Pół Kazachstanu chciałoby tu przyjechać

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Wtym XIX-wiecznym pałacu w Polanowicach władze gminy Byczyna przygotowały za pieniądze z budżetu państwa 14 mieszkań dla repatriantów.
Wtym XIX-wiecznym pałacu w Polanowicach władze gminy Byczyna przygotowały za pieniądze z budżetu państwa 14 mieszkań dla repatriantów. Mirosław Dragon
Władze gminy Byczyna zaadaptowały XIX-wieczny pałac w Polanowicach na mieszkania dla repatriantów. To największa akcja repatriacyjna po II wojnie światowej.

Leonid Wasilewicz na przeprowadzkę do Polski czekał długich 12 lat. Wniosek o repatriację złożył w 2002 roku. Wyrobił też sobie Kartę Polaka.

- Żeby ją dostać, trzeba było zdać egzamin, na którym musiałem m.in. zmówić "Ojcze nasz" po polsku - mówi Leonid Wasilewicz. - Ja urodziłem się już w Kazachstanie, nigdy nie uczyłem się w polskiej szkole, ale języka i modlitw po polsku nauczyła mnie mama.

Ojciec Leonida Wasilewicza został wywieziony do Kazachstanu w 1936 roku.

- Na rozkaz Stalina wysiedlono tam nie tylko Polaków z Ukrainy, ale i Niemców, Czeczenów, Inguszów - wylicza Leonid Wasilewicz. - Wielu ludzi zmarło z zimna i z głodu. Ja pamiętam jeszcze z dzieciństwa wielką biedę, jak zrywało się kłoski na polach i jadło twarde ziarna, żeby zaspokoić głód.

W tym roku Leonid skończy 75 lat i jest szczęśliwy, że na starość zamieszka w ojczyźnie swoich przodków.

- Przyjechałem tu kilka dni temu, a wydaje mi się, jakbym mieszkał tu od zawsze - mówi Leonid Wasilewicz. - Sołtys przywitał nas chlebem i solą, ludzie są bardzo życzliwi.

Polskie drogi, na które my narzekamy, że są dziurawe jak ser, repatriantów z Kazachstanu zachwycają.

- W Kazachstanie drogi to są w stolicy Astanie i w innych dużych miastach, a u nas, 400 kilometrów od stolicy, po deszczu chodziło się w błocie po kostki - dodaje Leonid Wasilewicz. - Tutaj wszędzie asfalt, nie trzeba chodzić po błocie.

Narzekamy, że ceny w Polsce są coraz większe? Żywność w Kazachstanie jest dużo droższa.

- Przysmakiem są tam polskie jabłka, bardzo drogie - mówi Feliksa Wasilewicz.

Polakom ciężko wyobrazić sobie surowy, kontynentalny klimat, jaki panuje w Kazachstanie. Latem przez trzy miesiące panują tam 35-stopniowe upały, a zimą mróz dochodzi nawet do 45 stopni Celsjusza.

- Gdyby w mojej wiosce w Kazachstanie zapytać wszystkich, czy chcieliby tak jak my przeprowadzić się do Polszy, to połowa ludzi by się zgłosiła - dodaje Leonid.

Po lepszą przyszłość dla dzieci

"Projekt Polanowice" to największa akcja repatriacyjna w Polsce po II wojnie światowej. Władze gminy Byczyna zaadaptowały XIX-wieczny pałac w Polanowicach na mieszkania dla repatriantów. Zamieszka tutaj w sumie 14 rodzin przesiedleńców. Obok pałacu stoi budynek po byłym PGR, który również zaadaptowano dla Polaków ze Wschodu. Jedna rodzina z Kazachstanu już tam mieszka, dwie kolejne przyjęły zaproszenie, władze gminy czekają na ich przyjazd.

W pałacu od tygodnia po sąsiedzku mieszkają ze swoimi rodzinami bracia Irakli i Dawid Skhirtladze (tak mają w dokumentach, chociaż w transkrypcji polskiej powinno być raczej Skirtładze). Oni również na repatriację czekali bardzo długo, bo 10 lat. Ich polskie korzenie sięgają pradziadka, który został zesłany na Syberię. Kiedy dokładnie to było, nie wiedzą. Ich matka Ałła Kurowska w lipcu również ma zamieszkać w Polanowicach, ona bardziej interesuje się historią rodzinną.

Irakli i Dawid po polsku nie mówią, ich przeprowadzka do Polski nie miała pobudek patriotycznych, tylko ekonomiczne. Podobnie jak w przypadku Opolan posiadających podwójne obywatelstwo, którzy wyjechali do Niemiec.

- Głównym powodem była chęć lepszego życia, lepsza przyszłość dla naszych dzieci - tłumaczy Irakli, 32-letni trener lekkiej atletyki.

Irakli ma żonę Natię i dwoje dzieci: 5-letnią Elizawietę i 3-letnią Annę. Dawid z żoną Ekateriną mają 1,5-roczną córeczkę Marię.

Za miesiąc oprócz matki dołączy do nich najmłodszy brat Bolesław, który jest znanym gruzińskim lekkoatletą. Wziął udział w olimpiadzie w Londynie w 2012 roku. W skoku w dal zajął 35. miejsce.

W Polanowicach muszą na nowo ułożyć sobie życie. Irakli jest wykwalifikowanym trenerem, Dawid inżynierem energetyki, a Bolesław może reprezentować Polskę w skoku w dal.

Życie płynie tutaj wolniej

Pracę mają już Władysław i Anna Waldmanowie. Do Polski przyjechali jako nastolatkowie, tutaj się poznali i pokochali. Anna przyjechała z Kazachstanu, a Władysław z Ukrainy. Anna ukończyła Uniwersytet Ekono-miczny w Gdańsku, a Władek stosunki międzynarodowe i wschodnioznawstwo na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Oboje pracują właśnie w Poznaniu, ona jest księgową, a on ma etat w firmie z branży IT.

- Teraz rozglądamy się za pracą tutaj, na miejscu, może otworzymy własną firmę - zastanawia się 27-letni Władek. - Polanowice są piękne, tutaj życie płynie wolniej, dużo wolniej.

Miłym zaskoczeniem dla Władka i Ani jest życzliwość mieszkańców Polanowic, z jaką się spotykają. Ot, choćby wczoraj. Poszli na zakupy w Byczynie. Z powrotem taszczyli ciężkie torby z zakupami, z Byczyny do Polanowic są prawie 3 kilometry. Kiedy zmęczeni postanowili odpocząć na wiadukcie, zatrzymał się samochód, jeden z mieszkańców Polanowic zabrał ich i podwiózł aż pod sam dom.

- Teraz czekam na moich rodziców: Stanisława i Halinę Rybickich - dodaje Anna. - Zdążą na narodziny wnuczki, bo jestem w szóstym miesiącu ciąży.

Zasypują dziurę demograficzną

Byczyna to polski lider w zapraszaniu repatriantów ze Wschodu. W ciągu 10 lat w gminie zamieszkało już 20 rodzin, kolejnych 12 przyjedzie w ciągu kilku najbliższych miesięcy.

- W najbliższym czasie przyjadą do nas cztery rodziny z Uzbekistanu i Kazachstanu, później będziemy czekać na resztę - mówi Maciej Tomaszczyk, sekretarz gminy Byczyna.

- To jest kwestia zadośćuczynienia przodkom tych osób, które przecież nie wyjechały w nagrodę na Syberię czy do Kazachstanu - dodaje Ryszard Grüner, burmistrz Byczyny. - Po drugie jest to także ratowanie sytacji demograficznej gminy, bo przyjeżdżają do nas całe rodziny.

Zapraszanie repatriantów gminie Byczyna po prostu się opłaca. Dodatkowo mieszkańcy to większa subwencja z budżetu państwa. Gmina dostaje dotacje rządowe na remont budynków i przygotowanie mieszkań dla Polaków ze Wschodu.

- Cieszą się też właściciele sklepów, bo repatrianci to nowi klienci - mówi Piotr Nita, sołtys Polanowic. - Dzięki nowym mieszkańcom mamy też więcej pieniędzy z funduszu sołeckiego. No i w końcu wyremontowany został nasz pałac.

Nikita - mistrz breakdance z Polanowic

Niszczejący pałac w Polanowicach był bezpośrednim pretekstem do zrealizowania "Projektu Polanowice", największej akcji repatriacyjnej po wojnie. W pałacu była kiedyś szkoła rolnicza, później stał pusty i niszczał.

- Wspólnie ze starostą kluczborskim zastanawialiśmy się, jak zagospodarować pałac, były różne próby i skończyły się niczym, aż pojawił się pomysł zasiedlenia tego pałacu repatriantami - mówi burmistrz Ryszard Grüner.

Gmina otrzymała 2,21 mln zł dotacji z Ministerstwa Spraw Wewnętrznych na zakup pałacu od starostwa w Kluczborku (za 1,02 mln zł) i na adaptację dawnych sal lekcyjnych na 2- i 3-pokojowe mieszkania.

Przed zaproszeniem tak dużej grupy repatriantów burmistrz zorganizował spotkanie w Polanowicach, na którym mieszkańcy wsi głosowali, czy chcą zaprosić rodziny z Kazachstanu, Uzbekistanu, i Gruzji. Zdecydowana większość ludzi była za.

- Każdą rodzinę witamy chlebem i solą - mówi sołtys Piotr Nita.

Są oczywiście i tacy, którym hurtowe zapraszanie repatriantów się nie podoba.

- Gmina jest rolnicza, biedna, nie ma pieniędzy na wiele rzeczy, a tutaj władze sprowadzają dziesiątki repatriantów, dając im wyremontowane i umeblowane mieszkania - mówi anonimowo jedna z mieszkanek wioski.

Tylko że to nie jest wybór: umeblować i dać mieszkanie repatriantom czy raczej mieszkańcom gminy. Gmina remontuje mieszkania dla repatriantów za pieniądze rządowe. Przy okazji szykuje zresztą także mieszkania dla mieszkańców. W pałacu jest 14 mieszkań dla repatriantów i pięć lokali komunalnych dla mieszkańców gminy. Obok, w budynku po byłym pegeerze, są trzy mieszkania dla przyjezdnych i trzy dla miejscowych.

Zresztą ludzie niechętnie przenoszą się z miasta na wieś. Kiedy gmina przygotowała mieszkania socjalne w Miechowej, ludzie początkowo nie chcieli się tam przenosić, odmawiali.

Być może razem z repatriantami do Byczyny trafią ludzie, którzy ją rozsławią. Jak choćby olimpijczyk Bronisław Skhirtladze czy Nikita Wasilewicz (wnuk Leonida i Feliksy), mistrz Kazachstanu w breakdance, który mieszka w Polanowicach od ubiegłego roku. Teraz uczy dzieci tańca w Ośrodku Kultury w Byczynie. Jeździ też po Polsce na konkursy, warsztaty.

Kiedy ostatnio we Wrocławiu przedstawiono go jako "Nikitę Wasilewicza, mistrza breakdance z Kazachstanu", zaprotestował: - Ja nie jestem z Kazachstanu, tylko z Polanowic w gminie Byczyna!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska