W Ujeździe szybko się hajtniesz

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Maja "oświadczyła się” Piotrowi na Facebooku. I tak zostali parą młodą na targach ślubnych w Ujeździe.
Maja "oświadczyła się” Piotrowi na Facebooku. I tak zostali parą młodą na targach ślubnych w Ujeździe. Radosław Dimitrow
Miasto raz do roku zamienia się w wielkie biuro matrymonialne, kojarzy ze sobą panny i kawalerów. Niby wszystko odbywa się z przymrużeniem oka, ale niegdyś niejeden mąż poznał tutaj swoją przyszłą żonę.

Maja Jankowska nie musiała się długo zastanawiać nad tym, jak zapytać Pawła o tę sprawę:
- Zostaniesz moim mężem? - wypaliła do niego na Facebooku.
- Jasne! Dla ciebie wszystko! - odpisał Paweł Krupa po chwili namysłu.

Ona ma 18 lat i uczy się w liceum na policyjnym profilu. On jest 25-latkiem, który służy na co dzień w miejscowej OSP. Oboje pochodzą z Ujazdu i znają się od dzieciństwa.

Maja miała już wcześniej zaplanowane, jak będzie wyglądał ten dzień. W kilka dni dopięła wszystkie szczegóły, a jako świadków poprosiła znajomych: Sebastiana i Dorotę. Zdecydowała, że ona będzie tego dnia ubrana w prostą białą suknię, bez zbędnych ornamentów. We włosach chciała mieć wpięty welon i diadem.

W przypadku Pawła, sprawa była jeszcze prostsza, bo on mógł wdziać na siebie strażacki mundur galowy.

Na uroczystość, która odbyła się 1 czerwca w Ujeździe, pojechali bryczką. Wcześniej przejechali się jeszcze ulicami miasta, żeby ogłosić przez megafon, że zapraszają na przyjęcie wszystkich mieszkańców. W ten sposób Maja i Paweł zostali parą młodą na Targach Panieńskich w Ujeździe.

- Ten cały ślub to oczywiście dla picu… Choć nie ukrywam, że liczyłem po cichu na to, co się będzie działo w trakcie nocy poślubnej - żartuje Paweł.

Panny i kawalerowie do wzięcia

Młoda para była główną atrakcją na Targach Panieńskich. Niczym na prawdziwym weselu witała przybyłych i musiała zatańczyć pierwszy taniec.

- Przećwiczyliśmy kroki kilka razy i stwierdziliśmy, że to wystarczy - mówi Maja. - Pod tym względem dobrze się rozumiemy.

Choć Maja i Paweł w rzeczywistości nie są parą, a dobrymi przyjaciółmi, to podczas targów pojawili się śmiałkowie, którzy próbowali ich zeswatać. Jednym z nich był sam burmistrz Tadeusz Kauch.

- Życzę wam, żebyście pewnego dnia zapukali do mojego gabinetu i powiedzieli: "Panie burmistrzu! To my graliśmy parę młodą na Targach Panieńskich w 2014 roku. Tam poznaliśmy się lepiej i w końcu się pobraliśmy!". A ja obiecuję z tego miejsca, że ufunduję wam wtedy wersalkę - zachęcał Kauch.

Na tegorocznych Targach Panieńskich w Ujeździe bawili się nie tylko miejscowi. Zjechali na nie kawalerowie m.in. ze Strzelec Opolskich i Kędzierzyna-Koźla. Śmiało można powiedzieć, że szukali na miejscu przyszłych żon, bo Ujazd tego dnia zamienił się w wielkie biuro matrymonialne.

- Najważniejszą częścią imprezy jest taniec kotylionowy - tłumaczy Krystyna Kałużny, dyrektor ośrodka w Ujeździe. - To taniec, którego tradycje sięgają czasów przed II wojną światową. Panny i kawalerowie zjeżdżali wtedy do Ujazdu, a podczas imprezy losowali kotyliony z numerkami. Później szukali osoby do pary, która na kotylionie miała taki sam numer, żeby zatańczyć przy dźwiękach orkiestry. W ten sposób swoją drugą połowę poznało wielu mieszkańców Ujazdu.

Pomysł na swatanie ludzi wcale nie był wymysłem, ale... sposobem na wymieszanie genów. Już wtedy ludzie wiedzieli bowiem, że zawieranie związków w bliskim pokrewieństwie sprawia, że potomkowie częściej chorują. Dlatego 17 maja 1928 r. władze miasta po raz pierwszy zdecydowały się zorganizować taką imprezę.

Ale to już było…

Do dzisiejszych czasów przeżyło tylko kilka osób, które pamiętają przedwojenne targi. Z ich wspomnień wynika, że było to jedno z najważniejszych wydarzeń w mieście. Schodzili się na nie zarówno ludzie z okolicznych wsi, jak i zjeżdżali konno kawalerowie, m.in. z Bytomia, Gliwic i Mysłowic.

Adelajda Karwacka (ur. 1923), która była wtedy dzieckiem, pamięta tłumy, które przechadzały się po mieście.

- Niektórzy przebrani, niektórzy jechali na bryczkach. Wszyscy zmierzali w stronę parku. Tam było pełno stoisk z lodami, z cukierkami, co kto chciał. Buda za budą, a obok karuzele i huśtawki - opowiadała kilka lat temu na łamach tygodnika "Strzelec Opolski".

- Moja kuzynka Marta Wiencek poznała na targach swojego męża Karola Johna z Bytomia - wspominała Cecylia Sojka.

Wiadomo, że przedwojenne targi zaczynały się od procesji i mszy w kościółku pątniczym za miastem - zwanym Studzionką. Miejsce do modlitwy nie było wybrane przypadkowo - miało związek z "cudownym źródełkiem", które znajduje się w pobliżu. Przed wiekami źródełko, któremu przypisywano właściwości lecznicze, otoczone było gęstym lasem. Narzeczeni przedzierali się przez gąszcz, by napić się tam wody. Tym samym przypieczętowywali swoją miłość. Potem szli do miasta na Kaczy Rynek, gdzie zaczynały się tańce.

Ładna twarz to za mało

Czym kierowały się przed wojną panny i kawalerowie szukający na targach swojej drugiej połówki?

Mężczyzna, bardziej od urody i charakteru, musiał zwracać uwagę na to, z jakiej rodziny pochodzi wybranka. Jeżeli z biednej, to wiadomo było, że nie wniesie ona żadnego posagu do małżeństwa. Zbyt zamożna mogła natomiast odtrącić "zolyty" adoratora, jeszcze na starcie. Kryterium majątkowe działało z wzajemnością. Dla panien wielkość pola i ilość bydła, często były ważniejsze od tego, czy zalotnik w ogóle był przystojny.

- Przez lata utarło się na Śląsku, że biedni biorą ślub z biednymi, a bogaci z bogatymi - tłumaczy Piotr Smykała, znawca lokalnej historii. - Nie do pomyślenia było, żeby córka bogatego młynarza wyszła za mąż za biednego chłopa. Musiała szukać partnera "ze swojej półki".

Jeszcze na początku ubiegłego stulecia nie do przyjęcia było ponadto, by matka urodziła nieślubne dziecko. Zyskiwała wtedy miano "zowitki" i nierzadko czekało ją wygnanie z rodzinnego domu.

- Bywało, że ojciec wyrzekał się swojej córki, każąc się jej wynosić z domu - dodaje Smykała. - Jedyną szansą dla takiej panny było znalezienie mężczyzny, który przyjąłby ją razem z dzieckiem.

Dlatego jednym z głównych zadań rodziców było pilnowanie córek, by nie straciły przedwcześnie swojego "wianka". W niektórych wsiach ten symbol czystości był nawet specjalnie eksponowany, a panny zakładały wianki na głowy, idąc na niedzielną mszę.

Dorota Simonides, polska folklorystka, która spisała miejscowe tradycje w książce "Strzelczan album rodzinny" pisze, że przed ślubem przyszli małżonkowie organizowali "zrękowiny", czyli dzisiejsze zaręczyny. Kawaler był wtedy zobowiązany do przygotowania różnorakich podarunków. Dla wybranki był to np. piernik w kształcie serca, dla jej ojca flaszka dobrej gorzałki, dla matki upominek, a dla rodzeństwa słodycze. Prezenty pomagały w zdobywaniu przychylności.

Kołocz z posypką i przesądy

Gdy minęło pół roku (góra rok), młodzi mieli już ustaloną datę ślubu. Panny szły do ołtarza w tradycyjnej białej sukni z welonem. Panowie ubierali czarne fraki - kogo nie było stać na taki strój, szedł w pożyczonym.

Z samymi zaślubinami wiązała się niezliczona ilość przesądów, które były różne w zależności od wsi. Dla przykładu panna młoda zabierała ze sobą do kościoła kawałek chleba, co wróżyło dostatek, a pan młody bacznie przyglądał się świecy w kościele. Jeżeli paliła się jasnym płomieniem - wróżyło to szczęśliwe małżeństwo - gorzej, jeśli świeca skwierczała lub zgasła.

Zabawy weselne w Ujeździe i innych podstrzeleckich miejscowościach były nieco mniej wystawne niż w dzisiejszych czasach. W karczmie bawiła się za to prawie cała wieś. Przygotowania do imprezy trwały zazwyczaj dobrych kilka dni. Przed samym weselem było obowiązkowe świniobicie i pieczenie kołocza z posypką, którego nie mogło zabraknąć.

Ostatnie takie targi

Maj 1939 roku, był ostatnim razem, gdy do miasta zjechały panny i kawalerowie. Wybuch II wojny światowej uniemożliwił organizowanie targów, bo młodzi mężczyźni wcieleni zostali do wojska.

- Targi po reaktywacji mają się świetnie i z roku na rok przyjeżdża do nas coraz więcej osób - zauważa Tadeusz Kauch. - Ale wciąż brakuje nam tej kropki nad "i", czyli pary, która poznałaby się na targach i wzięła ślub. Wersalka, którą obiecałem, cały czas czeka na przyszłych małżonków!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska