Śląsk nie dla Hitlera

Bundesarchiv
Po delegalizacji wszystkich partii z wyjątkiem NSDAP poparcie dla Hitlera wzrosło do 90 procent.
Po delegalizacji wszystkich partii z wyjątkiem NSDAP poparcie dla Hitlera wzrosło do 90 procent. Bundesarchiv
W listopadzie 1932 na Górnym Śląsku na NSDAP głosowało niewiele ponad 25 proc. wyborców. Nie zatrzymało to pochodu nazistów do władzy. 80 lat temu, 30 stycznia 1933, Hitler został kanclerzem.

Nominację wręczył Adolfowi Hitlerowi prezydent Paul von Hindenburg. Rząd był koalicyjny, a wraz z NSDAP utworzyła go konserwatywna Niemiecko-Narodowa Partia Ludowa (DNVP).

Jej działacze, przyjmując w rządzie Hitlera znaczące teki ministerialne, nie przeczuwali, że za kilka miesięcy zapewni on sobie możliwość wydawania dekretów z mocą ustaw, a partie z wyjątkiem jego własnej zostaną zdelegalizowane.

DNVP już nigdy nie wróciła na scenę polityczną, choć w latach 60. podejmowano takie próby.

"Czeski kapral" kanclerzem

Z perspektywy 80 lat, które minęły, można się dziwić, że arystokrata Hindenburg powierzył stanowisko premiera właśnie Hitlerowi. Jak wielu Niemców oceniał krytycznie władze republiki weimarskiej. Po latach słabych rządów w Berlinie (14 kanclerzy w 14 lat) mógł czekać na mocnego człowieka, a takim pokazywał się wyborcom lider NSDAP.

- Nazistom pomogło to, że do władzy wraz z nimi chciała dojść skrajna prawica niemiecka, która była gotowa porozumieć się w tym celu z NSDAP, choć równocześnie monarchiści czy nacjonaliści patrzyli na Hitlera nieufnie i nie mieli wątpliwości, że jest niebezpieczny. Zarówno Hugenberg, jak i von Pappen chcieli "tego kaprala" wykorzystać jako narzędzie do własnych celów.

Przekonali więc Hindenburga, że Hitler jako kanclerz to lepsze rozwiązanie niż zdobycie władzy przez komunistów - mówi prof. Ryszard Kaczmarek, historyk z Uniwersytetu Śląskiego.

- Niemieccy badacze bardzo się różnią w ocenach Hindenburga - dodaje Matthias Lempart, niemiecki historyk mieszkający na Opolszczyźnie, współpracujący z Uniwersytetem Vechta. - Ja skłaniałbym się raczej ku tym, którzy uważają, że prezydent Hindenburg był na ówczesnej scenie politycznej raczej marionetką.

A na Hitlera postawił, mimo że uważał go za plebejusza i nie traktował go do końca poważnie. Pogardliwie nazywał go "czeskim kapralem". Wiedział, że Hitler urodził się w Braunau, ale nie zadał sobie trudu, by sprawdzić, że jest więcej miejscowości o tej nazwie. Jak na Prusaka przystało, znał Braunau leżące dziś na terenie Czech, niedaleko granicy z Polską i z tą miejscowością skojarzył Hitlera.

Ale wola prezydenta to było oczywiście za mało, by utorować Hitlerowi drogę do władzy. Potrzebna była jeszcze wola wyborców. A ta wcale nie od razu dawała się odczuć.

Początki politycznej działalności NSDAP zdawały się wskazywać, że będzie to zarówno na Śląsku, jak i w całych Niemczech "partia odpryskowa" (Spliterpartei). W wyborach w maju 1924 roku NSDAP w całych Niemczech zdobyła 6,6 proc. głosów i 32 miejsca w 560-osobowym Reichstagu. Siedem miesięcy później na nazistów głosowało tylko 3 procent Niemców (14 mandatów w parlamencie), a w 1928 2,6 procent.

Śląsk dla Partii Centrum

- Pierwszy sukces wyborczy naziści osiągnęli w wyborach we wrześniu 1930 roku - ocenia Matthias Lempart. - Oddało na nich głosy 18,3 procent Niemców. Na tym tle bardzo wyraźnie zarysowała się odrębność Górnego Śląska.

W okręgu wyborczym (jednym z 35 w Niemczech) ze stolicą w Opolu na partię Adolfa Hitlera zagłosowało o połowę mniej obywateli niż w całym kraju, bo tylko 9,5 proc. Był to drugi od końca wynik w Niemczech. Mniej głosów na NSDAP oddano tylko w Witembergii (9,4).

Także w ostatnich naprawdę demokratycznych wyborach w Niemczech przed wojną poparcie Górnoślązaków dla nazistów wyraźnie odbiegało od niemieckiej średniej. W lipcu 1932 NSDAP osiągnęła swój najlepszy wynik w wolnych wyborach - 37,3 proc. poparcia.

Na Górnym Śląsku na partię Hitlera zagłosowało 29,2 proc. wyborców. W kolejnych, listopadowych wyborach wynik nazistów znacznie spadł (o 2 mln głosów). W Niemczech do 33,1 proc. na Śląsku 26,8 proc.

- Na te liczby warto zwrócić uwagę - dodaje Matthias Lempart. - Według stereotypu wszyscy Niemcy poparli Hitlera. W rzeczywistości w wolnych wyborach uczyniła to trochę więcej niż jedna trzecia wyborców, a na Górnym Śląsku tylko nieco ponad jedna czwarta.

- Kiedy na Górnym Śląsku NSDAP popierało 26,8 procent ludzi, w Brandenburgii partia Hitlera dostała 43 proc., a w Meklemburgii 42 proc. - przypomina Danuta Berlińska, socjolog i znawczyni spraw niemieckich.

- Tymczasem w powiecie nyskim na nazistów głosowało 22,2 proc., opolskim 23,6, kozielskim 24,8, a głubczyckim 26,2. Wyjątek stanowił powiat kluczborski, gdzie NSDAP poparło 43 proc. głosujących. W wielu miejscowościach zamieszkiwanych przez ludność dwujęzyczną - mówiącą po niemiecku i gwarą śląską, czyli Wasserpolnisch, nie udało się w ogóle utworzyć kół NSDAP.

- To jest kwestia sporna - oponuje Matthias Lempart - czy narodowość Górnoślązaków przekłada się na obniżenie sympatii dla NSDAP. W zamieszkanym praktycznie w całości przez Niemców powiecie nyskim poparcie dla nazistów było równie niskie jak w mieszanym powiecie strzeleckim. Moim zdaniem, wpływ na niskie na Śląsku poparcie dla NSDAP miał przede wszystkim zdeklarowany katolicyzm większości jego mieszkańców.

Zdaniem Lemparta podobnie jak na Śląsku zachowywali się w roku 1932 mieszkańcy wszystkich zdecydowanie katolickich prowincji w Niemczech. Powodem była m.in. bardzo wyraźna postawa krytyczna wobec nazizmu, począwszy od papieża, przez biskupów aż po większość szeregowych kapłanów.

Jej symbolem stała się decyzja biskupa Moguncji, który nakazał odmawiać udzielania Komunii Świętej działaczom NSDAP. W dodatku katolicy mieli własne ugrupowanie startujące w wyborach. W działalność Partii Centrum (na Śląsku występowała ona jako Katolicka Partia Ludowa) angażowało się bezpośrednio wielu księży. Zresztą jej liderem był znany z działalności po stronie Niemiec w czasie plebiscytu ks. Ulitzka. Właśnie Partia Centrum na Górnym Śląsku zdecydowanie pokonała w 1932 roku NSDAP, uzyskując 34,7 proc. głosów.

- Ale nawet na Śląsku NSDAP zyskała znaczne poparcie w dużych ośrodkach miejskich - dodaje prof. Kaczmarek. - Dotyczy to Bytomia, Zabrza, Gliwic, Raciborza, także Opola. - W miastach dominowali robotnicy, których najsilniej dotknął kryzys. Na wsiach, gdzie więcej jest mniejszości polskiej, mniej odczuwalny. Miasta były poprzednio twierdzą lewicy, także radykalnej, w postaci KPD. Ich radykalizm łatwiej było NSDAP wykorzystać. Miasta generalnie były też bardziej liberalne, mniej podatne na perswazję Kościoła.

Komu pomógł kryzys

Na tle Górnego Śląska zupełnie inaczej zachowywał się bardziej ewangelicki Dolny Śląsk. Tu poparcie dla partii nazistowskiej w 1932 lekko przekroczyło 45 proc. głosów. Nie oznacza to, że ewangelicy w swojej masie byli nazistami i popierali zbrodnicze pomysły Hitlera.

Większość z nich ujawnił on zresztą dopiero po wyborczym zwycięstwie. Niemniej - na co zwraca uwagę niemiecki historyk Wolfram Pyta - protestanci nie mieli w wyborach 1932 roku własnej partii.

Byli bardziej Kościołem narodowym (bez papieża poza obszarem Niemiec), wreszcie idea narodowej wspólnoty propagowana przez NSDAP okazała się bliższa szczególnie szeregowym duchownym ewangelickim pracującym "na dole" w parafiach. To wszystko sprzyjało głosowaniu na Hitlera.

Katolickość Górnego Śląska nie okazała się już skuteczną zaporą przed głosowaniem na nazistów w kolejnych wyborach, w marcu 1933 roku. Odbywały się one już w atmosferze obowiązywania ustaw wyjątkowych po lutowym podpaleniu Reichstagu i nie były do końca demokratyczne.

Narastała atmosfera terroru, a co najmniej przymusu. W 1933 roku zostaje przecież utworzony pod Monachium, w Dachau, pierwszy nazistowski obóz koncentracyjny.
W tym klimacie na NSDAP w Niemczech głosowało 43,9 proc. Na Górnym Śląsku poparło tę partię niemal tyle samo - 43,2 proc.

- Kościół katolicki oczywiście nadal nie popierał nazistów - komentuje Matthias Lempart, ale nie opierał się im tak mocno jak poprzednio. Zdecydował o tym zarówno bonus partii rządzącej (co cesarskie cesarzowi), jak i obietnica podpisania konkordatu. Hitler starał się wyraźnie unikać otwartej konfrontracji z Kościołem i próbował się pokazywać w możliwie dobrym świetle. Na prześladowania miał przyjść czas później.

Poparcie ponad 90 procent dla Hitlera naziści dostali w Niemczech wtedy, gdy zakazana już została działalność partii opozycyjnych. Wybory przypominały więc wówczas głosowanie z czasów komunistycznych po wojnie w Polsce. Była tylko jedna lista wyborcza. Jedynym sposobem zamanifestowania sprzeciwu wobec faszyzmu mógł być bojkot wyborów.

- Głosów Hitlerowi przysporzył także sukces gospodarczy - uważa prof. Kaczmarek. - Dziś wielu historyków twierdzi, że przesilenie kryzysu nastąpiło wcześniej, a trafne decyzje gospodarcze, które podjął poprzedni rząd, skutkowałyby w roku 1933 i 1934, także bez wodza, wyjściem na prostą. Ale ówcześni Niemcy przypisali ten sukces właśnie kanclerstwu Hitlera.

Poparcia przysporzyło mu też znalezienie pracy dla 6 milionów bezrobotnych Niemców. Hitler zapewnił nie tyle prawo do pracy, co przymus pracy, jaki wiązał się z rozwojem przemysłu zbrojeniowego i inwestycjami w infrastrukturę, szczególnie w budowę autostrad, ale faktem jest, że "zwyczajny Niemiec" odczuwał to jako radykalną poprawę swojego losu. Stąd tylko krok do politycznego poparcia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska