Po 65 latach major Łupaszka spoczął na Powązkach

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Major Zygmunt Szendzielarz (drugi od lewej) ze swoimi żołnierzami.
Major Zygmunt Szendzielarz (drugi od lewej) ze swoimi żołnierzami. Fot. Archiwum
Państwowy pogrzeb jednego z najbardziej znanych żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego był hołdem dla Żołnierzy Wyklętych i manifestacją patriotyzmu.

Szczątki majora Zygmunta Szendzielarza, ps. Łupaszka znaleziono pod asfaltową drogą przedzielającą groby na wojskowych Powązkach. „Łupaszka” zginął 8 lutego 1951 roku w więzieniu na warszawskim Mokotowie i prawdopodobnie od razu jego ciało wrzucono do bezimiennego grobu. Asfaltową drogę wybudowano dopiero w latach 60.

- To dowód na to, że komuniści jeszcze długo po wykonaniu wyroku śmierci próbowali zatrzeć ślady tego, co wydarzyło się w tym miejscu - podkreśla prof. Krzysztof Szwagrzyk z Instytutu Pamięci Narodowej, który kierował poszukiwaniami ofiar komunistycznych zbrodni. - Mieli nadzieję, że prawda o tym, co się stało z Żołnierzami Niezłomnymi, nigdy nie ujrzy światła dziennego.

W jamie grobowej znaleziono również szczątki kompanów majora: kapitana Henryka Borowskiego „Trzmiela”, porucznika Lucjana Minkiewicza „Wiktora” i podpułkownika Antoniego Olechnowicza „Pohoreckiego”. „Łupaszka” leżał na samej górze, twarzą do dołu. Prawdopodobnie został wrzucony do dołu jako ostatni, za ręce i nogi, prosto z ciężarówki albo wozu konnego.

W niedzielę odbył się uroczysty pogrzeb Zygmunta Szendzielarza, który został decyzją ministra obrony narodowej awansowany na stopień podpułkownika. W ostatniej drodze towarzyszyło mu około 10 tysięcy osób. Wśród nich władze RP z prezydentem Andrzejem Dudą na czele oraz szefem MON Antonim Macierewiczem. To był pierwszy tak podniosły pogrzeb żołnierza polskiego podziemia antykomunistycznego, transmitowany na żywo przez telewizje.

- Panie pułkowniku, wychodząc z celi w swoją ostatnią drogę, powiedział pan do współwięźniów: „Z Bogiem, panowie”. Zostaliśmy z Bogiem, panie pułkowniku, i z Bogiem jesteśmy cały czas. Ale jedno chcę, skłaniając przed Panem głowę, powiedzieć. Polacy, a zwłaszcza młode pokolenie, wie dziś doskonale, że w tamtych czasach, trudnych, beznadziejnych, to wy zachowaliście się jak trzeba - mówił w kościele pw. św. Karola Boromeusza prezydent Andrzej Duda.

We wrześniu zeszłego roku kości 35 innych żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego, które odnaleziono i zidentyfikowano w ostatnich latach, zostały pochowane w mauzoleum, także znajdującym się na wojskowych Powązkach w Warszawie. Poszukiwania szczątków Żołnierzy Wyklętych cały czas trwają w wielu miejscach w Polsce. Niedawno w Grodkowie na Opolszczyźnie znaleziono szczątki żołnierzy oddziału Henryka Flamego „Bartka”. Zostali podstępnie zamordowani pod koniec lata 1946 roku.

Podpułkownik Zygmunt Szendzielarz to po rotmistrzu Witoldzie Pileckim najbardziej znany Polakom Żołnierz Wyklęty. Był uczestnikiem kampanii wrześniowej, już jako porucznik dowodził szwadronem jednego z pułków ułanów. Zadania takie powierzano zazwyczaj dopiero rotmistrzom, w przypadku „Łupaszki” miało to dowodzić uznania dla jego talentów wojskowych. Stoczył wiele bitew, dostał się do niemieckiej niewoli, z której zbiegł. Cechowała go odwaga i nieustępliwość. Po prostu dobry żołnierz - mówiono o nim.

Odpuścił, gdy nie widział możliwości dalszej walki

W 1943 roku stanął na czele V Wileńskiej Brygady AK. Prowadziła ona walki z Niemcami, ich litewskimi sojusznikami, a także z radziecką partyzantką. „Łupaszka” odniósł wiele spektakularnych zwycięstw, jak choćby w bitwie pod Worzianami, gdzie rozbił dużo większe siły niemieckie. W 1945 roku skoncentrował się na atakowaniu oddziałów NKWD, UB i Korpusu Bezpieczeństwa Polski. Propaganda komunistyczna przedstawiała wówczas oddział „Łupaszki” jako morderców niewinnej ludności cywilnej. W 1947 roku rozwiązał oddział i zwolnił swoich podkomendnych, którzy byli zdecydowani się ujawnić, licząc na amnestię i powrót do normalnego życia. Wielu z nich nie widziało sensu dalszej walki, która nierzadko miała bratobójczy charakter. „Łupaszka” także zdawał sobie sprawę z tego, że walka z komunistami za wszelką cenę nie ma większego sensu. Uciekł z terenów północnej Polski i ukrył się w miejscowości Królowe w pobliżu Głubczyc na Opolszczyźnie. Mieszkał w tamtejszym młynie, który stoi do dziś pośród niewielkich wzgórz. Miał tu przebywać pół roku. Mieszkał z towarzyszką życia Lidią Lwow „Lalą” i podkomendnym ps. Miecio. Ale i tu, w Głubczycach, UB deptało im po piętach. Skrył się więc w Zakopanem. Został jednak aresztowany 30 czerwca 1948 roku i osadzony w więzieniu na warszawskim Mokotowie. Sądził go sędzia Mieczysław Widaj, który miał na swoim koncie kilkadziesiąt wyroków śmierci na żołnierzach podziemia antykomunistycznego. W tamtych latach mówiono, że sędzia Widaj „ma za sobą wiele krzyży”. Podczas rozpraw Szendzielarz niczego się nie wypierał. Przyznał, że był członkiem nielegalnej z punktu widzenia tamtego prawa organizacji, prowadził walki z partyzantami sowieckimi i że uważał Sowietów za okupantów. Potwierdził, że jego brygady atakowały funkcjonariuszy UBP, NKWD i MO. Został skazany na karę śmierci. Wyrok wykonano o godzinie 20.15 8 lutego 1951 roku, a ciało pochowano w bezimiennym dole na Powązkach.

Miejsce to nazywane jest „łączką”. Więźniów mokotowskiego więzienia zakopywano tam od 1948 do połowy lat 50. Na miejscu tym urządzono kompostownię, potem śmietnik, a w 1964 włączono je w teren Cmentarza Wojskowego.
Pierwsze ekshumacje

W 2012 roku IPN rozpoczął poszukiwania szczątków żołnierzy polskiego podziemia niepodległościowego, którzy mieli zostać pochowani na „łączce”. Ekshumacje prowadzone pod kierunkiem prof. Krzysztofa Szwagrzyka bardzo szybko potwierdziły przypuszczenia o masowych grobach ofiar zbrodni komunistycznych lat 1944-1956. Podczas prac prowadzonych w samym lipcu i sierpniu 2012 wydobyto szczątki 117 osób. Jednocześnie prace prowadzono w wielu innych miejscach w Polsce. Fundacja im. Zygmunta Szendzielarza „Niezłomni” od kilku lat zbiera pieniądze na ekshumacje i identyfikacje Żołnierzy Wyklętych. Swoich wolontariuszy ma także na Opolszczyźnie, między innymi w Kędzierzynie-Koźlu i Głubczycach.

Pierwszy w Polsce uroczysty pogrzeb ekshumowanych żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego odbył się 15 lutego 2015 roku w Orłowie (powiat giżycki). Pochowano w nim 9 żołnierzy 3. Brygady Wileńskiej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego. Ale uroczystość ta nie przebiła się do powszechnej wiadomości opinii publicznej. Dopiero niedzielny pogrzeb „Łupaszki” stał się medialnym wydarzeniem na skalę całego kraju. W ostatniej drodze Zygmunta Szendzielarza towarzyszyło mu około 10 tysięcy osób, wśród nich liczna delegacja z Opolszczyzny. W Warszawie pojawiło się m.in. 17 osób ze stowarzyszenia Patriotyczny Kędzierzyn-Koźle, głównie młodych ludzi. Przywieźli z sobą wieniec, który złożyli na grobie podpułkownika.

- Przez ostatnie lata to właśnie młodzi ludzie upominali się o pamięć o Żołnierzach Wyklętych. Honor, poświęcenie dla Ojczyzny to uniwersalne wartości, o które należy dbać. Żołnierze polskiego podziemia antykomunistycznego te wartości uosabiają - tłumaczy Bartłomiej Łyskaniuk, wiceprezes stowarzyszenia. Pogrzeb „Łupaszki” chcąc nie chcąc musiał mieć także akcenty polityczne, ponieważ oprócz tysięcy zwykłych ludzi przybyło na niego wielu polityków PiS. - Dziś, po 65 latach, poprzez odnalezienie doczesnych szczątków pana pułkownika, poprzez pamięć o bohaterstwie Żołnierzy Niezłomnych, poprzez państwowe uroczystości pogrzebowe, przywracamy godność Polsce - mówił nad trumną majora prezydent Andrzej Duda, co zgromadzeni przyjęli wielkimi oklaskami. - Teraz jest taka Polska, która pamięta i oddaje cześć - kontynuował.

Z wypowiedzi prezydenta można było wnioskować, że dopiero po przejęciu władzy przez PiS pamięć o Żołnierzach Wyklętych jest należycie pielęgnowana. To nie do końca prawda, ponieważ pogrzeb żołnierzy polskiego podziemia antykomunistycznego odbył się wcześniej nie tylko we wspomnianym Orłowie, ale także na wojskowych Powązkach. We wrześniu zeszłego roku szczątki 35 żołnierzy złożono w specjalnie wybudowanym tam panteonie. Podczas uroczystości przemawiała ówczesna premier Ewa Kopacz:

- Żołnierze Wyklęci walczyli samotnie, by dać świadectwo niezbywalnych praw do samostanowienia Polski. Był to heroizm najwyższej próby. Żołnierze Niezłomni, Wyklęci zapłacili za służbę Rzeczpospolitej cenę życia. Jesteśmy świadomi, że mamy wobec nich wielki dług wdzięczności. Wiemy też, że bez ich ofiary nie moglibyśmy się cieszyć wolnością, którą odzyskaliśmy przed ćwierćwieczem - mówiła premier. „Łupaszki” nie pochowano wtedy, ponieważ rodzina chciała, aby spoczął on w rodzinnym grobie.
W Polsce wciąż nie brak jednak osób, które kwestionują sens walki, jaką podjęli członkowie podziemia antykomunistycznego, a nawet oskarżają ich o nieliczne, ale jednak zbrodnie. W przypadku majora „Łupaszki” taką była pacyfikacja litewskiej wioski Dubinki w czerwcu 1944 roku. W czasie akcji zleconej przez Szendzielarza zginęło 27 osób, w tym kobiety i dzieci. Miała to być zemsta za atak 258. litewskiego batalionu policyjnego na wieś Glinciszki, gdzie zginęło z kolei prawie 40 Polaków, głównie cywilów. Faktu tego nie ukrywają także ci, którzy „Łupaszkę” uważają za narodowego bohatera. Tłumaczą, że na wojnie, szczególnie partyzanckiej, nie ma kryształowych ludzi. Publicysta Leszek Żebrowski, znany badacz losów Żołnierzy Wyklętych, stawia nawet tezę, że w tamtej wojennej rzeczywistości w żaden sposób nie można było uniknąć akcji odwetowych. Mało tego, wskutek ich przeprowadzania terror na ludności cywilnej na danym terenie ostatecznie się zmniejszał, na co są konkretne dowody. Strony konfliktu zdawały sobie bowiem sprawę, że dalsza eskalacja przemocy będzie miała jeszcze gorsze skutki, dlatego zaniechano dalszych masakr cywilów.

Na Opolszczyźnie także trwają poszukiwania członków polskiego podziemia niepodległościowego. W Starym Grodkowie, na terenie byłego lotniska ekipa archeologów z Instytutu Pamięci Narodowej odkopała w marcu szczątki 30 żołnierzy Henryka Flamego ps. Bartek. Partyzanci z Narodowych Sił Zbrojnych mieli tam zostać podstępem zgładzeni przez funkcjonariuszy NKWD i UB pod koniec lata 1946 roku. Odnalezione szczątki trafią do Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Tam będą badane i identyfikowane. W niedzielę na miejscu, gdzie znaleziono szczątki, postawiono brzozowy krzyż.

Pomóc w poszukiwaniach szczątków mogą wszyscy.

Fundacja „Niezłomni” we współpracy z Polską Bazą Genetyczną Ofiar Totalitaryzmów prowadzi akcję „Niezłomny jest w Tobie”. Ma ona na celu docieranie do potomków ofiar komunistycznych zbrodni i informowanie o możliwości i sposobie przekazania swojego porównawczego materiału genetycznego w celu identyfikacji ekshumowanych ofiar. Apeluje też o przekazywanie przez uczestników tamtych wydarzeń informacji o miejscach pochówku, akcjach zbrojnych czy postaciach związanych z antykomunistycznym podziemiem niepodległościowym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska