Tu nie ma silikonów ani szwarcenegerów

Redakcja
Katarzyna Chłopecka.
Katarzyna Chłopecka. Archiwum prywatne
Podglądam systematycznie. Brzuch wymiata! - tak komentują na siłowni sylwetkę 23-letniej Katarzyny Chłopeckiej. Kasia szykuje się właśnie do mistrzostw Europy w Hiszpanii.

Będzie tam reprezentować nasz kraj w kategorii bikini fitness. To stosunkowo nowa dyscyplina sportów sylwetkowych: nie wystarczy być napakowanym i superumięśnionym. Sport zarezerwowany jest dla kobiet o zgrabnej sylwetce, prowadzących aktywny tryb życia i dbających o zdrową dietę. Dieta to podstawa.

- Normalnie ponad 3000 kcal - opowiada Katarzyna. - Gdy przygotowuję się do zawodów to 4000 kcal. Toż to dieta dla dorodnego mężczyzny a nie dla zgrabnej dziewczyny! - Okej, ale trzy razy w tygodniu chodzę na siłownię - uściśla Kasia. - I trenuję na maksa, nie ma dla mnie nigdy taryfy ulgowej. Niektórzy czasem sobie odpuszczają, przerzucą parę ciężarków albo i nie. A ja jestem już uzależniona od tego sportu.

Sportowa miss

Kasia trenuje na siłowni AZS Politechniki Opolskiej (jest studentką administracji Uniwersytetu Opolskiego). Nie jest ciężarowcem, ale sztangę ważącą 80 kilo lekko unosi w martwym ciągu. - Martwy ciąg polega mniej więcej na tym, aby podnieść z ziemi, utrzymując odpowiednią pozycję ciała i kręgosłupa, obciążoną sztangę - tłumaczy.

W przysiadzie też da radę "osiemdziesiątce". - Ale nie siła jest najważniejsza, tylko odpowiednia rzeźba mięśni. Więc nie skupiam się na ćwiczeniach siłowych, nie jestem ciężarowcem - mówi. I robi serię wyskoków z hantelkami, aby umocnić uda i pośladki, potem przechodzi do wiosłowania ze sztangą - aby sprawić, że plecy będą mocne i dobrze zarysowane. I tak godzinę, dwie.

Podczas oceny jurorzy zwracają uwagę na proporcje i jędrność ciała, zdrowy wygląd. Trzeba być opalonym i mieć błyszczącą skórę (stąd trzeba inwestować w bronzery i oliwki). Istotna jest też naturalna uroda zawodniczek i jej oprawa - a więc makijaż, kolor stroju, zadbane i zdrowe włosy. Plastikowa lala z napompowanymi silikonem pośladkami nie ma szans. Ale już nasza pochodząca spod Opola Kasia, z pośladkami rzeźbionymi miesiącami na siłowni i z pomocą odpowiedniej białkowej diety - jak najbardziej.

- W bikini fitness podoba mi się to, że nie można mieć zbytnio i nienaturalnie rozbudowanej tkanki mięśniowej, żadnych tam "szwarcenegerów" - mówi dziewczyna. - Głębokie odtłuszczenie ciała oraz widoczność szczegółów mięśni nie jest potrzebna. Te zawody to takie wybory miss urody, tyle że o charakterze sportowym.

Zawody bikini składają się z dwóch rund - "T-walking" (przejście po scenie po zarysach litery "T") oraz porównania w dwóch postawach (przodem i tyłem). Zrezygnowano z prezentacji w strojach jednoczęściowych, bo ona za bardzo obciążała budżety zawodniczek. Zresztą i tak to, co najważniejsze w sylwetce, widać w stroju bikini.

Chłopak namówił

Wszystko zaczęło się dość banalnie. Niecałe trzy lata temu, w ramach obowiązkowych zajęć z wychowania fizycznego na UO, Kasia zapisała się na sekcję kulturystyczną.

- Chodziłam na siłownię tylko raz w tygodniu, ale w wolnym czasie ćwiczyłam u mojego chłopaka w domu - opowiada.

Potem chłopak namówił ją, aby zaczęła ćwiczyć bardziej profesjonalnie.

Czemu nie - pomyślała - i jej wizyty na siłowni stały się częstsze. Posłuchała w tym momencie nie tylko głosu serca, ale i rozsądku, bo była - tak uważała - zbyt chuda, a nie miała ochoty faszerować się słodyczami, by hodować oponki na biodrach czy talii. Chciała nabrać masy.

- Nie interesował mnie nadmiar tkanki tłuszczowej - mówi. - Chciałam natomiast sprawić, by chude nogi zamieniły się w uda, podobnie wypracować sobie talię osy. Już po paru tygodniach trenowania zauważyła efekty: - Delikatne zarysy mięśni, jędrne uda i pośladki oraz coraz lepsza talia - opowiada.

Jej chuda sylwetka nabrała stylu fit:

- Gdy zaczynałam trenować, ważyłam niecałe 46 kg przy 168 cm wzrostu. Po 8 miesiącach niesystematycznych treningów i braku diety doszłam do 49 kg. Ćwiczyłam z czystej przyjemności, jak i chęci "liźnięcia" nowego sportu. Diety jeszcze wtedy trzymałam, jednak zawsze omijałam szerokim łukiem śmieciowe przekąski i tłuste fast foody. Dzięki temu nigdy nie miałam problemu z tkanką tłuszczową, cellulitem i innymi rzeczami, które mają moje rówieśnice.
Zaczęła w internecie prowadzić dzienniki treningowe. Pisała w nich o swych osiągnięciach, wylanych litrach potu, satysfakcji i motywacji. Czytało je coraz więcej osób, które dopingowały Kasię do jeszcze cięższej pracy. Niespełna dwa lata temu zaczęła na poważnie trenować bikini fitness - startować w zawodach. Zaczęła się "profeska" - odpowiednio ustawiony trening i dieta. I to ona, a nie godziny na siłowni, jest dla Kasi męcząca.

- Bo czasami mi się wydaje, że ja nic innego nie robię, tylko jem. Tego jedzenia - bywa - mam dość! - śmieje się zawodniczka. Dziennie 6-7 posiłków!

Oto jej przykładowe menu:
Śniadanie: 100 gramów owsianki plus porcja białka w proszku (odżywka), kapka mleka.
Do czasu obiadu: dwa razy przekąska, w każdej z nich ryż i chude mięso (300 gramów) i ogórek.
Obiad: 300 gramów ziemniaków, 200 gramów mięsa, sałata.
Po treningu: odżywka białkowa, następnie 3 jajka (całe, Kasia nie uznaje jajecznic z białka), chleb pełnoziarnisty z szynką.
Zanim położy się spać: 150 gramów sera twarogowego.

- Żeby "nabić" owe 4 tysiące kilokalorii i dojść, przy wzroście niespełna 170 cm, do uzyskania obecnej wagi 54 kilo, muszę - jak widać - sporo jeść - mówi. - Oczywiście o żadnych snickersach i kołaczach mowy nie ma. A najlepszym sposobem dla mnie na spalanie kalorii są przysiady z ciężarem większym niż masa ciała.

Na wsi się biega

Do utrzymywania takiego trybu życia trzeba sporej motywacji. Dają jej Kasi na pewno wyniki, jakie osiąga; ale i wychowanie.

- Od dziecka lubiłam sport - mówi. - Lubiłam biegać na krótkich dystansach, startowałam w szkolnych zawodach w podstawówce i w gimnazjum. Nie było dyscypliny sportowej, w której nie spróbowałabym swoich sił. Najbardziej podobała mi się lekkoatletyka - biegi na 60 i 100 m, skoki w dal i wzwyż. Wszystkie szkolne medale trzymam w swojej gablocie.

Kasia pochodzi z Domecka (gmina Komprachcice), całe życie mieszkała na wsi. - Tam dzieci biegały, a nie siedziały przed kompem. Wraz z rozpoczęciem nauki w szkole średniej w Opolu mój szkolny sport ograniczył się tylko do siatkówki na wuefie, nie było warunków do trenowania czegoś więcej - wspomina. - Ale pasja sportowa wciąż we mnie była. Teraz nie wyobrażam sobie tygodnia bez treningu albo odpuszczonego posiłku. Najpierw my tworzymy nasze nawyki, potem one tworzą nas. Uzależniłam się od siłowni, nie ma żadnych wymówek, aby tam nie pójść. Liczy się tylko ciężka praca. Treningi siłowe sprawiły, że jestem silniejsza nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie, nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.
I są efekty. Pierwszym sukcesem było IV miejsce na międzynarodowych mistrzostwach Polski, III miejsce na Pucharze Polski. Od roku startuje w zawodach Fitness Bikini federacji IFBB, w ciągu 6 miesięcy zdobyła brąz na mistrzostwach Polski juniorów, tytuł wicemistrzyni Śląska, a tydzień temu - IV miejsce na mistrzostwach Polski seniorów. Prowadzi blogi treningowe na najpopularniejszych stronach sportowych i kulturystycznych.

- Jestem szczególnie dumna, bo zostałam powołana do kadry Polski, by reprezentować nasz kraj na mistrzostwach Europy juniorów w Hiszpanii w Santa Susana za niecałe trzy tygodnie - dodaje.

Dziś poświęca się treningom, stara się je łączyć z nauką na studiach, bo zbliża się sesja egzaminacyjna. - Sport nauczył mnie dyscypliny i tego, że bez ciężkiej pracy nie ma efektów - mówi. - Jeśli się postaram, dam sobie ze wszystkim radę.

Musi też podołać wyzwaniom finansowym:
- Będę reprezentować Polskę na mistrzostwach, ale wyjazd muszę sama sobie opłacić, a to oznacza, że trzeba znaleźć 4 tysiące złotych. I znajdę. Między innymi pomoc finansową obiecał wójt mojej gminy Komprachcice, Leonard Pietruszka. Rozmawiam też z innymi sponsorami. Czuję, że na mistrzostwach mogę sporo namieszać, osiągnąć dobre miejsce. Trzymajcie więc za mnie kciuki.

Rok temu mistrzynią świata w bikini fitness (seniorów) została inna Polka, pochodząca ze Świnoujścia Hanna Garboś.

- Z tego, co wiem, jestem pierwszą Opolanką startująca w tej dyscyplinie i mam nadzieję, że wkrótce i o mnie będzie głośno - mówi Katarzyna.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska