Wojna o dwa pokoje

Agata Jop [email protected]
- Wstydzę się, że ojciec chce nas z domu wyrzucić - mówi Weronika.

- Były mąż jest nieobliczalny - twierdzi Maria. - Za dobry byłem i teraz za to płacę - mówi Jan.
Pobrali się z Marią w 1985 (- Mamo, gdzieś ty wtedy miała oczy? - pyta dziś Weronika). Jan był szarmancki. Funkcjonariusz milicji ze świeżo przydzielonym mieszkaniem - niedużym (ok. 33 metry kwadratowe, dwa pokoje, kuchnia i łazienka), za to w Opolu, niedaleko od centrum.
Rozwiedli się w 1998 (- Byłam dzieckiem, ale specjalnie tego nie przeżyłam, bo bez ojca w domu zrobiło się spokojniej - twierdzi Weronika). Jan wyprowadził się ze służbowego mieszkania trzy lata wcześniej. Sam się wymeldował. Rozwód bez orzekania o winie. "Zostawiłem żonie mieszkanie służbowe" - oświadczył w sądzie, a sądu nie interesowało, co to oznacza.
- Ja chciałam tylko spokoju - mówi Maria po latach.
- Ja chciałem tylko spokoju - mówi Jan po latach.
Spokoju nie ma. Jest spór o mieszkanie. Zrobiły się z niego dwa pokoje wielkich emocji. Maria zgromadziła już grubą teczkę dokumentów. Jan, w wynajętym domu w całkiem innej miejscowości, przechowuje teczkę własną - też pękatą. Materiały ze sprawy gromadzi również policja i Urząd Miasta Opola.
Albowiem Jan, po latach, postanowił swoją służbówkę wykupić na własność.

Czy to było włamanie?
Ciasno jest - w dużym pokoju meblościanka, sofa, stół i fotel zajmują większość przestrzeni życiowej. Zimą matka i córka żyją w tym właśnie pomieszczeniu (- Oszczędzamy na ogrzewaniu, bo mamy piece akumulacyjne). Dużo kwiatów, figurek ozdobnych - widać kobiecą dłoń. Skromnie jest - przydałby się remont, malowanie, okna wymieniła już administracja.
Mieszkanie, zgodnie z prawem, należy się funkcjonariuszowi policji w służbie stałej. Jeśli komendant (powiatowy, wojewódzki) nie ma wolnego mieszkania, wypłaca równoważnik za jego brak (na wynajem nie starczy, bo kawaler dostanie ok. 150 zł miesięcznie, a policyjna rodzina - 300 zł). W Opolu aż 200 lokali komunalnych gmina oddała do dyspozycji Komendy Wojewódzkiej Policji. Aż 100 dostała Komenda Miejska. Mieszkanie Jana to pula wojewódzka. Jego właścicielem pozostaje gmina.
Od 2001 roku Jan próbował wejść do tego domu ze trzy razy.
- Włamał się - twierdzą była żona i córka. - Idziemy kiedyś od podwórka, ciemno było na dworze, w mieszkaniu światło, a on sobie tam siedzi.
Maria skarżyła się, gdzie mogła - także u najważniejszego z przełożonych byłego męża - komendanta głównego policji w Warszawie. Tyle że to nie było włamanie: jako najemca Jan miał prawo wejść do mieszkania. Co więcej: Maria nie miała prawa Jana nie wpuszczać ani utrudniać mu ponownego zamieszkania, chociaż nie był tu zameldowany. Problem w tym, że eks-małżonkowie razem żyć nie zamierzają.
Prawo po stronie Jana
Ostatnio Jan przyszedł na początku maja, w asyście policji, a nawet strażaków (zajechali pod dom, ale nie interweniowali). Maria mówi, że za każdym razem się boi.
- On jest nieobliczalny - twierdzi.
Wtedy, na początku maja, Weronika uczyła się do kolejnego egzaminu maturalnego.
- Tata nawet nie wie, że jestem pełnoletnia - twierdzi Weronika. - Powiedział wtedy policjantom, że mam 17 lat. Sama słyszałam.
- Co ona wygaduje? - mówi Jan z goryczą w głosie.
Do mieszkania kobiety wpuściły wtedy tylko rzeczoznawcę.
- Jak można sprzedawać mieszkanie komuś, kto od dziesięciu lat w nim nie mieszka, nie ma tu swoich rzeczy, nie robi opłat? Czy to, że on z mieszkania nie korzysta, nie ma żadnego znaczenia? - dziwi się Maria.
Problem w tym, że można. Jan ma ważny tytuł prawny do lokalu - przydział i umowę najmu. Maria i Weronika są tu zameldowane, ale tylko jako lokatorki. Praw właściwie żadnych nie mają. Oprócz jednego: prawa do zamieszkiwania tutaj do czasu uzyskania (nabycia) innego lokalu (domu). Tak byłe żony policjantów zabezpieczyło - na wszelki wypadek - rozporządzenie ministra MSWiA o przydzielaniu lokali policjantom. Minister nie przewidział jednak, że to zamieszkiwanie "do czasu" może trwać latami.
- Była żona ma dokąd pójść, choćby do matki - mówi Jan. - Jestem pewien, że sobie poradzi. Ma stałą pracę i alimenty.
- Nie mam dokąd pójść z dzieckiem - mówi Maria. - Gdybym miała, już by mnie tu nie było.
Aż teczka spuchła
Zaraz po rozwodzie jeszcze jakoś się żyło, choć nie bez problemów. Jan zobowiązał się do płacenia czynszu, potem okazało się, że przestał (- To ona tam mieszka, dlaczego ja mam płacić? - stwierdził) i administracja zagroziła byłej żonie eksmisją. Maria spłaciła zadłużenie, na nią przepisane zostały umowy z gazownią i zakładem energetycznym. W książeczce czynszowej odręcznie wpisywała swoje imię, zamiast imienia Jana. Kolejnym zarządcom budynku to nie przeszkadzało. Płaciła - to najważniejsze.
Teczki z dokumentami zaczęły puchnąć latem 2001 roku. To wtedy Jan poinformował Marię, że chce wykupić mieszkanie. Maria pobiegła na policję z wnioskiem, żeby podpisano z nią umowę najmu. Policja odmówiła, bo była żona nie jest przecież funkcjonariuszem.

Maria informowała kogo trzeba we wszystkich możliwych urzędach, że Jan od lat tu nie mieszka. Dowiedziała się, że Jan ponownie się zameldował. Sprawa jego meldunku oparła się o wojewodę. I nastały cztery lata przepychanek sądowych. Ostatecznie sądy uznały, że urzędnicy mieli rację anulując meldunek Jana, a Maria nigdy nie zostanie najemcą.

Żadne nie odpuści
Jan, zgodnie z prawem, może wchodzić sobie do tamtego domu, kiedy chce oraz tu zamieszkać. Maria i Weronika też mogą mieszkać. Wyrzucić je może tylko Jan, kiedy zostanie właścicielem.
- On chce to zrobić! - płacze Maria.
- Przecież ja się tułam od lat! - twierdzi Jan. - Już nie pamiętam, jak to jest mieć własny dach nad głową. Każdy z nas chce mieć takie poczucie bezpieczeństwa, tylko dlaczego ma się to odbywać moim kosztem?
Jan podkreśla, że po rozwodzie nie porządkował spraw mieszkaniowych, bo Weronika była mała (- Uważałem, że dziecko powinno mieć warunki do życia. Kto ma miękkie serce, musi mieć twardą...).
Maria podkreśla, że po rozwodzie nie porządkowała spraw mieszkaniowych, bo nie wiedziała, że to może być kiedyś problem (- Człowiek uczy się na własnych błędach).
Co teraz będzie?
Nadkomisarz Mirosław Moliszewski, naczelnik wydziału zaopatrzenia Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu:
- Formalnie możemy wydać decyzję administracyjną o opróżnieniu lokalu przez wszystkich lokatorów, jeśli policjant nie mieszka dłużej niż 6 miesięcy. Jednak była małżonka policjanta ma prawo do zamieszkiwania zgodnie z rozporządzeniem MSWiA. Przepisy nie mówią jednoznacznie, czy powinniśmy jej przyznać jakiś lokal zastępczy.
Wiceprezydent Opola, Janusz Kwiatkowski:
- Nie mogliśmy przez te lata wnikać, kto tam mieszka, bo chociaż lokal był naszą własnością, dysponowała nim policja. To ona wskazuje najemcę. Jeśli najemca chce lokal wykupić, a policja zrzeka się dysponowania nim, nie mamy podstaw, żeby najemcy odmówić. To bez znaczenia, że ten pan nie przebywa w mieszkaniu od lat.
Marii nie przysługuje inne, komunalne mieszkanie, bo ma za duży dochód. Dlatego miejska komisja społeczna odmówiła w 2003 roku wciągnięcia jej na listę oczekujących.
Janowi nie przysługuje inne, służbowe mieszkanie, bo przecież jedno, formalnie, już posiada.
Szach i mat. Ani jednego, ani drugiego z byłych małżonków nie stać na to, żeby sobie tych 33 metrów odmówić.
- On mówi, że mogę od niego to mieszkanie później odkupić. Skąd ja wezmę pieniądze? - martwi się Maria.
- To nie jest żadna zemsta po latach, ja też chcę jakoś mieszkać, życie sobie poukładać - tłumaczy Jan.
- Może ci państwo między sobą się jakoś dogadają? - nieoficjalnie sugerują urzędnicy (a przez lata zaangażowanych w sprawę było ich wielu; po majowych zajściach Maria pisała jeszcze raz do wojewody, komendanta i rzecznika spraw obywatelskich).
W Opolu na mieszkanie służbowe z puli Komendy Wojewódzkiej czeka w tej chwili kilkunastu policjantów. Niektórzy kilka lat (na mały lokal), inni - kilka miesięcy (na duży). Wielu z tych, którzy dostali przydziały przed laty, wykupują - jak Jan - mieszkania na własność. Niektórzy mają byłe żony.
- Chciałabym w spokoju żyć i po maturze dalej się uczyć - mówi Weronika.
- Pani redaktor... - prosi Jan. - Czy mogłaby pani dać Weronice mój numer telefonu? Bo to jest, jakby nie było, moja córka... Jeśli pani to zrobi, może Weronika zechce się ze mną kiedyś skontaktować?
Weronika mówi: - Ja nie chcę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska