Aleksander Iszczuk: Patriotyzm wymaga prawdy

Redakcja
Aleksander Iszczuk, dyrektor II LO w Opolu.
Aleksander Iszczuk, dyrektor II LO w Opolu. Paweł Stauffer
- Nie jest winą współczesnych młodych Polaków, że nie muszą walczyć za ojczyznę. Ale to nie jest pokolenie mniej patriotyczne niż rodzice i dziadkowie. - mówi Aleksander Iszczuk, dyrektor II LO w Opolu, wieloletni wychowawca młodzieży, nauczyciel wiedzy o społeczeństwie

- Młodzież jest egoistyczna, zależy jej, żeby mieć kasę i dobrze żyć, a najlepiej wyjechać na Zachód. Polska i patriotyzm są daleko w jej hierarchii potrzeb i wartości. To dosyć rozpowszechniony w społeczeństwie pogląd. Prawdziwy?
- Nieprawdziwy. Przecież potrzeba życia wygodnego i bezpiecznego nie wyklucza bycia patriotą. Aspiracje młodego pokolenia, które chce się rozwijać, ma łatwość przekraczania granic i kontynentów, nie wyklucza miłości ojczyzny. Kto zna języki, a młodzież je zna, ten może podróżować bez ograniczeń. Wcale przy tym nie wyrzekając się własnego kraju. Także zarzut egoizmu jest niesprawiedliwy. Nie jest winą współczesnych młodych Polaków, że nie muszą walczyć za ojczyznę. Obyśmy wszyscy nie musieli. Ale to nie jest pokolenie mniej patriotyczne niż rodzice i dziadkowie. Ma co najwyżej mniejszą potrzebę uzewnętrzniania takich postaw. Ale to, że ktoś nie demonstruje, nie oznacza, że nie myśli propaństwowo i prorozwojowo. O miłości do matki też nikt z nas na ulicach nie krzyczy. Więc patriotyzm dyskretny jest objawem normalności. Jestem przekonany, że w momencie próby nie musielibyśmy się za młodych Polaków wstydzić. Znając młodzież i pracując z nią, widząc ją w sytuacjach oficjalnych i nieoficjalnych nie mam lęków w związku z ich patriotyzmem.

- Młodzież jest dziś najbardziej patriotyczną częścią społeczeństwa, dowodzi niemała grupa Polaków. Na dowód przypominając, że to uczniowie i studenci są dziś zdecydowaną większością na marszach niepodległości i niemałą grupą uczestników obchodów smoleńskich.
- Nie całkiem prawdziwy jest i tamten zły, i ten dobry stereotyp. Przede wszystkim dlatego, że oba wrzucają całe młode pokolenie do jednego worka. Polska jest dziś dużo bardziej skomplikowana, a motywacje zachowań, także patriotycznych, bardziej złożone. Część osób w Polsce ma potrzebę takiego zewnętrznego okazywania uczuć wobec ojczyzny i to jest bezsprzeczny fakt. Ludzie młodzi są z natury rzeczy entuzjastyczni, trochę egzaltowani, mają zdecydowaną potrzebę działania. Ale w wartościowaniu byłbym ostrożny. Ani ci, którzy są dyskretnymi patriotami, nie są tacy źli, jak się ich przedstawia, ani ci, którzy demonstrują pod flagą biało-czerwoną nie mają na patriotyzm monopolu. Nie zawsze ten, kto głośniej krzyczy, jest prawdziwszy.

- A może współczesny patriotyzm Polaków masowo emigrujących z kraju jest łatwiejszy. Na odległość łatwiej kochać i innego człowieka, i ojczyznę.
- Jest pan pewien, że większym patriotą jest ten, kto u nas pozostaje niż ten, kto jako specjalista wyjeżdża z Polski za granicę? Moim zdaniem decydująca jest więź z krajem. Gotowość do wychowania dzieci po polsku, zdolność do poświęcenia dla ojczyzny nie kończy się, kiedy przekraczamy granicę. Czy mamy pretensje do Mickiewicza, że emigrował? Czy ktoś powątpiewa w jego patriotyzm?

- Jest jeszcze kwestia skali. W ramach tego, co nazywamy Wielką Emigracją, wyjechało ponad 10 tys. osób. Dziś emigrują z Polski miliony.
- To jest sprawa możliwości, a nie jakości patriotyzmu. Nie dlatego pańszczyźniany chłop w czasach Mickiewicza nie wyjeżdżał, że bardziej niż współcześni Polacy kochał ojczyznę. Emigranci nie uciekają przed Polską, tylko próbują zapewnić rodzinom byt. Trudno mieć o to do nich żal. Zresztą, do całości tego obrazu należą też powroty. Jeszcze nie masowe, ale wyraźnie widoczne. Obserwujemy to zjawisko także w naszej szkole. Coraz więcej mamy uczniów, którzy część dzieciństwa spędzili na emigracji i teraz na lekcjach na nowo szlifują swój język polski.

- A może młode pokolenie trochę zazdrości swoim pamiętającym PRL rodzicom noszenia oporników w klapach i pałowania przez milicję 3 maja…
- Nasze pokolenie - te noszące oporniki i krzyczące "precz z komuną" - też zazdrościło, słuchając dziadków wspominających partyzantkę i opowiadań ojców o noszeniu granatów w berecie. Cała sztuka polega na tym, żeby się przesadnie nie rozpędzać i pamiętać, że każde pokolenie ma swoją odrębną okazję do aktywności, również motywowanej patriotycznie. Trzeba ją tylko ukierunkować. To jest dzisiaj zadanie rodziców i wychowawców, żeby przypominać i pokazywać, że owszem, każda generacja chce świat i Polskę zmieniać, ale nie trzeba tego robić przy użyciu pistoletu i koktajlu Mołotowa. Czynem patriotycznym może też być myślenie. Budowa i rozwój kraju, podnoszenie jakości życia ludzi wymagają równie dobrych cech charakteru co walka: uczciwości, pracowitości, zaangażowania, gotowości pomocy słabszym. To są dzisiejsze postawy patriotyczne i można dawać im wyraz nie tylko na barykadzie.

- Pytam pana jako nauczyciela wiedzy o społeczeństwie: czy patriotyzmu można innych nauczyć?
- Tak, jeśli jest się gotowym do rozmowy o otaczającej nas rzeczywistości. Jestem daleki od dawania gotowych i jedynie słusznych recept. Czasem na lekcjach mówimy o rzeczach wzniosłych, a czasem o tych, które skrzeczą. Byle mówić prawdę. Patriotyzmu na fałszu nie zbudujemy.

- Na ile dzisiaj Polacy, także młodzi, interesują się polityką? Pytam nie bez powodu, bo większość z nas - nawet jeśli bardzo kochamy ojczyznę - klasa polityczna złości niewymownie.
- Młodzież o tyle jest mniej podatna na tę złość, że rzadziej codzienną sieczkę polityczną śledzi. Natomiast młodzi krytycznie oceniają sprawność zarządzania państwem i są wrażliwi na rozdźwięki między tym, co politycy obiecują i tym, co potem robią. Młodzi ludzie mają wyrazistą świadomość własnej godności i poczucie wolności obywatelskiej, więc okłamywani być nie chcą przez nikogo, także przez polityków.

- Licealiści krakowscy pytani, kto ma największy wpływ na wychowanie patriotyczne wymienili po kolei: dom, szkołę i Kościół. Napisali jak jest, czy jakby chcieli, żeby było, skoro rodzice zajęci związaniem końca z końcem domowego budżetu za wiele się nie zajmują ojczyzną?
- Oni powiedzieli prawdę. Wychowujemy patriotycznie nie wtedy, gdy mówimy o Polsce. Raczej poprzez postawy, czasem drobne gesty. Młodzież widzi, jak się zachowujemy na dźwięk hymnu narodowego granego w przestrzeni publicznej. Jak komentujemy bieżące wydarzenia. Podobnie jest w szkole. Wychowanie patriotyczne to jest suma drobnych gestów i postaw nauczycieli. W naszej szkole na początku wszystkich uroczystości śpiewamy Mazurka Dąbrowskiego, na końcu hymn szkolny, czyli w naszym przypadku "Rotę". Celowo śpiewamy zawsze a capella. Jak ktoś nie zna słów i melodii, to nie zaśpiewa. To jest budujące, bo tę młodzież gromko śpiewającą słychać.

- Zgadza się pan, że peerelowska szkoła była bardziej patriotyczna, skoro polonista czytał z uczniami więcej polskiej klasyki niż dziś, a historyk nie musiał omawiać całej II wojny światowej na ośmiu lekcjach?
- Absolutnie się nie zgadzam. Żyliśmy w sytuacji państwa zniewolonego, może nawet totalitarnego. Niejedna patriotyczna uroczystość była w rzeczywistości pseudopatriotyczna. Historii było w szkole więcej, ale eksponowano niekoniecznie te daty, które dziś chcemy świętować. Z powodów ideologicznych 1 Maja był ważniejszy od 3 Maja. W naszym podręczniku licealnym wojna 1920 roku zajmowała jeden krótki akapit i to z wyrazistym wydźwiękiem aprobaty dla napastników, nie dla żołnierzy polskich. Żołnierze wyklęci byli leśnymi bandami. Wielu nauczycieli czuło się z tym fatalnie. Więc nie mylmy wychowania patriotycznego z indoktrynacją.

- Zgadza się pan z tezą, że młodym ludziom trudno być dziś patriotami, skoro na nich nie czekają miejsca pracy - chyba że w hipermarkecie - i społeczeństwo zdaje się ich nie potrzebować?
- Administracja rzeczywiście nie jest w stanie sprostać przygotowaniu dla nich tego miejsca. Nie tylko ta konkretna, która dziś nami rządzi. Problemy demograficzne narastały przez całe 20 lat wolnej Polski i przez cały czas nie były rozwiązywane. Ale to formuły patriotyzmu nie wyczerpuje. Przecież państwo, polskość, to coś więcej niż tylko bieżące administrowanie. To cała historia, emocje, kultura itd. I młodzież tych sfer nie miesza. Wyraża się to nawet w takich niedużych rzeczach, jak to, że w mojej szkole nigdy nie mamy problemów ze znalezieniem chętnych do niesienia sztandaru. Na uroczystości w dni wolne od lekcji też nie. Raczej jest kolejka, bo nieść sztandar to ciągle jest zaszczyt. Zresztą nie jestem pewien, czy patriotyzm dziś jest trudniejszy niż za naszej młodości. Żyliśmy w kraju zamkniętym, zniewolonym i prawie do końca PRL-u bez poczucia, że system upadnie. Myśmy się z systemem i rządzącymi nie utożsamiali, ale nie mieliśmy wątpliwości, że to jednak Polska.

- Dzisiaj obchodzimy Święto Flagi. Czym pan tłumaczy fakt, że wciąż niewielu Polaków wiesza biało-czerwoną na ścianie domu, w oknie?
- Chyba wciąż odreagowujemy czasy minione, gdy wieszanie flag było narzucane z góry, a zapominalskim przypomniał o fladze milicjant. Nie tylko o tej w barwach narodowych, o czerwonej także. Władze i media robią wiele dobrego, przypominając co roku o tym święcie i o sensie wieszania flag. Ale nasza polska przekora bierze górę. Gdyby nam ktoś zabronił wywieszać biało-czerwoną, od razu by tych flag przybyło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska