Krzysztof miał niemal 270 kilo, gdy przyjechał do Szpitala Wojewódzkiego w Opolu na operację u doktora Dariusza Sokołowskiego, specjalizującego się m.in. w chirurgii endokrynologicznej.
- Potężny człowiek, syn małżeństwa rzeźników, przy czym jego rodzice byli wysocy i szczupli. Ale Krzysiek już był patologicznie otyły - wspomina lekarz.
Waga chłopaka przekraczała maksymalne obciążenie łóżka szpitalnego oraz - co najważniejsze - stołu operacyjnego (wynoszą one 250 kilo). - Operowałem, wiedziałem jednak, że nie będę mógł korzystać z hydrauliki stołu podczas operacji, to bardzo utrudniało zabieg - mówi chirurg.
Operacja na podłodze
Hydraulika pozwala na manipulowanie stołem podczas operowania, co zwiększa pole widzenia, ułatwia dostęp do operowanych narządów. - W tym przypadku jednak, jak już raz ustawiłem stół, tak musiałem w tej pozycji kolejną godzinę operować - mówi chirurg.
W przypadku tak otyłych pacjentów istnieje także spore ryzyko zwykłego przelania się części ciała poza stół.
- Dlatego unieruchamiamy megaotyłego pacjenta w specjalnym materacu - dodaje chirurg.
Po operacji patologicznie otyłych osób problemem natury technicznej jest też przetransportowanie pacjenta na łóżko w jego sali. Wówczas siła tkwi w ilości: - Wzywamy cały personel z oddziału, pielęgniarki, pielęgniarzy, lekarzy i wspólnymi siłami przekładamy chorego.
Pytany, czy po operacji Krzysztofa miał zakwasy, przyznaje: - Byłem wykończony fizycznie.
Operacja się udała, Krzysztof obecnie jest o ponad dwadzieścia kilo lżejszy. Czeka go kolejny zabieg, ale zapewne nie będzie już tak poważnych komplikacji natury technicznej - będzie można korzystać z hydrauliki oraz łóżek w sali chorych.
Dr Janusz Pichurski, ordynator oddziału chirurgii, zwraca uwagę, że błogosławieństwem ludzi otyłych są operacje metodą małoinwazyjną - laparoskopową.
Ale i tak narzędzia do tego typu operacji muszą być 2-3 krotnie dłuższe, aby zapewnić chirurgowi odpowiednie pole widzenia. A haki używane do operowania pacjentów ponadgabarytowych są nazywane przez lekarzy hakami na byka.
Często jednak trzeba operować klasycznie, używając do przecięcia powłok skórnych oraz tłuszczu skalpela. - To zajmuje dwa razy więcej czasu niż w przypadku pacjenta normatywnego - mówi Pichurski. - Operacje osób patologicznie otyłych sa dwa, trzy razy dłuższe.
Jeśli zabieg można odroczyć, lekarze korzystają z takiej możliwości i przeprowadzają z pacjentem rozmowę dyscyplinującą, w której proszą, aby ci zgłosili się na oddział w umówionym terminie, ale i lżejsi.
- Megaotyłość jako taka nie jest wprawdzie przeciwwskazaniem do operacji, ale jest nim zespół związanych z otyłością komplikacji, na przykład zła wydolność oddechowa i krążeniowa - mówi Janusz Bojko, anestezjolog, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Takie odraczające rozmowy z pacjentem nie są łatwe, ale tłumaczymy, że nie dość, że każda otyłość, nie tylko ta patologiczna, powoduje uszkodzenia wszystkich organów, to może skutecznie utrudnić i zwiększyć ryzyko związane z zabiegiem operacyjnym.
W przypadku anestezjologów znacznie zwiększa się ryzyko powikłań związanych z wprowadzeniem, a nade wszystko wyprowadzeniem chorego ze stanu śpiączki farmakologicznej.
- U pacjentów tych występuje tzw. zespół trudnych dróg oddechowych - wyjaśnia dr Bojko. - To oznacza poważne trudności w zaintubowaniu, także do tego potrzebny jest odpowiednio dostosowany sprzęt. U pacjentów, którzy mają obwód kołnierzyka ponad 60, włożenie rurki do tchawicy jest istotnym problemem technicznym, pacjenci mają anatomicznie poprzemieszczane narządy, mówiąc wprost - nadmiar tłuszczu potrafi przemieścić narządy.
Inne problemy techniczne z pacjentami XXXXXL: USG trudne do zinterpretowania, bo obraz narządów jest mocno zniekształcony i zamazany przez tkankę tłuszczową, ograniczona nośność stołu, w jakim wykonywany jest tomograf (tu obraz jest nieco lepszej jakości). Kłopoty z gojeniem się ran głęboko ciętych, bo przecież warstwy tłuszczu mają i po 20-30 cm grubości. Lekarze i pielęgniarki mogą jeszcze takich trudności wymieniać sporo.
- Nie ma jednak możliwości, aby z powodu czyjeś ogromnej, patologicznej nadwagi nie przeprowadzić zabiegu ratującego zdrowie czy życie. Będziemy operować choćby na podłodze - dodaje Dariusz Sokołowski.
Podnośnik dla pacjenta
Inna rzecz, czy pacjent dotrze do szpitala na czas. Kłopotem jest samo podniesienie czy zniesienie chorego, szczególnie nieprzytomnego, do karetki.
- Zwykła obsada nie podoła - mówi dr Krzysztof Waszkiewicz z Opolskiego Centrum Ratownictwa Medycznego. - W naszym przypadku wzywamy na pomoc obsadę karetek transportowych. Ale w innych powiatach nie mają tego luksusu, pozostaje im albo wzywać innych ratowników medycznych, licząc na to, że w danym czasie ich karetka nie będzie wzywana. Albo prosić o pomoc strażaków.
- Nie tak dawno pomagaliśmy znosić z bloku na opolskim Zaodrzu pacjentkę ważącą grubo ponad 200 kilo. Dwa razy trzeba ją było transportować do szpitala na planowany zabieg. Bardzo nam dziękowała - mówi mł. brygadier Leszek Koksanowicz. Kobieta nie mieściła się do windy, a towarowej w bloku nie było.
Do zniesienia takiego "wielkogabarytowego" pacjenta potrzeba często całego zespołu, a więc sześciu strażaków. St. kpt. Piotr Zdziechowski ze strzeleckiej straży pożarnej tłumaczy: - Wiele klatek schodowych jest wąskich, krętych, a schody są dość strome. Jeśli więc strażacy znoszą pacjenta ważącego niemal 200 kilo z czwartego piętra - a taki przypadek mieliśmy - to lepiej, aby na każdym piętrze się zmieniali.
W polskich warunkach bardzo ciężkiego pacjenta transportuje się z mieszkania do karetki na krześle transportowym (a nie na noszach, bo krzesło jest i bardziej poręczne, i bardziej wytrzymałe).
Strzeleccy strażacy używali też specjalnego podnośnika, aby wydostać pacjenta, który stracił przytomność, ze strychu budynku gospodarczego. - Nie było szans, aby znieść go po drabinie, zamontowaliśmy więc strażacki ratowniczy podest, na którym ciało nieprzytomnego mężczyzny zwieźliśmy niemal wprost w ręce lekarza i zespołu ratownictwa medycznego - mówi Zdziechowski.
W Niemczech nie tak dawno strażacy wydostali z mieszkania za pomocą dźwigu 200-kilogramowego mężczyznę. Zrobili to przez okno, bo drzwi i wyjście na klatkę schodową były zbyt wąskie.
- Pamiętam, jak mieliśmy przetransportować na zabieg do szpitala pacjentkę, jej wagę trudno było określić - wspomina dr Waszkiewicz z pogotowia. - Skala na wadze się kończyła, chora miała sporo ponad 200 kilo. Znieśliśmy ją z pomocą kolegów z karetki transportowej, z czwartego piętra bezpiecznie na krześle transportowym. Ale w karetce usiadła na fotelu obok kierowcy i... fotel się rozpłaszczył. A wydawał się solidny, na konstrukcji z rur.
Są sposoby
Lekarze wymieniają sporo metod zabezpieczania mebli szpitalnych na wypadek użytkowania przez bardzo otyłe osoby: dodatkowe opasanie łóżka pasami, aby pacjent nie wypadł, podkładanie pod łóżko obrotowych taboretów i robienie z nich dodatkowych kolumn, wreszcie - rezygnacja z łóżka i ustawianie paru materaców bezpośrednio na podłodze: - Moi koledzy z innego szpitala pod stołem operacyjnym ustawiają stołki obrotowe i w ten sposób powstała dodatkowa konstrukcja nośna stołu - mówi dr Dariusz Sokołowski.
W jednym z opolskich szpitali położyła się córka stolarza spod Głubczyc. Miała bardzo kruche kości, a przy tym niemal 200 kilo wagi. Pielęgniarki zabrały z jej sali krzesła, aby kobieta nie próbowała na nich usiąść i - gdyby krzesło nie wytrzymało ciężaru - nie upadła i nie połamała się.
Więc tato na następną wizytę u córki przywiózł solidny własnoręcznie zrobiony mebel - fotel wyposażony w zagłówek oraz podstawkę na nogi. Oferował nawet możliwość sprezentowania szpitalowi kolejnych podobnych mebli z myślą o pacjentach wielokrotnie XL.
Jednak dyrekcja nie przyjęła tej oferty, bo meble nie miałyby przecież wymaganego dla sprzętu szpitalnego atestu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?