Włoskie kolorowe domki, szklane paciorki i cuda z koronki

Iwona Kłopocka-Marcjasz
Iwona Kłopocka-Marcjasz
Na Burano kolory domów rzadko się powtarzają. Zgodę na użycie danej farby wydają lokalne władze.
Na Burano kolory domów rzadko się powtarzają. Zgodę na użycie danej farby wydają lokalne władze. Iwona Kłopocka
Zaledwie parę kilometrów od zadeptywanych milionami nóg zabytków Wenecji są miejsca bajkowe, a nie tak tłumnie odwiedzane. Burano i Murano to dwie wyspy, gdzie powstają dzieła sztuki tworzone tak, jak setki lat temu.

Kolory elewacji domów na Burano przyprawiają o zawrót głowy. Róż a la Barbie sąsiaduje z seledynem, ostra zieleń wiosenna z błękitem paryskim, a krwista czerwień z kurczaczkową żółcią. Jak w bajce, jak we śnie szalonego kolorysty. Domki są małe. Parter i pięterko, ewentualnie jeszcze stryszek. Wąskie uliczki, ciche zaułki, przerzucone nad kanałami mostki. Arkadia! Także dzięki temu, że na wyspie wciąż nie wolno stawiać hoteli, a więc i ludzi tu mniej, bo wszyscy przybywający do regionu Veneto kłębią się na placu Świętego Marka lub okupują Rialto. Spacerując ulicami tej starej osady rybackiej, łapiemy się na tym, że język odrzuca słowa neutralne. Zachwyt znajduje ujście w samych zdrobnieniach i spieszczeniach. Najpopularniejsza na Burano jest Casa di Bepi Suà, czyli dom artysty Giuseppe Tosellego. Jego fasada pomalowana została w pikasy - różnobarwne wzory geometryczne. Nie sposób też nie poddać się radości na widok kamieniczki z fioletową podmurówką, pomarańczową fasadą, ozdobioną jaskrawoniebieskimi okiennicami. A w każdym oknie biało-żółte rolety i donice z żywozieloną roślinnością.

Każdy dom na wyspie ma inny kolor, władze pilnują, by się nie powtarzały. Stara legenda mówi, że rybacy malowali domy na różne kolory, aby łatwiej zobaczyć je z oddali, gdy zajmowali się połowem. Inny przekaz mówi, że podczas jednej z licznych w średniowieczu zaraz, do dezynfekcji używano białego wapna. Aby odróżnić domostwa, które ominęła zaraza, zaczęto je malować na wszystkie kolory tęczy, stosując farby, którymi malowano łodzie. Współcześnie, gdy właściciel chce pomalować dom, musi uzyskać zgodę lokalnych władz. Barwy nie powinny się powtarzać, więc to, jakiej farby wolno użyć, zależy od kolorów domów w sąsiedztwie.

Kiedy mężczyźni z Burano wypływali na połów ryb, ich żony igłą i nicią „malowały” koronkowe cuda. Do dziś jest to drugi znak rozpoznawczy wyspy.

Jak mówi legenda, dawno, dawno temu pewien zaręczony rybak wypłynął poza Lagunę Wenecką. Tam swym śpiewem próbowała go zwabić i uwieść piękna syrena. Rybak jednak oparł się jej wdziękom i w nagrodę za wierność dostał w podarunku cudnej urody welon, misterny i delikatny niczym morska piana, z której powstał. Zazdrościły welonu jego narzeczonej wszystkie panny na wyspie i zaczęły naśladować wzór, dziergając coraz drobniej.

Koronki wyrabiano w weneckich klasztorach od średniowiecza, ale dopiero w XVI wieku wymyślono metodę punto in aria, w której używa się samej igły i nici. Ówczesne kobiety, dziergając, mogły dać wyraz swej kreatywności i cierpliwości (wyprodukowanie dużego obrusu może zająć nawet trzy lata). To właśnie ta metoda rozsławiła weneckie koronki na cały ówczesny świat. Potem została wyparta przez metodę szpulową, ale na Burano przetrwała, stając się dumą jej mieszkanek i unikalnym dziedzictwem kulturowym.

Dziś starych mistrzyń zostało na wyspie zaledwie dwanaście i często siadają w otwartych drzwiach swych domostw, by przechodnie mogli podziwiać ich biegłość.

Koronka we wszelkiej postaci króluje na stoiskach przed sklepikami. Obrusy, serwety, nawet parasolki. Największy zachwyt budzą jednak drobiazgi - oryginalne ozdoby choinkowe, eleganckie zakładki do książek czy maleńkie koronkowe obrazki. Jeśli wrócić do domu z pamiątką z Wenecji, to na pewno nie z kiczowatą maską z papier mache, ale koronkową Madonną z Dzieciątkiem. Albo ze szklaną kolorową ozdobą z sąsiedniego Murano.
Szklana wyspa

Zamieszkana jest od czasów antycznych, więc zabytków architektury tu nie brakuje, ale na Murano płynie się przede wszystkim po szklane rękodzieła (dawne wyroby można obejrzeć w Muzeum Szkła). Fabryczek i warsztatów oraz maleńkich sklepików nikt nie zliczy. W wielu odbywają się pokazy produkcji. Kolorowy flakonik o nawet najwymyślniejszym kształcie nie robi takiego wrażenia, jak „wyciągane” specjalnymi szczypcami z rozżarzonej masy zaledwie w ciągu kilku sekund kopytka i smukłe nogi, by za chwilę (nie ma czasu na błąd, bo masa szybko traci niezbędną temperaturę) cieszyć oczy już całą postacią pląsającego konika. Są sklepy dla kolekcjonerów, gdzie nie ma co wchodzić bez wypchanego portfela. Zwykli zjadacze chleba muszą zadowolić się mniej wyrafinowaną produkcją i z lawiny szklanego kiczu próbować wygrzebać coś niebanalnego. Trzeba przy tym uważać, by nie nabrać się na wszechobecną „chińszczyznę”. Mimo wszystko lepszy kicz, ale oryginalny, wenecki, z certyfikatem z Murano.

Wyrabianiem szkła zajmowali się już starożytni Grecy i Rzymianie, ale ich szkło było chropowate, a kolory mętne. Dopiero w Wenecji i na Murano, gdzie szkło wytwarzano już od VIII wieku, udoskonalono jego produkcję, uzyskując szkło twarde i przezroczyste. Pierwsza huta szkła została tu założona w 1291 roku i jeszcze przed końcem stulecia wszystkie piece szklarskie z Wenecji przeniesiono dla na Murano, aby miasto nie było zagrożone pożarami. Szklarze z Murano byli wielce szanowani i uprzywilejowani. Od XIV wieku mieli prawo noszenia mieczy, posiadali immunitet sądowy wobec władz Republiki Weneckiej, a także mogli koligacić się z zamożnymi rodami weneckimi. Cieszyli się szacunkiem i opływali w dostatki, ale w istocie byli więźniami. Obowiązywał ich zakaz opuszczania terytorium republiki, gdyż władze chciały zachować dla siebie sekrety zyskownego fachu. Na tych, którzy zdecydowali się na ucieczkę, nasyłano ponoć zabójców.

Doskonaląc technologie, nauczyli się uzyskiwać szkło kryształowe i emaliowane, szkło z pasemkami złota i kolorowego, także szkło mleczne. Szkło, z którego znana była średniowieczna Wenecja, było wyznacznikiem wytworności i elegancji. W świecie, w którym zastawę stołową wyrabiano z gliny, drewna lub metalu, szklane wyroby stanowiły szczyt wyrafinowania. Już w XIII wieku spod rąk mistrzów szklarskich na wyspie Murano wychodziły kielichy, dzbany, żyrandole i okulary, znajdujące potem swoje miejsce we wszystkich znamienitych domach Europy.

Techniki sprzed stuleci i stare narzędzia do dziś służą do wytwarzania nieprawdopodobnie bogatej gamy wyrobów od szkła artystycznego i szklanej biżuterii po fantazyjne korki do wina i przede wszystkim słynne weneckie żyrandole.
Zabarwione szkło uzyskuje się, dodając do krzemionki wybrane związki chemiczne. Wybór właściwego momentu i proporcji wymaga nieprawdopodobnej precyzji. Wiele odcieni kolorów do dziś stanowi tajemnice niektórych wytwórni, których nie ujawnia się nawet w obrębie Murano. Np. akwamaryna powstaje poprzez zmieszanie związków miedzi i kobaltu, a rubin wymaga roztworu złota jako środka barwiącego. Nic więc dziwnego, że żyrandole w czerwonych barwach są zawsze droższe niż te same modele w innym kolorze. Stworzenie dużego, barwnego żyrandola, zwłaszcza w stylu rezzonico (barok wenecki), wymaga wielkiej liczby kolorów, z których każdy jest mieszany i topiony oddzielnie. Ponieważ każdy piec topi szkło w tylko jednym kolorze, na potrzeby jednego żyrandola musi jednocześnie działać wiele pieców. Choć trudno w to uwierzyć, żyrandole z Murano nigdy nie są malowane. Nawet najbardziej wymyślne i wielokolorowe kwiaty wykonuje się umiejętnie ściskając oddzielne porcje półpłynnego szkła w każdym z kolorów, a potem formując je ręcznie w ciągu kilku sekund, zanim szkło stwardnieje. Jeśli właściwy moment minie, zanim kwiat zostanie ukończony, jest on odrzucany i proces formowania zaczyna się od nowa - bo dzieło z Murano musi być absolutnie doskonałe i perfekcyjne.

Wzorowany na barokowych mistrzach żyrandol 18-ramienny z setkami listków i kwiatów wygląda jak rzeźba z lodu i kosztuje blisko 50 tysięcy euro.

Laguna Wenecka w 1987 roku została wpisana na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. Oprócz Burano i Murano jej najpiękniejsze wyspy, na które można dostać się transportem publicznym (vaporetto), to Torcello - kolebka cywilizacji na lagunie, Giudecca, San Michele, San Servolo i San Lazzaro degli Armeni, którą upodobał sobie George Byron. I oczywiście słynne Lido ze wspaniałymi hotelami, prywatnymi plażami i kasynem. To tu odbywa się Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Wenecji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska