Śląskie serce

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Pikieta zwolenników SONŚ i Śląskiej Ferajny pod Sądem Okręgowym w Opolu.
Pikieta zwolenników SONŚ i Śląskiej Ferajny pod Sądem Okręgowym w Opolu. Krzysztof Świderski
O Stowarzyszeniu Osób Narodowości Śląskiej robi się głośniej w mediach przy każdej próbie sądowej rejestracji lub przy odmowie wpisania do Krajowego Rejestru Sądowego. Niedawno sprawa "zalegalizowania" SONŚ wróciła ponownie do Sądu Rejonowego w Opolu. Zanim wyczerpie się prawnicza procedura ze Strasburgiem włącznie, upłyną jakieś dwa, może trzy lata.

- Póki inne postanowienie nie jest prawomocne, mamy wpis do KRS i działamy normalnie - mówi członek założyciel SONŚ Piotr Długosz. - Nawet bez tego wpisu możemy funkcjonować jako stowarzyszenie zwykłe. Tyle że nie będziemy mogli starać się o publiczne pieniądze, czego zresztą dotąd nie robiliśmy.

Starsi tego chcą

Sądowe uznanie stowarzyszenia najbardziej potrzebne jest starszym osobom. Tym, które pamiętają, że ze śląskością bez podpórki trzeba się było ukrywać, bo Ślązak mógł być równocześnie tylko Niemcem (zwłaszcza w okresie rządów nazistów) lub tylko Polakiem (w okresie PRL-u).

- To oni cieszyli się najbardziej, kiedy zyskaliśmy osobowość prawną - dodaje Długosz. - Nawet kiedy się spotykamy w czasie turnieju skata, przekonują: Pejter, nie możecie tego zostawić. Nie możecie dać śląskości zamieść pod dywan.

Do Stowarzyszenia Osób Narodowości Śląskiej należy łącznie 1700 osób. Z tego na Śląsku Opolskim - około dwustu. Dla porównania, Ruch Autonomii Śląska ma formalnie 7 tys. członków.

Ale po weryfikacji zostanie prawdopodobnie nawet mniej niż połowa tej liczby. Z tego na Opolszczyźnie co najwyżej jakieś 150 osób (RAŚ działa w województwie opolskim od 2002 roku, o dekadę krócej niż w województwie śląskim).

- Nie ma co ukrywać, znaczna część śląskiego środowiska w województwie opolskim została zagospodarowana już ponad 20 lat temu przez mniejszość niemiecką - przyznaje Piotr Długosz. - I to zarówno w wymiarze politycznym, najbardziej na poziomie samorządów, jak i kulturalnym. Tym bardziej się cieszymy, że liczba naszych członków stale rośnie, pojawiają się u nas ciekawi ludzie, a w ślad za nimi ciekawe pomysły.

Komplikacje z mniejszością

Relacje między SONŚ a mniejszością niemiecką są dość skomplikowane. Wielu członków obu organizacji zna się osobiście. Wszyscy czują się przecież Ślązakami.

Piotr Długosz podkreśla, że do Stowarzyszenia należą nawet pojedynczy liderzy kół DFK (ich nazwisk nie chce podawać), a więc łączą w sobie nie tylko dwie tożsamości, ale i podwójną przynależność organizacyjną. Natomiast współpracy na poziomie stowarzyszeń praktycznie nie ma.

Działacze mniejszości najczęściej zarzucają stowarzyszeniu Ślązaków próbę jeśli nie monopolizowania śląskości, to przynajmniej jej zawężania do narodowości śląskiej.

Podkreślają, że Ślązacy zawsze mieli swoją tożsamość regionalną, ale równocześnie byli jednak Niemcami lub Polakami i - co najważniejsze - czerpali z obu tych kultur i języków.
- Uważam, że tego zjawiska historycznego i współczesnego nie należy wypierać - ocenia lider TSKN Norbert Rasch. - Dla nas, opolskich Niemców, niepokojące są także próby rejestracji gwary śląskiej jako języka regionalnego. Jeśli w tej postaci wejdzie on do szkół, może wypierać język niemiecki, na którego kultywowaniu nam zależy. I to mniejszość niemiecką niepokoi.

Piotr Długosz podkreśla, że SONŚ ani myśli o monopolizowaniu Ślązaków czy wypieraniu kogokolwiek i czegokolwiek. Ma świadomość, że wśród ponad 800 tysięcy osób, które w ostatnim spisie powszechnym deklarowały narodowość śląską, są także śląscy Polacy i śląscy Niemcy. Ma też jasność, że czym innym jest przywiązanie do śląskości, a czym innym wstępowanie do takich czy innych stowarzyszeń.

- Boli nas natomiast, kiedy przez niektórych działaczy Związku Górnośląskiego lub organizacji śląskich działających w Niemczech jesteśmy nazywani zaprzańcami czy zdrajcami - przyznaje Piotr Długosz.

Co ma SONŚ do RAŚ-u

Zresztą SONŚ musi się określać nie tylko wobec śląskich Niemców czy Polaków. Chce się także odróżniać od Śląskiej Ferajny (organizacji lokalnej z Mysłowic o charakterze mocno happeningowym) czy od Ruchu Autonomii Śląska, chociaż wśród członków założycieli Stowarzyszenia połowę stanowiły osoby związane z RAŚ-em. Dziś wśród 1700 członków SONŚ jednocześnie do RAŚ należy jakieś 10-15 procent.

Najistotniejszą granicą między obiema organizacjami jest zakres działalności. RAŚ jest organizacją ściśle polityczną, zabiegającą jeśli nie wprost o autonomię, to przynajmniej o zdecydowaną decentralizację Śląska i wzmocnienie znaczenia i samodzielności samorządów.

Pod takim programem podpisuje się także wielu Ślązaków opcji polskiej (sama idea autonomicznego województwa śląskiego, odrębnego sejmu i skarbu zrodziła się w międzywojennej Polsce), ale także członków mniejszości niemieckiej. Najlepszym przykładem był niedawno zamordowany burmistrz Zdzieszowic Dieter Przewdzing, gorący zwolennik ekonomicznej autonomii gmin i powiatów.

Tymczasem władze i członkowie SONŚ podkreślają, że chcą się trzymać od polityki możliwie z daleka. Zachęcają Ślązaków do aktywnego uczestnictwa w wyborach, ale jednocześnie stowarzyszenie nie będzie udzielało rekomendacji swoim członkom ani sympatykom podczas wyborów do sejmu, senatu, do samorządów ani do Parlamentu Europejskiego i zakazuje używania nazwy lub logo stowarzyszenia w materiałach wyborczych.

- Jedyną legitymacją do wyboru politycznego nie może być argument "jestem narodowości śląskiej" - napisał w specjalnej uchwale zarząd SONŚ. - Bycie osobą narodowości śląskiej jako jedyny argument wyborczy to cofnięcie się do czasów nacjonalizmu.

Winszowanie.eu

Nic więc dziwnego, że SONŚ koncentruje się na kulturze i tożsamości. I to bardzo różnorodnej - od "Listów z Rzymu" Zbigniewa Kadłubka czy śląskiego przekładu dramatu Ajschylosa o Prometeuszu (ukazał się w serii Canon Silaesiae) po śląską powieść kryminalną o komisarzu Hanusiku, która przenosi czytelnika zarówno w przestrzeń Bytomia i Katowic, jak i do świata śląskiego horroru i fantasy - strzyg, utopców itp.

W ramach literatury tożsamościowej Stowarzyszenie chce wydać "Poczet Piastów górnośląskich" Jerzego Ciurloka (jednego z Masztalskich) oraz "Górnośląskie obrachunki" Henryka Gajewskiego. Wkrótce ukaże się także przekład książki Augusta Scholtisa "Ostwind".

Nieco lżejszą formą promowania śląskości jest strona internetowa: www.winszowanie.eu, na której można znaleźć napisane po śląsku życzenia z różnych okazji - od urodzin, przez Boże Narodzenie i Wielkanoc po Barbórkę czy Pierwszą Komunię Świętą.

Jeszcze innym sposobem popularyzacji Śląska promowanym przez SONŚ jest krajoznawstwo. Stowarzyszenie promuje nawiązującą do odznaki turystycznej PTTK Odznakę Górnośląską. Jej pomysłodawcą jest pochodzący z Łubnian, choć mieszkający i pracujący na czarnym Śląsku Piotr Kiera.

- Turystyka jest świetną formą poznawania Śląska i jego historii - mówi. - Nasza odznaka i jej regulamin funkcjonują od 1992 roku i wbrew malkontentom, którzy straszyli, że to nie przejdzie, zdobyło ją do dziś ponad tysiąc dzieciaków.

Kto chce zdobyć odznakę, powinien odwiedzić 35 miejsc spośród proponowanych 130 - na katowickiej, opolskiej i czeskiej części Śląska. Wielu Ślązaków z pomocą odznaki jej inicjatorom udało się wyciągnąć wraz z rodzinami z domu.

Aż do Brukseli

Wątpliwości, nie tylko sądów, budzi czasem słowo "narodowość" użyte w nazwie stowarzyszenia. Rodzi ono naturalnie pytanie o istnienie narodu śląskiego.

- Mamy świadomość - mówi Piotr Długosz - że dla wielu z nas bycie Ślązakiem nie wymaga żadnej dodatkowej "podpórki" narodowościowej. Ja sam czuję się takim Ślązakiem bez więzi z polską czy z niemiecką wspólnotą narodową, choć posługuję się biegle obydwoma tymi językami. Przez wiele lat przebijaliśmy się z tą wiedzą do społecznej świadomości. Nazwa nie zostawia miejsca na niedopowiedzenie: chcemy skupić osoby narodowości śląskiej.

Osobiście nie mam wątpliwości, że naród śląski istnieje. Ale odwołujemy się do pojęcia narodowość, które w polskim systemie prawnym jest obecne - jako subiektywne odczucie tego, kim się jest. Pojęcie narodu jest w tym systemie tylko jedno: naród polski, wszyscy obywatele Polski, jak czytamy w konstytucji. My się nie chcemy spierać prawnie, czy naród śląski istnieje czy nie. Chcemy jedynie, by ludzie czujący się Ślązakami mogli założyć stowarzyszenie.

Członkowie SONŚ prowadzą w tym celu także ofensywę dyplomatyczną. W kwietniu będą gościć w komisji ds. mniejszości Parlamentu Europejskiego. Praktycznych skutków ich obecność pewnie nie przyniesie, skoro kadencja europarlamentu dobiega końca, ale to jeden ze sposobów, by przypominać, że Ślązacy Ślązacy obok Ślązaków Polaków i Ślązaków Niemców funkcjonują i nie dadzą się zamieść pod dywan.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska