Seksuolog: Pisowcy są trochę lepiej wyposażeni

Redakcja
Prof. Zbigniew Izdebski: – Politycy zapominają, że seksualność to jest sfera dotycząca zdrowia, a nie polityki.
Prof. Zbigniew Izdebski: – Politycy zapominają, że seksualność to jest sfera dotycząca zdrowia, a nie polityki.
Gdyby politycy z takim zaangażowaniem zajmowali się gospodarką, jak zajmują się zdrowiem seksualnym Polaków, to byłoby nam wszystkim lepiej - mówi prof. Zbigniew Izdebski.

Co m.in. wynika z badań

Orgazm w czasie stosunku przeżywają (kobiety): 56% elektoratu PiS, 75% - PO, 70% - SLD.

Twierdząco na pytanie "Czy w stałym związku kobieta ma obowiązek zaspokajać potrzeby partnera?" odpowiedziało: 52% elektoratu PiS, 41% - PO, 39% - SLD.

Za wprowadzeniem w szkole edukacji seksualnej jest: 83% elektoratu PiS, 90% PO i 93% SLD.

Długość (średnia) penisa wynosi: 18,35 cm elektoratu PiS, 17,41 cm - PO, 16,20 cm - SLD.

I po co panu to było?
?

No, to publikowanie wyników badań na temat seksualności oraz długości penisów elektoratu. Rozpętała się burza na temat sensowności badań, celowości publikowania ich w takim czasie, nie obyło się bez zarzutów na temat brukowego i sensacyjnego ich charakteru…
Fakt, dzwonią do mnie dziennikarze, pani też, i pytają wciąż o to samo - o długość członka wyborcy z prawej, z lewej strony. Już chory od tego jestem…

Ja pytam nie o długość członka, tylko o sens tych badań i ich publikacji przed wyborami.

Chciałem pokazać, jak bardzo różne w tonacjach są poglądy polityczne oraz towarzyszące im zachowania seksualne. Jedno z drugim bardzo często nie ma nic wspólnego. Te badania obalają mity o zachowaniach i poglądach seksualnych wyborców partii lewicowych, prawicowych czy centroprawicowych.

Zwrócił pan uwagę, jak podobne są okazje do zdrady partnerki czy partnera - bez względu na to, czy zdradza lewicowiec czy prawicowiec? Wyjazd integracyjny, wspólna praca... W jednym tylko przypadku elektorat prawicowy odbiegł od średniej - o wiele częściej w tym środowisku przyczyną zdrady jest "to, że cię nie było".

W gabinecie, gdy rozmawiam z moimi pacjentami na temat zdrady, to właśnie taka odpowiedź "bo ciebie nie było" jest bardzo częsta. Do tej pory wydawało się, że ten motyw jest infantylny, ale w rzeczywistości okazuje się bardzo istotny dla wielu osób. Nie należy więc tego motywu bagatelizować.

A czemu kwestia rozmiaru członka wzbudziła tyle emocji?

Bo niewielu przyjmowało do wiadomości to, co stale powtarzałem: że to jest pytanie sprawdzające pewną otwartość na kwestie rozmowy o seksie. To pytanie było bardzo "miękkie": "Zdarza się, że mężczyźni mierzą sobie penisa, czy pan to robił, jeśli tak - to jaki jest wynik...".

Naprawdę nie ma innych pytań sprawdzających otwartość respondenta na temat badań dotyczących jego seksualności?

Jest wiele innych i one też zostały zadane. Akurat to pytanie o długość członka zostało wyeksponowane przez media, może na zasadzie prowokacji. Zaręczam jednak, że jest to pytanie bardzo ważne z metodologicznego punktu widzenia.

Generalny wniosek z badań jest dość prosty: to, co mówimy o seksie, to jedno, to, co robimy - drugie.
W sypialniach aż tak się nie różnimy jak w debacie politycznej na temat seksu. Mimo to właśnie seks stał się dla niektórych elementem kreowania swego wizerunku politycznego, a to jest nieuczciwe, to element pewnej hipokryzji. W ogóle - powtarzam - dobrze by było, gdyby politycy mówili i decydowali z takim samym zaangażowaniem o gospodarce jak o seksie - wszystkim by się żyło lepiej.

Odsetek rozwodów wśród elektoratu PO i bardziej religijnych wyborców PiS jest prawie taki sam

Skrajni prawicowcy też zdradzają i grzeszą, uprawiają seks przed ślubem, i to niemal w takim samym stopniu jak lewicowcy. To pokazują badania. Tylko że my to wiedzieliśmy z życia, bez badań.
Powszechne przekonanie a wyniki badań ukazujących rozbieżność: światopogląd a praktyka - to dwie różne rzeczy. Teraz mamy dowody na to, co powszechnie wiadome. W Polsce - wciąż podkreślam - sfera dotycząca zdrowia i życia seksualnego jest bardzo mocno upolityczniona. Seksualność to przecież też dziedzina zdrowia, a nie polityki, tymczasem o tym, jak leczyć czy zapobiegać chorobie, decydują politycy. To oni, nie medycy, zadecydowali ostatecznie o ustawie in vitro, to oni zadecydowali o warunkach prawa do aborcji. Wciąż nie mamy dobrego prawa dotyczącego tych kwestii, a politycy - świadomości, że ustanawianym prawem decydują o ważnej kategorii zdrowia.

Zastanawiam się tylko, jak pana badania mają wpłynąć na zmianę stanu prawnego.
To jest już piąta debata o zdrowiu seksualnym Polaków, tym razem pokazuje, że politycy nie mają podstaw, by narzucać elektoratowi swój światopogląd seksualny - a tak się przecież dzieje i to nie tylko w ławach sejmowych, ale też w realiach samorządu. Bywa, że wójtowie, prezydenci, burmistrzowie, starostowie - w zależności od reprezentowanej przez nich opcji politycznej - narzucają pewne zachowania i styl działania w szkołach, szpitalach. Proszę zwrócić uwagę, ile było nie tak dawno okrzyków, także ze strony samorządowców: Nie gender! Nie edukacji seksualnej w szkołach! Są też szpitale, których dyrektorzy - pod wpływem lokalnych polityków - są niechętni wykonywaniu zabiegów aborcji, nawet gdy są ku temu wskazania medyczne. Zasłaniają się światopoglądem, gdy mowa o zdrowiu.
Zatrzymajmy się przy edukacji seksualnej w szkołach. Zdecydowana większość, bo od 80 do 90 procent pana respondentów, zarówno tych z prawej, jak i lewej strony, chce jej szkołach. Więc może wreszcie politycy ją wprowadzą do szkół jako pełnoprawny przedmiot?
Jestem seksuologiem, ale i pedagogiem i wiem, że jest ogromna potrzeba wprowadzenia tego przedmiotu, bo teraz uczą go internet i filmy. Ale zwracam uwagę, że moi respondenci mogą sobie całkowicie inaczej wyobrażać edukację seksualną w szkole w zależności właśnie od tego, po której stronie sceny politycznej są. Jedni będą chcieli edukacji ultranowoczesnej, wskazywać współczesne metody antykoncepcji, uczyć związków partnerskich. Drudzy - ultrakonserwatywnej wiedzy o życiu seksualnym z typowym podziałem ról na uległą kobiecą i dominującą męską. Jedni ujęliby edukację seksualną jako promocję zdrowia w tym zakresie, inni być może by seksem straszyli.

Były badania szczegółowe na ten temat?
To wynika z odpowiedzi na inne pytania. Jeśli większy odsetek prawicowego niż lewicowego elektoratu uważa, że obopólna ochota nie jest warunkiem niezbędnym dla udanego seksu - to możemy sobie wywnioskować, jaki będzie na przykład ich stosunek do nauki o tzw. obowiązku małżeńskim.

Stosunek do metod zapobiegania niechcianej ciąży jest u Polaków - bez względu na to, czy są oni z lewa czy z prawa - podobny. Wciąż za mało kobiet stosuje tabletki, a nawet lewicowcy przyznają się do wcale nie sporadycznego decydowania się na stosunki przerywane czy kalendarzyk małżeński. Czemu jesteśmy tak bardzo zacofani?

28 do 30% kobiet w Polsce mówi, że stosuje antykoncepcję opartą na tabletkach, a więc nowoczesną. To mało i to jest problem wynikający z braku edukacji seksualnej i z panujących w związku z tym stereotypów na temat antykoncepcji. Tym bardziej że Polacy wciąż w relacjach seksualnych boją się najbardziej niechcianej ciąży. Zamiast zwalczyć strach, sięgają po zawodne metody.

Może w grę wchodzą kwestie finansowe? Jednak wciąż dla wielu kobiet wydatek 20-30 złotych miesięcznie może być zbyt duży.

Chyba nie. To też kwestia braku świadomości i edukacji. Szkoda, bo strach przed niechcianą ciążą zakłóca relacje, a więc i zdrowie seksualne. Podobnie jest zresztą z kwestią leczenia zaburzeń erekcji u mężczyzn. Około 10 procent panów korzysta w tej chwili z dostępnych nowoczesnych metod leczenia zaburzeń erekcji. Ale chorych jest o wiele więcej, miliony mężczyzn ma te problemy, ale zamiast się leczyć, kupują na czarnym rynku środki na potencję. To nie leczenie problemu. Ale powód tkwi w poczuciu wstydu pacjenta, a także w niskiej aktywności edukacyjnej w tym zakresie ze strony lekarza.

Zwróciłam uwagę na pytanie, czy zaopiekowalibyśmy się chorym na AIDS. Sporo osób zwyczajnie odmówiłoby takiej opieki - nawet ci z elektoratu mocno wierzącego. Nie chcemy pomagać bliźniemu w potrzebie?

Wyniki, na które pani zwróciła uwagę, są i tak o wiele lepsze niż w poprzednich latach. Faktem jednak jest, że badania te pokazują, jak daleko nam do ideału, a szczególnie - w pewnych kwestiach - do katolickiego wzorca. W elektoracie PiS religia ma bardzo duże znaczenie, mimo to wskaźnik rozwodów jest bardzo podobny do wskaźnika rozwodów w elektoracie PO.

Nie dziwi pana, że 30 procent elektoratu PO leczyłoby homoseksualizm?

No tak, ale elektorat prawicowy jeszcze bardziej by leczył. Chciałbym zauważyć, że spada poziom wiedzy na temat AIDS i HIV. Czas wrócić do masowych kampanii społecznych na temat AIDS, duża tu rola Ministerstwa Zdrowia.

Jaki powinien być dobry seksprogram polityczny partii?
My, wyborcy, patrzymy na poszczególne partie polityczne poprzez pryzmat liderów, ich restrykcyjności lub liberalności, a okazuje się, że liderzy i ich światopoglądy w tym względzie nie odgrywają żadnej roli. Niezależnie od tego, kto rządzi, i tak nie jest uchwalane prawo sprzyjające poprawie zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego Polaków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska