Dzieci Muriel, czyli powojenne losy właścicieli pałacu w Dobrej

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Marian - po drugim mężu bankierze - Frelinghurysen, po pierwszym mężu Seherr-Thoss - na balkonie swojego domu w Szwajcarii.
Marian - po drugim mężu bankierze - Frelinghurysen, po pierwszym mężu Seherr-Thoss - na balkonie swojego domu w Szwajcarii. Piotr Miczka [O]
Losy rodziny Seherr-Thoss z Dobrej to znakomity temat na film - sagę o tym, jak wojna komplikuje ludzkie losy - uważa Piotr Miczka, emerytowany wójt Walec, amator historyk i przyjaciel rodziny.

Poznali się dzięki Muriel White. Od jej tragicznej śmierci minęło 50 lat. Muriel White to najbardziej znana i tragiczna postać związana w XX wieku z malowniczym pałacem w Dobrej (gmina Strzeleczki). Muriel była córką amerykańskiego dyplomaty Henry’ego White’a, współpracownika prezydenta Wilsona i współautora traktatu pokojowego w Wersalu, który zakończył I wojnę światową.

W pewne sierpniowe, gorące popołudnie 1994 roku Piotr Miczka wraz z żoną przyjechał na cmentarz pod kościołem w Dobrej. Chciał pokazać swoim gościom grób Muriel White.

- Stałem nad jej grobem i opowiadałem moim znajomym historię Dobrej - wspomina Piotr Miczka. - Poczułem, że za moimi plecami ktoś stoi i też się przysłuchuje. Po chwili podszedł do mnie 50-letni mężczyzna, przedstawił się i zaczął opowiadać, że zna hrabiego Ernsta Seherr-Thoss, który pochodzi z Dobrej.

Nieznajomy okazał się Polakiem mieszkającym na stałe w Belgii. Był profesorem zoologii i prowadził za granicą stadninę koni. Z racji zawodowych zainteresowań miał też kontakty z hodowcami koni w Stanach Zjednoczonych. Na jednej z końskich aukcji w Teksasie poznał hrabiego Ernsta von Seherr-Thoss, który miał tam swoją stadninę.

Piotr Miczka w 1994 roku pracował w sąsiedniej gminie Walce jako zastępca wójta. Wtedy na cmentarzu wdali się z nowym znajomym w pogawędkę o historii. Mężczyzna wyznał, że hrabia Ernst, wiedząc o jego wizycie w Polsce, poprosił go o przyjazd do Dobrej i sprawdzenie, jaki jest stan prawny dawnych posiadłości jego rodziny na Śląsku Opolskim.

Skromny żywot hrabiego

Ernst von Seherr-Thoss jest synem Hermanna von Seherr-Thoss, ostatniego przedwojennego właściciela pałacu w Dobrej.

Zaś Hermann jest mężem Muriel White. W 1909 roku Amerykanka poślubiła niemieckiego ziemianina i spadkobiercę dóbr w Dobrej - hrabiego Hermanna von Seherr Thoss. 15 marca 1943 roku, mając 63 lata, Muriel popełniła samobójstwo, rzucając się z okna pałacu na parkową alejkę. Podobno zrobiła to, widząc wjeżdżający na podwórze samochód gestapo. Jako Amerykanka obawiała się politycznych represji, tym bardziej, że wszystkie jej dzieci przed wybuchem wojny na stałe wyjechały do Stanów.

Hermann von Seherr-Thoss dwa lata samotnie przemieszkał w pałacu. Wyjechał kilka dni przed wejściem do wioski sowieckich oddziałów, 17 stycznia 1945 roku.

- Wyjechał powozem zaprzężonym w dwie pary koni, tylko w towarzystwie woźnicy Kowolika - opowiada Piotr Miczka, który tę historię usłyszał od potomków hrabiego. Hermann pozostawił zresztą po sobie pisany ręcznie gotykiem dziennik ze wspomnieniami z ucieczki przed frontem. - Zabrał tylko owies dla koni, a dla siebie 11 par butów, bo bardzo lubił obuwie.

Po miesiącu dojechał do Klagenfurtu w Austrii, gdzie u stóp Alp Seherr-Thossowie posiadali majątek ziemski - zamek i 240 hektarów gruntu. Dziś to miejsce leży przy samej autostradzie biegnącej przez Klagenfurt.

- W zamku już stacjonowały wojska alianckie - mówi dalej Piotr Miczka. - Hrabia zamieszkał w budynku ogrodnika i bardzo szybko dostosował się do innego trybu życia. Hodował kozę dla mleka, sam chodził z wiadrem do studni na kołowrót, korzystał z wychodka na dworze. I nigdy nie narzekał na swój los.

Kiedy skończyła się wojna, jego majątek upaństwowiono, a on dostał odszkodowanie. Przeniósł się do domu zarządcy, a w zamku zainstalowała się wyższa szkoła rolnictwa, leśnictwa i ogrodnictwa. Hermann ożenił się też po raz drugi z arystokratką, pewną hrabiną z Turyngii.

- Jego dzieci cały czas mieszkały w Ameryce i namawiały go, żeby też się tam przeniósł - opowiada pan Piotr. - Odpowiadał im jednak, że nigdy nie opuści Europy. Zmarł w 1958 roku. Przechodził przez drogę szybkiego ruchu, dzisiejszą autostradę, i potrąciła go ciężarówka.
Zbieg okoliczności spowodował, że w dniu pogrzebu starego hrabiego do Klagenfurtu przyszedł list ówczesnego proboszcza parafii w Komornikach i Dobrej ks. Zimnika. Duchowny planował wybudowanie kotłowni w świątyni w Dobrej i chciał zająć pomieszczenie krypty rodzinnej Seherr-Thossów. Musiał jednak wcześniej przenieść szczątki zmarłych z rodziny z krypty do ich rodzinnego grobowca na cmentarzu. Napisał więc do hrabiego Hermanna, prosząc o pozwolenie na ekshumację. Proboszcz miał w tym wszystkim łut szczęścia, bo na pogrzeb zjechały się z całego świata dzieci hrabiego Hermanna i Muriel. Przy okazji podpisali mu zbiorowo taką zgodę.

Z życia wyższych sfer

Hermann i Muriel mieli troje dzieci. Ich najstarszym synem był Hans Christoph, urodzony w 1912 roku w Rozkochowie. Ta leżąca kilka kilometrów od Dobrej wioska miała charakter drugiego gniazda rodowego Seherr-Thossów. Dóbr nie dzielono, żeby zapobiec ich rozdrobnieniu. Dziedziczył je wraz z pałacem w Dobrej najstarszy syn. Dorosłe dzieci właściciela mieszkały w pałacu w Rozkochowie.

- Hans został wysłany do średniej szkoły w Austrii, prowadzonej przez benedyktynów - opowiada Piotr Miczka. - W czasie jednego z młodzieńczych wyjazdów na narty poznał Amerykankę z Nowego Jorku o imieniu Marian, która również została wysłana przez bogatych rodziców do szkoły w Austrii. Pobrali się. Ślub odprawiono w pałacu w Rozkochowie, gdzie młodzi potem zamieszkali.

W 1938 roku wszystkie dzieci Muriel i Hermanna - Hans z żoną Marian, jego siostra Margarete oraz młodszy brat Ernst, wyjechali na stałe do Stanów Zjednoczonych.

- Kiedy Hans Christoph przyjechał do Ameryki, został bardzo źle potraktowany przez rodziców swojej żony Marian. Akurat wybuchła wojna, nie chcieli mieć zięcia Niemca - wspomina Piotr Miczka. - W Ameryce urodził się ich jedyny syn Henry, a potem rodzina wymusiła na Marian rozwód z Hansem. Ona została zmuszona do poślubienia bogatego bankiera. Hans także po raz drugi ożenił się z bogatą, choć brzydką jak noc Amerykanką. Myślę jednak, że Marian cały czas kochała tylko Hansa. Była z nim bardzo związana, także po rozwodzie.

Hans nie miał szczęścia. Wyjechał do Ameryki, żeby nie zostać wcielonym do niemieckiego wojska i nie brać udziału w wojnie Hitlera. W Stanach przyjął amerykańskie obywatelstwo i Amerykanie wcielili go do swojego wojska, a potem wysłali na wojnę. Jak opowiada Piotr Miczka, najpierw trafił do strzelców alpejskich, bo świetnie jeździł na nartach. Kiedy jego dowódcy zorientowali się, że jest z pochodzenia Niemcem, skierowali go do kancelarii, gdzie zajmował się niemieckimi jeńcami wojennymi.
- Zdarzało się, że przyjmował do niewoli znajomych - opowiada Piotr Miczka. - Czasem, gdy pozostawali sami, słyszał od jeńców twarde słowa: - Ty zdrajco!

Hans Christoph Seherr-Thoss zmarł jesienią 1994 roku. Jego młodszy brat Ernst, hodowca koni z Teksasu, nie zdążył mu opowiedzieć o kontaktach zawiązanych w dalekiej Polsce, na Opolszczyźnie, na cmentarzu w Dobrej. Mimo zainteresowania stanem rodzinnych dóbr, sam Ernst nie zdecydował się na podróż do kraju przodków. Niespodziewanie najbardziej sentymentalną i skłonną do podróży okazała się Marian - Amerykanka, żona bankiera.

- Pierwszy raz przyjechała w towarzystwie hrabiego Krasińskiego, którego znała z jakiegoś towarzystwa arystokratycznego. Był jej tłumaczem i przewodnikiem - wspomina pan Piotr. - Razem z nią przyjechał też syn Henry oraz wnuk Cris, obaj urodzeni w Stanach, ale rozmawiali po niemiecku. Przyjechali do mojego domu na niedzielny obiad. Sam przygotowałem wtedy prawdziwy śląski obiad z kaczką i sarniną. Wnuczek Cris powiedział wtedy do babci: - Nigdy nie widziałem, żeby ci tak smakowało mięso.

Marian Seherr-Thoss, a po drugim mężu - Frelinghurysen, przyjechała do Polski jeszcze dwukrotnie. Bogata arystokratka spędzała część roku w swoim mieszkaniu w Paryżu albo w pięknym alpejskim domu w Szwajcarii. W tej samej miejscowości, w której mieszka też Roman Polański i rodzice aferzysty Bogusława Bagsika.

- Za drugim razem przyjechała tylko z kierowcą. Zamieszkała w niedawno wyremontowanym hotelu na zamku w Kamieniu Śląskim, który znała jeszcze z 1938 roku - opowiada Piotr Miczka. - Pojechaliśmy wtedy także do Rozkochowa. Tamtejszy pałac był już sprzedany prywatnemu właścicielowi. Marian spędziła tam przed wojną swoje najlepsze lata z mężem. Widząc, a jakim stanie pałac znajduje się teraz, rozpłakała się. Do niektórych części pałacu nawet nie dało się wejść.

Po raz ostatni przyjechała do Polski niedługo przed śmiercią.

- Ciągnęło ją tutaj - opowiada Piotr Miczka. - Nie zabrałem jej wtedy do Rozkochowa, bo bałem się, że zasłabnie na widok pałacu. Natomiast pałac w Dobrej był już wtedy własnością Franciszka Jopka, który zaczął remont. Grupa mieszkańców Dobrej urządziła jej wtedy przyjęcie. W remontowanej sali reprezentacyjnej pałacu rozstawiono długi stół. Wybite okna zaklejono folią, żeby nie wiało. Dla hrabiny ustawiono fotel, podano tort. Nie uprzedzaliśmy jej o takim przyjęciu i widać było, że jest bardzo zaskoczona. Tak Dobra pożegnała ją na zawsze.
Marian zmarła w 2008 roku. Krótką notatkę o jej śmierci opublikował „New Jork Times”. Wśród żegnających 92-letnią damę był także syn Henry von Seherr-Thoss.

Piotr Miczka miał także okazję kilka razy odwiedzić panią Marian w jej domu w Szwajcarii. Wraz z żoną odwiedził arystokratkę ostatni raz kilka miesięcy przed śmiercią.

- Ujęła mnie tym, że kiedyś, siedząc na tarasie przed domem, wskazała na Alpy i powiedziała: - Ten widok ofiaruję pani - opowiada Elżbieta Miczka, żona pana Piotra.

- Losy rodziny Seherr-Thoss to doskonały materiał na dobry film. Rodzinną sagę pokazującą, jak wojna potrafi skomplikować ludzie losy - dodaje Piotr Miczka.

Pałac w Dobrej

Wybudowano go ok. 1750 roku, ale w XIX wieku nowi właściciele z rodziny Seherr-Thoss przebudowali go w stylu neogotyckim. 21 stycznia 1945 roku atakująca Dobrą Armia Czerwona ostrzelała z artylerii budynek pałacu. Obiekt spłonął, zawalił się dach. Potem park i ruiny przejęły Lasy Państwowe. Od 2001 roku pałac wraz z parkiem znajduje się w rękach prywatnych, ale prace remontowe zostały wstrzymane. Losy zamku zgłębia m.in. Piotr Miczka, miłośnik lokalnej historii.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska