardzo, nie wiem. Nie mam takich danych.
- Może zajęty parafią niezbyt gwałtownie szukam, a znajomość księży mam ograniczoną tylko do swojej diecezji, ale z ręką na sercu mówię, że nie znam księdza żyjącego w konkubinacie - deklaruje ks. Drenda. - Więc te 26 procent to jest dla mnie wskaźnik smutny i szokujący. A co do spraw materialnych, to trzeba się cieszyć, że w naszej diecezji datki są całkowicie dobrowolne, bo nie miałbym odwagi choćby komuś, kto zamawia pogrzeb, powiedzieć, ile się należy. Bo jak go potem pocieszyć? Niech więc zostanie, jak jest. Radosnego dawcę Bóg miłuje.
Zdaniem ks. prof. Zygryda Glaesera z Uniwersytetu Opolskiego na tak negatywną ocenę księży wpływ wywierają także media.

- Jak ksiądz normalnie pracuje, to wiedzą o tym tylko jego parafianie - mówi ks. Glaeser. - Nikt nie pokazuje go publicznie i zresztą nie jest to niczym dziwnym. Ale jak ktoś sprzeniewierzy się powołaniu, dowie się o tym od razu cała Polska. Już nie mówiąc o programach i gazetach, które lubują się w negatywnym pokazywaniu nas księży. Często słucham radia w samochodzie. I nie wymieniając nazwy stacji, powiem tylko, że gdybym kierował się tylko jej przekazem, a nie miał osobistych doświadczeń, to gotów bym uwierzyć, że księża to wyłącznie ludzie bez zasad, oszuści, oszołomy i dewianci, bo o innych się tam nie usłyszy.

Z powyższego badania wynika chyba i taki wniosek, że Polacy wymagają od księży bardzo dużo. Chcą ich szanować, ale i chcą mieć za co. Pokazał to także plebiscyt nto "Proboszcz roku". A w sprawach materialnych i moralnych ta poprzeczka wisi szczególnie wysoko. Wygląda na to, że o pieniądze trzeba dziś w Kościele prosić z wyjątkowym taktem, dziękować i rozliczać każdy grosz przed parafianami.

Odczucia dotyczące życia moralnego księży z pewnością są zawyżone. Ale lekarstwem może być informacja, ilu księży w Polsce w tym, ubiegłym czy jeszcze poprzednim roku porzuciło kapłaństwo i związało się z kobietą. Wtedy nie będzie pola dla domysłów i manipulacji.

Księża źli, parafie OK?
Tak bardzo krytyczny osąd osób duchownych jest o tyle zaskakujący, że wierni pytani o życie parafialne tworzone przecież przez tych samych księży - oceniają je zazwyczaj wysoko. Prawie 60 proc. uważa, że parafie właściwie troszczą się o ubogich i bezrobotnych. Zaskakująco dużo, bo aż 70 procent respondentów dostrzegło, że w ich parafii działa świetlica lub inny punkt, w którym może się spotykać młodzież. To tym ciekawsze, że powszechnie się uważa, że właśnie młodzieży w naszych kościołach ubyło najwięcej.

- Nawet jeśli tak jest, to nie opuszczamy rąk - mówi o. Pasierbek - i pracujemy z tymi, którzy są. To jest wartość Kościoła w Polsce, że nie rezygnuje ani z organizowania nabożeństw, ani z innych form aktywności dlatego, że ludzi jest mniej.

Diagnozę opolskiego proboszcza zdaje się potwierdzać poniedziałkowe nabożeństwo dla młodzieży w Opolu. Wokół krzyża Światowych Dni Młodzieży zgromadziło się ponad dwa tysiące młodych (choć modlitwa trwała w sumie blisko 4 godziny), którzy przeszli w procesji przez miasto i uczestniczyli w katedrze w nocnej mszy św. Ich liczba i zaangażowanie robiły wrażenie.

Dobrze wróży na przyszłość chęć świeckich do wpływania na życie parafii. Co piąty pytany deklarował, że ma na nie wpływ. Ale chciałoby go mieć dwa razy więcej wiernych.

Przywódca potrzebny od zaraz
Prawie dwie trzecie pytanych (62 procent) odczuwa potrzebę jednego duchowego przywódcy Kościoła w Polsce. Ale ze wskazaniem, kto miałby nim być, jest potężny kłopot. Najwięcej głosujących widziało w tej roli kardynała Stanisława Dziwisza, ale stanowili oni ledwo 15 procent respondentów, 11 proc. widziałoby w tej roli abpa Józefa Michalika, 9 proc. abpa Kazimierza Nycza. Innych biskupów poparło 3 proc. pytanych.

- Polacy chcieliby, by poprowadził ich ktoś na miarę kardynała Wyszyńskiego lub Jana Pawła II, ale jednocześnie uważają, że takich postaci dziś w polskim Kościele nie ma - uważa o. Paweł Pasierbek.

- Ta tęsknota za silnym zjednoczonym wokół jednej osoby pasterzem jest tak naprawdę szukaniem poczucia bezpieczeństwa - uważa ks. Drenda. - To zresztą byłoby wygodne jak, nie przymierzając, jedna partia, wobec której łatwo się orientować. Ale skoro na takie przywództwo nie ma szans, może trzeba szukać tych prawdziwych autorytetów niżej - na poziomie biskupa diecezji, proboszcza albo duszpasterza swojego środowiska.

Polakom zależy na silnym przywództwie w Kościele, za to niekoniecznie na lustracji. Lustrację wśród biskupów i kapłanów za konieczną uważa 30 procent pytanych przez ISKK, przeciwnego zdania jest dokładnie dwa razy więcej.
- Ludzie rozumieją, że teczki wraz z zawartością powstawały często bez udziału samych zainteresowanych, a nawet wbrew ich woli i dotyczy to zarówno duchownych, jak i świeckich - ocenia ks. Drenda.

Zdania ekspertów na temat całego badania dotyczącego Kościoła są podzielone. Jedni biją na alarm z powodu kryzysu, inni uspokajają, że Kościół w Polsce wciąż jest silny i na ogłaszanie pogrzebu o wiele za wcześnie.

- Same wskaźniki liczbowe są raczej pocieszające - uważa ks. prof. Glaeser - ale nie może to przesłaniać faktu, że czeka nas potężna praca nad formowaniem intelektu i ducha naszych wiernych. Sama tradycyjna religijność nie wystarczy. Wierni powinni więcej wiedzieć i prowadzić głębsze życie duchowe. To jest przyszłość.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska