Do pożarów pędzili z sikawkami

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tak wyglądała sikawka konna, której używali niegdyś strażacy w Szymiszowie. Z czasem taki sprzęt został zastąpiony przez wozy strażackie.
Tak wyglądała sikawka konna, której używali niegdyś strażacy w Szymiszowie. Z czasem taki sprzęt został zastąpiony przez wozy strażackie. Archiwum OSP, reprod. DIM
Zanim na wsiach ziemi strzeleckiej powstały jednostki OSP, do walki z ogniem kierowano związki sikawkowe. Okazały się jednak mało skuteczne, a ich praca często sprowadzała się do dogaszania zgliszcz.

Pożary wybuchające na wsiach w XIX wieku były utrapieniem mieszkańców. Żywioł potrafił w jeden dzień strawić całą zabudowę wsi, pozbawiając dachu nad głową dziesiątki osób.

By walczyć z problemem, władze pruskie wydały w 1883 r. przepisy przeciwpożarowe. Nakazywały one gminom i mieszkańcom tworzenie jednostek walczących z ogniem. Możliwości były trzy. Najlepszą było powołanie Ochotniczej Straży Pożarnej, która broniła przed ogniem konkretną miejscowość - jednostki miały na własność remizę i sprzęt. Tacy strażacy byli dobrze zorganizowani i błyskawicznie pojawiali się na miejscu pożaru.

Drugą, gorszą formą, było powołanie Związku Sikawkowego, który obsługiwałby kilka wsi. W skrajnych przypadkach gmina miała prawo powołać Przymusową Straż Pożarną.

Na tych ziemiach na przełomie XIX i XX w. najczęściej zakładano związki sikawkowe. Takie organizacje skupiały np. Górę św. Anny, Wysoką, Ligotę Górą i Kadłubiec wraz z miejscowymi obwodami dworskimi. Inny związek skupiał Borycz, Krośnicę, Kadłub i Osiek, a jeszcze inny Kamień Śląski, Kamionek i Siedlec. Większość z nich powstała w 1892 r.

Członkowie związku mieli na wyposażeniu wiadra, bosaki, drabiny i sikawkę, którą ciągnęły konie. W każdej wsi wyznaczony był grafik określający, który rolnik musi dostarczyć konie na wypadek pożaru. Sikawki były przechowywane w szopach stojących często przy potokach lub stawach. Woda z nich potrzebna była nie tylko do gaszenia pożaru, lecz także do konserwacji sikawki.

Ponieważ sprzęt często stał miesiącami w jednym miejscu, istniało zagrożenie, że drewniane koła się zdeformują. Dlatego członkowie związku moczyli je w wodzie. W razie pojawienia się ognia były one błyskawicznie montowane na sikawce.

Związki sikawkowe nie spełniły jednak swojej roli. Często bywało, że strażacy docierali na miejsce pożaru tylko po to aby dogasić pogorzelisko. Było to związane z dużymi odległościami, które dzieliły wsie oraz brakami w sprzęcie.

Po wielkich pożarach niektóre gminy same zdecydowali się założyć Ochotnicze Straże Pożarne z prawdziwego zdarzenia. W ten sposób na przełomie XIX i XX w., a potem w latach 20. i 30. XX w. doszło do założenia OSP m.in. w Suchej. Podobna sytuacja miała miejsce w Leśnicy, gdzie po nieudanej akcji utworzenia Przymusowej Straży Pożarnej w 1886 r. ludzie założyli OSP.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska