Jak policja szuka złodzieja. List czytelniczki

Dariusz Gdesz / Polskapresse
Dariusz Gdesz / Polskapresse
Po przeczytaniu artykułu na temat okradzionej emerytki pomyślałam, że napiszę do Państwa o swoim "przypadku".

W kwietniu, zaraz po świętach wielkanocnych włamano się do naszego mieszkania. Zniknęły laptopy, aparat fotograficzny, część biżuterii, a nawet buty sportowe. Złodziej był praktycznie w każdym pomieszczeniu, jednak policja nie znalazła rzekomo żadnych śladów ani odcisków palców.

Przez całe popołudnie dwie panie "badały" i oglądały nasze mieszkanie, żartując sobie i opowiadając anegdoty z pracy, po czym powiedziały, żebyśmy szukali na aukcjach internetowych i w lombardach naszych rzeczy... Dowiedzieliśmy się też, że naszą sprawą zajmuje się komisariat na Chabrach.

Na drugi dzień po pracy udaliśmy się tam, jednak powiedziano nam, że przyszliśmy za późno i o tej porze nikt z nami żadnej sprawy załatwiać nie będzie.

Przyszliśmy więc ponownie w poniedziałek rano i dowiedzieliśmy się, że komisariat na Chabrach nie zajmuje się już naszą sprawą, przeszła ona do komendy miejskiej, jednakże oni też jeszcze sprawy nie znają, ponieważ dokumentacja znajduje się na Chabrach... Podobno KM miała się z nami skontaktować w celu pobrania od nas odcisków palców. Nikt się nie skontaktował.

Po kilku dniach sama zaczęłam tam dzwonić i umówiłam się na spotkanie z panem, który powiedział, że tak naprawdę wystarczą moje odciski palców, mojego męża już nie trzeba (!!!). Kiedy tam poszłam, dowiedziałam się również, że owszem, jest szansa znalezienia naszych laptopów po kilku latach może.

Pan umówił mnie też na spotkanie z biegłą, która miała odtworzyć moją skradzioną biżuterię i która, jak powiedział, "chętnie się tym zajmie, bo generalnie nie ma co robić". Na spotkaniu z panią rysującą moją biżuterię dowiedziałam się, że kluczowe w takich sprawach są pierwsze dwa tygodnie, potem istnieją marne szanse, że cokolwiek się odnajdzie. Ręce mi opadły.

Praktycznie każda nasza wizyta na policji była z naszej inicjatywy, oni nie zrobili nic, oczywiście po krótkim czasie przyszło zawiadomienie o umorzeniu. Tak działa nasza policja. Albo człowiek będzie miał to wątpliwe szczęście, że jakimś cudem znajdzie gdzieś na jakimś portalu lub w lombardzie swoje skradzione rzeczy, albo może zapomnieć o nich, ale od policji żadnej pomocy nie otrzyma.

Jesteśmy zniesmaczeni całą sytuacją, nie czujemy się bezpiecznie we własnym domu, a złodziej bezkarnie okrada kolejne osoby.

Czytelniczka (dane do wiadomości redakcji)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska