Aktyw od pługa

Krzysztof ZYZIK [email protected]
- Z polityków szczególnie cenię Jana Rokitę - mówi Władysław Krzempek, szef SLD w gminie Domaszowice.
- Z polityków szczególnie cenię Jana Rokitę - mówi Władysław Krzempek, szef SLD w gminie Domaszowice.
Już generał Jaruzelski chwalił Domaszowice za wzorowe upartyjnienie. Dziś w gminie działają cztery koła SLD, a podczas weryfikacji obyło się bez strat. W jednym z kół nawet doszedł nowy członek.

Domaszowice pod Namysłowem nawiedziło w ubiegłym roku kilka plag. Była susza, potem podtopienia, dwa gradobicia, a na koniec wizyta kilkudziesięciu dziennikarzy z całej Polski.
Przyjechali do wsi na weryfikację minister Jakubowskiej, członka tutejszego koła SLD. Liczyli po cichu, że chłopski kolektyw się wkurzy i usunie posłankę z partii za sprawę Rywina. Ale dziennikarskiego "njusa" nie było, aktyw jednogłośnie poparł panią minister.
- Ten, kto się łudził, że będzie inaczej, nie zna naszej gminy - śmieje się Zbigniew Jachym, były wójt i działacz solidarnościowy. - My tu od lat żyjemy jak w socrealistycznym skansenie. Za komuny, kiedy chwalił nas Jaruzelski, w okolicznych gminach mówili na nas "tumanowice". A po barach żartowali, że na 100 mieszkańców 104 jest w PZPR.
Geny i cukierki
Domaszowice, rozsławione pozytywną weryfikacją minister Aleksandry Jakubowskiej, są bodaj najbardziej upolitycznioną gminą na Opolszczyźnie. Przyznaje to nawet szef koła, do którego należy pani minister.
- Od dwudziestu paru lat zawsze tak było - mówi Jerzy Szubert. - Sam należałem do PZPR, bo człowiek mógł więcej załatwić, jakiś awans uzyskać.
Zbigniewowi Jachymowi, jednemu z nielicznych prawicowych działaczy, przypomina się wierszyk: Chcesz cukierka, idź do Gierka... Według niego domaszowickim Gierkiem jest Zenon Kotarski, dziś demokratycznie wygrany wójt gminy, a od stanu wojennego do upadku komuny pierwszy sekretarz gminnej PZPR.
- Ludzie latają od ponad dwudziestu lat do Kotarskiego, zmieniają się tylko cukierki, które im rozdaje - mówi Jachym. - W stanie wojennym takim cukierkiem była na przykład dętka do traktora. Rolnik zapisywał się do PZPR, bo to wydatnie zwiększało jego szanse na otrzymanie owej dętki. Mnie też męczyli, żebym wstąpił do partii, konkretnie namawiał kolega Kotarskiego, Andrzej Gosławski, ówczesny szef ZSMP, a dziś wójt sąsiedniego Świerczowa.
Wójt Zenon Kotarski:
- Gdybyśmy Jachyma namawiali, to by się zapisał. To chyba logiczne, skoro nie przeszkadzało mu bycie wiceprzewodniczącym zarządu gminnego ZSMP. Biegał po wsi w czerwonym krawacie, a potem zgrywał solidarnościowca i ludzie wyczuli fałsz. Proszę też nie wierzyć w bajki, że ludzie zapisywali się do partii dla korzyści.
Marian Bagiński, skarbnik koła SLD w Strzelcach pod Domaszowicami, przyznaje jednak, że za komuny poszedł do partii, bo można było szybciej załatwić np. części do maszyn rolniczych.
- Pamiętam, że sekretarz Kotarski przyspieszył mi przydział opon do traktora - mówi. - Do niego zawsze się szło jak był kłopot, za to ma we wsi poważanie.
Formalnym szefem lewicy w Domaszowicach jest Władysław Krzempek, dyrektor podstawówki ze Strzelec. Według niego fakt, że w gminie działają aż cztery koła SLD, jest historyczną zasługą wójta.
- Ludzie mu wierzą, bo ten ma człowiek charyzmę - mówi Krzempek (zawodowo podwładny wójta). - Śmiem twierdzić, że gdyby Kotarski zapisał się jutro do Platformy Obywatelskiej, to te cztery gminne koła zmieniłyby nazwę z SLD na PO.
Sam Krzempek jest najlepszym przykładem, że taka zmiana byłaby możliwa. Pytany o to, jakiego polityka szczególnie szanuje, odpowiada: Jana Marię Rokitę. W gminie, do której należy minister Jakubowska, taka deklaracja jest wyrazem dużej odwagi.
- Regularnie chodzę do kościoła, moja żona działa w zespole charytatywnym przy parafii - mówi szef domaszowickiej SLD. - Więc chyba nie jestem jakimś zatwardziałym komuchem, jakby niektórzy sądzili. Do SLD należę, bo szanuję wójta i nie zwykłem często zmieniać poglądów. Skoro byłem w PZPR, powinienem dalej ciągnąć ten wózek.
Jeszcze odważniejszy jest Józef Kiełtyka, szef koła SLD w Gręboszowie, choć on akurat nie przepisałby się od innej partii.
- Miller musi odejść, powinien był to zrobić już dawno - mówi Kiełtyka. - Wokół niego złodziej na złodzieju, a on nie reaguje, nie ma żadnej odpowiedzialności. Ekipa Millera zdradza ideały lewicy i za to będzie kiedyś rozliczona. Ja się tego nie doczekam, ale moje dzieci, kto wie?
Wójt Kotarski:
- Ludzie w gminie czują wielką gorycz. Mają żal do naszych polityków w Warszawie, ale trwają przy lewicy, bo widzą, że próbujemy tu na dole coś pozytywnego robić. Dużą rolę odgrywa lewicowa tradycja. Mój dziadek był w PPR, ojciec sekretarzował PZPR, to i ja nie mogłem być od nich gorszy.
Czarna dziura
Kotarski sekretarzował gminnemu PZPR od 1982 roku, kiedy to partia skierowała go tu z Wołczyna. W jego życiorysie przywódcy są cztery lata przerwy. To wtedy miejscowi chłopi nie zagłosowali na lewicę.
- To by czas euforii "Solidarności" - wspomina wójt. - Musiałem odejść, znaleźć sobie nowe miejsce w życiu. Uważałem, że skończył się mój etap historyczny. Otworzyłem wiejski bar, uprawiałem pole po rodzicach.
Władysław Krzempek, podobnie jak wójt Kotarski, przeżywał wtedy ciężkie chwile.
- Byłem gminnym inspektorem oświaty i Jachym szukał na mnie haka - mówi. - Kiedy wchodziłem od urzędu, pytał: a gdzie masz swoją czerwoną koszulę. Wyzywał mnie od komuchów. Jakby sam zapomniał, że nosił czerwony krawat. Nie mogłem już tego zdzierżyć, więc poszedłem na chorobowe. A tu przyjeżdża szwagier z USA, rzuca się na mnie: ty jeszcze jesteś komuchem? Miałem wtedy momenty zwątpienia, czy nie dać sobie spokoju z tą lewicą.
Józef Kiełtyka z Gręboszowa też cierpiał katusze na początku lat 90., a wcześniej za pierwszej "Solidarności".
- Solidarnościowcy wyzywali mnie od komuchów, a potem zaczęli przejmować najgorsze nawyki PZPR - mówi. - Samochodziki służbowe, bankieciki, zwykłe popijawy.
Domaszowicki aktyw przetrzymał "kryzys" początku lat 90. i już w 1994 roku Zenon Kotarski, a w raz z nim dawni koledzy, wrócili do władzy w gminie i do tej pory niepodzielnie rządzą.
- Przegrałem, bo rolnicy rozczarowali się do "Solidarności" - uważa Zbigniew Jachym, pierwszy wójt III RP w Domaszowicach. - Nie czuję, że to ja nawaliłem, bo wszystkie wskaźniki, na czele z poziomem inwestycji, miałem lepsze od wójta Kotarskiego.
Andrzej Michta z Domaszowic, członek PSL i radny powiatu namysłowskiego, stanął w szranki z Kotarskim w ostatnich, bezpośrednich wyborach na wójta. Nie dał rady, choć do zwycięstwa brakło mu około 200 głosów.
- Z Kotarskim trudno wygrać, bo on do perfekcji opanował socjotechnikę - mówi Michta. - Jachym był od niego lepszym menedżerem, ale przegrał, bo nie potrafił rozmawiać z ludźmi, nie potrafił podrzucić im w tych trudnych i zawirowanych czasach kilku prostych odpowiedzi.
Nie nas weryfikować
- Nie pytaliśmy o sprawę Rywina, bo nie chcieliśmy być nietaktowni - te słowa Jerzego Szuberta, szefa koła SLD w Domaszowicach, obiegły Polskę.
Okazuje się, że nie wszyscy działacze SLD w gminie są tak pełni kurtuazji.
- Nie powinni nas weryfikować, tylko tych na górze - mówi Marian Bagiński, rolnik, członek koła SLD w Strzelcach. - Ja nie byłem nawet w stanie sam wypełnić tej deklaracji, wypisywaliśmy ją zbiorowo, w szkole, pod okiem dyrektora.
- To już nie jest lewica, to banda złodziei - mówi Józef Kiełtyka, szef koła SLD w Gręboszowie.
Na jego radykalne poglądy ma wpływ fakt, że jako rencista, po dwóch zawałach i z cukrzycą, bierze niespełna 500 złotych renty. Deklaruje jednak, że ciągle wierzy w lewicę. Mówi, że dlatego ciągle jeszcze chce mu się działać.
- Podczas weryfikacji nikt u nas nie opadł - chwali się. - Nawet doszedł nam jeden członek, konkretnie mój starszy brat...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska