Rycerskość kosztuje. Na skromne wyposażenie współczesnego rycerza trzeba wydać blisko 12 tys. zł

fot. Archiwum
Niektórzy wydają takie sumy tylko na pas i pochwę do miecza. Sprzęt wart tyle, co toyota avensis z automatyczną skrzynią biegów, to w tej branży nie taki znowu ajwaj.

Największa rewia rycerskiej mody na świecie odbędzie się w tym roku pod Grunwaldem. W inscenizacji bitwy może wziąć udział około 1,5 tys. rycerzy z całej Europy. Łatwo policzyć, że gdyby każdy z nich dysponował tylko najprostszym wyposażeniem, to wszyscy razem wydaliby na sprzęt ponad 17 milionów złotych. Bądźmy jednak szczerzy: to suma zaniżona w sposób drastyczny.

- Rycerstwo to teraz poważny biznes. W Polsce jest wielu rzemieślników, którzy zajmują się tylko wyrobem broni i wyposażenia - mówi Andrzej Kościuk "Efendi", namiestnik opolskiego bractwa rycerskiego, który specjalnie dla nto wycenił poszczególne części wyposażenia współczesnego wojownika.

Sama zbroja to skomplikowany średniowieczny garnitur złożony z wielu części. Wszystko musi być wykonane ze stali kutej, często hartowanej. - Są rycerze, którzy walczą w stali nierdzewnej - dodaje Kościuk. - Jest ona wprawdzie droższa, ale nie stosowano jej w średniowieczu. Ludzie zamawiają takie zbroje, bo nie muszą potem martwić się o ich czyszczenie. Stal nierdzewna, to jednak największy obciach w środowisku rycerskim.

Aby wziąć udział w tegorocznej inscenizacji Grunwaldu, bractwa musiały składać wnioski i udokumentować m.in. swoje uzbrojenie. Organizatorzy nie chcieli, aby na 600-lecie bitwy zjechali się jacyś lipni przebierańcy.

Po pierwsze: zbroja
Aby rycerz mógł się porządnie przyodziać od pasa w dół, musi zapłacić minimum 1400 złotych. I to jest najtańsza część garderoby. Stopy pancerne kosztują 250 zł, opancerzenia na nogi 700 zł. Do tego buty i spodnie za 450 zł.
Ochrona korpusu i głowy to dopiero wydatki! Blisko 4 tysiące złotych. Najdroższe są hełm i rękawice. Za każdą z tych rzeczy trzeba dać około 800 złotych.

(fot. fot. Archiwum)

- Ale to konieczne. U nas też obowiązują zasady BHP. Jeśli ktoś z turnieju rycerskiego chce wrócić z wszystkim palcami i całą głową, nie może oszczędzać - podkreśla Andrzej Kościuk. Kiedy przed 10 laty w Polsce tworzył się masowy ruch rycerski, prawie nikogo nie było stać na wypasiony sprzęt. - Hełmy wojskowe przerabialiśmy na rycerskie - mówi Kościuk. - Trochę się je ucinało, dodawało blachy i jakoś to było.

Kiedy pierwszy raz pojechaliśmy walczyć na Wschód - a tam biją się naprawdę ostro - sześciu naszych wróciło z potłuczonymi głowami i rękami. Wiosną tego roku, kiedy zorganizowaliśmy mistrzostwa Europy w Byczynie, żaden rycerz nie odniósł obrażeń. Tak to się zmieniło.

Równie ważne jest to, co rycerz ma pod zbroją, czyli kurtka i czepiec. Stal na piersi sprawia, że cios miecza nie dotyka ciała, ale całą energię wyprowadzoną z uderzenia przejmuje kurtka i czepiec. Wykonane są z wielu warstw materiału, pikowane i wypełniane owczą wełną. Razem kosztują jakieś 800 złotych. Przed laty w opolskim Okrąglaku zorganizowano turniej rycerski.

Jeden z pojedynków miał wówczas dramatyczny przebieg. Rycerz uzbrojony w miecz i tarczę stanął naprzeciwko osiłka z dwumetrowym młotem. Cios wyprowadzony z ogromnym zamachem trafił prosto w głowę i rycerz padł jak rażony piorunem. Jego koledzy bali się tego, co zobaczą po ściągnięciu koledze hełmu. O dziwo, skończyło się tylko na lekkim oszołomieniu. Rycerza uratował dobrej klasy hełm i czepiec.

Dla dobrej ochrony potrzebny jest jeszcze kirys (obustronne opancerzenie na korpus) i opancerzenie na ręce i ramiona. To kolejne 1500 złotych. Najbogatsi za samą zbroję płacą 30 tysięcy złotych i więcej. Dobrym rycerzom opłaca się inwestować w sprzęt. Teraz na turniejach nagrody dochodzą do kilku tysięcy złotych. Niepotrzebna kontuzja wyklucza ich z walki. To strata, którą łatwo przeliczyć na złotówki - mówi namiestnik.

Prawdziwe koszty zaczynają się przy bajerach i broni. Rycerz powinien mieć dwa miecze bojowe, na wypadek, gdyby jeden złamał się podczas walki. To co najmniej 450 złotych za sztukę. Do tego dochodzi miecz długi (ok. 110 cm) - 700 złotych. Puginał z pochwą to kolejne 500 złotych. Najprostsza tarcza robiona ze sklejki i oklejona skórą to kolejne 400 złotych.

Toporek, tzw. franciska, kosztuje 200 złotych, a najtańszy łuk turecki 2 tysiące złotych. Razem już zebrało się 4,7 tys. złotych. Z tym, że za sam łuk, misternie zdobiony, z elementami kości słoniowej, można dać i 20 tysięcy! Bajery to np. łańcuch ozdobny, sakiewka, pas i pochwa na miecz. - Łańcuch może być nawet ze srebra, a pas wysadzany kamieniami półszlachetnymi.

Pod Grunwald ma zjechać pewien rycerz z Warszawy, który za sam pas zdobiony agatami zapłacił 12 tysięcy złotych. Na co dzień to wzięty prawnik, więc nie ma co się dziwić - mówi "Efendi". Rycerstwo to zabawa dla coraz bogatszych. - 99 procent ludzi ma tu wyższe wykształcenie - twierdzi Andrzej Kościuk. - Zarabiają i inwestują w swoją pasję. Ale jest tu i miejsce dla osób gorzej uposażonych. W opolskim bractwie są też studenci.

Żaden z nich na wejście nie wyłoży przecież 10 tysięcy. - Sprzęt dobiera się przez lata. Nasze bractwo może dorobić, bo organizujemy turnieje w wielu miastach. Pieniądze inwestujemy właśnie w sprzęt - tłumaczy namiestnik. Przez dziesięć lat działalności opolskie bractwo wyposażyło się także w kilka historycznych namiotów i trzy wielkie rozkładane altany. Teraz obozy rycerskie mają historyczny wygląd. Jeszcze kilka lat temu nikogo nie dziwiło, że jakieś bractwa rozkładały namioty typu igloo. Tyle, że jeden namiot historyczny kosztuje 4,5 tysiąca złotych, a altana 2 tysiące.

Potrzebne są miliony
O tym, że rycerstwo to wielkie inwestycje, świadczy choćby gród rycerski w Byczynie. Zbudowano go za ponad 4 miliony złotych. Podobny obiekt, choć znacznie mniej funkcjonalny, stanął w Kaliszu za 8 milionów złotych. - I nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. W naszym byczyńskim grodzie ciągle organizowane są imprezy. Teraz trwają tam historyczne kolonie. To pokazuje, że rozszerza się moda na rycerstwo - dodaje Andrzej Kościuk.

Co w tej branży jest za darmo? Odwaga w walce. Albo ktoś to ma, albo nie. Kupić się nie da. - My w Polsce walczymy ostro, na Wschodzie biją się jeszcze twardziej, ale jak przyjeżdżają do nas rycerze z Zachodu, to żal patrzeć - mówi Kościuk. - To nie walka, tylko udawana klepanina.

Jest w tym jednak coś jeszcze ważniejszego i całkiem za darmo. - Kiedyś jeździłem na wakacje do Egiptu -mówi "Efendi". Teraz czas spędzam z innymi rycerzami. Nocą obozy bractw wyglądają pięknie. Wszędzie płoną ogniska, ludzie siedzą, biesiadują, wszyscy są dla siebie przyjaźni. Dzięki bractwu mam przyjaciół w całej Polsce. To lepsze od plaży w Hurghadzie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska