Patrycja Markowska: 'Czasem ryczę w poduszkę'

Katarzyna Kownacka
Patrycja Markowska.
Patrycja Markowska.
Miałam się pokazać w X Factor, żeby rozpoznało mnie na ulicy pięć czy dziesięć osób więcej? Albo żebym chwilę potem była w jednej czy dwóch kolorowych gazetach, które napisałyby, jak się ubrałam. To nie jest ważne - mówi wokalistka.
Opole 2011. Perfect i przyjaciele.

Opole 2011. Perfect i przyjaciele

- Śpiewasz "Dziś tracisz mnie ostatni raz, nie zranisz mnie już więcej". To rozpacz kobiety, ale silnej. Twoim zdaniem kobiety są silniejsze od mężczyzn?
- Ktoś napisał kiedyś słusznie, że są zmienne. Jest w tym stwierdzeniu nie tylko odrobina męskiej ironii, dowcipu czy ubolewania, ale też wielka prawda. Jesteśmy kruche, emocjonalne, wrażliwe, ale też silne i wytrwałe. Mocniej stawiamy czoła, kiedy trafimy na przeciwności, walczymy bardziej zajadle, kiedy wiemy, że trzeba. Więc tak - jesteśmy silniejsze i mamy więcej empatii.

- Kobieta show-biznesu z zasady musi być jeszcze bardziej twarda? Niełatwo w nim do czegoś dojść, a potem utrzymać się "na fali".

- Znam w tym biznesie twardzielki, które potrafią znieść wszystko na zimno. Ja, niestety, taka nie jestem. Po wielkim stresie - dużym występie, pracy w dużym tempie - czasem wieczorem po prostu ryczę w poduszkę. Muszę odreagować. Ale często też zakładam wytworzoną - nawet nie wiem kiedy przez te lata - skorupę i znoszę wiatr w oczy, krytykę.

- Przeszłaś na scenie długą drogę - mimo znanego nazwiska. Co jest dla Ciebie miarą sukcesu?

- Chociażby to, że dwie ostatnie płyty osiągnęły status platynowych, liczba koncertów, jakie gramy z zespołem. Właśnie wzajemny szacunek, jakim darzymy się z moją publicznością. Jakiś czas temu na jednym z koncertów padł prąd. Krótka przerwa techniczna nic nie dała, awaria okazała się zbyt poważna, żeby ją szybko usunąć. Mogłam przestać grać, przerwać koncert. Okazało się jednak, że akustyka jest niezła i postanowiliśmy spróbować unplugged. Zadziałało! My zagraliśmy ten koncert do końca, a publiczność została z nami do końca. Wytworzyła się wtedy zupełnie magiczna atmosfera. A dorobek pięciu płyt sprawia, że nazbierało się trochę ciekawych kompozycji, które bronią się nawet bez prądu (śmiech).


- Dziś miarą sukcesu artysty bywa to, jak często jest na okładkach kolorowych pism, ile razy piszą o nim plotkarskie portale, albo gdzie bywa.

- Staram się skupiać na muzyce. Odmawiam udziału w programach, w których chodzi tylko o to, żeby się pokazać.

- Na przykład?

- Odmówiłam ostatnio choćby jurorowania w X Factor.

- To popularny program, mogłaś nabić punkty?

- Tylko po co? Miałam się w nim pokazać, żeby rozpoznało mnie na ulicy pięć czy dziesięć osób więcej? Albo żebym chwilę potem była w jednej czy dwóch kolorowych gazetach, które napisałyby, jak się ubrałam. To nie jest ważne. Ważne jest, jak odbierają mnie ludzie, ważna jest dla mnie muzyka i moja rodzina. To są priorytety. Poza tym od początku staram się niczego gwałtownie nie "chapać". Od lat spokojnie, krok po kroku, dochodziłam do tego, co mam.

- Ale w "Tańcu z gwiazdami" w drugiej edycji wzięłaś udział.
- To było ładnych parę lat temu... Poza tym naprawdę kocham tańczyć.

- Poza tym - mogłaś jednak w tej swojej drodze do sukcesu bardziej wykorzystać znanego tatę…

- Wielu twierdzi do dziś, że tak właśnie się stało. Wystarczy, że nazywam się Markowska, czyli już wykorzystuję nazwisko (śmiech). Grunt, że ja i tata wiemy, jak jest naprawdę. Od początku nie zależało mi na tym, by na scenie być szybko i bardzo, tylko mądrze i po swojemu. Po drodze popełniłam oczywiście masę błędów, ale to były moje pomyłki i moje doświadczenia, których mi dzięki nim przybyło. Nikt mnie nie prowadził za rękę. Dlatego śpiewam "nie żałuję ani dnia, ani chwili, mimo burz, niepotrzebnych słów". I dlatego dopiero teraz, po latach, decydujemy się czasem na to, żeby wystąpić razem - jak w tym roku w Opolu, w trzecim dniu festiwalu.

- Albo nagrać wspólnie piosenkę - na ostatniej płycie Perfectu śpiewacie razem, że "Trzeba żyć". Będzie coś więcej. Na przykład wspólna płyta?

- "Trzeba żyć" to nasz pierwszy poważny utwór. Wcześniej spotykaliśmy się przy mikrofonie, ale to była raczej zabawa. Ta piosenka to piękny dojrzały blues. Cieszę się, że znalazła się na płycie Perfectu. A czy chciałabym jeszcze coś z tatą nagrać? Oczywiście - to wielki człowiek, mój wielki autorytet i wybitny artysta.

- Myślisz, że za kilka lat mogą obok siebie stanąć przy mikrofonie trzy pokolenia Markowskich?

- (śmiech) Kto wie… Filip jest bardzo muzykalny i ma rock'n'rollowy charakter, jak cała moja rodzina! Poza tym jest obyty ze sceną - bywa czasem na moich próbach i biega ile sił. W ogóle nie przeraża go hałas. A na scenie w opolskim amfiteatrze dzieją się rzeczy zupełnie magiczne. Trzy lata temu, kiedy zdobyłam w Opolu nagrodę w konkursie Premier za piosenkę "Świat się pomylił", byłam w trzecim miesiącu ciąży. Teraz, gdy pojawiliśmy się u was, Filip trzymał mnie za rękę i był zupełnie spokojny. Miałam wrażenie, że czuje się jak w domu. To było niezwykłe!

- Słyszałaś, że zachwycasz mężczyzn urodą, a kobiety piosenkami?

- (śmiech) W internecie jest na mój temat cała masa mocno niepochlebnych opinii, również o mojej urodzie. W zestawieniu z nimi to stwierdzenie wydaje mi się zabawne. Ale zawsze miło słyszeć dla odmiany takie zdanie.

- Na forach obrywało ci się nieraz za strój, choć czasem - jak kilka lat temu w Opolu, gdy wygrałaś Premiery, zachwycałaś kreacjami. Korzystasz z porad stylistki?

- Moja przyjaciółka Magda Zabierzowska jest stylistką. Zna mnie na wylot, wie, co mi się podoba, a co nie i w czym się dobrze czuje. Znamy się lata i wie, że krynolinki, piórka na tyłku, falbanki i cekiny są nie dla mnie. Korzystam z jej ogromnej wiedzy i rad pełnymi garściami. To mi wychodzi na dobre, nie tylko, jeśli chodzi o wizerunek sceniczny, ale i z praktycznych powodów. Dzięki temu nie odrywam się - podczas tych wolnych chwil - od domu, spędzam czas z moimi mężczyznami.

- Jesteś mamą stonowaną czy raczej rock'n'rollową? Twój ojciec wspomina czasem, jak to razem biegaliście nago po śniegu albo jak woził cię na masce samochodu.

- Na samochodzie jeszcze Filipa nie wiozłam, ale jak podrośnie, kto wie (śmiech). Wszystko przed nami! Staram się jednak dawać mu trochę wolności i szaleństwa, bo chcę, żeby mój syn miał do życia dystans, potrafił złapać oddech i żył w poczuciu wolności, którego nauczyli mnie moi rodzice. Ale jednocześnie, jak oni, staram się dawać mu systematyczność i uczyć szacunku do ludzi i otoczenia. Potrafię też wymagać - on ma wyrosnąć na prawdziwego faceta.

- Dziękuję za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska