Koń na wagę złota. Zwierzę z Mosznej zarabia miliony

fot. Grzegorz Hussak
fot. Grzegorz Hussak
Pochodzący z Mosznej koń Tiumen zdobył tydzień temu dla swego czeskiego właściciela około półtora miliona koron. Tyle bowiem wynosiła nagroda w Wielkiej Pardubickiej. Ile wygrał w zakładach buchmakerskich - tego nikt nie wie.
Stadnina koni w Mosznej

Stadnina koni w Mosznej

Kopyto to drugie serce konia. Więc trzeba je pielęgnować, dbać o nie. No i odpowiednio często należy konia podkuwać. W stajni w Mosznej kowal właśnie koryguje kopyta, nadmiar końskiego "paznokcia" opada na słomę. Mężczyzna dobiera podkowę i przybija ją. Jego głowa jest tuż przy kopycie. Niektórzy twierdzą, że podkuwający powinni mieć dwie głowy - jedną na karku, a drugą na zapas.

To dopiero początek podkuwania. W kolejce stoi kilkanaście koni. Roboty starczy do późnego wieczora. - Będą się pięknie prezentować w nowych podkówkach - mówi kowal. Wiadomo - konie z Mosznej są coraz sławniejsze, więc muszą mieć odpowiedni look. Szczególnie, że właśnie zaczynają się hubertusowe gonitwy.

Odkąd wywodzący się spod Opola Tiumen wygrał tydzień temu drugi raz z rzędu Wielką Pardubicką, nazwa Moszna jest często powtarzana w świecie miłośników koni. Tym bardziej, że w Czechach z powodzeniem startują też inne wierzchowce z tutejszej stadniny. Klacz Determinacja to podwójna zwyciężczyni nagrody Oaks (najważniejszej gonitwy dla trzyletnich klaczy). Magma to championka dwuletnich klaczy w Czechach z 2008.

Tiumen został sprzedany za kilkanaście tysięcy złotych. Dziś wartość konia szacuje się na dziesiątki tysięcy euro, a prezes stadniny w Mosznej oraz aktualny właściciel Tiumena licytują się: kto koniowi będzie na starość podawać marchewkę. Łączna suma nagród, jakie zdobył Tiumen w wygranych przez siebie gonitwach - przekracza już cztery miliony koron czeskich. W ostatniej Wielkiej Pardubickiej koń wygrał około półtora miliona koron czeskich.

- Dla czeskiego właściciela koń jest teraz bezcenny, bo przynosi mu w formie wygranej w wyścigach - majątek - mówi Tomasz Stachowiak, szef ds. hodowlanych stadniny w Mosznej.
- Bez względu na to, w czyich rękach jest teraz koń: czeskich, amerykańskich czy włoskich - zawsze patrzy się na to, z jakiej hodowli pochodzi. A Tiumen jest nasz, moszniański. - dodaje Stachowiak. - Już na zawsze pozostanie pierwszym polskim koniem, który wygrał Wielką Pardubicką. To, że w tym roku powtórzył sukces - dodaje mu oraz całej polskiej hodowli sławy.

Bez potomków
Klacze często po udanej karierze wyścigowej wracają do macierzystej stadniny, by - jak powiadają fachowcy - uzupełnić "materiał genetyczny" linii żeńskich. Przyszłość samców nie jest już tak pewna. Część z nich startuje w wyścigach ogierów. Część - zwykle są to starsze konie - jest kastrowana. Podczas wyścigów zbyt duży poziom testosteronu we krwi i wysokie libido - nie są wskazane. Koń w gonitwie ma utrzymać jeźdźca w siodle oraz skupić się na wypełnianiu jego poleceń oraz biegnięciu, ile sił w kopytach, ku celownikowi na macie. A nie na dawaniu upustu swemu nieokiełznanemu temperamentowi.

- Do stadnin hodowlanych sprowadza się zwykle wyselekcjonowane reproduktory z krajów o bardzo dużych tradycjach hodowlanych i wyścigowych, takich jak Anglia, Irlandia, Francja, Stany Zjednoczone, Niemcy - mówi Stachowiak.

Tiumen został wałachem. Dziś są tacy, którzy z tego powodu rwą sobie włosy z głowy, tak bardzo chcieliby mieć materiał genetyczny genialnego konia. No, ale kto mógł przewidzieć, że z niepozornego zwierzęcia, które początkowo w gonitwach nie miało wyników albo miało je bardzo słabe - wyrośnie legenda polskiej hodowli?
Talent Tiumena objawił się stosunkowo późno, gdy zwierzę miało cztery lata (a konie startują już jako dwulatki). Stał się zaś koniem genialnie biegnącym w wyścigach - ponad dwa lata temu, kiedy zaczął go trenować i dosiadać sam Josef Vana, legendarny czeski dżokej, który ma już na koncie siedem zwycięstw w Wielkiej Pardubickiej. Dwudziestego października Vana będzie obchodził swe 58. urodziny. I choć ma się dobrze i nie wybiera się na emeryturę, w Pardubicach postawiono mu już pomnik.

Wielka niewiadoma
Mama Tiumena, Toskanella, miała spore osiągnięcia, wygrała pięć wyścigów, w tym najdłuższy płaski rozgrywany w Polsce - na dystansie 3200 metrów (nagroda Sac-a-Papier). Była klaczą pełnej krwi angielskiej o gniadej maści. Ojciec Tiumena, Beaconsfield szybko skoncentrował się na obowiązkach reproduktora, więc w wyścigach nie startował. Przybył do nas z Anglii, spłodził - poza Tiumenem - Immę, Slogana, Dandola - wszystkie te konie są znane miłośnikom końskich wyścigów. Coś musiało być w tej mieszance krwi Toscanelli i Beaconsfielda - bo siostrzeniec Tiumena, Trezor - też już jako dojrzały koń -objawił wielkiego ducha do walki w wyścigach. Tydzień temu, na jednym z wyścigów w Pardubicach - pobiegł doskonale, wpadł na metę drugi, o pół głowy przegrał z czołowym koniem. Gdyby dystans był nieco dłuższy - zapewne to Trezor byłby pierwszy. I pomyśleć, że przez 2-3 lata - biegał w końcu stawki…

Z końmi sportowymi jest jak z młodzieńcami - porównuje Stachowiak. - Niektórzy golą się już w wieku 16 lat, innym pierwszy poważny zarost pojawia się w wieku 19 lat. Niektóre zwierzęta dojrzewają do sportu jako dwulatki, inne - jako czterolatki.

Konkurencja do marchewki
W hodowli koni niewiele można przewidzieć. Łączenie w pary koni wybitnie biegających daje nadzieję na uzyskanie dobrego wyścigowego potomka. Łączenie dobrego sprintera z dobrym koniem długodystansowym, pozwala kalkulować, że przychówek będzie cechował się zarówno siłą, jak i szybkością. Ale na równi liczą się jeszcze inne czynniki - poziom hodowli i podstawowej opieki stajennej, opieka weterynaryjna, wreszcie - sam trening. Istnieje jeszcze coś, co jedni nazywają łutem szczęścia, inni darem od Boga. Tego się nie dziedziczy, nie przewidzi i nie wytrenuje.
- Na początku mojej praktyki zawodowej robiłem skrupulatne notatki dotyczące trzydniowych źrebiąt: ich pochodzenia, budowy, predyspozycji… Starałem się w ten sposób przewidzieć, czy koń będzie miał osiągnięcia sportowe, czy nie. Moje przewidywania w większości się nie sprawdzały -mówi Stachowiak.
Pewien "dobrze zapowiadający się" roczniak z polskiej hodowli został sprzedany za kwotę rekordową jak na polskie warunki, bo za 120 tysięcy złotych. Jeszcze ani razu nie wyszedł do startu: - Jego właścicielowi ta inwestycja na pewno się nie zwróciła - mówi Stachowiak, bo nie ma wątpliwości, że wyścigi końskie to biznes i hazard, gdzie na konie patrzy się nie z pełnym romantyzmu sentymentem, ale jak na inwestycję. Zwróci się, czy nie? To lokata długoterminowa, czy na krótki czas?

Co oczywiście nie znaczy, że właściciele nie szanują swych zwierząt. Magdalena Donimirska -Wodzicka prezes stadniny w Mosznej, niedawno namawiała właściciela Tiumena, aby koń, po zakończeniu kariery, wrócił do stadniny pod Opolem - jako żywy pomnik i symbol sukcesów tutejszej hodowli.
Wie pani, ja też chciałbym Tiumena na emeryturze, raz dziennie poczęstować marchewką - odpowiedział biznesmen.

Luksusowe muesli
Koń wyścigowy, szczególnie ten odnoszący sukcesy, opływa w luksusy, o których nawet człowiek często może marzyć. W końcu im lepszą ma opiekę i bardziej profesjonalny trening, tym większe szanse na zwycięstwo, a więc i zarobek - na utrzymanie swoje, swej obsługi, no i właściciela.
Drakońska dieta - to określenie nie pasuje do konia sportowego. - Prędzej do dżokeja - uśmiecha się Tomasz Stachowiak. - Bo on powinien być szczupły i lekki, najlepiej, aby nie ważył więcej niż 70 kilo.
Często dieta dżokeja oparta jest na sałacie i ryżu. Koń zaś takich produktów nie jada. W jego menu pojawiły się natomiast - poza starym dobrym owsem i trawą z łąki- płatki muesli, mieszanki witamin i minerałów, elektrolity, odżywki wysokoenergetyczne... Koszt wyżywienia sportowego konia to kilkaset złotych, przy czym bywają o wiele droższe diety.

Koń nie jada muesli z tanich marketów, tak jak ludzie. Jego płatki są szczególnie starannie selekcjonowane a 25-kilogramowy worek kosztuje na przykład 60 zł. - Na widok i zapach końskich płatków - człowiekowi ślinka leci - mówi pan Tomasz.
Jeśli ktoś myśli, że końskie łakocie to kostki cukru - to się myli. Teraz kupuje się specjalne końskie cukierki, na przykład o smaku zielonego jabłuszka.

To nie wszystkie luksusy dane wybitnym koniom. Można je trenować na padoku, karuzeli czy torze z przeszkodami. Można też w basenie, robią tak na przykład Amerykanie i Arabowie.
To najlepsza, praktycznie bezkontuzyjna forma treningu. Koń nabiera siły mięśniowej, pływając. - mówi specjalista od spraw hodowanych - Konie naświetla się także w solariach, te lepsze urządzenia mają nawet zamontowane wentylatory, by zwierzę zbytnio się nie nagrzewało.
Są nawet końscy masażyści i kręgarze: - Gdy pracowałem w jednej ze szwedzkich stadnin, zwierzętom aplikowano zabiegi w polu magnetycznym i laseroterapię. Parę razy w roku przyjeżdżał też koński kręgarz, który badał kręgosłupy zwierząt i w razie potrzeby - klepiąc młotkiem - nastawiał kręgi. - wspomina Stachowiak.

Kiedyś kręgarz, badając konia, zapytał jeżdżącego na nim Polaka, czy ten nie ma wrażenia, że koniem lepiej "skręca" się w prawo, niż w lewo.
Zgadza się! - odpowiedział Tomasz.

- Teraz się to zmieni. Będzie tak samo chętnie skręcał w lewo, jak i w prawo - oświadczył kręgarz. Postukał młotkiem, następnego dnia okazało się, że jest tak, jak mówił.
Opieki medycznej można rasowym koniom tylko pozazdrościć. - Ja drugi miesiąc czekam na badania usg - mówi jeden z pracowników stajni w Mosznej. - Zaś źrebne klacze mają robione usg od ręki!
Czego tym koniom brakuje do szczęścia?

Czasem myślę, że zwykłej, zasuszonej kromki chleba - mówi Tomasz Stachowiak. - One naprawdę go lubią.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska