Protokół
MKS Kluczbork - Ruch Radzionków 1-0 (0-0)
1-0 Copik - 81. (karny)
MKS: Świtała - Orłowicz, Copik, Wilusz, Stawowy - Tuszyński (78. Półchłopek), Kaczmarek (87. Góral), Ulatowski, Glanowski, Nitkiewicz - Kazimierowicz (72. Hober). Trener Ryszard Okaj.
Ruch: Skorupski - Trzcionka, Rzepka, Szymura, Kaciczak (58. Kowalski) - Przybecki, Foszmańczyk, Beliancic, Paweł Giel (82. Rocki) - Jarka (72. Piotr Giel), Świątek. Trener Artur Skowronek.
Sędziował Jacek Zygmunt (Jarosław). Żółte kartki: Kaczmarek - Rzepka, Szymura. Widzów 700.
- Po raz kolejny okazało się, że lepiej gra się nam z zespołami mocniejszymi - ocenił pomocnik MKS-u Michał Glanowski. - To był dobry mecz w naszym wykonaniu i zasłużenie wygraliśmy.
Kluczborski zespół w niczym nie przypominał tego sprzed czterech dni, kiedy to zremisował u siebie z Odrą Wodzisław 0-0. W starciu z Ruchem MKS grał bardzo agresywnie, zawodnicy szybko wymieniali się pozycjami i dużo strzelali. W samej pierwszej połowie nasi piłkarze aż 18 razy uderzali na bramkę gości. W 33. min świetnie dysponowany golkiper Ruchu Łukasz Skorupski w dobrym stylu obronił strzał z ostrego kąta oddany przez Adama Orłowicza. Sprawdzali go też: Krzysztof Ulatowski, Krzysztof Kaczmarek, Patryk Tuszyński i Kamil Nitkewicz. Najlepszą okazję na bramkę miał w 39. min Tuszyński. Skorupski wybiegł za pole karne by powstrzymać pomocnika MKS-u, a ten zdecydował się go lobować. Próba była jednak niecelna. W 44. min minimalnie pomylił się po strzale z 30 metrów Tomasz Copik. Futbolówka po jego "bombie" zatrzymała się na poprzeczce.
W drugiej połowie MKS miał nadal przewagę. W 70. min piłka po uderzeniu Tuszyńskiego odbiła się od jednego z obrońców gości, a dobitke Copika obronił Skorupski.
W końcu jednak "Copa", który we wtorek obchodził 33. urodziny dopiął swego. W 81. min pewnie wykonał rzut karny. Został on podyktowany po tym jak futbolówkę ręką po strzale Arkadiusza Półchłopka zatrzymał obrońca Ruchu Marcin Trzcionka. W 83. min Półchłopek miał wymarzoną okazję na podwyższenie wyniku. Z ośmiu metrów przez nikogo nie atakowany uderzył jednak prosto w leżącego Skorupskiego. Mogło się to zemścić w 89. min. Wówczas po dośrodkowaniu z rzutu rożnego do piłki doszedł Kamil Szymura, ale jego "główkę" w dobrym stylu obronił Grzegorz Świtała. Dla niego był to czwarty mecz w tym sezonie między słupkami bramki MKS-u i jeszcze ani razu nie skapitulował.
- Jak się ma przed sobą tak znakomicie grających obrońców jak ja mam, to nie wypada puszczać goli - mówił skromnie Świtała. - Oczywiście cieszę się, że to był kolejny mój mecz "na zero" i oby tak było jak najdłużej.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?