Tajemnica cmentarza w Henrykowie

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Tak wyglądał miniaturowy cmentarz w Henrykowie w latach 70. ubiegłego stulecia. Przetrwał on do dzisiejszych czasów.
Tak wyglądał miniaturowy cmentarz w Henrykowie w latach 70. ubiegłego stulecia. Przetrwał on do dzisiejszych czasów. Ze zbiorów P. Smykały - reprod. DIM
W przysiółku wsi Otmice znajduje się miniaturowy cmentarz z kilkoma grobami. Cztery leżące tu osoby zginęły z rąk żołnierzy radzieckich, bo wydał ich jeden z mieszkańców.

Trwała II wojna światowa. 23 stycznia 1945 r. do Henrykowa wkroczyli żołnierze radzieccy. Na wieść o tym, jeden z mieszkańców wsi (z niewyjaśnionych do dzisiaj powodów) zaczął się bardzo dziwnie zachowywać. Stwierdził, że od tego momentu jest „królem Polski” i to on będzie decydował o losach ludzi. Równolegle zaczął się mścić na niektórych mieszańcach, przekonując rosyjskich wojskowych, że część z nich to zatwardziali naziści. Skończyło się to tragicznie.

13 lutego 1945 r. Rosjanie wzięli na przesłuchanie trzech mężczyzn i jedną kobietę ze wsi. Po krótkich wyjaśnieniach zostali oni zaprowadzeni na skraj lasu i tam nad okopem przeciwlotniczym rozstrzelani. Po tygodniu znaleziono ich zamordowanych. Z rąk Rosjan zginęli wtedy: Franz Krawczyk, Johann Dlugosch oraz małżeństwo Peter i Marie Gebauer - wszyscy z Henrykowa.

Córka Petera i Marie przewiozła na furmance zwłoki swoich rodziców oraz pozostałych zamordowanych. We wsi zbito z desek proste trumny, do których włożono ciała i pochowano je w bliskim sąsiedztwie domów. Wybór miejsca na cmentarz padł nieprzypadkowo. Jak zeznali po latach krewni zamordowanych, umiejscowili go w takim miejscu, by mieszkaniec, który wydał swoich sąsiadów rosyjskim wojskowym, widział z własnego okna do czego doprowadził.
Co ciekawe, na miniaturowym cmentarzu, który ma 10 na 12 metrów spoczęły jeszcze inne osoby: Eryk Muntz (lub Munz) - żołnierz niemiecki z Bawarii oraz Theodor Bochenek (lub Bochynek), który pochodził z Zabrza lub Bytomia. Obaj polegli w tych stronach. Według zapisów nagrobnych na cmentarzu ma spoczywać jeszcze radziecka sanitariuszka. Jednak w rzeczywistości taka osoba nigdy nie została tam pochowana. Skąd zatem wziął się tam taki nagrobek? W latach PRL-u cmentarz podlegał pod parafię w Izbicku. W czasie, gdy proboszczem był ks. Józef Kampka okoliczni mieszkańcy chcieli wypisać na płytach nagrobnych nazwiska osób pochowanych w tym miejscu. Z racji tego, że zabici byli Niemcami, nie spodobało się to funkcjonariuszom Urzędu Bezpieczeństwa. Z tego powodu na plebanię do proboszcza Kampki zaczęli pukać ubecy. W końcu duchowny powiedział im, że na cmentarzu (poza Niemcami) leży też radziecka sanitariuszka, która poległa w trakcie „wyzwolenia tych ziem”. Od tego czasu wizyty nieproszonych gości się skończyły, a mieszkańcy mogli wypisać nazwiska osób na nagrobkach. By nie wzbudzić niczyich podejrzeń, podpisano także „radziecką sanitariuszkę”, która w rzeczywistości nigdy tam nie spoczęła.

Cmentarze wielkości tego w Henrykowie były w latach PRL-u często likwidowane, a szczątki ekshumowane i przenoszone na większe nekropolie. W tym przypadku nie zdecydowano się jednak na taki krok. W latach 60. miniaturowy cmentarz został ogrodzony i ustawiono na nim drewniany krzyż.

W 1972 r. w dniu Wszystkich Świętych proboszcz Józef Kampka odprawił tu pierwsze nabożeństwo za poległych i zmarłych na wojnie. W 1981 r. na cmentarzu ustawiono nowy drewniany krzyż i odnowiono ogrodzenie. Obecnie na środku cmentarza stoi krzyż metalowy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska