Dwa razy świst kul rzucał mnie na ziemię. Raz podczas strzelaniny w Palermo, drugi raz, gdy brygada antynarkotykowa zrobiła nalot na prom, którym płynęłam do Messyny. Uciekałam też w Kalabrii na bosaka przed trzęsieniem ziemi. Mogłabym więc powiedzieć, że nic nie jest w stanie mnie już zadziwić. A jednak...
Co tak zadziwia Barbarę de Lillo, primo voto Kot, rodowitą opolankę z Zaodrza, która w latach 80. wyjechała do Włoch szukać tam szczęścia, a po latach wróciła z mężem Giovannim, żeby zaopiekować się rodzicami staruszkami i przyszło jej do głowy, aby przy okazji karmić Polaków makaronem i owocami morza?
Zadziwia ją polska i opolska zawiść, nieodmiennie bezinteresowna. A także i to, że aby być w zgodzie z przepisami, goście jej nowo otwartej restauracji "Napoli" przy opolskim Rynku, chcąc napić się wina do obiadu, musieliby wychodzić na zewnątrz. Tak jak teraz wychodzi się z niektórych neofickich antynikotynowych knajp, aby zapalić papierosa.
Przełykasz kęs jagnięciny, bierzesz kieliszek, wychodzisz na chodnik, robisz łyka i wracasz na następny kęs mięsa. Absurd jak z filmu "Miś"? Głęboka komuna? Nie, to Opole 2010 roku pod rządami liberałów gospodarczych i wspólnot mieszkaniowych, którymi trzęsą emeryci.
Ale to z winem to nie jedyne zdziwienie restauratorów z "Napoli". Lecz od początku...
Czytaj piątkowe, papierowe wydanie Nowej Trybuny Opolskiej
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?